Niewiążące związki

(fot. PAP/Tomasz Gzell)

Polscy posłowie ogromną większością głosów nie dopuścili we wtorek (24 lipca br.) do debaty o projektach ustaw legalizujących tzw. związki partnerskie. Członek Papieskiej Rady ds. Rodziny, bp Stanisław Stefanek, komentując tę decyzję Sejmu, stwierdził, że rozwiązano konkretny spór kompetencyjny "i w tym wypadku nasz parlament zdał egzamin, wyraźnie zareagował". Uznał też, że ostatecznie zwyciężył "zdrowy rozsądek parlamentarzystów" oraz "wyczucie ładu prawnego i porządku społeczno-obyczajowego".

Z pewnością na jakiś czas tak. Problem jednak w tym, że temat tzw. związków partnerskich będzie zarówno w debacie publicznej, jak i w pracach parlamentu, powracał. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Dlatego rodzi się pytanie, na jak długo polskim parlamentarzystom starczy owego "zdrowego rozsądku" i do kiedy "wyczucie ładu prawnego i porządku społeczno-obyczajowego" będzie wystarczającym uzasadnieniem dla odrzucania kolejnych prób prawnego usankcjonowania tzw. związków partnerskich.

Wiele wskazuje na to, że w pewnym momencie wywierana na nich presja będzie zbyt wielka, aby posłowie zdołali się jej oprzeć. Presja ta będzie rosła, ponieważ do aktywnego życia społecznego wchodzą Polacy z pokolenia, które, co prawda, nadal w sondażach deklaruje rodzinę jako najwyższą wartość, ale rozumie ją zupełnie inaczej niż znaczna część ich rodziców, a już na pewno odmiennie niż w ogromnej większości ich dziadkowie.

DEON.PL POLECA

Z opublikowanych ostatnio rezultatów badań zleconych przez aktualną pełnomocniczkę rządu ds. równego traktowania Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz w ramach projektu "Równe Traktowanie Standardem Dobrego Rządzenia" wynika, że związki partnerskie dla par jednopłciowych aprobuje 23 proc. respondentów, natomiast dla osób różnej płci aż 72 proc.

Któryś z ekspertów, komentujących temat dla jednego z tygodników, stwierdził, że Polacy są przeciwni związkom partnerskim, bo pod tym pojęciem rozumieją małżeństwa jednopłciowe. Jednak zacytowane wyżej wyniki pokazują, że nie jest to teza znajdująca całkowite potwierdzenie.

Moim zdaniem sytuacja jest coraz trudniejsza, ponieważ w aktywne życie społeczne wchodzi pokolenie Polaków, którzy doskonale rozumieją różnicę między małżeństwem a tzw. związkiem partnerskim. Pokolenie, któremu małżeństwo kojarzy się w znaczącej części negatywnie, jako ciężar, jako niełatwe do anulowania zobowiązanie, jako opresja i ograniczenie wolności, jako sposób życia męczący, w którym ewentualne korzyści i przywileje nie równoważą trudów, problemów, komplikacji itd. W ich pojęciu usankcjonowany prawnie tzw. związek partnerski jest stanem o wiele lepszym. Daje wyłącznie prawa i przywileje, nie nakładając żadnych trwałych (przede wszystkim pozostających poza bezpośrednią wolą samych zainteresowanych) więzi i zobowiązań.

Małżeństwo ma w Polsce coraz gorszą prasę. Ani polskie państwo, ani Kościół w naszej Ojczyźnie, nie zdołały dotychczas podjąć skutecznych działań, aby małżeństwo wypromować i zmienić jego niedobry wizerunek. Młodzi, wchodzący w życie, mówiąc prosto, nie widzą realnych, wymiernych korzyści, jakie miałoby im przynieść zawarcie związku małżeńskiego. Przeciwnie, traktują tę perspektywę jako zagrożenie, które może zniszczyć ich dotychczasowe relacje.

Taka postawa nie jest niczym zaskakującym w czasach, w których trwałość (nawet towarów przeznaczonych do wydawałoby się długotrwałego użytku) przestała być w cenie, a codzienne życie składa się z namiastek i rozwiązań tymczasowych. Jak od młodego człowieka, któremu u początku jego dorosłego życia proponuje się pracę w oparciu o niegwarantującą trwałości i stałości umowę, oczekiwać gotowości do zawierania trwałego, nierozerwalnego związku z drugim człowiekiem? Nic dziwnego, że wielu szczerze wyznaje, iż się do życia w małżeństwie "nie czuje gotowym". Świat, w którym żyją, coraz mniej do tego przygotowuje. Także ten nasz, mały, polski świat.

Pytanie, czy da się wobec tego coś zrobić, aby to zmienić? Oczywiście, że się da. Myślę, że jest to znakomite pole do współdziałania państwa i Kościoła. Współdziałania, nie rywalizowania.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niewiążące związki
Komentarze (21)
Jadwiga Krywult
27 lipca 2012, 08:05
@leszku, spokojna głowa, jeszczę chwilka, i związki partnerskie będą jak malowane, i to w USC, nawet Niesiołowski jest za! Będziesz mógł protestować z krzyżem i obrazkiem Jezusa na czole przeciw "barbarzyństwu", to będzie ubaw, może nawet TVP przyjedzie! A potem muzułmanie wyrzucą do kosza gejowskie 'osiągnięcia', najpierw w najbardziej 'postępowych' krajach Europy Zachodniej.
Ż
żona
27 lipca 2012, 07:29
Lepsza byłaby Fundacja Żony i Męża. Mamą i tatą mogą być wszyscy mający dzizeci i żyjący razem niekoniecznie w małżenstwie sakramentalnym
S
S&P
27 lipca 2012, 00:58
Popierajmy dzialania 'Fundacji Mamy i Taty'! Ona chce promowac pozytywny i prawdziwy obraz malzenstwa jako dozgonnego zwiazku jednego mezczyzny i jednej kobiety!
J
jkl
26 lipca 2012, 14:59
do "jazming" osobie porzuconej czy w małżeństwie, czy bez niego jest zawsze gorzej i te alimenty, których wspominasz, często trudno wyegzekwować, albo wcale ich się nie dostaje. Porzucający zazwyczaj wcale się nie kwapi do zabezpieczenia bytu porzuconej osobie i nawet swoim dzieciom
M
maro
26 lipca 2012, 14:48
 @leszku, spokojna głowa, jeszczę chwilka, i związki partnerskie będą jak malowane, i to w USC, nawet Niesiołowski jest za! Będziesz mógł protestować z krzyżem i obrazkiem Jezusa na czole przeciw "barbarzyństwu", to będzie ubaw, może nawet TVP przyjedzie!
L
leszek
26 lipca 2012, 10:28
 Lobby homoseksualne popełniło taktyczny błąd, bo związki partnerskie dla osób homoseksualnych połączono ze sprawą związków partnerskich dla osób o normalnych skłonnościach (co wzbudza zdecydowania mniej kontrowesji). Pewnie mieli nadzieję, że w ten sposób łatwiej przepchną swoje żądania, ale okazało się odwrotnie. Na dodatek na sprawozdawcę wybrano posła, który swoich seksualnych preferencji nie ukrywa. W konsekwencji problem związków partnerskich zaczął się chyba nieodłącznie wszystkim kojarzyć z ofensywą lobby homoseksualnego. Ciężko pojąc, że lobby homoseksualne za granicą świetnie zorganizowane w Polsce funkcjonuje z wdziękiem słonia w składzie porcelany. Ale nie należy się łudzić, że problem odpłynął. Lobby homoseksualne przegrało bitwę, ale do końca wojny jeszcze daleko. 
L
leszek
26 lipca 2012, 10:27
 Lobby homoseksualne popełniło taktyczny błąd, bo związki partnerskie dla osób homoseksualnych połączono ze sprawą związków partnerskich dla osób o normalnych skłonnościach (co wzbudza zdecydowania mniej kontrowesji). Pewnie mieli nadzieję, że w ten sposób łatwiej przepchną swoje żądania, ale okazało się odwrotnie. Na dodatek na sprawozdawcę wybrano posła, który swoich seksualnych preferencji nie ukrywa. W konsekwencji problem związków partnerskich zaczął się chyba nieodłącznie wszystkim kojarzyć z ofensywą lobby homoseksualnego. Ciężko pojąc, że lobby homoseksualne za granicą świetnie zorganizowane w Polsce funkcjonuje z wdziękiem słonia w składzie porcelany. Ale nie należy się łudzić, że problem odpłynął. Lobby homoseksualne przegrało bitwę, ale do końca wojny jeszcze daleko. 
MW
Małgorzata Wiatr
25 lipca 2012, 18:54
Nie jestem przekonana co do stwierdzenia, iż sytuacja się pogorszy z powodu "pokolenia wchodzącego w życie społeczne". Sama do tego pokolenia należę i owszem, cześć znajomych nie zgadza się z moimi 'konserwatywnymi' poglądami dotyczącymi rodziny, małżeństwa, itp., ale wcale nie znaczy to, że jest ich więcej, oni po prostu więcej i głośniej krzyczą! Wydaje mi się, że to jest właśnie jeden z ich celów, pokazać, że jest ich niby(!) tak wielu. Dowodem na to mogą być liczne 'nowe wydarzenia' utworzone na facebooku w związku z głosowaniem, o którym traktuje artykuł. Wydarzenia typu: /"podziękuj" posłowi za pozbawienie Cię prawa do szczęścia./ Absurd(!) Kolejny raz odwrócenie kota ogonem, kolejny raz domaganie się praw, które się nie należą, jednoczesnie bez możliwości - wzamian za prawa -  podjęcia obowiązków. Ale spokojnie na ten czas 730 osób, które 'wezmą udział' to jeszcze nie facebookowa apidemia niezadowolonych. Pokrzyczą, pokrzyczą aż ochrypną, a rodzina i związki małżeńskie i tak będa dalej zawierane.
25 lipca 2012, 13:58
Heteroseksualne związali partnerskie to zwykłe tchórzostwo i jawna ucieczka od odpowiedzialności. Homoseksualne związki partnerskie - przejaw źle rozumianej miłości własnej człowieka.
jazmig jazmig
25 lipca 2012, 13:37
Też popieram ideę życia w małżeństwie, ale pod warunkiem, że oboje małżonkowie czują się w nim dobrze. Współczuję ludziom, którzy są ze sobą tylko dlatego, bo łączą ich dzieci, wspólne dobra, kredyt itd. To musi być gorsze niż więzienie. Nie musi być gorsze i nie ma znaczenia, co wiąże parę. Seks wiąże przez pewnien okres czasu, potem następuje wzajemne znużenie i znudzenie, zatem zmienia się partnera. W przypadku rozpadu związku w lepszej sytuacji zwykle są mężczyźni, bo zawsze się znajdzie jakaś kobieta, która zaopiekuje się samotnym facetem. Kobietom po 40-tce trudniej jest znaleźć stałego partnera, więc żyja samotnie. Zdarza się to i mężątkom, ale jednak one na lodzie nie zostają, bo w razie biedy, porzucający musi płacić alimenty.
jazmig jazmig
25 lipca 2012, 13:32
Problem jest taki, że jak masz 40 lat i mąż cię zostawi, bo przeżywa drugą młodość, to boli tak samo (jak nie bardziej) jak wtedy, gdy masz 40 lat i zostawia cię konkubent. Mąż ot tak nie zostawi, potrzebny jest rozwód, podział majątku, opieka nad potomstwem (o ile ono jest) itd.  W konkubinacie alby wyrzuca się partnera z mieszkania, bo jest ono własnością tego, kto rozwala związek,  albo zabiera się swoje rzeczy i wyprowadza gdzie indziej, aby mieszkać z nową ukochaną. Małżeństwa są po prostu trwalsze i dają większe gwarancje osobie porzucanej.
jazmig jazmig
25 lipca 2012, 13:29
ks. A. StopkaNie jestem redaktorem naczelnym najpoczytniejszego tygodnika religijnego oraz tygodnika opinii, nie wydaję równiż czasopisma dla dzieci. W takim razie przepraszam, bo byłem przekonany, że ksiądz jest naczelnym "Gościa Niedzielnego".
P
PK
25 lipca 2012, 11:37
Niestety o nieszczęśliwym trwaniu w małżeństwie raczej nie wypada mówić, chyba że od razu doda się, że niezawodnym rozwiązaniem na brak szczęścia jest rezygnacja ze swojego egoistycznego nastawienia i można wszystko zmienić przez dialog, otwartość, terapię itp.
.
.
25 lipca 2012, 10:51
Poprzednie pokolenia zawierały małżeństwa, ale jakość ich związkó często przynosiła wiecej zgorszenia niż chwały. Z różnych względów. I nad tym też warto się zastanowić.
W
Wojtek
25 lipca 2012, 09:59
Polecam: <a href="http://www.milosc.info.pl">www.milosc.info.pl</a> Miłość na całe życie jest możliwa!
A
Amen
25 lipca 2012, 06:08
Nie jestem redaktorem naczelnym najpoczytniejszego tygodnika religijnego oraz tygodnika opinii, nie wydaję równiż czasopisma dla dzieci. I zapewniam, że zarówno w pracy dziennikarskiej, jak i duszpasterskiej, na tyle, ile jestem w stanie, staram się przdekonywać ludzi do piękna małżeństwa.
SN
sceptyczne nastawienie
24 lipca 2012, 23:35
 Też popieram ideę życia w małżeństwie, ale pod warunkiem, że oboje małżonkowie czują się w nim dobrze. Współczuję ludziom,  którzy są ze sobą tylko dlatego, bo łączą ich dzieci, wspólne dobra, kredyt itd. To musi być gorsze niż więzienie. Szkoda, że nie przeprowadzono badań wśród małżeństw - ile % jest faktycznie zadowolonych i szczęśliwych w związku. Sądząc  z moich obserwacji byłoby tych procent niewiele. Młodym ludziom nie trzeba specjalnie lansować małżeństwa. Tutaj decydują głównie względy ekonomiczne: STAŁA PRACA I MIESZKANIE! To są główne podstawy zawierania związków i zadna inna motywacja nie przyniesie rezultatu. Ksiądz nie musi martwić się o pracę, mieszkanie itd..-  czyli o TO - co jest niezbędne do życia kazdemu małżeństwu....
A
AW
24 lipca 2012, 22:24
Optymizmu w sprawie współpracy Kościoła i państwa chciałabym się uczyć od Księdza. Jestem do tego bardzo sceptycznie nastawiona. Pozytywnym posunięciem ze strony Kościoła jest większy nacisk na przygotowanie do małżeństwa.
K
klawa
24 lipca 2012, 20:36
Problem jest taki, że jak masz 40 lat i mąż cię zostawi, bo przeżywa drugą młodość, to boli tak samo (jak nie bardziej) jak wtedy, gdy masz 40 lat i zostawia cię konkubent.  Co spauperyzowało małżeństwo? Wiele rzeczy, jedną z nich jest wpychanie w nie młodych na siłę, popularne jeszcze dzisiaj, ale znacznie popularniejsze kiedyś. Szybkie śluby z powodu ciąży, piętno staropanieństwa, ostre języki ludzi były przyczyną wielu pochopnych, nieudanych związków. Młodzi ludzie uznali, że małżeństwo to porażka obserwując wielu ludzi, którzy wzięli je "z przyzwoitości". Znam takich ludzi, mają teraz 30 lat i mówią "moi rodzice wzięli ślub, bo wpadli, jak byłem mały i tak się rozwiedli, ja sobie oszczędzę tego cyrku". Niestety nie da się zachować wartości czegoś, co odbywa się bezrefleksyjnie i pod przymusem. Fajnie, że ostatnio księża zmienili filozofię i nie ciągną "wpadkowych" na siłę do ołtarza, zalecając raczej roztropność i rozeznanie przed wzięciem na siebie zobowiązań. 
KA
ks. Artur Stopka
24 lipca 2012, 19:51
Nie jestem redaktorem naczelnym najpoczytniejszego tygodnika religijnego oraz tygodnika opinii, nie wydaję równiż czasopisma dla dzieci. I zapewniam, że zarówno w pracy dziennikarskiej, jak i duszpasterskiej, na tyle, ile jestem w stanie, staram się przdekonywać ludzi do piękna małżeństwa.
jazmig jazmig
24 lipca 2012, 19:38
 A co ksiądz zrobił, aby promować małżeństwo? Jest ksiądz redaktorem naczelnym najpoczytniejszego tygodnika religijnego oraz tygodnika opinii, wydaje ksiądz równiż czasopismo dla dzieci, zatem ma ksiądz możliwość przekonania dzieci i dorosłych, że małżeństwo jest rzeczą pożądaną. Ja wszystkim znajomym dziewczętom odradzam związki partnerskie, czy życie "na kosią łapę" unaoczniając im fakt, że gdy będą po 40-tce, to ich partner będzie przechodził tzw. drugą młodość i może je zostawić same dla jakiejś młodej dziewczyny. Może to zrobić z dnia na dzień, bo skoro nie mają ślubu, to rozwodu także nie potrzeba. A one zostaną same z nikłą szansą na znalezienie kogoś, z kim mogły by spędzić resztę życia. Ten argument przemawia dziewczętom do wyobraźni i można tych argumentów wskazać więcej. Namawiam księdza i innych, którzy mają dostęp do mediów, aby lansowali wśród młodych małżeństwo.