Obronił pracę magisterską w barze przy autostradzie w drodze na mecz
46-letni Włoch obronił pracę magisterką zdalnie łącząc się ze swoją uczelnią w bistro przy autostradzie w drodze na północ na mecz drużyny piłkarskiej, której jest wiernym kibicem. Jak wyjaśnił, wydarzenia te odbywały się tego samego dnia, a on postanowił uczestniczyć w obu.
To pierwszy absolwent studiów, ukończonych w przydrożnej restauracji- zaznaczyły media.
Klub z Bari „to pasja mojego życia” - wyjaśnił pochodzący z Apulii przedsiębiorca Massimo Vitti, który połączył dwa wydarzenia, bo nie chciał żadnego z nich stracić: wyjazdowego mecz i obrony pracy magisterskiej z ekonomii biznesu.
- Nie wiem, czy to rekord, ale myślę, że to na pewno coś oryginalnego i w duchu studenckiej fantazji - stwierdził, cytowany przez dziennik „La Stampa”.
Dodał: “Gdy tylko dowiedziałem się, że mecz odbędzie się w dniu mojej obrony, uśmiałem się. Potem pomyślałem, że w jakiś sposób muszę to pogodzić”.
Obrona pracy magisterskiej
Mężczyzna nie zrezygnował z podróży do Parmy na mecz swojego klubu, jak zawsze razem z przyjaciółmi - kibicami i w drodze na północ zatrzymał się w bistro przy autostradzie koło Bolonii. Usiadł w lokalu i przez telefon komórkowy oraz laptopa połączył się ze swoją uczelnią. Na stoliku leżał jego szalik kibica klubu. W takich okolicznościach został oficjalnie ogłoszony magistrem ekonomii.
- W ciągu 30 lat nie opuściłem żadnego wyjazdowego meczu klubu Bari. Także tym razem musiałem zastanowić się, jak to zorganizować - podkreślił właściciel firmy informatycznej, który w dojrzałym wieku postanowił ukończyć studia.
Opowiedział, że w bistro wielu klientów z niedowierzaniem patrzyło na to, co dzieje się przy jego stoliku.
- Potem w chwili oficjalnego przyznania tytułu magistra było trochę chaosu. Świętowaliśmy wszyscy razem. Nie zabrakło gratulacji od obcych ludzi. Niezbyt często zdarza się to, że kończy się studia w barze przy autostradzie - stwierdził Vitti.
Przyjaciele, z którymi podróżował, zadbali o wszystkie szczegóły, Mieli wieniec laurowy, który założyli mu na głowę.
Źródło: PAP / tk
Skomentuj artykuł