Polak na zakupach wszech czasów

(fot. barsen/flickr.com)
Zbigniew Bartuś / "Dziennik Polski"

Średnie krajowe wynagrodzenie pozwala dzisiaj kupić o jedną trzecią więcej większości towarów i usług niż sześć lat temu. Nieliczne dobra zdrożały, ale nie na tyle, by spowodować wyrwę w przeciętnym domowym budżecie.

Przewidujemy, że firmy będą zwalniać, nasili się bezrobocie. Boimy się o nasze dochody i domowe budżety. Tak przynajmniej wynika z polskich odpowiedzi na słynne: "jak leci". Amerykanie, nawet bezdomni z pourywanymi kończynami, odpowiadają niezmiennie: "świetnie". My, mimo pokoleniowej i cywilizacyjnej rewolucji oraz - zdawałoby się - dogłębnego przeorania mentalności, mimo doświadczenia "zielonej wyspy", mamy swoją "starą bidę".

Swoją, ale coraz bardziej oderwaną od rzeczywistości. To jeden z naszych mitów, który codziennie sami obalamy - nie za pomocą stwierdzeń i deklaracji, lecz - czynów.

DEON.PL POLECA

Mit pierwszy: drożyzna

Mit drugi: dominacja hipermarketów

W Polsce jest mniej niż 300 hipermarketów - w przeliczeniu na liczbę mieszkańców to niewiele. We Francji, Belgii, Holandii, a także Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, czy Skandynawii, gdzie kilka wielkich sieci ma 80-procentowy (a nawet ponad 90-procentowy) udział w przychodach handlu detalicznego, są tysiące megasklepów. U nas ich liczba stale rośnie (średnio o 5 proc. rocznie), ale niekoniecznie przekłada się to na udział w całkowitych obrotach handlu. W kryzysowym roku 2009 udział ten nawet zmalał.

Polskim fenomenem są dyskonty, które w ostatnich latach zaczęły pełnić zupełnie inną rolę niż w chwili startu w latach 90. (patrz niżej). Mamy ich już prawie 2 tysiące, a przybywa ich o ponad 10 proc. rocznie. Może nawet dogonią supermarkety, których jest 2,5 tys.

- Polscy handlowcy odkryli, że w jedności siła i skutecznie bronią się przed ekspansją zagranicznych kolosów - komentuje prof. Andrzej Szromnik, szef Katedry Handlu i Instytucji Rynkowych krakowskiego Uniwersytetu Ekonomicznego.

Mocno trzymają się również targowiska - na stałe działa ich w całej Polsce ponad 2,2 tys., króluje tam drobna sprzedaż detaliczna, którą zajmuje się ponad sto tysięcy handlowców. Dochodzi do tego ok. 7 tys. bazarów sezonowych.

Mit trzeci: "biedni" z "Biedronki"

Dyskonty starają się najwyraźniej nadążyć za potrzebami Polaków, którzy 20 lat temu marzyli o kupieniu czegokolwiek, dziesięć lat temu chcieli kupować jak najtaniej, a teraz szukają towarów w dobrej cenie i zarazem wysokiej jakości.

- Poza tym jesteśmy niebywałymi patriotami gospodarczymi, więc zyskują sieci oferujące nam dużo rodzimych produktów. A "Biedronka" ostatnio akcentuje w kampanii tę "polskość". Przychody Lidla, który nie ma tylu polskich towarów, są kilkakrotnie niższe - dodaje Andrzej Szromnik.

Zmiany zostały wymuszone przez głośne sądowe procesy, ale też właściciele "Biedronek" zrozumieli chyba w końcu, że z Polakami nie można walczyć. Trzeba ich zrozumieć - i dać to, czego chcą. Znanych polskich producentów (mogą być pod marką własną "Biedronki") w konkurencyjnej cenie. Oto klucz do sukcesu. W odmienionym dyskoncie zaczyna się pojawiać klasa średnia, a nawet średnia wyższa. W dużych miastach rzadziej - tu są centra handlowe i markety z wyższej półki, jak Bomi, czy Piotr i Paweł. Ale w Polsce powiatowej i gminnej takich sklepów prawie nie ma. "Biedronka" postanowiła to wykorzystać i przyciągnąć nową klientelę. Do znanych polskich marek dorzuciła sery Grand Padana po 9 zł za 200 gram, czy wino Barolo po 29,90. Okazało się, że po takie produkty zaczęli również sięgać dotychczasowi klienci. Którzy - jako się rzekło - stali się dziś sporo zamożniejsi niż sześć lat temu. I bardziej wymagający.

- Rewolucja dyskontowa, najbardziej widoczna właśnie w Polsce, ma też źródło w silnych przemianach obyczajowych - tłumaczy prof. Szromnik - Kiedyś wiadomo było, że u Armaniego ujrzymy milionerów, a w Aldiku biedotę. Dziś żyjemy w czasach, w których popularny gwiazdor na gali oscarowej paraduje w dżinsach założonych do tradycyjnego fraka, a miliarderzy pokroju twórcy Facebooka preferują trampki i T-shirty. Armani i Versace usadowili się w centrach handlowych, między Saturnem a Carrefourem. Ich sklepy mija i średniak, i biedny. Czasem tam nawet zajrzy. A bogacz nie waha się wpaść do dyskontu. Ujmy mu to nie przyniesie. Raczej uczyni bardziej - jak to mówią młodzi - "cool".

A jak jeszcze premier mówi, że tam chodzi!

Źródło: Polak na zakupach wszech czasów, www.dziennikpolski24.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polak na zakupach wszech czasów
Komentarze (23)
J
JW
18 kwietnia 2011, 04:48
Dawno większych bzdur nie czytałem.
C
Cza-
18 kwietnia 2011, 00:53
sy socjalizmu i państwa właśnie się jeszcze nie skończyły, a liczba urzędników po wstąpieniu do U(SR)E wzrosła niepomiernie. A przepisy? Coraz mniej i czytelniej? Ha! Biurokrację brukselską owładnęła ostatnio żądza zmniejszania emisji CO2. Oby szybko przyszło opamiętanie! Frustracja ludzi dobrze, a "źle" (w sensie czerpania zysków ekonomicznych) wykształconych grozi wybuchem społecznym. W krajach arabskich dużo naprodukowano młodzieży z dyplomami - to mają, hehe. Widziałem na przystanku nalepkę z dwoma chłopakami trzymającymi kije bejzbolowe i podpisem: Oni uporali się z nieuczciwym pracodawcą. Uważałbym zatem na traktowanie tzw. pracobiorców, którzy dają pracę swoich rąk, serc i głów. Chyba że ktoś chce rewolucji - niech pomiata - a dostanie "zapłatę".
Martino
17 kwietnia 2011, 19:03
Kongo, oczywiście że muszą od razu mieć pieniądze aby zapewnić sobie dach nad głową, czy to dziwne?. Dla mnie osobiście dziwne. Czasy socjalizmu i państwa, które dawało wszystkim wszystko już się skończyły. Zresztą dach nad głową można sobie zapewnić na różne sposoby, niekoniecznie od razu kupując mieszkanie. Widać nie przychodzi Ci do głowy, że niektórzy są samodzielni (tzn. muszą być). Powinny być takie warunki ekonomiczne aby ci, którym rodzice nie chcą albo nie mogą pomagać też jakoś funkcjonowali. Ależ takie warunki są! Dziś "warunki ekonomiczne" każdy sam sobie stwarza. Jeżeli ktoś ma takie wykształcenie, że nie może liczyć na dobrze płatną pracę, to problem braku możliwości zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych we własnym zakresie, leży po jego stronie. Dla ciebie oczywistością jest, że rodzinę zakłada się na ławce w parku? Skoro nie jest oczywistością, że powinny być dostępne mieszkania. Dla mnie oczywistością jest, że jeżeli można liczyć tylko na ławkę w parku, to nie zakłada się rodziny.
T
Ted
17 kwietnia 2011, 18:11
Ktoś tu pisze kompletne bzdury.Artykuł na zamówienie.
J
j
15 kwietnia 2011, 17:05
To w końcu muszą od razu mieć na zakup mieszkania czy nie muszą ? Samodzielni muszą a ci pod opieką rodziców nie potrzebują, ale to nie oni powinni być miarką jak żyje się w kraju bo nie zarabiają sami na siebie.
J
j
15 kwietnia 2011, 17:01
Jeżeli chodzi o wynajęcie, to chyba nie masz doświadczenia. Koszty są ogromne, problemy organizacyjno-urzędowe bo nie ma stałego zameldowania, ciągle przeprowadzki, bo właścieciel zmienia plany itd. Pieniądze pakuje się w wynajmowanie a własna sytuacja nie poprawia się. Poza tym rodzinie nikt nie wynajmie pokoiku tylko co najwyżej mieszkanie, a to bardzo drogo. Oczywiście można zaczekać z zakładaniem rodziny ale kredyt mieszkaniowy i tak spłaca się ok. 30 lat a a przed wzięciem kredytu trzeba odłożyć na tzw. wkład własny. Trudno czekać tyle czasu.
J
j
15 kwietnia 2011, 16:56
Kingo, absolutnie nie specjalnie to literówka w nicku. Szybko klikam i przestawiam literki. Musi czy nie musi? Chodzi mi o to, że pisze się i mówi, że ludzie żyją w dobrobycie, ale jeżeli chodzi o relacje pensji do kosztów utrzymania, to są paradoksalne. Wychodzą na swoje ci, którzy mają pomoc od rodziców. A że jest ich większość, to tak to może wygląda, że żyje się jakoś tam nieźle. Ale nie ma prawnego obowiązku pomagania dorosłym dzieciom zatem warunki ekonomiczne powinny być takie, aby i ci samodzielni mogli za pensję zapewnić dach nad głową. Nie chodz o to, że Iksiński czegoś nie może kupić, ale o to, że ci zdani na samych siebie nie mogą kupić a dobrobyt jak widzę jest mierzony tym ile aut stoi przed supermarketem i ile mieszkań kupiono. Oczywiście, że młodzi muszą mieć kasę na  mieszkanie ale w sytuacji kiedy większość jedzie na pomocy rodziców, to uważa się, że nie jest źle- a tymczasem jest źle, bo dobrobytu nie powinno mierzyć się tym ile mieszkań sprzedano tylko jak rodzina za swoją kasę może je kupić.
Jadwiga Krywult
15 kwietnia 2011, 14:20
Kongo To celowe przekręcenie nicka ? , oczywiście że muszą od razu mieć pieniądze aby zapewnić sobie dach nad głową, czy to dziwne?. Nie muszą tylko ci, którzy mają troskliwych rodziców. Widać nie przychodzi Ci do głowy, że niektórzy są samodzielni (tzn. muszą być). Nie wiem o co masz pretensje, skoro poprzednio pisałeś/pisałaś: Nie wiem jakich kto ma rodziców ale nawet jeżlei niezbyt zamozni to przy dobrych chęciach mogą przyjąć pod dach na początek a potem trochę dołożyć się do mieszkania. To w końcu muszą od razu mieć na zakup mieszkania czy nie muszą ? Liczenie ile kto kupuje (mieszkanie chociażby) bez uwzględnienia za czyje pieniądze jest smieszne. Nie jest śmieszne. Ogólna wartość zakupów świadczy o zamożności społeczeństwa, a żadnym miernikiem nie jest to, że akurat młody Iksiński nie może czegoś kupić. powinny być dostępne mieszkania. Wynajęcie skromnego pokoiku nie wchodzi w rachubę ?
J
j
15 kwietnia 2011, 14:10
Skoro dawniejsi młodzi dostawali za darmo, a dzisiejsi są dziwaczni bo chcieliby kupić za ciężką pracę. To Cię dziwi?
J
j
15 kwietnia 2011, 14:08
Kongo, oczywiście że muszą od razu mieć pieniądze aby zapewnić sobie dach nad głową, czy to dziwne?. Nie muszą tylko ci, którzy mają troskliwych rodziców. Widać nie przychodzi Ci do głowy, że niektórzy są samodzielni (tzn. muszą być). Powinny być takie warunki ekonomiczne aby ci, którym rodzice nie chcą albo nie mogą pomagać też jakoś funkcjonowali. Liczenie ile kto kupuje (mieszkanie chociażby) bez uwzględnienia za czyje pieniądze jest smieszne. Dla ciebie oczywistością jest, że rodzinę zakłada się na ławce w parku? Skoro nie jest oczywistością, że powinny być dostępne mieszkania.
Jadwiga Krywult
15 kwietnia 2011, 09:33
Nie wiem jakich kto ma rodziców ale nawet jeżlei niezbyt zamozni to przy dobrych chęciach mogą przyjąć pod dach na początek a potem trochę dołożyć się do mieszkania. Zresztą rodzice dzisiejszych młodych to jeszcze to pokolenie które miało mieszkania zakładowe albo komunalne za darmo i pracę zagwarantowaną. Nie znam nikogo kto wyszedł z dmou z niczym i sam zakupił mieszkanie. Właśnie. A dzisiejsi młodzi za oczywistość uważąją, że powinni od razu dużo zarabiać i mieć pieniądze na mieszkanie (i nie tylko).
J
j
15 kwietnia 2011, 09:14
Nie wiem jakich kto ma rodziców ale nawet jeżlei niezbyt zamozni to przy dobrych chęciach mogą przyjąć pod dach na początek a potem trochę dołożyć się do mieszkania. Zresztą rodzice dzisiejszych młodych to jeszcze to pokolenie które miało mieszkania zakładowe albo komunalne za darmo i pracę zagwarantowaną. Nie znam nikogo kto wyszedł z dmou z niczym i sam zakupił mieszkanie.
Jadwiga Krywult
14 kwietnia 2011, 21:55
Tak wytłumaczymy, że większość młodych pomieszkuje u rodziców, rodzice pilnują wnuków, obkupują, zabierjaą na wakacje, dorzucają do mieszkania. Czyli większość młodych ma rodziców, którzy sa albo wybrańcami zarabiającymi powyżej średniej albo emerytami z wysokimi emeryturami.
Jadwiga Krywult
14 kwietnia 2011, 21:52
Droga Kingo pokazuję tylko, że średnia pensja ma się nijak, do rzeczywistych dochodów większości ludzi, Napisałeś bzdury, że 'średnia pensja 2,8 tys. to oszustwo' i nie ściemniaj teraz. bo jest zawyżana przez wybrańców, którym dobrze się wyjątkowo dobrze wiedzie. Kto kupuje tyle towarów po cenach wyższych niż na Zachodzie ? Wybrańcy nie daliby rady tyle kupić, po co im tyle telewizorów i ciuchów.
A
as
14 kwietnia 2011, 21:09
 Droga Kingo pokazuję tylko, że średnia pensja ma się nijak, do rzeczywistych dochodów większości ludzi, bo jest zawyżana przez wybrańców, którym dobrze się wyjątkowo dobrze wiedzie.
A
assi
14 kwietnia 2011, 16:05
A jak wytłumaczycie pełne centra handlowe, fury na parkingu i w korkach, dziesiątkami wynoszone z marketów telewizory plazmowe i lcd? A swego czasu boom na mieszkania, sprzęt elektroniczny, wycieczki zagraniczne. Tak wytłumaczymy, że większość młodych pomieszkuje u rodziców, rodzice pilnują wnuków, obkupują, zabierjaą na wakacje, dorzucają do mieszkania. Ale ocneiać sytuację mozna wtedy kiedy te dobra: mieszkania chociażby byłyby dostępne za własną pensję i przy wyłącznie samodzielnym utrzymaniu. Przecież nie każdy ma pomoc rodziców. Policz sobie czy możliwe jest aby rodzina płaciła za wynajmowanie, odkładała na własne albo spłacała kredyt za średnią krajową.
Jadwiga Krywult
14 kwietnia 2011, 14:28
Prosta statystyka - 10 osób: 8 osób zarabia 1 tys zł 2 osoby zarabiają - 10 tys zł Srednia pensja wynosi (8*1+2*10)/10 =2,8 (tys). Dlaczego Polacy narzekają? Średnia pensja 2,8 tys! - Dla ośmiu statystycznych polaków ta średnia pensja to oszustwo na 180% Nie jest to żadne oszustwo. Średnia pensja jest 2,8 tys. Bzdurą jest to co sugerujesz: że każdy ma zarabiać średnią pensję. Człowiek zarabiający 1 tys. może powiedzieć tylko tyle, że zarabia poniżej średniej, anie że średnia jest nieprawdziwa. Za komuny było hasło: czy się stoi, czy się leży, tyle samo się należy. Ceny odzieży i elektroniki są nieraz wyższe niż na Zachodzie. Widocznie w Polsce jest wystarczająco dużo chętnych do płacenia takich cen, to sprzedawcy korzystają z głupoty klientów.
U
uazef
14 kwietnia 2011, 13:30
 A jak wytłumaczycie pełne centra handlowe, fury na parkingu i w korkach, dziesiątkami wynoszone z marketów telewizory plazmowe i lcd? A swego czasu boom na mieszkania, sprzęt elektroniczny, wycieczki zagraniczne. Oczywiście, że statystyka nie jest odpowiedzią na wszystko i że bardzo wiele osób żyje za mniej niż średnia krajowa. Faktem jest jednak to, że ogólnie krajobraz Polski przez te ostatnie lata się zmienił, a duży i mały fiat na ulicy to już raczej folklor niż obrazek dominujący.
Z
Zgodnie
14 kwietnia 2011, 13:00
z powiedzeniem: są trzy rodzaje kłamstwa: małe, duże i... statystyka ;)
A
as
14 kwietnia 2011, 12:27
Prosta statystyka - 10 osób: 8 osób zarabia 1 tys zł 2 osoby zarabiają - 10 tys zł Srednia pensja wynosi (8*1+2*10)/10 =2,8 (tys). Dlaczego Polacy narzekają? Średnia pensja 2,8 tys! - Dla ośmiu statystycznych polaków ta średnia pensja to oszustwo na 180%
M
MR
14 kwietnia 2011, 12:15
Zgodnie z etyką dziennikarską powinien być podpis:  ARTYKUŁ SPONSOROWANY.
A
assi
14 kwietnia 2011, 11:06
Pan Autor komentuje co ludzie mają w koszyczkach? Może niech skomentuje, jak za przeciętną albo i wysoką pensję można kupić mieszkanie, np. rodzina gdzie matka zostaje w domu z małym dzieckiem. W kraju jest dobrobyty, bo ludzie popędzili do supermarketu... śmieszne. A ludzie wcale nie narzekają tylko udają że wszystko w porządku, że świetnie im się wiedzie. To dlatego, że jest spora grupa młodych, którzy korzystają ze wsparcia rodziców przez długi okres, im jest lżej i wymśmiewają tych, którzy pracują sami na siebie. Dzisiaj każdy wstydzi się przyznać, że mu ciężko bo zostanie wyśmiany, że nieudacznik życiowy.
E
Ewa
14 kwietnia 2011, 07:58
Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? To tylko malkontenctwo Polaków? Juz w samym artykule można znaleźć ewidentne przekłamania, nie mówiąc o tym, ile każdy Polak jest zadłużony, które to zadłuzenie "odkłada" na przyszłe pokolenia, wcale się nie martwiąc, co to po nim będzie. A co do tych koszyków towarów: kiedyś też nas przekonywano, że wprawdzie chleb i prąd trochę podrożały, ale lokomotywy staniały! Ze swojego podwórka wiem, że kiedyś pięćdziesiąt zlotych, to teraz mało sto złotych przy najbardzioej podstawowych, żywnościowych zakupach, które najczęściej robię... a dochody zwiększyły mi się właśnie o te pięćdziesiąt złotych miesięcznie, gdy zakupy muszę robić kilkanaście razy w miesiącu. Zrezygnowałem z samochodu, gdyż mnie na niego nie stać, z jakichkolwiek rozrywek, tym bardziej wyjazdów - nie wspominając w ogóle o zagranicznych. Co tak podrożało? - wszystkie energie, opłaty za usługi (konieczne), ceny żywności, które popędziły za VAT-em. Zapewne nie należę do tych o przeciętnej pensji, a przeciwnie - do niżej od przeciętnej, ale aby nadrobić jakoś braki, siedzę w pożyczkach. Mogę jeszcze zrezygnować z jedzenia... I to nie chodzi tylko o emerytów, ale też drobnych przedsiębiorców, którzy muszą wchodzić w szarą strefę, aby w ogóle ciągnąć jakoś swój interes. Tak, chyba najlepiej mają się najemni pracownicy.Ale cóż - mamy przecież wciąż socjalizm, tylko o trochę wyższych standardach.