Patriotyczna pogarda
Warto dziś ponownie przeczytać głośny artykuł Piotra Zaremby z maja 2010 roku zatytułowany symbolicznie Przemysł pogardy ("Rzeczpospolita" 5 maja 2012). Był to czas trudny, gdy krótka żałoba po katastrofie smoleńskiej już się skończyła i zaczęło się szukanie winnych. Publicysta polemizuje w tym tekście z tezą Dominiki Wielowieyskiej ("Pospolite ruszenie PiS", "Gazeta Wyborcza" 28 kwietnia 2010), która krytykę osoby i prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego (tę sprzed katastrofy) uznała za tak samo uprawnioną jak krytykę PO i Donalda Tuska ze strony PiS. Zaremba sprzeciwił się tej równowadze w poziomie agresji politycznej. "Rzecz w tym, że o ile promotorami wojny z Platformą (czasem, przyznajmy, bardzo brutalnej) byli sami politycy, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, którzy walili nieraz na oślep w imię swoich racji, o tyle przeciw nim zorganizowano coś, co nazwałbym przemysłem pogardy i odzierania z godności, mobilizując do tego didżejów, autorów pozornie niepolitycznych programów telewizyjnych, aktorów i piosenkarzy" - pisał dzisiejszy publicysta "Uważam Rze".
Skrajni nacjonaliści u bram
Niebezpieczna gra trwa
Póki co Ruch Narodowy dopiero się rodzi. Jeszcze można zapobiec jego rozrostowi, jeszcze można utrzymać go w ryzach. Owszem ale tylko wtedy, gdy główny nurt polskiej polityki zrozumie, że sam stworzył mu środowisko do życia i sam zaprosił na salony.
Tymczasem na salonach szermowanie pogardą trwa w najlepsze. Tym razem w kolejnej odsłonie spektaklu z polskimi Żydami w tle. Przynajmniej od czasu "Sąsiadów" Jana Tomasza Grossa klasycznym argumentem prawicy narodowej przeciwko tego typu publikacjom jest protest przeciwko szerzeniu pogardy wobec własnego narodu. Dziś, gdy obserwujemy reakcje na "Pokłosie", widoczna jest istotna ewolucja. W roku 2000 książka Grossa zbywana była często - również z winy samego autora, który nie zadbał odpowiednio o źródła i dane - nie tylko odsądzaniem od czci i wiary ale także łatwym "tak nie było". Dziś, gdy mamy za sobą już dość solidną debatę oraz sporo publikacji historycznych, reakcje tego samego środowiska na film Władysława Pasikowskiego są mniej więcej tego typu: Co prawda zdarzały się mordy Polaków na Żydach, ale nie można pokazywać ich w oderwaniu od szerszej perspektywy czyli od faktu, że wielu Polaków również ratowało Żydów. W innym przypadku zamiast prawdy mamy plucie na własny naród. To dość znaczna różnica.
Skomentuj artykuł