"Najstraszniej jest przetrwać noc w Zaporożu". Ostrzał na Ukrainie trwa bez przerwy
Zaporoże zaatakowano pociskiem i irańskimi dronami „Shahed”. Według szefa władz obwodu zaporoskiego Ołeksandra Starucha w wyniku uderzenia w obiekt infrastruktury wybuchł pożar. Jedna rakieta trafiła również w magazyny - donosi Ukraińska Prawda.
- Jest tutaj teraz bardzo trudno i przerażająco, ponieważ ostrzał trwa bez przerwy, zwłaszcza w nocy. Wiele osób wyjeżdża z miasta, na wieś, aby spędzić noc, a potem wraca do pracy w mieście, bo najstraszniej jest przetrwać noc w Zaporożu, gdy nie wiadomo, kiedy następnym razem przyleci dron – powiedział portalowi Credo przebywający w Zaporożu biskup pomocniczy diecezji charkowsko-zaporoskiej Jan Sobiło.
Pracownicy elektrowni jądrowej porwani po raz kolejny
Jak dodał, rosyjscy okupanci po raz kolejny porwali pracowników zaporoskiej elektrowni jądrowej. 17 października zatrzymali i wywieźli dwóch pracowników zakładu w nieznane miejsce. Poinformowała o tym służba prasowa Energoatomu.
- Nocą Zaporoże zostało ostrzelane, ale większość pocisków i dronów została zestrzelona przez siły obrony powietrznej – powiedział bp Jan Sobiło. - Już teraz znajdujemy sposoby na zniszczenie tego, czym nieprzyjaciel chce nam wyrządzić szkodę, aby uniemożliwić nam spokojne życie. Jest też nadzieja, że linia frontu w kierunku Zaporoża przesunie się w kierunku Rosji, a nasi obrońcy będą stopniowo wypędzać najeźdźców. Najtrudniejsze miejsca to miasto Energodar i Zaporoska Elektrownia Jądrowa. Niestety na początku wojny zupełnie nie była chroniona, Rosjanie szybko wkroczyli na jej terytorium, a teraz mamy duży problem z tym, jak ich stamtąd wypędzić. Jest jednak nadzieja, że nasi chłopcy znajdą jednak okazję, by przejąć kontrolę nad Energodarem i podłączyć elektrownię - mówił biskup
Biskup wyjaśnił też, że nie we wszystkich domach są schrony przeciwbombowe, więc wiele osób – nawet tych, które wcześniej nie chciały wyjeżdżać z miasta – teraz planuje wyjazd na zachód kraju lub dalej do Europy, zwłaszcza te z dziećmi.
KAI / mł
Skomentuj artykuł