Płódźmy dzieci, ale za co?

Rządzący nie mają pomysłu na sensowną politykę prorodzinną. W zamian karmią nas kampaniami medialnymi, zachęcającymi Polaków do posiadania większej liczby dzieci.

Do końca 2011 roku obowiązywała 8% stawka VAT na ubranka dla niemowląt i buty dla dzieci. Od pierwszego stycznia wzrosła ona do 23%.

Skojarzyłem tę informację z dwoma innymi faktami. Po pierwsze, przypomniała mi się niedawna kampania medialna nawołująca Polaków do większej płodności. Spoty reklamowe jednoznacznie sugerowały, że wzrost dzietności to większa szansa na (godziwą) emeryturę w przyszłości. Trudno jednak uwierzyć, że Polacy rzucą się do łóżek, by tym sposobem wspierać trzeszczący w szwach system emerytalny. Oczywiście, zawsze warto łączyć przyjemne z pożytecznym, czy znaczy to jednak, że nowoczesny patriotyzm ma być "patriotyzmem łóżkowym"?

DEON.PL POLECA

Odchodzi ochota do żartów, gdy wspomni się o drugim fakcie. Otóż, według opublikowanego pod koniec lipca raportu o ubóstwie, przygotowanego przez Główny Urząd Statystyczny, jedną z grup w Polsce, której najbardziej zagraża ubóstwo są właśnie rodziny wielodzietne: "już przy liczbie dzieci większej od dwóch odsetek ubogich, niezależnie od przyjętego progu ubóstwa, przekracza przeciętną. Wśród małżeństw z co najmniej czworgiem dzieci na utrzymaniu - ok. 34% osób żyło w 2010 r. w sferze ubóstwa ustawowego i ok. 24% w sferze ubóstwa skrajnego" ("Jest raport GUS o ubóstwie"). Mówiąc urzędniczym żargonem, ubóstwo ustawowe to kwota uzyskiwanych miesięcznie dochodów, która zgodnie z obowiązującą ustawą o pomocy społecznej uprawnia do ubiegania się o przyznanie świadczenia pieniężnego. W roku 2010 (do którego odnosił się raport GUS) kwota ta wynosiła 1404 złote dla czteroosobowej rodziny. Próg maksymalny dla skrajnego ubóstwa wyznaczono w 2010 roku na 1257 złotych.

Nie trzeba bujnej wyobraźni, by uświadomić sobie jak niewielkie to kwoty. Tym bardziej, że dla osób bardziej zamożnych 1000-1500 złotych to pieniądze, jakie bez większego trudu można wydać w trakcie niezobowiązującego shoppingu w galeriach handlowych. Z kolei dla wielu Polaków 1500 złotych to standardowe zarobki. Umówmy się, że to niewiele nawet dla młodych osób, zaczynających pracę. Zwłaszcza wtedy, gdy myślą o założeniu rodziny.

W Polsce nie istnieje żadna sensowna polityka prorodzinna. Bo trudno za wybitnie innowacyjne, czy faktycznie efektywne rozwiązanie systemowe uznać nawet "becikowe". Owszem, był to gest dobrej woli, ale gest tylko. Zamiast polityki prorodzinnej serwuje się dziś Polakom żałośnie paternalistyczne kampanie medialne, z których wymierny pożytek finansowy mają co najwyżej agencje reklamowe przygotowujące spoty.

Ba, okazuje się, że w kwestii polityki prorodzinnej jesteśmy daleko za państwem stereotypowo uważanym u nas za "kraj biednych ludzi", czyli Rumunią, gdzie od kilku lat prowadzona jest bardzo przemyślana strategia na rzecz rodzin. Polecam artykuł "Sto lat za Rumunami?", którego autorka, Joanna Suciu, opisuje swoje doświadczenia młodej matki na rumuńskiej prowincji i porównuje je z polskimi realiami. Jaka jest konkluzja? "Można zadać pytanie, czy Rumunię, znacznie biedniejszą od Polski, stać na dwuletnie płatne urlopy wychowawcze i inne narzędzia polityki prorodzinnej. Odpowiedź jest prosta: Rumunii nie stać, by jej nie prowadzić".

Cóż, w Polsce mamy póki co ważniejsze rzeczy na głowie, na przykład Euro 2012. Co znaczy podwyżka VAT na ubranka i obuwie dziecięce wobec igrzysk, stadionów i wciąż niewybudowanych autostrad... I tylko mały kłopot: kibice przyjadą, kibice pojadą, a Polska zostanie tam, gdzie jest. Czyli na rozdrożu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Płódźmy dzieci, ale za co?
Komentarze (65)
W
wanda
6 stycznia 2012, 12:58
W Izraelu,rodziny ortodoksyjne są chronione przez państwo.To są rodziny wielodzietne.Idą przez miasto z dziesiątką dzieci.Jeszcze wiek temu,nasze babcie zarówno z domów chłopskich jak i arystokratycznych ,rodziły nawet dwanaście razy,mając świadomość,że poród może być końcem ich życia,bo nie było takiej wiedzy medycznej jak dzisiaj.
S
Słaba
5 stycznia 2012, 21:37
@ell, @gos.c, @mendoza2 Bardzo wam dziękuję za dobre, wspierające słowa! :-) To, co napisałam, wydarzyłło się dawno temu. Podzieliłam się tym tutaj, bo myślę, że ta historia wskazuje na potrzebę wyjścia poza schematy i posługiwania się "wyobrażnią milosierdzia". W trudnych sytuacjach najbardziej ucierpi najsłabszy. Może się nim okazać dziecko. Dorośli również mają różną wytrzymałość fizyczną i psychiczną. "To, co nas nie zabije, to nas wzmocni". Ale to, co wzmocni mocnego, może zabić słabego. Pewnie dawniej, kiedy ludzie żyli bardziej prymitywnie, było to wyraźniej widoczne... Kolejna sprawa, to problem - co jest konieczne dla przeżycia, a co jest dla wygody. Tu też, poza jaskrawymii przypadkami, nie ma prostych odpowiedzi - zależy od kondycji fizycznej i psychicznej. Warto też pamiętać, że np. w ciągu ostatnich 100 lat standarty życia bardzo się zmieniły. Moi pradziadkowie żyli w bez porównania trudniejszych warunkach niż ja, zarówno pod względem materialnym, jak i opieki zdrowotnej. Mieli sześcioro dzieci urodzonych, z których "wychowali czworo, pochowali dwoje" i pewnie mówili - takie jest życie. O poronieniach nic nie wiem, bo się o nich kiedyś nie mówiło. Były uznane za sprawę intymną. Wychowanie i wykształcenie dzieci też wyglądało zupełnie inaczej niż dziś. Można się zastanowić, jakie jest "niezbędne minimum dla dziecka" w dzisiejszych czasach. Pewnie będzie ono zależało od "siły" rodziców i dzieci...
P
Piotr
4 stycznia 2012, 23:24
Niechęc do posiadania masy dzieci jest efektem rozwoju i świadomości społecznej, czy k... chodzi o ilość dzieci czy o jakość ich życia ? Można mieć i z dwudziestu potomków, jak jakiś chomik, pytanie po co ?? Jakie z tych dzieci ma możliowośc startu w życiu ? Jakie może liczyć na pomoc materialną rodziców albo chociaż emocjonalną, osób zajetych zarabianiem na to co sami wytworzyli, kierując się zwykłym kretyńskim wygodnictwem związanym z antykoncepcją, na zasadzie "jakoś to bedzie", albo " Bóg da"???
4 stycznia 2012, 23:04
Do tego jeszcze smiem pisac, ze sa ludzie, ktorzy pomimo takich trudnosci maja kilkoro dzieci, bo nie stosuja NPR jako antykoncepcji, tylko mowia, ze chca miec tyle dzieci, ile im Pan Bog da. Bo nie uzalezniaja ilosci dzieci od polityki prorodzinnej (bo mogliby sie na nia nie doczekac). Rozumiem, ze moga byc jakims wyrzutem sumienia dla innych, ale pewnie niepotrzebnie, bo kazdy sam musi decydowac o swoim zyciu. Upsss... Nie odpuszczasz.:-( W takim razie opwiem ci moją osobistą historię. Otóż ja wychodząc za mąż miałam właśnie takie podejście, jak opisujesz. Moja cała pensja (młodego pracownika w instytucie naukowym) szła na wynajęcie kawalerki w tzw. gorszej i dalekiej od centrum dzielnicy Warszawy. Mebli nie mieliśmy, ale staraliśmy się odłożyć na nie z pensji męża (nauczyciel w liceum i technikum). Jedzenie było średnie, ubrań nie kupowaliśmy, o kinie, książkach, wakacjach nie było mowy. Jak byłam w początkach ciąży, człowiek który nam wynajmował mieszkanie postanowił je sprzedać i kazał nam się w szybkim tempie wyprowadzić. Nie zdołaliśmy znależć w tym terminie następnego mieszkania i w wielkim zdenerwowaniu "wylądowaliśmy" u rodziców. Zaczęłam mieć kłopoty z ciążą i lekarz kazał mi leżeć. Warunki były kiepskie, atmosfera bardzo nerwowa. Dziecko straciłam. Małżeństwo się rozleciało. Tak więć jestem bezdzietna, rozwiedziona i samotna. Piszę to, bo nie wiem ile mi jeszcze zostało życia na tym świecie i chciałabym pomóc osobom w trudnej sytuacji, choć przez wyrażenie słowem zrozumienia i wsparcia. Zapewniam też o modlitwie w ich intencji. Słaba nie jesteś samotna rozwiedziony i bezdzietny
Krzysztof Wołodźko
4 stycznia 2012, 19:50
u katolików jedynymi dyzurnymi tematami są: - seks - płodnośc -płodzenie dzieci. A u Pana/Pani co jest dyżurnym tematem? Katolicy? :P
:
:))
4 stycznia 2012, 19:15
u katolików jedynymi dyzurnymi tematami są: - seks - płodnośc -płodzenie dzieci.
O!
O !
4 stycznia 2012, 19:14
  Każdy powód jest dobry, aby usprawiedliwić swoje wygodnictwo, egoizm i lenistwo. A weź ty się odpiórkuj od małżeństw, które nie chcą mieć więcej dzieci. Jeśli ty chcesz, to natrzep sobie 20 sztuk i będziesz szczęśliwy/-a. Oceniasz innych? Zacznij od siebie!
Krzysztof Wołodźko
4 stycznia 2012, 18:52
Panie Krzysztofie, Nie neguję polityki prorodzinnej jest oczywiste, że prowadzi do wzrostu populacji lub ogranicza jej spadek, co ma miejsce w przypadku Niemiec. Uważam natomiast, że niechęć do posiadania dzieci jest efektem ubocznym dobrobytu. Z drugiej strony, nie tylko encyklika Pawła VI "Populorum progressio" pokazuje, że dobrobyt/dobrostan społeczeństw i narodów nie stoi w sprzeczności z nauczaniem Kościoła. Problemem jest chyba bardziej to, że trudno zachować równowagę między (względnym) dobrobytem a wartościami, które sprzyjają życiu rodzinnemu. ALe tak czy inaczej, życie wiarą jest zwykle, na ile się orientuję życie głęboko wierzących, heroizmem, także w kwestii płodności.
A
ABAR
4 stycznia 2012, 17:53
 Panie Krzysztofie, Nie neguję polityki prorodzinnej jest oczywiste, że prowadzi do wzrostu populacji lub ogranicza jej spadek, co ma miejsce w przypadku Niemiec. Uważam natomiast, że niechęć do posiadania dzieci jest efektem ubocznym dobrobytu.
Krzysztof Wołodźko
4 stycznia 2012, 16:15
„Dobrze Panu z pieskiem”, Najwięcej dzieci rodzi się w krajach, które nie prowadzą żadnej polityki prorodzinnej. W Niemczech wśród rodowitych Niemców mimo bardzo dobrej polityki prorodzinnej państwa, nadal spada liczba urodzeń. Każdy powód jest dobry, aby usprawiedliwić swoje wygodnictwo, egoizm i lenistwo. Nie zgadzam się z negatywną oceną autora o Euro 2012 w słowach „kibice przyjadą, kibice pojadą”, przecież przy okazji spłodzą Nam wiele dzieci. Za to w innych państwach, które prowadzą politykę prorodzinną, dzietność rośnie. I co teraz? :-) Argument z rodowitości jest chybotliwy, biorąc pod uwagę, że każdy naród, żeby nie skarłowacieć, potrzebuje świeżej krwi (genetyka się kłania).:-) pzdr. k.
Krzysztof Wołodźko
4 stycznia 2012, 16:12
Mięso armatnie zawsze się przyda, a niewolnicy do pracy za 1500 złotych także. Mnóżcie się więc owieczki na chwałe Polski. Jak to powiedzał pewien biskup czy arcybiskup" nie ważne czy Polska bedzie bogota czy nie, ważne żeby była katolicka" Katolicka jest a bogata nie bedzie, każde państwo katolickie jest znacznie biedniejsze od protestanckiego.... Tam nie wystarczy pójść do spowiedzi i sumienie czyste Akurat tych słów nie wypowiedział żaden biskup, ale Henryk Goryszewski, radzę sprawdzić choćby w googlu, zamiast wypisywać bzdury.:-)
P
Piotr
4 stycznia 2012, 15:31
Mięso armatnie zawsze się przyda, a niewolnicy do pracy za 1500 złotych także. Mnóżcie się więc owieczki na chwałe Polski. Jak to powiedzał pewien biskup czy arcybiskup" nie ważne czy Polska bedzie bogota czy nie, ważne żeby była katolicka" Katolicka jest a bogata nie bedzie, każde państwo katolickie jest znacznie biedniejsze od protestanckiego.... Tam nie wystarczy pójść do spowiedzi i sumienie czyste
A
ABAR
4 stycznia 2012, 14:53
 „Dobrze Panu z pieskiem”, Najwięcej dzieci rodzi się w krajach, które nie prowadzą żadnej polityki prorodzinnej. W Niemczech wśród rodowitych Niemców mimo bardzo dobrej polityki prorodzinnej państwa, nadal spada liczba urodzeń. Każdy powód jest dobry, aby usprawiedliwić swoje wygodnictwo, egoizm i lenistwo.  Nie zgadzam się z negatywną oceną autora o Euro 2012 w słowach „kibice przyjadą, kibice pojadą”, przecież przy okazji spłodzą Nam wiele dzieci.
4 stycznia 2012, 10:11
A jak się objawia? Postawą: ktoś się cieszy, że narodzi się dziecko, nieważne, czy pierwsze i długo wyczekiwane, czy piąte, czy w dobrobycie, czy w skromnych warunkach... Zgadzam się POSTAWĄ. Ale powiem:  miłoscią, ktoś kocha, narodzone dziecko, nieważne, czy pierwsze i długo wyczekiwane, czy piąte, czy w dobrobycie, czy w skromnych warunkach... cieszy się to są uczucia - miłość to jest postawa I chyba Panie we trzy o tę miłość opisywały z róznych stron. Miłość: - bezwarunkową - współczującą - zatroskaną
4 stycznia 2012, 09:20
Autor nie zajmuje sie ocena postaw osób posiadających mało lub dużo dzieci. Stwierdza jedynie rozdzwięk pomiedzy wzywaniem do zwiększenia dzietności i brakiem wsparcia dla rodziców. Każda pomoc jest cenna nawet wsparcie "symbolicznym" becikowym. Piszę "symbolicznym" bo w całkowitym koszcie utrzymania dziecka to mało - ale za to był to gest wskazujący - dostrzegamy, że dzieje się coś wartościowego i trzeba pomóc... Myśle, że tym bardziej docenia się pomoc im bardziej doświadczyło się jej braku. Oceny, z zewnatrz, danej rodziny czy ma tyle dzieci ile może (czyli czy jest otwarta na życie) nie chcę dokonywać. (Każde malżeństwo może i ma tego dokonywać "od wewnątrz") Natomiast czesto słucham jak ludzie uzasadniają dlaczego mają jedno (dwoje) dziecko (-ci) i tu częściej slyszę o wygodzie niz o lęku o przetrwanie.
E
ell
3 stycznia 2012, 18:55
Słaba, przykro mi że tak Ci się potoczyło. Mam nadzieję że Twój nick nie wyraża tak do końca Twojej kondycji :)) Miej nadzieję na realizację marzeń. Ojej, nie wiadomo co w takiej sytuajci napisać. Chyba najlepsze będzie zapewnienie o pamięci w modlitwie. Trzymaj się ciepło. Mam wrażenie że ludzie, którzy korzystają ze wsparcia czyjegokolwiek chcą na siłę udowodnić, że to, co dostali, to niewiele, że to nie ma znaczenia, że ci którzy mają mniej dzieci, to nie dlatego, że nie dostali kącika u rodziców tylko dlatego, że są wygodni i nieotwarci na życie. Nie wiem czy to jakiś dyskomfort wewnętrzny czy tylko brak wiedzy na temat realiów życia rodziny bez wsparcia. Nie trzeba mieć wyrzutów, że nie zapracowało się samemu w całości na siebie i dzieci. To normalne, że rodzice wspierają dorosłe dzieci i wnuki zwałaszcza w kraju bez polityki prorodzinnej, ale warto żeby te dzieci to doceniały i zauważały wagę takiej pomocy.
S
Słaba
3 stycznia 2012, 18:02
Do tego jeszcze smiem pisac, ze sa ludzie, ktorzy pomimo takich trudnosci maja kilkoro dzieci, bo nie stosuja NPR jako antykoncepcji, tylko mowia, ze chca miec tyle dzieci, ile im Pan Bog da. Bo nie uzalezniaja ilosci dzieci od polityki prorodzinnej (bo mogliby sie na nia nie doczekac). Rozumiem, ze moga byc jakims wyrzutem sumienia dla innych, ale pewnie niepotrzebnie, bo kazdy sam musi decydowac o swoim zyciu. Upsss... Nie odpuszczasz.:-( W takim razie opwiem ci moją osobistą historię. Otóż ja wychodząc za mąż miałam właśnie takie podejście, jak opisujesz. Moja cała pensja (młodego pracownika w instytucie naukowym) szła na wynajęcie kawalerki w tzw. gorszej i dalekiej od centrum dzielnicy Warszawy. Mebli nie mieliśmy, ale staraliśmy się odłożyć na nie z pensji męża (nauczyciel w liceum i technikum). Jedzenie było średnie, ubrań nie kupowaliśmy, o kinie, książkach, wakacjach nie było mowy. Jak byłam w początkach ciąży, człowiek który nam wynajmował mieszkanie postanowił je sprzedać i kazał nam się w szybkim tempie wyprowadzić. Nie zdołaliśmy znależć w tym terminie następnego mieszkania i w wielkim zdenerwowaniu "wylądowaliśmy" u rodziców. Zaczęłam mieć kłopoty z ciążą i lekarz kazał mi leżeć. Warunki były kiepskie, atmosfera bardzo nerwowa. Dziecko straciłam. Małżeństwo się rozleciało. Tak więć jestem bezdzietna, rozwiedziona i samotna. Piszę to, bo nie wiem ile mi jeszcze zostało życia na tym świecie i chciałabym pomóc osobom w trudnej sytuacji, choć przez wyrażenie słowem zrozumienia i wsparcia. Zapewniam też o modlitwie w ich intencji.
S
Słaba
3 stycznia 2012, 16:23
ell (albo ess) wlasna nie znaczy osobista. Chodzilo mi o pewna przewodnia, dominujaca mysl. Np. dostaniesz temat o kwiatach ogrodowych, a dojdziesz do samodzielnych bez wsparcia rodziny. @gos.c Temat tego artykułu nie jest o kwiatach ogrodowych, tylko o śrokach materialnych niezbędnych do utrzymania dzieci. Dlaczego jesteś taka zdenerwowana na ell (albo ess, albo jakkolwiek inaczej), że ujmuje się za samodzielnymi bez wsparcia rodziny (czy przyjaciół). To naprawdę trudne sytuacje i dobrze, że mają tu orędownika (niezależnie od nicka).
S
Słaba
3 stycznia 2012, 16:11
Moim zdaniem lepsza polityka prorodzinna w Polsce jest zdecydowanie potrzebna. Jedzenie, ubranie i mieszkanie są rzeczami niezbędnymi do życia, więc rodziny, którym brakuje tych środków, potrzebują wsparcia w ich zdobyciu. I na pewno pomoc "jedzeniowa i ubraniowa" są znacznie łatwiejsze do udzielenia, niż pomoc "mieszkaniowa". Więc ta ostatnia powinna się stać sprawą priorytetową w polityce prorodzinnej. Wierzę, że są osoby dobrze radzące sobie i posiadające gromadkę dzieci, ale "nie potrzebują lekarza zdrowi".
G
gos.c
3 stycznia 2012, 16:06
ell (albo ess) wlasna nie znaczy osobista. Chodzilo mi o pewna przewodnia, dominujaca  mysl. Np. dostaniesz temat o kwiatach ogrodowych, a dojdziesz do samodzielnych bez wsparcia rodziny.
Bolesław Zawal
3 stycznia 2012, 15:46
No cóż w Polsce jak to w Polsce zielone światło dla czego kolwiek, to ratuj się kto może i tego przypadkiem nie dotyka. Może lepiej dajmy w sejmie naszym pupilkom posłom (osłom) klocki "Lego" to będzie większy pożytek, może zbudują coś na wystawę, ale na 100% niczego nie spieprzą.
E
ell
3 stycznia 2012, 15:28
Kazdy prawdopodobnie opowiada wlasna historie: (...) Brałam już udział w dyskusjach o problemach, które nie zawsze mnie dotyczą, np o miejscu samotnych w Kosciele (usłyszałam, że winię księży, za to, że jestem starą panną), o niepełnosprawnych w społeczeństiwe, o życiu po rozwodzie, o ocenianiu ludzi wg mniej istotnych cech (zebrałam kondolencje z powodu domniemanego szpetnego wyglądu) itp. Nie wiem dlaczego tak trudno uwierzyć, że ktos intresuje się otoczeniem, a nie tylko własnym światem i potrafi ocenić, kiedy coś sam wypracował, a kiedy troszkę mu "się udało".  Mnie przykładowo udało się z kasą na studia, bo trafiłam na czasy wysokich stypendiów, ale nie gadam, że byłam otwarta na wykształcenie, że ten kto się nie uczy ma inne priorytety itd. Otwartość na dzieci to chęć ich posiadania. Ten kto zamieszkał w domu rodzinnym albo mieszkaniu komunalnym albo odkładał na własne mieszkając u rodziców i ma ośmioro dzieci jest wg mnie tak samo otwarty jak samodzielna rodzina z jednym dzieckiem- wcale nie bardziej. O ile można mierzyć poziom otwartosci. Mieli wiecej szczęścia, ale nie otwartości. A swoją drogą, to dziwię się, że podzielasz pogląd o potrzebie polityki prorodzinnej. Skoro wg Ciebie wielodzietna rodzina może być samodzielna, to znaczy jest wszystko w porządku. Rodziny mają wymarzone warunki w naszym kraju. Tyle, że jak podejrzewam inaczej rozumiemy samodzielność. Podejmowanie zagadnienia samodzielnych i niesamodzielnych jest potrzebne w mojej opinii nie po to wcale, aby pokazywać kto lepszy itd, ale po to, aby znaleźć prawdziwą przycyznę małej dzietności i nie forsować szkodliwej opinii, że u podstaw dzietności leży przede wszystkim otwartosć i dobre chęci. Mam nadzieję że wazni decydenci mają świadomość żeto nie prawdaj bo inaczej nic się nie zmieni.
3 stycznia 2012, 11:40
Gośc napisał: " i byc moze przekonali sie, ze kolejne dziecko nie jest wrogiem czy zagrozeniem" Kościół dopuszcza planowanie potomstwa. planowanie nie oznacza uznania kolejnego dziecka za wroga. Bez względu na to czy stosuje się NPR czy antykoncepcję dziecko może się pojawić, to oczywiste dla wyedukowanych ludzi i wtedy takie dziecko jest witane z radoscią. Natomiast samo zaplanowanie ilości dzieci nie jest niczym niegodnym. Nawet NPR stosowane  tylko po to aby uniknąć dziecka jest wprawdzie antykoncepcją ale też nie jest uznaniem dziecka za wroga.
E
ell
3 stycznia 2012, 11:35
Nie. Majacy byc moze inna hierarchie wartosci i byc moze przekonali sie, ze kolejne dziecko nie jest wrogiem czy zagrozeniem. A moze po prostu mający inne warunki? lepsze? Chciaż sami uważają że bardzo skromne, bo nie zarobili na to więc nie zdjaja sobie sprawy. Słyszałam opowieści o ludziach, którzy tak się "poświęcają" że wychowali kikoro dzieci mieszkając u rodziców. A wg mnie dodtali ogromną pomoc i ułatwienie.
Krzysztof Wołodźko
3 stycznia 2012, 10:40
Consolamentum, triumfują zwolennicy spiskowej teorii mówiącej o chęci ograniczenia populacji Polski do 25 mln ;-) Trudno mówić o czymś co nie istnieje dlatego nie da się rozmawiać o polityce prorodzinnej w Polsce. O, miło mi na deon.pl spotkać Czytelnika moich blogów.;-) Cóż, teorie spiskowe czasem nimi są, a czasem - zwykle po fakcie - okazują się bolesną prawdą. Tu przypomniał mi się pewien dowcip: Stoją dwie świnie w chlewie i konsumują co tam świnki mają w zwyczają konsumować. Nagle jedna mówi do drugiej: - Wiesz, oni nas tak karmią, żeby utuczyć, zabić i zjeść. Na co ta druga kręci świńskim ryjem: - Ty i te twoje teorie spiskowe...
3 stycznia 2012, 08:46
@wanda Jeść do syta.Ubóstwo jest czymś strasznym.Błogosławieni........... "Wy dajcie im jeść".
3 stycznia 2012, 08:43
W opisanym problemie nie chodzi o to, że Bóg wybrał dla siebie Żłóbek. Z tego, że tak wybrał, trudno wyciągać wniosek, że wszystkie dzieci odtąd powinny się rodzić w stajniach. To bzdurna interpretacja. Równie dobrze z życiorysu Chrystusa można wyciągnąć wniosek, że wszyscy powinniśmy umrzeć na krzyżu albo być stolarzami. :D 10/10.
AZ
Artur z daleka
3 stycznia 2012, 08:28
We Francji wskaźnik liczby dzieci na kobietę wynosi nieco ponad 2 (2,1). Wynika to z dość dobrej polityki pro rodzinnej podobnej jak w Niemczech (zależnie od Landu) np: bezpłatne podręczniki szkolne, wysokie ulgi na lekarstwa do 18 roku życia itp. Jednak nie zada sobie trudu Statystyk aby dopisać, iż nihilizm zachodniego społeczeństwa, którym również my zostajemy zarażani, powoduje, iż wielodzietność obejmuje przede wszystkim imigrantów z Afryki i krajów arabskich oraz rodziny katolickie (choć Francja jest krajem katolickim to te rodziny stanowią ogromną mniejszość). Dobrze by było, aby przelać na polski grunt również politykę prorodzinną z Zachodu, póki jeszcze nie ma tak dużej wielokulturowości jak w innych krajach zachodniej Europy.
E
ell
3 stycznia 2012, 02:32
A moje argument nie są jakoś bardzo wyszukane, aby nie mogły się powtarzać. Samo życie. Tyle, że trzeba mieć trochę wrażliwości.
E
ell
3 stycznia 2012, 02:16
Gość, do Ciebie piszę o nazywaniu innych materialistami bo Ty napisałaś, że rodziny wielodzietne są oceniane negatywnie, więc piszę że róznie jest z tymi ocenami i że nie należy nikogo oceniać po ilosci dzieci- ani na plus ani na minus. Oczywiście, że moze wszystko wyglądać różowo, a potem się pogmatwać, ale to już niestety, taki los i tutaj można by powiedzieć że ktoś przesadza z ostrożnościa, bo tak nie da się żyć myśląc co złego wydarzy się jutro. Poza tym skoro dziadkowie tak cieszyli się wnukami to pewnie pozwolą chociaż zamieszkać przez jakis czas, zatem jednak wsparcie jest. Ale jeżlei na chwilę obecną nie ma podstawowych warunków- np. dachu nad głową- to ryzykowanie, że może akurat spotka się na ulicy kogoś, kto mnie przyjmie do siebie, to już brak odpowiedzialności. Albo zaplanowanie kolejnego dziecka kiedy cała jedna pensja jest potrzebna na czynsz. Oczywiście, można wierzyć że wzruszony właściciel mieszkania postanowi od tego dnia nie brać czynszu od szczęsliwej rodziny. Ale na tkaie szalone kroki decysują się młodzi którzy wiedzą że w awaryjnej sytuacji mają kogoś bliższego kto wesprze. Nie słyszałam aby ktoś mówił o płodzeniu dzieci "co ja z tego będę miał". Odpowiedzialni ludzie chcą zapewnić dzieciom godne warunki. Wiem, że są rodziny które decydują się na kolejne dzieci chociaż żyją w niełatwych warunkach, ale jednak na tyle dobrych, że mają gdzie się podziać z tymi dziećmi za w miarę rozsądną opłatę, a mam wrażenie, że Ty chcesz zasugerować że oni tacy ufni i mało wymagający. Na dworcu nikt nie płodzi dzieci, a jeżeli tak, to chyba nie podziwałabyś tego. Jedyny problem rodziny z Twojej opowieści, to cierpienie chorego męża. Mają dach nad głową, mają zaczęty dom do sprzedania. Narzekać w takiej sytuacji to faktycznie wygórowane oczekiwania, a Ty podajesz to jako przykład trudności.
AP
Adrian Podsiadło
2 stycznia 2012, 20:53
Consolamentum, triumfują zwolennicy spiskowej teorii mówiącej o chęci ograniczenia populacji Polski do 25 mln ;-) Trudno mówić o czymś co nie istnieje dlatego nie da się rozmawiać o polityce prorodzinnej w Polsce.
L
lex
2 stycznia 2012, 20:28
Jeść do syta.Ubóstwo jest czymś strasznym.Błogosławieni........... Słuchaj, myślę, że popełniasz najgorszy błąd, jaki da się popełnić. Nazywasz zło dobrem. Z tego, że cierpienie uszlachetnia, nie wynika, że mamy powodować cierpienie, albo z cierpieniem nie walczyć! Przyzwolenie lub bierność wobec ubóstwa to grzech - tak trudno to pojąć??? Błogosławieni ubodzy, bo cierpią i wszyscy wiemy, że cierpienie może sprawić, że stajemy się lepsi, wrażliwi na los innych - ale czy przez to kat staje się zbawcą???
E
ell
2 stycznia 2012, 19:38
Gość nie mam pretensji że ktoś ma wsparcie ale że twierdzi że inni są materialistami a sam często twierdzi że nie ma pomocy bo 'tylko" mieszka u rodziny. Poza tym skad wiesz czy ja sama nie mam wsparcia? Widzę trochę dalej niż czubek własnego nosa. Chodzi o to aby nie oceniać ludzi na oko wg rezultatu ale wg wysiłku. Atmosfera domu nie zależy od ilosci dzieci. Nie widzę takiej prawidłowości wśród znajomych. Rodziny są uważane za patologiczne kiedy mają problemy i nie próbują ich rozwiązać: nałogi, ciągłe pozostawanie bez pracy, brak środków na leczenie i godne warunki a dzieci wciąż przybywa. Za samą ilosć dzieci nikt nikogo nie ocenia.
Krzysztof Wołodźko
2 stycznia 2012, 19:22
Gadki o mamonie.Czy w czasie II Wojny świtowej rodziły się dzeci? ,czy w czasie zesłąń w strasznych warunkach rodziły się dzieci ,czy zesłńcom w Kazachstanie rodziły się dzieci?Otóż -rodziło się wiele dzieci. Jak rozumiem, punktem odniesienia mają być sytuacja skrajne? Swoją drogą, wie Pani, ile dzieci jeszcze długo po wojnie rodziło się z traumami, dziedziczonymi po przeżyciach wojennych swoich rodziców? Otóż bardzo dużo. Trochę tak, jakby rodziły się zakażone wirusem HiV: efektem były liczne patologie, tak jednostkowe i społeczne. Naprawdę, może czasem dopuścić do siebie nieco "materializmu" w życiu. No nic, dobrego wieczoru, pozdrawiam, K.
S
Słaba
2 stycznia 2012, 19:21
Gadki o mamonie.Czy w czasie II Wojny świtowej rodziły się dzeci? ,czy w czasie zesłąń w strasznych warunkach rodziły się dzieci ,czy zesłńcom w Kazachstanie rodziły się dzieci?Otóż -rodziło się wiele dzieci. Rodziły się i w dużej ilości umierały. Wiele nie dożywało do narodzin. Poczytaj sobie jakieś wspomnienia. Te któte przeżyły często miały kłopoty ze zdrowiem. O psychice już nie mówiąc. Wszyscy chrześcijanie powinni czuć wewnętrzne przynaglenie, aby się starać o to, żeby dzieci nie musiały poczynać się i rodzić w nieludzkich warunkach.
W
wanda
2 stycznia 2012, 19:08
Gadki o mamonie.Czy w czasie II Wojny świtowej rodziły się dzeci? ,czy w czasie zesłąń  w strasznych warunkach rodziły się dzieci ,czy zesłńcom w Kazachstanie  rodziły się dzieci?Otóż -rodziło się wiele dzieci.
S
Słaba
2 stycznia 2012, 19:04
Poczęte i narodzone dzieciątko żyje wiecznie!!!!!Choćby tu żyło na śmietniku!!!! Ale to nie znaczy, że mamy patrzeć bezczynnie, jak żyje tu na śmietniku. Ponadto, jak żyje na śmietniku, to może nie przeżyć. Choć niektórzy idealiści chyba nie wierzą w to, że malutkie dzieci mogą być bardzo poważnie chore i że są, podobnie jak wszyscy ludzie, śmiertelne... Że do chorób i śmierci może przyczynić się skrajna bieda... A może nie tylko skrajna...
S
Słaba
2 stycznia 2012, 18:55
Mnie w tytule bardziej razi "za co?". @gos.c Dlaczego razi cię "za co?"
S
Słaba
2 stycznia 2012, 18:54
Ale po co?.....Ano po to,że skoro nam dali nasi rodzice życie wieczne,to nie skąpmy go...... @wanda To nie nasi rodzice dali nam życie wieczne.
W
wanda
2 stycznia 2012, 18:37
Jeść do syta.Ubóstwo jest czymś strasznym.Błogosławieni...........
Krzysztof Wołodźko
2 stycznia 2012, 18:29
Panie Wołodżko ,Bóg dla siebie na ziemi wybrał żłób.Co do pana zapytania-akceptuję.A to wielkie śmietnisko,trwa,od wieków. Bardzo intereresująca interpretacja z zakresu teologii. No cóż, pozostaniemy przy swoich zdaniach. W opisanym problemie nie chodzi o to, że Bóg wybrał dla siebie Żłóbek. Z tego, że tak wybrał, trudno wyciągać wniosek, że wszystkie dzieci odtąd powinny się rodzić w stajniach. To bzdurna interpretacja. Równie dobrze z życiorysu Chrystusa można wyciągnąć wniosek, że wszyscy powinniśmy umrzeć na krzyżu albo być stolarzami. /quote] Co mam powiedzieć? Że podpisuję się obiema rękoma. Życie społeczne i nasze obowiązki społeczne to coś więcej niż machnięcie ręką na świat, bo jest grzeszny. O ile się orientuję, Chrystus nie tylko nauczał, ale uzdrawiał, nakazywał dbać o bliźnich, także o ich potrzeby materialne. Przecież troska o świat jest raczej konsekwencją i dopełnieniem obowiązków duchowych, niż ich zaprzeczeniem. To benedyktyni wnieśli ład i porządek do Europy, po tym jak solidnie przeorały ją barbarzyńskie plemiona, niszczące Pax Romana. Sądziłem, że to rzeczy oczywiste, ale są wciąż wyznawcy swoistego "mistycznego anarchizmu", czy nawet "nihilizmu". Pzdr. K.
E
ell
2 stycznia 2012, 18:16
Napisalam jednak, ze znam rodziny wielodzietne, fajnych rodzicow fajnych dzieci, ktorzy borykaja sie wlasnie z takimi problemami, jak wymienione w tekscie, ale nie uzalezniaja od tego, jak wyglada ich rodzina. Gośc, nawet jeżeli nie było jeszcze całej piąteczki to jeżeli za własną kasę i jednocześnie wynajmując to potem zostałby kredyt do spłacania. Zatem nie ma takiego znaczenia, że jeszcze nie cała gromadka była na świecie, prawda? Od cen ubranek na pewno nie każdy uzależnia to, jak wygląda jego rodzina ale jak musi wynajmować albo oddać na spłatę kredytu całą pensję to niestety inaczej to wygląda. Znam rodziny, które jak pisałaś wczesniej- zaryzykowały, czy też zaufały i faktycznie fajnie się ułożyło, ale były pod skrzydłami rodzinki- nie musi to być gotówka, ale możliwość pomieszkiwania albo pomoc w opiece nad dziećmi. A były też takie które zaufały i założyły rodziny mając wyłącznie siebie i swoje wykształcenie i ma wiele lat utknęły w wynajętych mieszkaniach bo to ogromne koszty i czynszu, i ciagłych wymuszonych przeprowadzek. Tak więc to nie jest kwestia zaufania, ryzyka czy też nieuzalezniania ilości dzieci od problemów gospodarczych, tylko wtłumaczalna konsekwencja sytuajci danej rodziny. Piszę to wszystko tylko dlatego że stwierdziłaś że rodziny wielodzietne mają złą opinię. Więc piszę że często są gloryfikowane bez powodu.
L
lex
2 stycznia 2012, 18:16
Panie Wołodżko ,Bóg dla siebie na ziemi wybrał żłób.Co do pana zapytania-akceptuję.A to wielkie śmietnisko,trwa,od wieków. Bardzo intereresująca interpretacja z zakresu teologii. No cóż, pozostaniemy przy swoich zdaniach. W opisanym problemie nie chodzi o to, że Bóg wybrał dla siebie Żłóbek. Z tego, że tak wybrał, trudno wyciągać wniosek, że wszystkie dzieci odtąd powinny się rodzić w stajniach. To bzdurna interpretacja. Równie dobrze z życiorysu Chrystusa można wyciągnąć wniosek, że wszyscy powinniśmy umrzeć na krzyżu albo być stolarzami. Podobnie, jak śmierć na krzyżu, ubóstwo jest czymś strasznym. Śmierć za kogoś lub ubóstwo w posłudze innym może być czymś szlachetnym, ale to nie zmienia faktu, że lepiej, żeby wszyscy mogli jeść do syta i mieli w co się ubrać. To, że "trwa od wieków" coś przeciwnego, nie świadczy dobrze o świecie, w którym żyjemy. Nie świadczy dobrze o nas. Powinniśmy z tym walczyć. Powinni z tym walczyć ustawodawcy. Na ten temat jest ten artykuł.
Krzysztof Wołodźko
2 stycznia 2012, 17:20
Panie Wołodżko ,Bóg dla siebie na ziemi wybrał żłób.Co do pana zapytania-akceptuję.A to wielkie śmietnisko,trwa,od wieków. Bardzo intereresująca interpretacja z zakresu teologii. No cóż, pozostaniemy przy swoich zdaniach.
W
wanda
2 stycznia 2012, 17:00
Panie Wołodżko ,Bóg dla siebie na ziemi wybrał żłób.Co do pana zapytania-akceptuję.A to wielkie śmietnisko,trwa,od wieków.
Krzysztof Wołodźko
2 stycznia 2012, 15:54
Poczęte i narodzone dzieciątko żyje wiecznie!!!!!Choćby tu żyło na śmietniku!!!! Ale rozumiem, że nie akceptuje Pani sytuacji, w której Polska może być takim wielkim śmietniskiem, bo i tak żyje się wiecznie? pzdr. K.
E
ell
2 stycznia 2012, 15:39
Gośc.- napisałaś, że rodziny wielodzietne są negatywnie oceniane, a ja odpowiedziałam, że wręcz przeciwnie- są wychwalane. A ci, o których piszesz, gdzie mieszkali nie mając własnego dachu nad głową? Wybacz, ale nie uwierzę, że wynajmowali na wolnym rynku z trójką dzieci i jednoczesnie budowali albo kupili dom bez pomocy rodziny. W to uwierzy ktoś kto nie jest na własnym utrzymaniu. Po co byłby ten artykuł i cała dyskusja o trudnosciach dla młodych skoro rodzina z piątką dzieci może zupełnie samodzielnie kupić czy wybudować dom? Tylko patrzeć jak obywatele Europy Zachodniej zaczną do nas ściągać. Denerwuje mnie ocenianie po ilosci dzieci kto ile ma egoizmu, a kto ile pracowitości. Ale widzę ze w jednym zgdzamy się. Nie ma powodu do gloryfikowania rodzin wielodzietnych. Tylko jedno kryterium to jeszcze za mało. Oczywiście, że nie musisz się przed nikim usprawiedliwać co do dzieci i pomocy. Twoje plany i ich realizacja to twoja sprawa. Odnoszę się tylko do pewnych stereotypowych opinii.
W
wanda
2 stycznia 2012, 14:42
Poczęte i narodzone dzieciątko żyje wiecznie!!!!!Choćby tu żyło na śmietniku!!!!
E
ell
2 stycznia 2012, 14:34
Brak dobrej polityki prorodzinnej to jedno, ale otwartość na życie nie zależy od vatu na ubranka i długości urlopu macierzyńskiego. Bardzo bym chciała, żeby warunki do wychowywania dzieci się zmieniły, a rodzice, którzy mają więcej dzieci, nie nosiły łatki nawiedzonych albo patologicznych. Do otwartosci na żcie potrzebny jest dach nad głową a tego młodzi z pensji nie są w stanie zazwyczaj zapewnić. Większosć ma pomoc rodziców, rodziny, babci itd. Ale dla samodzielnych to dosyć trudne. Ubranka to mały problem akurat, więksozść korzysta z używnaych. A rodziny wielodzietne często są uważane za lepsze, poświecające się, a małodzietne za egoistyczne. Jeżeli rodzina wynajmując mieszkanie odłożyła na własne, kupiła je za wyłącznie własne środki i sama spłaca raty i się utrzymuje to wielki podziw mam dla takich ludzi. Naprawdę nawiedzeni w jak najlepszym znaczeniu:))Ale jeżeli mają pomoc rodziny albo państwa -i bardzo dobrze, że mają bo im isę nalezy- tyle, że już nie zgodzę się, że się poświęcają. Wręcz przeciwnie- mają lżej niż ludzie z dwójką.
E
ell
2 stycznia 2012, 14:26
Polska to nie jest kraj dla młodych ludzi, a już na pewno pragnących mieć dziecko. Ciekawe, dlaczego nikomu z rządzących nie przyjdzie do głowy, dlaczego w Polsce wskażnik "dzietności" na jedną kobietę wynosi 1,4 d, zas dla tych samych Polek w Wielkiej Brytanii wynosi 2.5. Zamiast tego wywołuje się wrażenie, że najważniejszym problemem rodzinnym w Polsce to "małżeństwa" homoseksualistów. Odpowiadam  wsprawie wielkiej Brytanii. Wynajęcie mieszkania zarówno w Polsce jak i innych krajach to prawie równowartość pensji. Młodzi, którzy nie mają możliwości przechowania się na począek u rodziców, ale od razu muszą stawać na włsne nogi, nie są w stanie opłacić wynajęcia, uskładać w tym czasie na własne i jeszcze mieć dzieci. Już nawet nie chodzi o koszt ich utrzymania ale to, że matka nie będzie pracowała. Nie chodzi tu poziom życia, ale brak możliwości opłacenia czynszu. Ponadto w Polsce problematyczny jest status osoby wynajmującej; kwestie zameldowań itd. Nie wiem jak w całej UK ale w Anglii jest dodatek do czynszu dla osób, które muszą całą pensję oddać na tenże czynsz. Nie sądzę, że to coś wstydliwego brać taki zasiłek. Ponadto jeżeli ktoś robi opłaty w domu to jest to jego prawowity adres i nie ma problemu, że nie może czegoś tam załatwić albo pisać jakichś wyjaśnień i próśb, bo nie ma stałego meldunku w miejscu zamieszkania.
W
wanda
2 stycznia 2012, 13:05
Ale po co?.....Ano po to,że skoro  nam dali nasi rodzice życie wieczne,to nie skąpmy go......
L
lex
2 stycznia 2012, 13:05
Polska to nie jest kraj dla młodych ludzi, a już na pewno pragnących mieć dziecko. A który to kraj dla młodych ludzi?Bardzo mnie to ciekawi. Wielka Brytania? Obawiam się że to o czym tu mowa to problem ogólnocywilizacyjny. Ktos doprowadził do tego, że Świat nie jest dla młodych ludzi. Być może masz rację, ale wszystkich bolączek nie rozwiążemy. Tutaj chodzi o bardzo konkretny, jeden problem, ważny dla całego społeczeństwa. Doczytaj jego komentarz do końca: w Polsce wskażnik "dzietności" na jedną kobietę wynosi 1,4 d, zas dla [...] Polek w Wielkiej Brytanii wynosi 2.5. Ustawodawcy nie robią nic, żeby zwiększyć wskaźnik dzietności w kraju. Ostatnie propozycje Tuska są skierowane również w stronę bardziej zamożnej, mniej licznej części społeczeństwa. Żeby odliczać podatki, trzeba mieć co odliczać. Dla mnie akurat zmiany proponowane przez Tuska (o ile nie zostaną obietnicami na papierze, tak jak poprzednie cuda) są korzystne, ale nie mam złudzeń, że dla znacznej części społeczeństwa, tych wspomnianych 24% i 36% rodzin wielodzietnych, nie mają zupełnie żadnego znaczenia. Problem jak jest, tak pozostanie nierozwiązany.
2 stycznia 2012, 12:47
Jeśli ktoś jest rażony wulgaryzmem słowa "płodzić", niech lepiej nie wychodzi na ulicę, bo uszy pękną ;) Tekst jest bardzo życiowy. Zrozumiałe jest, czym kierują się np. w Kościele osoby mówiące o tym, że brak dzieci jest przejawem egoizmu. Ale coraz częściej na przykładach z życia wziętych, ilustrujących dane z tego artykułu, dochodzę do wniosku, że egoizm to jest w przypadku aborcji. W pozostałych jest autentyczny brak pieniędzy lub strach przed wystąpieniem takiego braku.
P
polo
2 stycznia 2012, 12:39
Polska to nie jest kraj dla młodych ludzi, a już na pewno pragnących mieć dziecko. A który to kraj dla młodych ludzi?Bardzo mnie to ciekawi. Wielka Brytania? Obawiam się że to o czym tu mowa to problem ogólnocywilizacyjny. Ktos doprowadził do tego, że Świat nie jest dla młodych ludzi.
C
czytelnik
2 stycznia 2012, 12:37
Francja potrafióła odbudowac swoją demografię i chyba czyni to nadal, nawet cytowana Rumunia. A u nas? Ciężar nauki, wychowania, zagwarantowania startu w dorosłość przerzucono na barki rodziców i dziadków. Co to jest 1500 zł - 2000 netto na osobę (młodą) w kontekście zakupu mieszkania, budowy domu w momencie zakładania rodziny. Co można zrobic bez tzw wkładu własnego (czytaj wkładu rodziców?) Jestesmy bardzo podzielonym, rozwarstwionym, zdezintegrowanym społeczeństwem i dlatego rządzący wiedzą, że im dziś ulica nie zagraża tak jak w roku 1980!!! Smutne, ale prawdziwe. i to w kraju papieża Jana Pawła II SZOK i WSTYD zarazem. Mam 4 dorastających dzieci i mimo niezłych zarobków wiem na co nas stać a na co nie.... Pozdrawiam myślących
L
leszek
2 stycznia 2012, 12:13
 Polska to nie jest kraj dla młodych ludzi, a już na pewno pragnących mieć dziecko. Ciekawe, dlaczego nikomu z rządzących nie przyjdzie do głowy, dlaczego w Polsce wskażnik "dzietności" na jedną kobietę wynosi 1,4 d, zas dla tych samych Polek w Wielkiej Brytanii wynosi 2.5. Zamiast tego wywołuje się wrażenie, że najważniejszym problemem rodzinnym w Polsce to "małżeństwa" homoseksualistów.
S
sosnal
2 stycznia 2012, 12:06
Ten wulgarny jezyk tytułu to chyba od nawiązywania do Wuglaty (a dokładnie starszych polskich.... hihi... taaaak. A w Bibli to dopiero wulgarnie i świntuszą. Przeciez o "płodzeniu" jest sporo :)... Do autora: Teks bardzo trafny i po męsku opisujący rzeczywistość.
Krzysztof Wołodźko
2 stycznia 2012, 12:01
Wg mnie bardzo dobry tekst, trafiający w sedno problemu. Pozdrawiam. Dzięki, pzdr. k.
Krzysztof Wołodźko
2 stycznia 2012, 12:01
PS. Jak na Deon tekst jest zbyt malo uduchowiony i za bardzo zrozumiały. Do tego jest politycznie jednoznaczy i wrogi wobec decydentów. (Uwaga od PS. zaczyna się ironia) Cóż, dla wielu niechęć do decydentów już jest niezrozumiała.;-)
2 stycznia 2012, 11:54
Wg mnie bardzo dobry tekst, trafiający w sedno problemu. Pozdrawiam.
2 stycznia 2012, 11:52
Ten wulgarny jezyk tytułu to chyba od nawiązywania do Wuglaty (a dokładnie starszych polskich tłumaczeń wywodzących się od niej). Czy tyutuł, aż tak nie pasuje do Deonu? Większośc tu obecnych chyba jednak dostrzega  logiczne powiazanie pomiedzy przyczyną i skutkiem - początkiem i końcem zdania. Początkiem nowego i odpowiedzialnością za poczęte dziecko... Powołac nowe życie, ale jeśli mamy problem z wykarminiem tych co juz mamy pod opieką - to nie musi być łatwa odpowiedź... PS. Jak na Deon tekst jest zbyt malo uduchowiony i za bardzo zrozumiały. Do tego jest politycznie jednoznaczy i wrogi wobec decydentów. (Uwaga od PS. zaczyna się ironia)
M
marek
2 stycznia 2012, 11:51
A co jest złego w płodzeniu dzieci? Wulgarny język? UM chyba z choinki się urwał...
Krzysztof Wołodźko
2 stycznia 2012, 11:38
AD ~UM Natomiast chętnie się dowiem, co ew. z resztą tekstu jest nie w porządku.:-) pzdr. k.
Krzysztof Wołodźko
2 stycznia 2012, 11:35
czemu autor pisze takim wulgarnym i niekompetentnym językiem, a deon.pl to puszcza. płodzenie przecież nic nie kosztuje. co to za pisanie... ???????? gdy się nie ma wiele do powiedzenia, to nadrabia się brutalnym językiem, który jest nieadekwatny i niekompetentny. aby coś napisać nie wystarczy trochę emocji oburzenia. Tytuł pochodzi od redakcji. Pozdrawiam.
U
UM.
2 stycznia 2012, 11:32
czemu autor pisze takim wulgarnym i niekompetentnym językiem, a deon.pl to puszcza. płodzenie przecież nic nie kosztuje. co to za pisanie... ???????? gdy się nie ma wiele do powiedzenia, to nadrabia się brutalnym językiem, który jest nieadekwatny i niekompetentny. aby coś napisać nie wystarczy trochę emocji oburzenia.