Po zamachu w Łodzi

Tragedia w Łodzi jest przestrogą i przyczynkiem do zastanowienia się, a może i do opamiętania się (fot. PAP/Rafał Goły)

Jak odnieść się do zamachu na dwóch polityków w siedzibie łódzkiego PiSu? Abstrahuję tutaj od komentarzy polityków, którzy upatrują problem w działaniach poszczególnych partii. Być może jest to dzieło fanatycznego zapaleńca, jak to zwykle bywa w takich przypadkach. Uważam jednak, że ta polityczna zbrodnia jest w gruncie rzeczy wierzchołkiem góry lodowej, tragicznym symbolem kondycji społeczeństwa polskiego, w którym nie potrafimy rozmawiać ze sobą, odwołując się do rzeczowych argumentów, lecz stosujemy nieustanną walkę emocji.

Dotyczy to zwłaszcza życia politycznego, ale podobne tendencje można zauważyć w przeżywaniu naszej religijności czy w odnoszeniu się do „obcych” i innych. Ten przerost emocjonalności widać również na forach internetowych, gdzie rzeczową dyskusję internauci zastępują ciągłym wylewanie pomyj lub obrzucają się nieprzykładnymi epitetami. Skąd bierze się ta nieumiejętność dialogu? Dlaczego często nie próbujemy nawet wsłuchać się w przedstawiane argumenty?

Przyczyn jest wiele. Myślę, że jedną z nich jest to, że nie potrafimy znieść różnorodności. To jest choroba, która coraz bardziej trawi polskie społeczeństwo, zwłaszcza, że żyjemy w czasach, kiedy ta różnorodność wchodzi do nas dzwiami i oknami. Nie można od niej uciec. Jednak ciągle nie wiemy, jak sobie z nią poradzić. Kojarzy się ona z czymś niebezpiecznym, wrogim, podminowującym nasze status quo. Chcielibyśmy wszystko zawrzeć w prostych i jednoznacznych schematach, w których czulibyśmy się bezpieczni. Ale, niestety, rzeczywistość nie pozwala się tak obłaskawić. Skrajne emocje są przejawem naszej bezradności.

Przez różnorodność rozumiem chociażby rozmaite sposoby wyrażania patriotyzmu lub katolicyzmu w naszym kraju. Łatwiej nam utożsamić patriotyzm z budowaniem pomników i obelisków, ale już trudniej z solidną i uczciwą pracą, z dbaniem o dobro wspólne, z aktywnym zaangażowaniem społecznym. Łatwiej jest sprowadzić katolicyzm do nieco wykrzywionej miłości Ojczyzny, (zbitka Polak-katolik), przy równoczesnym zapomnieniu o uniwersalnym wymiarze katolickości. Spory wokół krzyża przy Pałacu Prezydenckim są dla mnie przykładem takiego „bałwochwalczego skażenia” katolicyzmu.

My Polacy jesteśmy niezwykle emocjonalni, co samo w sobie nie musi być od razu czymś negatywnym. Często bywa to jednak ambiwalentna cecha. Pod wpływem uczuć potrafimy wyjść na ulice na wieść o śmierci Papieża i niemal zapomnieć o sobie. Nasze uczucie w tym kontekście wyraża pamięć, szacunek i współprzeżywanie. Ale to szybko mija, bo polegamy jedynie na uczuciach, które mają jedynie wspierać nasze działanie, a nie być jego głównym motywem. Bez intelektualnego pogłębienia, brakuje nam korzeni.

Nieco inaczej wygląda sprawa z negatywnymi emocjami, które również coś wyrażają. Problem w tym, że nie zawsze potrafimy to „coś” wyartykułować. Albo i nie chcemy. Dopóki nie odkryjemy, co wzbudza w nas negatywne emocje, będziemy podobni do wrzącego kotła, który kipi bez końca, bo nikt go nie zestawia z ognia. Coś takiego dzieje się właśnie na polskiej scenie politycznej, ale także w Kościele, i w innych sferach życia społecznego.

Tragedia w Łodzi jest przestrogą i przyczynkiem do zastanowienia się, a może i do opamiętania się.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Po zamachu w Łodzi
Komentarze (12)
RG
Robert Grobel
21 października 2010, 08:49
Nie wiem co myśleć o tym wszystkim. Nie jestem już młodzieniaszkiem, ale również jeszcze nie wszedłem w wiek średni. Wydaje mi się, że mam dobrze poukładane w głowie, że potrafię racjonalnie myśleć. Wydaje mi się również, że przeżyłem już wystarczająco dużo, żeby móc mieć obiektywny pogląd. Ale jak słucham komentarzy w mediach, czytam komentarze na forach (również tym), słucham wypowiedzi polityków, ale również znajomych i rodziny, to mam wrażenie, że Polacy, generalnie jako naród, cierpią na syndrom "romantycznego bohatera". Nie jest ważne przeciwko komu się walczy - ważne, żeby walczyć i jeszcze najlepiej przy tym cierpieć. Ludzie przesadnie emocjonują się tym, co słyszą i widzą, ale nie biorą pod uwagę tego, że słyszą i widzą tylko to, co mają widzieć i słyszeć. Osobiście znam jedynie kilka osób (może trzy), które potrafią stanąć z boku i obiektywnie oceniać słowa i działania polityków i wysokich przedstawicieli Kościoła. Nie wynika to jednak moim zdaniem ze złej woli "sterujących" (no może trochę). Bardziej wynika to z tego, że potrzebujemy być sterowani - potrzebujemy wodza, wyroczni, czy jakkolwiek to nazwać. Szkoda, że nie pamiętamy, że istnieje tylko jeden prawdziwy wódz - Jezus Chrystus. To chyba nasza narodowa cecha, że potrzebujemy bodźca do działania, nie znosimy próżni. Tak się jednak składa, że ostatnio brakuje potrzeby wyswobodzenia spod zaborów, czy wszczęcia powstania przeciwko okupantowi, więc tworzymy sobie wrogów wewnętrznych i przeciwko nim walczymy. Przykrą konsekwencją jest to, że tak naprawdę tworzy się wewnętrzny rozłam, który dzieli społeczeństwo na walczące przeciwko sobie frakcje, co dodatkowo pogłębia frustrację i nakręca spiralę nienawiści. Jak do tego dodamy podsycanie emocji przez media i samych polityków - to mamy to, co mamy. Póki co, próbuję patrzeć na to wszystko chłodnym okiem, a przede wszystkim modlę się za jątrzycieli o opamiętanie dla nich i za rozjątrzonych - o miłość i pokorę.
K
Karol
21 października 2010, 08:46
Wydaje mi się, że należałoby odstawić na bok liberlane stacje telewizyjne, zwłaszcza programy publicystyczne, gdzie próbuje nam się wmawiać pewne opinie, grając m.in. na emocjach ludzkich, a włączyć własny rozum. Przede wszystkim zaś skupić się na pracy, czynieniu dobra, postępować z godnością Bożą,.. Prawdziwych kibiców poznaje się po tym jak dopingują własną drużynę, nie zaś po tym jak ośmieszają przeciwnika! Dopingujmy więc cnotę dobra. Niech ostatnie tragiczne wydarzenia w naszym kraju przyczynią się do poważnej zadumy nad naszymi ralacjami społecznymi.
Bogusław Płoszajczak
21 października 2010, 07:39
Może odrobina "czarnego humoru" poprawi nastrój dyskusji? Pozwólcie, że powtórzę komentarz znajomego: Wszystko ma swoje dobre strony. Atmosfera w Polsce o której mowa (i w tym artykule) będzie powodem oszczędności! Cieszmy się! Dlaczego? (zapytałem) Jeżeli Polska demokracja upodobni sie do tej z Afganistanu to naszych nie trzeba będzie tam wozić bo misja stabilizacyjna będzie robiona w Polsce. Cóż za oszczędności na transporcie wojsk! Rosomaki zostaną w Polsce....
W
witek
20 października 2010, 23:43
A może on mówi o jakimś innym społeczeństwie, nie Polskim? Czy ktoś jest w stanie to wyjaśnić?
W
witek
20 października 2010, 23:40
W końcu to Tusk powiedział: społeczeństwo wybaczy nam wszystko, ale nie oddanie władzy Kaczyńskim. W tym zdaniu zawarte jest kłamstwo albo pan Tusk nie rozumie czym jest demokracja. Przecież PO będzie musiało oddać władzę jeśli przegra wybory, a przegra napewno. Jeśli społeczeństwo zagłosuje na PiS, to dlaczego miałoby nie wybaczyć oddania władzy PiS? Przypuszczam że te brednie które czasem wygaduje Tusk, są rezultatem jakichś technik NLP które on stosował podczas wyborów prezydenckich, żeby się zaprogramować na zwyciestwo z Kaczyńskim. I chociaż gdy przegrał, i chyba zaprzestał tych praktyk, to lekki szmerek mu pozostał.
W
witek
20 października 2010, 23:25
I pewnie wystąpienie na tym wiecu w którym obrzucał obelgami Wałęsę miał za J.Kaczyńskiego podstawiony orzez Lesiaka sobowtór Mógłbyś podać jakiś cytat, lub podać link, do tych obelg, czy tak sobie tylko piszesz bezpodstawne oskarżenia bo wierzysz że kłamstwo 1000 razy POwtórzone stanie się prawdą?
E
Egipt
20 października 2010, 23:22
Nie zgadzam się z postawioną tezą w komentarzu. problemem nie jest brak akceptacji różnorodności. Tej zbrodni nie dokonali prości chłopi z lubelskiej wsi gdzie ponad 90% ludzi głosowało na PIS i gdzie odmieniec głosujący inaczej mógłby byc niezrozumiany. To zrobił człowiek mieszkający w dużym mieście i w dużym mieście dokonał tej zbrodni. Właśnie wokół sprawy krzyża napisałem komentarz wskazując że nikomu , żadnemu mędrcowi Europy, szanowanym politykom, ludziom kultury i nauki, tym bardziej światłym ludziom nawet przez myśl nie przemknęła ta wspaniałomyślny gest pokoju, chociaż się nie zgadzam z Twoją postawą ale szanuję Cię jako człowieka, przyniosłem Ci herbatę w termosie etc. Tego nie było a nawet jak widac nie jest zrozumiane przez ludzi nawet publikujących komentarze na tym portalu. Przeciwnie mieliśmy do czynienia z nagonką, kalumniami, obelgami pluciem, wyszydzaniem ludzi może zranionych ale właśnie ludzi a przecież w nich tez powinniśmy widziec Chrystusa. A teraz komentarze o wykorzystywaniu sytuacji do swoich celów politycznych a przecież jak mają się ci wszyscy pracownicy biur PIS czuc że moze jutro nie wrócą cali i zdrowi do swoich rodzin , oni po prostu mogą się bac!
Z
zdziwiony
20 października 2010, 22:11
sermet czy kukła Wałęsy spalona na demonstracji w 1993 roku ma być usprawiedliwieniem wszystkich zbrodni przeciwników PiS? Jarosław Kaczyński nie ma z tą sprawą nic wspólnego, zrobił to ktoś z zewnątrz, prawdopodobnie agent SB. Teraz inni agenci SB i kłamcy z PO wykorzystują swoją prowokację zeby zniszczyć Kaczyńskiego. "Dziennik" o kukle Wałęsy "Dziennik" sugeruje, że człowiek, który na demonstracji w 1993 roku spalił kukłę prezydenta Lecha Wałęsy, mógł działać ... "Dziennik" sugeruje, że człowiek, który na demonstracji w 1993 roku spalił kukłę prezydenta Lecha Wałęsy, mógł działać na polecenie grupy Jana Lesiaka. Spalenie kukły stało się głośne i było podawane jako przykład zaciętości sporów politycznych w latach 90. Gazeta pisze, że kukłę przywiózł na demonstrację pod Belwederem niejaki T.K., który nie należał do kierowanego przez Jarosława Kaczyńskiego Porozumienia Centrum. W maju 1988 roku T. K miał namawiać robotników Stoczni Gdańskiej, aby nie brali udziału w antykomunistycznym strajku. 2 lata później prowadził w Gdańsku głodówkę przed wizytą Ronalda Reagana. W czasie manifestacji pod Belwederem w niewyjaśniony sposób przedostał się przez kordon policji i podpalił kukłę, polaną łatwopalnym płynem, tuż koło dziennikarzy. Dziś T.K. nie chce rozmawiać z "Dziennikiem" o przeszłości. Gazeta przypomina, że dawni oficerowie SB współpracujący z Lesiakiem przyznają, iż wysyłali swoich agentów na demonstracje opozycji. Nie wiadomo jednak, czy byli oni na demonstracji pod Belwederem. "Dziennik" 26 10/Siekaj/dyd <a href="http://www.news.portalisko.pl/news/view/2726/dziennik_o_kukle_walesy">www.news.portalisko.pl/news/view/2726/dziennik_o_kukle_walesy</a> I pewnie wystąpienie na tym wiecu w którym obrzucał obelgami Wałęsę miał za J.Kaczyńskiego podstawiony orzez Lesiaka sobowtór 
Jurek
20 października 2010, 22:02
Dzisiaj był bardzo dobry wywiad z panią prof. Staniszkis, która nie dała się pani Olejnik wpuścić w spiralę wzajemnych oskarżeń, równocześnie zachowując obiektywną (także w mojej ocenie) ocenę wydarzeń z ostatnich lat, które doprowadizły w jakiś sposób do barbaryzacji życia politycznego w Polsce. Konkluzja jaką odczytałem z tego wywiadu brzmi: nie możemy tracić z pola widzenia prawdy o przyczynach tego tragicznego wydarzenia, ale równocześnie nalezy powiedzieć - przebaczamy i prosimy o wybaczenie. Słowo przepraszam musi paść. Jak na razie mamy pełne emocji wypowiedzi J. Kaczyńskiego, trochę histeryczne Waszczykowskiego i pełne nienawiści Niesiołowskiego. W to wplata się inicjatywa Prezydenta o wspólną dyskusję nad tym problemem. Bardzo bym chciał, żeby J.Kaczyński wzniósł się nad ból osobisty zarówno po śmierci brata jak również na skutek ciągłych ataków na niego i PIS, ale będzie to bardzo trudne gdyż mam wrażenie, że Tusk i PO wcale mu tego nie ułatwiają. W końcu to Tusk powiedział: społeczeństwo wybaczy nam wszystko, ale nie oddanie władzy Kaczyńskim.
Beneficjent XVI
20 października 2010, 15:43
sermet czy kukła Wałęsy spalona na demonstracji w 1993 roku ma być usprawiedliwieniem wszystkich zbrodni przeciwników PiS? Jarosław Kaczyński nie ma z tą sprawą nic wspólnego, zrobił to ktoś z zewnątrz, prawdopodobnie agent SB. Teraz inni agenci SB i kłamcy z PO wykorzystują swoją prowokację zeby zniszczyć Kaczyńskiego. "Dziennik" o kukle Wałęsy "Dziennik" sugeruje, że człowiek, który na demonstracji w 1993 roku spalił kukłę prezydenta Lecha Wałęsy, mógł działać ... "Dziennik" sugeruje, że człowiek, który na demonstracji w 1993 roku spalił kukłę prezydenta Lecha Wałęsy, mógł działać na polecenie grupy Jana Lesiaka. Spalenie kukły stało się głośne i było podawane jako przykład zaciętości sporów politycznych w latach 90. Gazeta pisze, że kukłę przywiózł na demonstrację pod Belwederem niejaki T.K., który nie należał do kierowanego przez Jarosława Kaczyńskiego Porozumienia Centrum. W maju 1988 roku T. K miał namawiać robotników Stoczni Gdańskiej, aby nie brali udziału w antykomunistycznym strajku. 2 lata później prowadził w Gdańsku głodówkę przed wizytą Ronalda Reagana. W czasie manifestacji pod Belwederem w niewyjaśniony sposób przedostał się przez kordon policji i podpalił kukłę, polaną łatwopalnym płynem, tuż koło dziennikarzy. Dziś T.K. nie chce rozmawiać z "Dziennikiem" o przeszłości. Gazeta przypomina, że dawni oficerowie SB współpracujący z Lesiakiem przyznają, iż wysyłali swoich agentów na demonstracje opozycji. Nie wiadomo jednak, czy byli oni na demonstracji pod Belwederem. "Dziennik" 26 10/Siekaj/dyd <a href="http://www.news.portalisko.pl/news/view/2726/dziennik_o_kukle_walesy">www.news.portalisko.pl/news/view/2726/dziennik_o_kukle_walesy</a>
Dariusz Piórkowski SJ
20 października 2010, 15:10
Panie Jurku, w kwestii leczenia problemu zgodzilbym się z "sermenem". Nie istnieje złota recepta, którą możnaby zastosować do całego kraju. Zresztą, tutaj nie chodzi o to, żebyśmy się pozbyli emocji, także tych negatywnych. Ta "przerośnięta" emocjonalność nie pojawiła sie nagle i znikąd. Wpłynęło na nią wiele historycznych doświadczeń, łącznie z zaborami, polskim Romantyzmem, wojnami i komunizmem. To trzeba brać pod uwagę. Problem w tym, że my wrogów szukamy pośród nas, wrogów ukrytych, jak szpiedzy obcego mocarstwa. Tischner miał wiele racji piszą o syndromie "homo sovieticus". W tym okopywaniu się w przeciwległych barykadach nie chodzi już o Polskę, ale o jej specyficzne wyobraźenie. Na przykład, bp opolski Andrzej Czaja mówi o tym, że Kościoł w Polsce zrobił sobie "cielca katolicyzmu epoki komunistycznej". To samo odnosi się do życia politycznego. Nie możemy ciągle żyć przeszłością, poczucia bycia ofiarą, szukania wroga. Owszem, zagrożenie istnieją. Nie możemy być naiwni. Ale musimy skończyć z tą retoryką podejrzliwości, ukrytych wrogów itd. Przecież taką ideologią ciągle poslugiwali się komuniści. My Polacy musimy bardziej uwierzyć w siebie, bo cierpimy z powodu zranionego poczucia wartości, co można nazwać fałszywą pokorą. Prawdziwa pokora widzi dobre strony, cieszy się z nich. Mam wrażenie, że niektórzy posługują sie taką definicją Polaka: "Polak to ten, co musi się na okrągło bronić i żyć w strachu". To skoncentrowanie na sobie sprawia, że jesteśmy tacy zamknięci.  Kiedyś mnie uderzyło, że jedyny Polak, który istotnie wpłynął na bieg dziejów i myśli świata to Mikołaj Kopernik. Jest częst cytowany, chociaż wielu ludzi, np. w Stanach sądzi, że to Włoch lub Niemiec. Są oczywiście jeszcze inni, ale praktycznie na świecie polska filozofia, teologia, sztuka, literatura są mało znane i cytowane. To daje do myślenia.
Jurek
20 października 2010, 13:37
No dobrze ojcze Dariuszu. Podoba mi się ta diagnoza. Ale jak teraz to leczyć? Coraz bardziej okopujemy się na przeciwległych barykadach, a przynajmniej niektóre media próbują nam to wmówić, czasami wyolbrzymić. Oj ciężko, ciężko.