Na koniec przegrana 0:2 z Anglią
Polska przegrała na Wembley w Londynie z Anglią 0:2 (0:1) w ostatnim występie w eliminacjach piłkarskich mistrzostw świata. Gole zdobyli Wayne Rooney w 41. i Steven Gerrard w 88. minucie gry, zapewniając swojemu zespołowi awans do mundialu w Brazylii.
Pierwszą niespodzianką było pojawienie się w podstawowej jedenastce polskiej drużyny Wojciecha Szczęsnego. Bramkarz londyńskiego Arsenalu zastąpił Artura Boruca, któremu występ uniemożliwił drobny uraz.
Za drugą można uznać tempo, w jakim oba zespoły rozpoczęły gry. Anglicy - wiadomo - musieli wygrać, by zająć pierwsze miejsce w grupie i cieszyć się z bezpośredniego awansu do mundialu. Z kolei piłkarze Waldemara Fornalika, niesieni dopingiem ok. 20 tys. swoich kibiców, ruszyli do boju z takim animuszem, jakby chcieli jednym spotkaniem odkupić wszystkie winy z tych eliminacji.
Od pierwszego gwizdka sędziego na jedną i drugą bramkę sunął atak na atakiem. W początkowych minutach na dwie szarże zdecydował się Robert Lewandowski, a Waldemar Sobota trafił w boczną siatkę. Gospodarze odpowiedzieli uderzeniem Androsa Townsenda, które obronił Szczęsny.
W 23. minucie Polacy wyprowadzili świetną kontrę. Adrian Mierzejewski, który tym razem znalazł się w podstawowym składzie, pognał prawy skrzydłem, sprytnie przepuścił piłkę Jakub Błaszczykowski, a Robert Lewandowski w sytuacji sam na sam strzelił obok lewego słupka.
Później do głosu doszli Anglicy, a pod polską bramką groźnie robiło się zwłaszcza po stałych fragmentach gry.
W 27. minucie z ponad 20 m Townsend trafił w poprzeczkę, a dobitkę Daniela Sturridge'a odbił Szczęsny. Chwilę później rzucił się pod nogi Danny'ego Welbecka i zażegnał zagrożenie. Bez szans był jednak w 41. minucie, kiedy dokładne dośrodkowanie Leightona Bainesa na gola strzałem głową zamienił Wayne Rooney.
W drugiej połowie pierwszy strzał oddał wprowadzony w przerwie za Mariusza Lewandowskiego Mateusz Klich, ale szybko akcja przeniosła się pod drugą bramkę. Po nieco niefortunnej interwencji do siatki piłkę mógł skierować Artur Jędrzejczyk, a po rzucie rożnym Szczęsny efektownie obrobił strzał głową Gary'ego Cahilla.
W 60. minucie po dobrym zagraniu Błaszczykowskiego ponownie oko w oko z angielskim bramkarzem stanął Robert Lewandowski, ale znowu górą był Joe Hart. Siedem minut później ponownie w roli głównej wystąpił Szczęsny, który odbił piłkę po uderzeniu Rooneya.
W końcówce Polacy wyraźnie opadli w sił. Rzadko przedostawali się pod bramkę rywali, natomiast Anglicy jeszcze kilka razy zagrozili Szczęsnemu. Wiele razy wychodził z opresji obronną ręką, ale w 88. minucie nie dał mu szansy Steven Gerrard, który wykorzystał nieporadność Kamila Glika i brak zdecydowania Jędrzejczyka.
Zespół Fornalika wstydu nie przyniósł, pożegnał się z eliminacjami z honorem, ale w meczach z Ukrainą i Anglią, w których tylko sześć punktów dawało nadzieje na awans, nie powiększył swojego dorobku. Trener Fornalik ma kontrakt ważny do końca roku, teraz ruch należy do prezesa PZPN Zbigniewa Bońka.
Powiedzieli po meczu
Fornalik: pozostał niedosyt
Ten mecz był taki, jak całe eliminacje, czyli czujemy niedosyt. Mogliśmy się pokusić o lepszy wynik, ale by go osiągnąć z Anglią na Wembley, to trzeba strzelać bramki. Gdy się gra z czołową drużyną Europy, to nie jest łatwo ustrzec się błędów. Piłkarze grali ambitnie, walczyli, stworzyli trzy dobre okazje do zdobycia gola i należało je wykorzystać. Podziękowałem im jednak za dobry występ. Stać nas było na więcej. I na Wembley, i w całych kwalifikacjach. Miejsce dające prawo gry w barażach było w naszym zasięgu, tylko trzeba było wygrać w Macedonii, z Czarnogórą u siebie i zremisować w Londynie. Już po kilku meczach, kiedy pojawiły się spekulacje na mój temat, mówiłem, że czuję się na siłach, by nadal prowadzić reprezentację. I zdania nie zmieniam. Wielu nowych zawodników dostało szanse, uważam, że obrana droga jest właściwą. Może nie wyniki, bo tych zabrakło, ale postawa drużyny pokazuje, że wiemy, co robimy".
Lewandowski: Koniec jak całe eliminacje
Od początku eliminacji nam nie szło, tak samo je zakończyliśmy. Ciężko mi wytłumaczyć, dlaczego piłka nie wpadła dzisiaj do bramki Anglików. Daliśmy z siebie wszystko, co mieliśmy. Oczywiście, pozostaje niedosyt. Było kilka sytuacji - przy zimnej krwi i lepszym wykończeniu mogliśmy zdobyć bramkę. Walczyliśmy do końca, ale się nie udało. Cóż, trzeba patrzeć w przyszłość i jak najlepiej przygotować się do kolejnych eliminacji. Zrobić coś, żeby było lepiej.
Wojciech Szczęsny: Broniłem jak mogłem, nie obawiałem się o swoją formę, przecież w Arsenalu jestem cały czas w rymie meczowym. Moja robota jest dość prosta. Starałem się ustawiać obrońców i próbowałem łapać to, co leciało w moim kierunku. W kilku sytuacjach jakoś to wyszło.
Adrian Mierzejewski: "Ciężko mi oceniać swój występ na gorąco po meczu. Przegraliśmy kolejne spotkanie w eliminacjach. Nie ma co się oszukiwać, byliśmy słabszym zespołem. Szkoda niewykorzystanych sytuacji, ale to w tych eliminacjach normalne. Prawie w każdym meczu mamy okazje, ale później tracimy bramkę i ostatecznie ustępujemy rywalom. Szkoda, ponieważ dzisiaj mogliśmy powalczyć choćby o punkt dla tych licznych kibiców, którzy przyszli na stadion, a także dla wszystkich przed telewizorem".
Mateusz Klich: "Czujemy niedosyt, ponieważ powinniśmy co najmniej zremisować. Mieliśmy swoje sytuacje, ale brakowało skuteczności. Na przykład ja mogłem wykorzystać swoją okazję".
Anglia - Polska 2:0 (1:0).
Bramki: Wayne Rooney (41-głową), Steven Gerrard (88). Sędzia: Damir Skomina (Słowenia). Widzów: 85 186.
Żółte kartki: Frank Lampard, Wayne Rooney (Anglia), Artur Jędrzejczyk (Polska).
Anglia: Joe Hart; Chris Smalling, Phil Jagielka, Gary Cahill, Leighton Baines; Andros Townsend (86. James Milner), Steven Gerrard, Michael Carrick (71. Frank Lampard), Danny Welbeck; Wayne Rooney, Daniel Sturridge (82. Jack Wilshere).
Polska: Wojciech Szczęsny; Piotr Celeban, Artur Jędrzejczyk, Kamil Glik, Grzegorz Wojtkowiak; Jakub Błaszczykowski, Grzegorz Krychowiak, Mariusz Lewandowski (46. Mateusz Klich), Adrian Mierzejewski (75. Piotr Zieliński), Waldemar Sobota (65. Sławomir Peszko); Robert Lewandowski.
Skomentuj artykuł