Nowy Rok w Japonii

Nowy Rok w Japonii
(fot. EPA/KIMIMASA MAYAMA)

Tak sie złożyło, że księżyc był w pełni w tę noworoczną noc. Oczywiście niczyja to zasługa, ani też niczyja wina, chociaż z wyglądu księżyca w Japonii można wywróżyć, jaki będzie rok, który się właśnie zaczął.

Wiele przepowiedni ostatnimi czasy się nie sprawdziło. Niektórzy najpierw upierali się co do nieuchronności rychłego nadejścia końca świata, a upór ich był tym większy, im bardziej Kościół się sprzeciwiał tym przepowiedniom. Wystarczyło jednak, by któryś z episkopatów południowoamerykańskich postanowił, że nie będzie prowokować fanatyków, a przeciwnie, wezwie wszystkich tych, którzy mówili o nieuchronności końca świata do tego, by przepisali swoje dobra Kościołowi lub innym

instytucjom, by psychoza się skończyła nim nadszedł czas jej oficjalnej weryfikacji.

Nowy Rok przyszedł do Japonii jak zwykle nocą 31 grudnia, w Polsce było to wczesne popołudnie. Za dnia śnieżek sobie nieśmiało prószył, nadając nieco smaku przygotowaniom do uroczystego przekroczenia czasowej granicy , o czym wszem i wobec oznajmił dzwon buddyjskiej świątyni Kiyomizu w Kioto.

Zanim to jednak pokazała telewizja, wszystkie stacje przygotowały swój własny, specjalny program świąteczny. Jeden kanał - najpoważniejszy - zaserwował melomanom niemałą gratkę - IX Symfonię Beethovena, która z wielkim namaszczeniem wykonała orkiestra z udziałem niemieckich solistów.

Inny kanał zaoferował program patriotyczny, przypominając najważniejsze osiągnięcia sportowe kraju kwitnącej wiśni. Była to parada nadludzi, którzy dzięki osobistemu wysiłkowi i samozaparciu, dzięki nadzwyczajnej psychicznej koncentracji i silnej woli, osiągnęli triumf zwycięstwa, a tym samym stali się chlubą każdego Japończyka.

Jeszcze inny program, dla młodzieży, proponował płaską rozrywkę bez żadnych ambicji i żadnego przesłania. Oczywiście był jeszcze program dla dzieci, a więc całe mnóstwo filmów rysunkowych, w stylu wojen gwiezdnych lub historii rozmaitych zwierzaków o tak zmienionej fizjonomi, że naprawdę trudno było orzec czy to koń, słoń, czy żyrafa. Trudno było też zrozumieć, o co chodzi w tych filmach, ale nie ma się czemu dziwić, skoro robili je dorośli, by zarobić, a nie po to, by wychowywać dzieci.

Moją uwagę zwrócił jednak bardzo długi film o zamachu na prezydenta Stanów Zjednoczonych, Johna F. Kennedy’ego. Pointa była taka, że Stanami rządzi mafia, a nie rząd w Waszyngtonie. Demokracja w tym kraju to zbiorowym mit, bo same demokratyczne instytucje nie wystarczą do tego, by zaistniała demokracja. Ta zaś jest tylko instrumentem, który gra tak, jak człowiek chce.

Demokrację amerykańską - taka była wymowa filmu - toczy rak hipokryzji i kamuflażu, gdyż rzeczywista władza znajduje się w rękach wąskiego grona decydentów. Film ten stanowił swego rodzaju ostrzeżenie, o wiele groźniejsze od zapowiadanego kilka dni wcześniej końca świata. Mam jednak nieodparte wrażenie, że mało kto zwrócił na niego uwagę. Zastanawiam się dlaczego.

Może dlatego, że od lat lansuje się tylko jedną ideologię, nie filozoficzno-patetyczną, jak jeszcze kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu, ale taką swojską, egzystencjalną. Baw się zamiast frustrować. Prowadzać zabawowy tryb życia. Niczym się nie przejmuj, kpij z wszystkiego. Szkoda tylko, że ten błyszczący świat sukcesu bardzo często zamienia to złudne kolorowe niebo możliwych osiągnięć w piekło zniewolenia i uzależnień.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Nowy Rok w Japonii
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.