Minister Zdrowia ostrzega - reformujemy!

(fot. Warren Raquel Photography / flickr.com / CC)

Działania polskiego Ministerstwa Zdrowia zaczynają coraz bardziej przypominać inne ministerstwo - wymyślone przez Latający Cyrk Monty Pythona Ministerstwo Głupich Kroków. Nie wprowadza żadnych pozytywnych zmian w życiu społecznym, za to nieustannie, pod pozorem reformy, chce pobierać pieniądze z naszych kieszeni.

Zgodnie z tą zasadą działania czeka nas kolejna zmiana w funkcjonowaniu lekarzy rodzinnych (tu pozwalamy wybrzmieć ich radosnemu okrzykowi…): ograniczona zostanie liczba pacjentów zapisanych do pojedynczego lekarza rodzinnego (tu chwila na euforię pacjentów…) oraz zwiększony będzie dostęp do szkoleń dla lekarzy. To jeszcze nic - zacieśniona zostanie współpraca pomiędzy lekarzami rodzinnymi a specjalistami, aby u tych ostatnich nie tworzyły się kolejki. Tych, którzy mi nie wierzą, odsyłam do "Rzeczpospolitej", do tekstu Katarzyny Nowosielskiej .

Podziw szczery ogarnia czytelnika tych doniesień, gdy widzi, że nawet ministerstwo, ogłaszając projekt reformy zauważyło, że w Polsce jest zbyt mało specjalistów medycyny ogólnej, by gwałtownie zmniejszyć liczbę pacjentów przypadających na lekarza. Ten przebłysk geniuszu, nie przeszkodził jednak, w ogłoszeniu planów reformy. Szkoda, że urzędnikom nie przyszła na myśl inna, jakże zbawienna idea, iż nie każdy zapisany do lekarza pacjent odczuwa nieprzepartą potrzebę regularnego i możliwie częstego korzystania z usług przychodni. Co więcej, jeśli ktoś jest już zmuszony do regularnych wizyt, wie z doświadczenia, że najwięcej czasu lekarzowi zabiera papierkologia, a nie leczenie. Jednak, jeśli zmniejszymy liczbę koniecznych do wypełnienia papierków, zapewne poleci wraz z nimi kilka urzędniczych stołków, więc lepiej tworzyć nierealne plany reformy, niż realnie uprościć życie lekarzom, redukując biurokrację.

Swoją drogą zastanawiam się, gdzie leczą się urzędnicy i przedstawiciele rządu. A może się nie leczą i dlatego mamy taką sytuację, jaką mamy?

Wróćmy jednak do planów reformy. Nieco ponad pół roku temu ministerstwo swoimi reformatorskimi zapędami spowodowało kilometrowe kolejki u specjalistów (każdy chory na schorzenie przewlekłe musiał przynieść lekarzowi rodzinnemu zaświadczenie od specjalisty, że nie, nie został cudownie uzdrowiony w czasie świąt i tak, nadal cierpi na astmę/cukrzycę/tym podobne). Teraz dowiadujemy się, że to nie z powodu tamtego przepisu, a niewydolności komunikacji między lekarzami ma miejsce ten bujny rozkwit życia towarzyskiego w przychodniach specjalistycznych. Sytuację ma uzdrowić system informatyczny, w którym na specjalnym koncie lekarz rodzinny będzie mógł zapoznać się ze szczegółowym (już widzę radość w oczach specjalistów) opisem schorzenia pacjenta. Tak, aby rodzinny sam mógł leczyć pacjenta, bez konieczności wysyłania go do specjalisty.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Minister Zdrowia ostrzega - reformujemy!
Komentarze (25)
J
ja
21 lipca 2012, 19:43
W Polsce wszyscy  doskonale znają się na służbie zdrowia i wszyscy wiedzą jak  zreformować  chorą słuzbę zdrowia. Wg poprawnej narracji obowiązującej również na forum Deonu.pl za wszystko odpowiadają leniwi lekarze, którym nie chce się wydajnie pracować, ponieważ pracują na kilku etatach. Dalczego nikt nie pisze o tym, że od  10 lat, kiedy istnieje NFZ wycena  świadczeń medycznych jest z sufitu? Jeśli np. jakaś operacja  faktycznie kosztuje 4 tysiące złotych, a NFZ płaci jedynie 2 tysiące, to jak można zbilansować budżet szpitala? Na dyrektorskich stanowiskach w szpitalach są zwykle ludzie z nadania  partyjnego, którzy w trosce o swoje dyrektorskie fotele od lat podpisują z NFZ każdy , nawet najgorszy kontrakt. Wg mnie jest to świadome przestępcze działanie na szkodę pacjentów. Tylko, że nikt z tego ich nie rozlicza. NFZ tak samo jak PZPN jest "państwem w państwie" przed nikim nieodpowiedzialnym. Za wszystkie te przestępstwa nikt nie odpowiada, a przykre konsekwencje ponoszą pacjenci.
MR
Maciej Roszkowski
21 lipca 2012, 10:24
Ochrona zdrowia nie poprawi się bez kilku podstawowych kroków. - Określić trzeba koszyk świadczeń podstawowych płatnych z podstawowej składki. Pozostałe opłacane przez pacjenta (lub jego ubezpieczyciela). Kto jest przeciw? Wszyscy. Uwierzyliśmy, że wszyscy mogą dostać wszystko za podstawową składkę. - Rozbić trzeba monopol ZUS i NFZ otwierając rynek ubezpieczeń zdrowotnych. Tylko on wymusi konkurencję. Kto jest przeciw? Biurokracja i ideologiowie uważający, że państwo zadba o nas lepiej. - Zmienić trzeba strukturę podaży w lecznictwie zamkniętym. W szpitalach jest 190 454 łóżek x 365 dni, co daje 70 975 000 osobodni. W rzeczywistości wykorzystanych jest 44 871 000 osobodni. To znaczy, że obłożenie łóżka (STATYSTYCZNEGO) wynosi  63%. , a wszystkie łóżka przez 136 dni stoją puste. Dane wg. "Zdrowie i ochrona zdrowia w 2010 r." GUS. Kto jest przeciwe zmianom? Lobby ordynatorsko- dyrektorsko- profesorskie i wszyscy ci, którzy w istniejących strukturach mają się zupełnie nieźle. - Wprowadzić trzeba jeden ogólnopolski stystem informatyczny pozwalający określić świadczone usługi, sprzedane leki, zniżki etc. Kto jest przeciw? J.w. + oszuści To dopiero kilka warunków koniecznych, choć niedostateczanych
19 lipca 2012, 22:19
Nie jestem lekarzem, jestem informatykiem. Żyję w XXIw. Dostęp do moich dokumentów mam w każdym miejscu na świecie za pomocą stosunkowo taniej komórki. Prezentacje dla klientów z całej Polski prowadzę z domu, a jak potrzebuję porozmawiać na czacie w języku chińskim, mam automatycznego tłumacz działającego online. Możliwości technologii są nieograniczone. I ta technologia wcale nie kosztuje wiele.  Ale idę do lekarza. Czasami trzeba. Po pierwsze usilnie staram się umówić wizytę telefonicznie, bo jest jakaś rejestracja internetowa, ale ma za mały przydział dostępnych wizyt. Po drugie biorę ze sobą wyniki badań, są one co prawda robione przez urządzanie cyfrowe, ale jedyną forma przekazywania ich pomiędzy laboratorium, a lekarzem jest papier. Lekarz w trakcie wizyty poświeci kilka minut na ich przepisanie do jakże nowoczesnej papierowej dokumentacji medycznej. To samo dotyczy każdego wyniku badania, opisu przez lekarze specjalistę. Przeważnie robi się z tego spora teczka dokumentów. Po trzecie musze pamiętać o dowodzie wpłaty składki do NFZ, a jak idę z dzieckiem, to jeszcze muszę pamiętać o potwierdzeniu rejestracji dziecka w NFZ. Przy czym wiarygodność tych „dokumentów” jak dla mnie jest zerowa. No i wynik wizyty – recepta – papierowa, czasami wydruk z komputera.  Idę do apteki, gdzie znów papier wprowadzany jest do kolejnego systemu komputerowego. Biorę skierowanie do innego lekarza, znów teczka dokumentów i tak w kółko. I tak z wieku XXI u lekarza cofam się do połowy XX. I cały czas słyszę tylko zapewnienie, ze musimy zinformatyzować SZ. Pytanie dlaczego do tej pory tego nie zrobiono rodzi przypuszczenia o celowym zaniechaniu.  Bo zinformatyzowana SZ to również wiedza o fatycznych kosztach jej działania a także wiedza o przepływach funduszy. I na koniec uwaga – system informatyczny nie musi kosztować miliardów złotych, a jego wdrożenie nie musi odbywać się dekadami.
L
leszek
19 lipca 2012, 22:17
W odpowiedzi Ojcu K. Mądelowi SJ Dziwię się bardzo, że Ojciec, bądź co bądź Osoba wykształcona ma odwagę na podstawie wpisu ocenić kwalifikacje człowieka. Być może z perspektywy swojego ponad 30-letniego doświadczenia lekarza klinicysty wg Ojca źle zdiagnozowałem obecną sytuację służby zdrowia, ale imputowanie mi, że jestem równiez słabym diagnostą i terapeuta jako lekarz swoich pacjentów jest po prostu krzywdzące i nieuczciwe. W obecnej sytuacji politycznej nadal uważam, że to niedostateczna ilość pieniędzy w systemie służby zdrowia i związane z tym limitowanie świadczeń medycznych przez NFZ są najistotniejszą przyczyną zapaści służby zdrowia. ... Jesli "onkolog z trzydziestoletnim stażem" się domaga nielimitowanych świadczeń medycznych, to może niech również wskaże jakieś nielimitowane źródło finansowania tych świadczeń.
L
leszek
19 lipca 2012, 22:03
Jeśli chodzi o NHS to polecam np. link http://www.practicebusiness.co.uk/news/1394/%A312bn-wasted-on-scrapped-nhs-computer-system-/ "12 miliardów funtów wpompowanych w budowę systemu informatycznego wyparowało, w maju 2011 rząd brytyjski ostatecznie zdecydował budowę systemu zarzucić." Oczywiście nie jest błędem budowa systemów inforrmatycznych, ale budowa jakiegoś jednego, generalnego systemu informatycznego obejmującego całość na zasadzie raz a dobrze. Wyjściem jest po prostu budowa mniejszych, lokalnych systemów, nawet obejmujących tylko jakies fragmenty działalności, ale w warunkach rynku i konkurencyjności. W Polsce po wydaniu kolejnych miliardów pewnie też dojdą do tego samego wniosku.
E
ewiater
19 lipca 2012, 20:42
artykuł - niewielka praca (np. szkic literacki, rozprawka naukowa, felieton, recenzja, reportaż) umieszczona w czasopiśmie, encyklopedii, słowniku itp. (...) [Słownik Języka Polskiego PWN W-wa 1999r.] Czy aby napewno ten tekst nie jest artykułem? :)){/quote] W rozumieniu wziętym z systemu gatunków dziennikarskich nie jest, stąd nieporozumienie :) W rozumieniu wspomnianego systemu felieton to krótki dowcipny tekst na konkretny temat, zawierający osobisty stosunek autora do komentowanego wydarzenia, ma cykliczny charakter, zaś artykuł to tekst dłuższy, mający charakter uporządkowanego wywodu na konkretny temat.  Przyznaje się, wszystkich mediów nie czytuje, zasób czasowy mi nie pozwala, ograniczam się tylko do tych najbardziej wartościowych. Jeśli się nie jest prawnikiem/specjalistą warto przed napisaniem artykułu (szczególnie w przypadku złożonych i trudnych tematów) z taką osobą się skonsultować. Ale to zastrzeżenie mogę odnieść do wielu dziennikarzy. A Pani tekst najwyrażniej okazał się kroplą która przepełniła czarę. Felieton to tekst krótki, nie opisuje się w nim szczegółowo problemu. Dlatego zalinkowałam tekst dla mnie źródłowy. Nie musze pytać prawnika by przewidzieć praktyczne skutki zapowiedzianej reformy. Do tego wystarcza mi wyobraźnia oraz od kilku lat bliższa niż bym sobie życzyła znajomość z polską służbą zdrowia - mamy naprawde wielu cudownych lekarzy, ale system jest okropnie niewydolny, i to głównie z powdów opisanych poniżej przez dr onkologa oraz z powodu papierkologii.  Równiez pozdrawiam :)
E
ewiater
19 lipca 2012, 20:42
artykuł - niewielka praca (np. szkic literacki, rozprawka naukowa, felieton, recenzja, reportaż) umieszczona w czasopiśmie, encyklopedii, słowniku itp. (...) [Słownik Języka Polskiego PWN W-wa 1999r.] Czy aby napewno ten tekst nie jest artykułem? :)){/quote] W rozumieniu wziętym z systemu gatunków dziennikarskich nie jest, stąd nieporozumienie :) W rozumieniu wspomnianego systemu felieton to krótki dowcipny tekst na konkretny temat, zawierający osobisty stosunek autora do komentowanego wydarzenia, ma cykliczny charakter, zaś artykuł to tekst dłuższy, mający charakter uporządkowanego wywodu na konkretny temat.  Przyznaje się, wszystkich mediów nie czytuje, zasób czasowy mi nie pozwala, ograniczam się tylko do tych najbardziej wartościowych. Jeśli się nie jest prawnikiem/specjalistą warto przed napisaniem artykułu (szczególnie w przypadku złożonych i trudnych tematów) z taką osobą się skonsultować. Ale to zastrzeżenie mogę odnieść do wielu dziennikarzy. A Pani tekst najwyrażniej okazał się kroplą która przepełniła czarę. Felieton to tekst krótki, nie opisuje się w nim szczegółowo problemu. Dlatego zalinkowałam tekst dla mnie źródłowy. Nie musze pytać prawnika by przewidzieć praktyczne skutki zapowiedzianej reformy. Do tego wystarcza mi wyobraźnia oraz od kilku lat bliższa niż bym sobie życzyła znajomość z polską służbą zdrowia - mamy naprawde wielu cudownych lekarzy, ale system jest okropnie niewydolny, i to głównie z powdów opisanych poniżej przez dr onkologa oraz z powodu papierkologii.  Równiez pozdrawiam :)
DN
Dr n.med. onkolog
19 lipca 2012, 19:37
W odpowiedzi Ojcu K. Mądelowi SJ Dziwię się bardzo, że Ojciec, bądź co bądź Osoba wykształcona ma odwagę na podstawie wpisu ocenić kwalifikacje człowieka. Być może z perspektywy swojego ponad 30-letniego doświadczenia lekarza klinicysty wg Ojca źle zdiagnozowałem obecną sytuację służby zdrowia, ale imputowanie mi, że jestem równiez  słabym diagnostą i terapeuta jako lekarz swoich pacjentów jest po prostu krzywdzące i nieuczciwe. W obecnej sytuacji politycznej nadal uważam, że to niedostateczna ilość pieniędzy w systemie służby zdrowia i związane z tym limitowanie świadczeń medycznych przez NFZ są najistotniejszą przyczyną zapaści służby zdrowia. Zarządzanie służbą zdrowia  - tu przyznaję Ojcu rację - jest nadal z tamtej epoki tj, epoki stalinizmu, a moze jeszcze gorzej. Obecnie w  polskiej państwowej slużbie zdrowia nie ma konkursów na stanowiska dyrektorów szpitali. Są one partyjnym łupem rządzącej Polską mafii i tylko ktoś z mianowania partyjnego może zostać dyrektorem. Nie ma tu mowy o żadnych "menagerach". Podobnie wygląda również mianowanie na stanowisko ordynatora, kierownika. Zniknęły konkursy, pojawiły się nominacje. Przewielebny Ojcze, czy uważa Ojciec Polaków za idiotów pisząc, że skoro pacjenci    dokonują takich a nie innych wyborów, tzn. im ta systuacja się podoba, są z niej zadowoleni. Zapraszam Ojca do rejestarcji w jakimś  większym szpitalu i proszę anonimowo (nie jako słynny jezuita) spróbować zarejestrować się na wizytę u specjalisty.  Czy jeśli wyznaczą Ojcu termin za pół roku, będzie Ojciec szczęśliwy i nadal będzie pisał, że to złe zarządzanie służbą zdrowia i lenistwo lekarzy (mała wydolność pracy lekarzy pracujacych na 5 etatach) jest  przyczyną tragicznej sytuacji służby zdrowia. Wśród lekarzy, tak samo jak  w innych zawodach są ludzie szlachetni, pracoholicy, są również ludzie szanujący pracę. A powodem tego jest nadal obowiązujący stalinowski model wynagradzania.
T
tak
19 lipca 2012, 19:11
Y1JZ7, Twoja konkluzja smutna, szkoda , że prawdziwa.
L
leszek
19 lipca 2012, 16:36
 Sugeruję sobie odpuścić takie głodne kawałki. Manager czy dyrektor nigdy nie się zajmuje indywidualnymi przypadkami i żaden lekarz nie chodzi do managera czy dyrektora aby z nim konsultować leczenie pacjenta. Ja też mogę przytoczyć czy pozmyslac mase historyjek o lekarzach, którzy nagle wskoczyli na dyrektorskie stołki nie mając pojęcia o budżetach, przepisach, zarządzaniu ludźmi, kosztach w konsekwencji wpędzając podległe sobie placówki w chaos i długi.
P
POZ
19 lipca 2012, 16:05
Idąc za myślą O. Krzysztofa proponuję menadżera na papieża, biskupa, generała jezuitów,  a nawet na proboszcza. Tak jak by kościół wyglądał zarządzany przez menadżerów, podobnie będzie wyglądać służba zdrowia. Pamiętam opowieści ze spotkań ordynatorów z dyrektorem , który nie był lekarzem i który miał z zwyczaju na lekarskie argumenty, że chory potrzebuje drogiej procedury walić pięścią w stół i wrzeszczeć niemiłosiernie: "NIE MA ŻADNYCH WZGLĘDÓW LUDZKICH" Albo opowieść z POZ gdzie właścicielem jednej z przychodni stał sie nie lekarz i jak sie awanturował z lekarzami o najprostsze badania. W tym wypadku lekarze odchodzili bardzo szybko i tak będzie wyglądać służba zdrowia  zarządzana przez kadry menadżerskie NIE MA ŻADNYCH WZGLĘDÓW LUDZKICH. .
T
tukjeden
19 lipca 2012, 15:49
Ten tekst to felieton, nie artykuł :) artykuł - niewielka praca (np. szkic literacki, rozprawka naukowa, felieton, recenzja, reportaż) umieszczona w czasopiśmie, encyklopedii, słowniku itp. (...) [Słownik Języka Polskiego PWN W-wa 1999r.] Czy aby napewno ten tekst nie jest artykułem? :)) Nie jestem prawnikiem. Chaos zaś był namacalnie wywolany i pisały o nim wszystkie media (o tym, że odczułam go na swojej skórze wspominac może juz nie bedę). Rozumiem, że pan nie czytuje? Przyznaje się, wszystkich mediów nie czytuje, zasób czasowy mi nie pozwala, ograniczam się tylko do tych najbardziej wartościowych. Jeśli się nie jest prawnikiem/specjalistą warto przed napisaniem artykułu (szczególnie w przypadku złożonych i trudnych tematów) z taką osobą się skonsultować. Ale to zastrzeżenie mogę odnieść do wielu dziennikarzy. A Pani tekst najwyrażniej okazał się kroplą która przepełniła czarę.  Pozdrawiam
Y
Y1JZ7
19 lipca 2012, 13:27
 Dla niektórych chyba wszystko co robi rząd Tuska pachnie piekielna siarką. Przecież decyzje rządu, które omawia arytkuł w Rzeczpospolitej i na który powołuje się autorka są neutralne i nic tam szczególnego nie ma. Nie ma tam żadnego diabelskiego zamachu na stan zdrowia Polaków. Stwierdzenie, że system informatyczny poprawi komunikację jest prawdą. Akturat mój procodawca mi opłaca pewną prywatną sieć medyczną i tam rzeczywiście nie ma kolejek, można się zapisywać przez Web, wypisywanie recept, które w publicznej placówce zajmuje dużo czasu lekarzowi tutaj zajmuje chwilę i jest absolutnie prawdą, że wynik badania specjalisty drugi lekarz widzi w sieci i pacjent nie musi pielgrzymować od jednego gabinetu do drugiego gromadząc stosowne papierki. Nie zmienia to jednak mojej oceny, że te wszystkie prywatne sieci medyczne uważam za gigantyczną ściemę, gdyż zajmują się wyłącznie spijaniem śmietanki, to znaczy prostymi i dochodowymi czynnościami (np, okresowe badania lekarskie dla pracujących), a wszystkie kosztowne i pracochłonne i tak przewalają na publiczną służbę. Są idealne dla ludzi zdrowych, którzy od czasu do czasu potrzebuję recepty czy badania, ale nie dla rzeczywiście chorych. W konsekwencji tylko odsysają pieniądze z całego systemu niewiele wnosząc. Zaś jeśli chodzi o system informatyczny to jako osoba mająca o tym pewne pojęcie moge powiedziec, że mam nadzieję polski rząd jednak wyciągnie wnioski np. z brytyjskiego NHL, gdzie po latach budowy jednego, ogólnokrajowego systemu informatycznego i wydaniu miliardów się z tego wycofuje  i nie będzie powielał takich błędów. Chociaż jako realista wiem, ze to mało prawdopodobne, tutaj jest za duża kasa do zarobienia, aby ktoś z tego zrezygnował.
M
Martinus
19 lipca 2012, 10:17
Komentarz do wszystkich współczesnych wydarzeń: TAKIE CZASY ZAFUNDOWAŁY NAM POPRZEDNIE POKOLENIA POLAKÓW.
KM
Krzysztof Mądel SJ
19 lipca 2012, 07:13
@ dr med. onkolog et al. Zupełnie nie mogę się z Panem zgodzić, że deficyt środków, to główny problem systemu. Martwi mni to, bo jeśli Pan w podobny sposób diagnozuje pacjentów, to boję się, że Pan nim szkodzi, nie leczy. Gdyby deficyt finansowy był głównym problem publicznego zdrowia w Polsce, to wystarczyłoby przelać odpowiednią ilość gotówki i problem by zniknął. Gdyby ten deficyt istotnie był największym problemem, to wiedzieliby  o nim wszyscy, także wyborcy, więc bez trudu wepchnęliby do sejmu większość, która obciążyłaby ich jeszcze większymi skaładkami i problem zostałby rozwiązany. Tak jednak nie jest. Deficyt to słuszna diagnoza na poziomie pierwszych spostrzeżeń, ale nie jest to poprawna diagnoza problemu. Polityka publiczna nie może zatrzymywać się na tym etapie. W pzrekonaniu większości ekspertów główny problem polskiego zdrowia polega na anachronicznych technikach zarządzania. To lekarze są szefami placówek, osoby nie mającgo zielongo pojęcia o zarządzaniu, zdobywaniu środków, podnoszeniu jakości przez krzyżowanie komptencji i konkurowanie. Lekarze mogą sprawować nadzór merytoryczny nad procedurami medycznymi, mogą być „redaktorami naczelnymi”, ale nie „wydawcami” w danej placówce. Wprowadzenie rzetelnego rejestru usług medycznych działającego real time on line to pierwszy krok do wyjścia z amorficznej zapaści. Drugi krok, to dywersyfikacja podmiotów, konkurencja między ubezpieczycielami, wielokrotne zwiększenie wydajności pracy lekarza (obecnie pracuje na wielu etatach i ma znikomą wydajność, zajmując się wszystkim tylko nie leczeniem), certyfikowanie placówek i umiędzynarodowienie rynku, etc. Pieniądze zaczną płynąć strumieniami.
F
felczer
18 lipca 2012, 23:03
Czemu chwytacie za słówka P. redaktor i zarzucanie jej płytkość  artykułu? Gdyby  P. redaktor chciała  napisać  artykuł mówiacy o wszystkich problemach służby zdrowia miałby on  objętość kilkusetstronicowej ksiązki, Pani redaktor zasygnalizowała jedynie problem genialnych pomysłow Ministra Zdrowia w temacie "usprawienia" pracy lekarza rodzinnego i  poprawy Jego współpracy ze specjalistami.Kochane Ludziska zrozumcie wreszcie, że bez większych ilości pieniędzy w NFZ nic nie da się poprawić. To NFZ limituje dostęp do wszystkiego, nie płacąc za tzw.  nadwykonania tj,.  wykonane procedury poza ilością zakontraktowaną przez NFZ. Za dwa złote można  kupić jedynie wyrób chlebopodobny w markecie, a nie można kupić trzech prawdziwych chlebów. Jeśli lekarz rodzinny będzie miał z NFZ kontrakt na 1500 pacjentów, to nie obejmie opieką 2000 czy 2500? Pozostali pacjenci będą musieli gdzieś się leczyć. Tylko gdzie?  W ciągu roku - dwóch nie  zwiększy się o 1/3 ilość leakrzy rodzinnych.
M
mc
18 lipca 2012, 21:39
Czy Krzysztof Mądel SJ leczy sie w poradni zdrowia NFZ czy ma wszystko podsuwane pod nos ze względu na swój zakonny status? Bo takie androny wypisuje, że rece opadają
E
ewiater
18 lipca 2012, 21:06
Artykuł jest ogólnikowy i jak już zauważył Krzysztof Mądel SJ, przedstawione krytyczne uwagi nie zawierają uzasadnienia. Ten tekst to felieton, nie artykuł :) Tytułem przykładu należy wskazać na krytykę cyfryzacji systemu ochrony zdrowia i ściślejszej współpracy lekarzy rodzinnych ze specjalistami, której celem (jak się domyślam) jest zwiększenie wiedzy na temat stanu zdrowia pacjenta i uniknięcie niepotrzebnego powtarzania wykonanych już badań . Lekarz rodzinny nie moze wypisać skierowania na badania specjalistyczne. Wiem, bo sama przewlekle choruję i mam te ścieżkę przedeptaną w tę i z powrotem wielokrotnie. Pisząc natomiast o nowych przepisach ,które zdaniem autorki spowodowały pól roku temu chaos organizacyjny, celowym było by wskazanie o jakie konkretnie przepisy chodzi i kiedy zostały wprowadzone.   Nie jestem prawnikiem. Chaos zaś był namacalnie wywolany i pisały o nim wszystkie media (o tym, że odczułam go na swojej skórze wspominac może juz nie bedę). Rozumiem, że pan nie czytuje? Autorce polecam zapoznanie się z przepisem paragrafu 12 pkt. 5 i 6 załącznika do rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 6 maja 2008 r. w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej (Dz.U. Nr. 81, poz. 484) Dziękuję, skorzystam. 
ZN
ziemianka nieanielska
18 lipca 2012, 20:56
"Krzysztof Mądel SJ: Jeśli pacjent nie chce do lekarza, to niech lekarz zechce przyjść do pacjenta. Niech zacznie chodzić po domach, kupowa- reklamy, niech robi co chce, byle społeczeństwo było zdrowsze i zaczęło wydawać więcej na zdrowe życie, okresowe badania i prewencję, a nie na ostatnie tygodnie życia w szpitalach." Zastanawiająca i niepokojąca wizja zawodu lekarza-domokrążcy jakiej nie zafundowali nam nawet urzędnicy z NFZ!
ZN
ziemianka nieanielska
18 lipca 2012, 20:55
Jeśli pacjent nie chce do lekarza, to niech lekarz zechce przyjść do pacjenta. Niech zacznie chodzić po domach, kupowa- reklamy, niech robi co chce, byle społeczeństwo było zdrowsze i zaczęło wydawać więcej na zdrowe życie, okresowe badania i prewencję, a nie na ostatnie tygodnie życia w szpitalach.  Zastanawiająca i niepokojąca wizja zawodu lekarza-domokrążcy jakiej nie zafundowali nam nawet urzędnicy z NFZ
EP
Eutanazja po polsku
18 lipca 2012, 20:43
To kolejny temat zastępczy jaki nam serwują na podwórku służby zdrowia. Nie wiem tylko dlaczego nie idą na całość i nie zaproponowali nam systemu niemieckiego. Tam lekarz POZ ma przypisanych 800 osób. W Polsce za pieniadze które daje NFZ lekarz umarłby z głodu i problem by się rozwiązał sam. 1500 osób to redukcja pensji do 45%  obecnych poborów. Nędza ale jeszcze nie widmo głodu. A jak zabawnie będzie wygladać "odsyłanie' do nikąd "nadwyżki" pacjentów. :"Pani X, Pani choroba wymaga zbyt wiele badań . Proszę sobie poszukać innego lekarza, bo mnie nie stać na Pani leczenie" Tak więc myślę że z 2750 pacjentów wybrani zostaną tylko zdrowi, a reszta...no cóż.....przecież NFZ zapłaci tylko za 1500 osób, a reszta niech sobie radzi. Chorzy nie będą mieć swojego lekarza pierwszego kontaktu, bo za te pobory nie możemy liczyć , że przyjadą do nas lekarze z innych krajów, a jednocześnie proceder emigracji nasili się , czemu trudno się dziwić. Nie będą miec lekarza POZ to i nie będą mogli korzystać z opieki specjalisty, bo nikt im nie wystawi stosownego skierowania. Eutanazja po polsku.
T
tukjeden
18 lipca 2012, 20:21
Pomijając w tym miejscu zasadność dotychczasowych jak i wprowadzanej reformy, należy zauważyć iż pisząc artykuł na określony temat jego autor powinien się szczegółowo zapoznać z problemem ,który opisuje. Rzetelność dziennikarska nakazuje b y odnosząc się (w szczególności krytycznie) do określonej reformy zapoznać się przynajmniej z jej założeniami w oryginale, a nie opierać się na recenzji innego dziennikarza. Artykuł jest ogólnikowy i jak już zauważył Krzysztof Mądel SJ, przedstawione krytyczne uwagi nie zawierają uzasadnienia. Tytułem przykładu należy wskazać na krytykę cyfryzacji systemu ochrony zdrowia i ściślejszej współpracy lekarzy rodzinnych ze specjalistami, której celem (jak się domyślam) jest zwiększenie wiedzy na temat stanu zdrowia pacjenta i uniknięcie niepotrzebnego powtarzania wykonanych już badań . Pisząc natomiast o nowych przepisach ,które zdaniem autorki spowodowały pól roku temu chaos organizacyjny, celowym było by wskazanie o jakie konkretnie przepisy chodzi i kiedy zostały wprowadzone. Autorce polecam zapoznanie się z przepisem paragrafu 12 pkt. 5 i 6 załącznika do rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 6 maja 2008 r. w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej (Dz.U. Nr. 81, poz. 484)
jazmig jazmig
18 lipca 2012, 19:16
Krzysztof Mądel SJ: @ Autorka Ministerstwo wykonuje nadzór merytoryczny, a więc i jakościowy nad wykonywaną usługą, a z konieczności także nadzór (w pewnym zakresie) finansowy, więc ma pełne prawo wprowadzać takie ograniczenia. Tu właśnie jest pies pogrzebany. Ta ślepa wiara w biurokrację, jej jakąś niebiańską moc rozeznanie z Warszawy, co jest potrzebne w Pcimiku Dolnym, czy chodzi o zdrowie, czy o oświatę, czy o cokolwiek innego. Szawnowny ojscze, ministerstwo nie jest kompetentne w tych sprawach i nigdy nie będzie. Na dodatek, samą służbą zdrowia zajmuje się NFZ wymyślając co roku coraz to nowe biurokratyczne procedury i kryteria przyznawania pieniędzy, organizacji leczenia itp. Niegdyś były kasy chorych i łatwo było porównać ich pomysłu oraz skutki tych pomysłów. Teraz mamy kastę urzędników, których dotknęło objawienie i oznajmiają maluczkim, co i jak zrobić, żeby było dobrze. Tymczasem jest źle i jest coraz gorzej, wracamy z powrotem do czasów PRL z dostawikami na korytarzach, niedoinwestowaną służbą zdrowia, kolejkami do lekarzy, szczególnie do specjalistów oraz coraz droższymi lekami. Takie są skutki centralizacji obsługi zdrowotnej w Polsce.
E
ewiater
18 lipca 2012, 18:29
@Krzysztof Mądel SJ Jesli ojciec by zajrzal do tekstu źródłowego, który jest tu zalinkowany, to zobaczyłby, ze problem jest wręcz odwrotny - jest ZA mało lekarzy rodzinnych i jeśli zmniejszymy liczbe pacjentów przypadających na lekarza pacjenci staną przed wyborem: leczyć sie prywatnie (nie każdego stać) albo np. zamiast leczyć sie w gminnym ośrodku zdrowia (bo tamtejszy lekarz ma wyczerpany limit pacjentów) jeździć kilkadziesiąt kilometrów do miasta.  Co więcej, lekarze nie chcą robić specjalizacji z medycyny ogolnej, więc rodzinnych jest coraz mniej. To tez jest w tekście źródłowym. 
KM
Krzysztof Mądel SJ
18 lipca 2012, 13:05
 @ Autorka Ministerstwo wykonuje nadzór merytoryczny, a więc i jakościowy nad wykonywaną usługą, a z konieczności także nadzór (w pewnym zakresie) finansowy, więc ma pełne prawo wprowadzać takie ograniczenia. Pani może krytykować do woli ministerstwo, jeśli ono nie potrafi ich uzasadnić swoich decyzji, ale i Pani musi uzasadnić swoją krytykę. Z tego co wiem, usługa publiczna o nazwie lekarz rodzinny jest pod wieloma względami fikcją, więc ograniczenie liczby pacjentów w kartotece lekarza jest doskonałym krokiem, żeby tą fikcję zmiejszyć. Jeśli pacjent nie chce do lekarza, to niech lekarz zechce przyjść do pacjenta. Niech zacznie chodzić po domach, kupowa- reklamy, niech robi co chce, byle społeczeństwo było zdrowsze i zaczęło wydawać więcej na zdrowe życie, okresowe badania i prewencję, a nie na ostatnie tygodnie życia w szpitalach. Obecne wystarczy złowić pacjanta do kartoteki i o nim zapomnieć, a strużka z NFZ płynie.