NIE dla ACTA
Sprawa ACTA pokazuje, że ludzie, którzy z "pełną stanowczością" potępiają łamanie zasad demokratycznych w Rosji czy na Ukrainie, bez mrugnięcia okiem stosują bardzo podobne metody na swoim podwórku.
W połowie mijającego tygodnia byliśmy świadkami niezwykłych wydarzeń w amerykańskim internecie. 18 stycznia o północy czasu waszyngtońskiego, dostęp do anglojęzycznej wersji Wikipedii został wstrzymany. Była to forma sprzeciwu autorów encyklopedii wobec nowej antypirackiej ustawy amerykańskiego Kongresu. Autorzy Wikipedii uważają, że propozycje zawarte w ustawach (chodzi o akty SOPA i PIPA) są zbyt daleko idące. Zapis budzący największe zastrzeżenia to możliwość blokowania nie tylko portali naruszających prawo autorskie, ale również tych, na których znajdują się linki i informacje o pirackich stronach.
Nie minęło nawet kilka dni i bardzo podobne kontrowersje pojawiły się po drugiej stronie oceanu. Chodzi o międzynarodowe porozumienie dotyczące zwalczania podrabianych towarów i piractwa ACTA.
Internauci mówią NIE
Dlaczego wokół sprawy zrobiło się głośno właśnie teraz? Chodzi o daty. Otóż już za kilka dni (dokładnie 26 stycznia) polski rząd ma podpisać to porozumienie.
Jako że zostało bardzo niewiele czasu, internauci postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Na Facebooku powstał profil "NIE dla ACTA", na którym zamieszczono apel o przyłączanie się do sprzeciwu wobec planów polskiego rządu. "Nie pozwól, aby na internet padł choć cień międzynarodowej cenzury!" - napisali twórcy profilu. W chwili, w której powstawał ten artykuł, do wydarzenia przyłączyło się już prawie 50 000 osób.
Powstała również strona niedlaacta.pl, na której można znaleźć dokładne informacje na temat ACTA. Twórcy strony wzywają internautów do tzw. blackoutu: "Jeżeli posiadasz własną stronę internetową, przyłącz się do protestu i w poniedziałek 23 stycznia 2012 wyłącz swoją stronę internetową, wyświetlając informacje o ACTA. Pokaż użytkownikom Twojej strony internetowej, jakie mogą być skutki wprowadzenia ACTA!". W internecie można także podpisać petycję i w ten sposób wyrazić swój sprzeciw.
Inwigilacja, tajność i niedemokratyczność
Jak możemy przeczytać na stronie antyweb.pl: "ACTA jest to międzynarodowe porozumienie, które może zniszczyć prywatność internautów bardziej niż Facebook i przy okazji wprowadzić cenzurę sieci". Dlaczego akurat projekt tej umowy budzi duże emocje użytkowników internetu?
Po pierwsze chodzi o niejasność różnych zapisów zawartych w tym projekcie. Co prawda porozumienie ma służyć ochronie własności intelektualnej i chronieniu rynku przez podróbkami, jednak równocześnie ma pozwalać rządom na bardzo intensywną walkę z piractwem. Krytycy twierdzą, że będzie ona tak intensywna, że może zostać naruszona prywatność obywateli i ich prawa podstawowe.
Drugim zarzutem jest tajność prowadzonych negocjacji. Przez ponad dwa lata żaden kraj nie udostępnił wszystkich dokumentów związanych z procesem negocjacji, ani nie przeprowadził konsultacji społecznych z organizacjami społecznymi. Tak naprawdę tylko dzięki przeciekom opinia publiczna mogła dowiedzieć się, o czym rozmawiają twórcy ACTA. Po oficjalnym ujawnieniu porozumienia rozpoczęto starania o jak najszybsze jego podpisanie, przy zachowaniu jak najmniejszej liczby etapów i konsultacji.
Można odnieść wrażenie, że po raz kolejny panowie decydujący o losach Europy, robią to ponad głowami zwykłych Kowalskich, Müllerów i Hernandezów. Sprawa ACTA pokazuje, że ludzie, którzy z "pełną stanowczością" potępiają łamanie zasad demokratycznych w Rosji czy na Ukrainie, bez mrugnięcia okiem stosują bardzo podobne metody na swoim podwórku, jeśli tylko jest im tak wygodniej.
Warto włączyć się w protest przeciwko temu dziwnemu dokumentowi, tym bardziej, że sprzeciw wobec ustaw SOPA i PIPA w USA przyniósł pożądany skutek. Miejmy nadzieję, że głos polskich internautów również zostanie usłyszany.
Skomentuj artykuł