Móżdżek w przepierce
Każdego dnia publikowane w mediach informacje budzą w nas prawdziwe demony - wielkie pokłady destrukcyjnych emocji. Medialna gorączka wynika zwykle z dwóch powodów: nierzetelności dziennikarskiej z jednej strony oraz niezdrowego podniecania się ich odbiorców - z drugiej.
Manipulacja mediów to temat, z którym nie będę się mierzył. Robiono to w sposób naukowy, publicystyczny i plotkarski już wielokrotnie. Chciałbym jednak poddać pod refleksję sposób, w jaki my - czytelnicy, widzowie i słuchacze - odbieramy docierające do nas informacje. I już na samym początku zaryzykuję tezę, że (oczywiście uogólniając) jako społeczeństwo jesteśmy bardzo łatwowiernymi, wręcz naiwnymi pieniaczami. W skrajnych wypadkach część z nas przeradza się w bezkompromisowych hejterów, a inna część w ich ofiary, niejednokrotnie same podkładające swoje gardła bardziej wyszczekanym pit bullom internetu. Cechy te są oczywiście bardzo na rękę wydawcom wszelkich mediów, z szeroko otwartymi ramionami oczekującym na zaangażowany odbiór społeczeństwa. Jednak my sami, jako naiwni pieniacze, wiele tracimy z powodu takich naszych postaw. Powiedzieć, że pozwalamy mediom prać swoje mózgi - to być może zbyt mocne określenie. Ale stwierdzić: oddajemy im nasze móżdżki w przepierkę - brzmi nieco łagodniej, choć czy ja wiem…
Przede wszystkim - i już bez zbytniej uszczypliwości - na każdym kroku dajemy się nabierać na proste chwyty. Media walczą o cyfry, o kliknięcia, o nowych słuchaczy, widzów i czytelników. W tej walce coraz częściej zapominają o podstawowych zasadach rzetelnego dziennikarstwa: wyrywają z kontekstu czyjeś wypowiedzi, wprost nimi manipulują, publikują informacje niesprawdzone, plotki, czyjeś kłamstwa, informacje zasłyszane nie wiadomo gdzie i nie wiadomo u kogo, nie weryfikują źródeł, narzucają swoje własne, często skrajne interpretacje faktów.
To tylko część grzesznej medialnej rzeczywistości. Po drugiej stronie - jako już rzekłem - jest nasza własna naiwność. Z niesłychaną łatwością dajemy się przecież wkręcać w tę spiralę walki o odbiorcę i sami nakręcamy się emocjonalnie do granic przyzwoitości, często ją niestety przekraczając. Z oddaniem namiętnego kochanka angażujemy się w treści i znaczenia, czytamy, oglądamy i wysłuchujemy tego samego newsa w wielu różnych miejscach; walczymy o niego, kłócimy się, obrażamy innych… A za dzień lub dwa czytamy, że tak naprawdę sprawy nie było, że news był niesprawdzony, że nie potwierdziły się "nieoficjalne informacje" cytowane za "pewnym źródłem", "wg informatora pragnącego zachować anonimowość"… I wtedy powinno być nam wstyd.
Tak jak wstyd powinno być także i mediom, które, na przykład, przekraczając wszelkie granice zdrowego rozsądku i dobrego smaku, przez cały dzień, niemal bez przerwy nagłaśniają pojawienie się w Polsce najnowocześniejszego samolotu o - jak się później okazało - wątpliwej jakości. Tak jak wstyd powinno być wydawcom nieustannie pozwalającym (a wręcz zachęcającym), by dzwoniący do radiowej redakcji ludzie w programie na żywo mówili oszczerstwa i siali złe emocje (może nawet nienawiść) wobec innych. Tak jak wstyd powinno być dziennikarzom (podobno niezależnym), którzy nagle podczas programu telewizyjnego na żywo przeradzają się w zaangażowanych obrońców jednej partii politycznej.
Wstyd powinno być obu stronom. A my powinniśmy dodatkowo poćwiczyć zdrową odporność na media. To prawda - one nie zawsze są nierzetelne, czasem po prostu nie sposób każdą informację sprawdzić na czas... Tym bardziej powinniśmy nabrać do nich dystansu i nie zapominać, że pracownicy mediów, to ludzie, którzy nieustannie doskonalą się w zwracaniu uwagi na produkowane przez nich informacje. Jeśli nie wykażemy się rozsądkiem, to pozwolimy wodzić się za nos tym, którzy w wodzeniu nas za nos mają swój interes przeliczalny na pieniądze, utracimy wolność myślenia i posiadania własnego zdania.
Warto dołożyć nieco starań i spróbować zrozumieć mechanizm działania mediów, ich zabiegi o pozyskanie odbiorców. Warto mieć świadomość, że żyjemy w miejscu i w czasie, gdy dziennikarstwo przeżywa kryzys i że to wywiera na nas istotny wpływ. Warto poćwiczyć zdrowy dystans wobec przekazów medialnych. Warto wyciągnąć wnioski z sytuacji, w których jednego dnia media skazują kogoś na ostracyzm, a następnego dnia, w obliczu nowych faktów muszą to dementować. Poczekajmy ze zbyt mocno wyrażoną opinią, nie dolewajmy do mediów własnej goryczy, nienawiści, pomyj. Nie umierajmy za niesprawdzone newsy w dniu ich ogłoszenia. To nam po prostu wyjdzie na zdrowie.
Skomentuj artykuł