Nie żyje John Beasley. 79-letni aktor grał m.in. w "Apostole" i "Mandalorianinie"
O śmierci Johna Beasleya poinformował jego syn. "Straciłem dziś najlepszego przyjaciela" - napisał na Facebooku. Jak na razie nie podano przyczyny śmierci aktora.
John Beasley był postacią dobrze znaną fanom telewizji oraz kina w ostatnich trzech dekadach - pisze portal film.wp.pl. Przełomem w jego karierze była rola emerytowanego duchownego w dramacie "Apostoł" z 1997 roku, w którym zagrał z Robertem Duvallem. Grał także w "Potężnych kaczorach", "Wielkiej małej lidze" oraz "Rudy", a także w kilku serialach: "Everwood", "Treme" czy "Mandalorian".
"Pomyślałem, że bycie ojcem jest ważniejsze"
Jak pisze portal film.wp - swoją karierę zaczął dośc późno, dopiero po czterdziestce. Był ku temu ważny powód: wychowanie dzieci, co nie jest popularnym podejściem w tej branży.
- Wychowywałem rodzinę. Mam dwóch synów, z których jestem bardzo dumny i pomyślałem, że bycie ojcem i obserwowanie dorastania dzieci jest ważniejsze - mówił Beasley.
"Moim bohaterem był mój ojciec"
O tym, że ścieżka wybrana przez aktora była słuszna, najlepiej świadczy wpis, który jego syn Michael zamieścił na Facebooku po śmierci ojca.
"Śmierć to część życia, ale wcale to nie ułatwia sprawy. Straciłem dziś najlepszego przyjaciela. Mówią, że nigdy nie powinieneś spotykać swoich idoli, ponieważ okazują się zupełnie kimś innym. To nieprawda. Moim bohaterem był mój ojciec. Dziękuję ci za wszystko. Mam nadzieję, że sprawiłem, że byłeś ze mnie dumny. Kocham cię jeszcze bardziej" - napisał.
Jak na razie nie podano przyczyny śmierci Beasleya.
Źródło: film.wp.pl / mł
Skomentuj artykuł