Polański dzieli Amerykanów

Uczestnicy festiwalu filmowego w Zurychu domagają się uwolnienia Romana Polańskiego (fot. EPA / Ennio Leanza)
Z Bostonu Dariusz Piórkowski SJ

Nic dziwnego, że aresztowanie Polańskiego wywołało spore emocje zarówno w Europie jak i w Stanach. Na stronach internetowych niemal wszystkich wiodących amerykańskich dzienników pojawiła się specjalna sekcja poświęcona temu incydentowi. Blogi i fora zalała fala dyskusji i sporów, bo jak na Amerykanów przystało, zdania wokół sprawy są podzielone.

“New York Times” nie rozwodzi się nad zasadnością skazania lub uniewinnienia reżysera. Wyraża raczej wątpliwości co do motywów ujęcia Polańskiego w momencie nadaniu mu prestiżowej nagrody za całokształt twórczości.

“Dlaczego nastąpiło to akurat w takiej chwili?”- pyta w swoim artykule Allan Cowell, biorąc pod uwagę fakt, że reżyser od 15 lat przyjeżdża do Szwajcarii, a zupełnie swobodnie podróżuje po innych krajach Europy.

Rzeczniczka kalifornijskiej prokuratury, Sandi Gibbon, odpowiada, że “prokuratura nie bawi się w prywatną firmę detektywistyczną”. Twierdzi nadto, że od lat starano się ująć reżysera w państwach, w których prawo pozwala na ekstradycję.

Niespodziewane umieszczenie Polańskiego w areszcie “mogło być sprowokowane przez jego własnych prawników” – spekuluje “Los Angeles Times”. Latem złożyli oni skargę do sądu apelacyjnego w Los Angeles, zarzucając tamtejszej prokuraturze opieszałość i nieefektywność w ściganiu oskarżonego. Takie posunięcie mogło rozdrażnić przedstawicieli prawa, którzy postanowili “dokończyć długoletnią zabawę w kotka i myszkę”, jak ujął to jeden z przedstawicieli prokuratury.

Roman Polański: poszukiwany i upragniony

Oliwy do ognia mógł dodać również wyemitowany przed rokiem przez stację HBO film Roman Polański: poszukiwany i upragniony. Podczas gdy wielu krytyków zauważyło, że materiał ów stara się wybielić zniesławionego reżysera, Marina Zenovich, twórca dokumentu, przekonywała, iż jej zamiarem nie była apologia Polańskiego, lecz spojrzenie na jego życie z szerszej perspektywy.

Oprócz przybliżenia szczegółów skandalu, Zenowich starała się skrzętnie zrekonstruować kulisy rozprawy z 1977 roku. Dokument ukazuje, między innymi, dziwaczne poczynania i manipulacje Laurence’a Rittenbanda, sędziego prowadzącego proces reżysera. Okazuje się, że sędzia, początkowo przychylny zwolnieniu Polańskiego za kaucją, z niewiadomych przyczyn nagle zmienił zdanie, nakazując mu psychiatryczną obserwację w pobliskim więzieniu, trwającą 42 dni. Po obejrzeniu filmu, sędzia sądu wyższej instancji przyznał, że w trakcie toczącej się rozprawy mogło dojść do nadużyć, których uwzględnienie będzie możliwe, jeśli oskarżony stawi się ponownie na sali sądowej.

Jednakże entuzjaści Polańskiego przekonują, że sprawa się już przedawniła. Całe zamieszanie to marnotrawstwo pieniądzy podatników. Nie brakuje też tych, którzy wskazują na okoliczności łagodzące jak chociażby wykazane przez Zenovich nieprawidłowości podczas procesu, podeszły wiek artysty, jego dorobek, czy brak innych znaczących wpadek.

 

Hollywood, dla którego Polański stał się artystycznym guru, wyraża oburzenie i konsternację wobec zatrzymania reżysera. Ronald Harvood, scenarzysta nagrodzonego Oskarem “Pianisty”, sądzi, że jego przyjaciel padł ofiarą ambicji prokuratorów z Los Angeles, “którzy pragną rozsławić własne imię”.

Anne Applebaum, pisarka i autorka blogu na stronie internetowej “ Washington Post” (prywatnie żona ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego), uważa, że chociaż postępek Polańskiego zasługuje na naganę, to jednak artysta odpokutował już za swój niechlubny czyn. Przywołuje jego rodzinny dramat, począwszy od gehenny Holocaustu w Polsce, poprzez zabójstwo jego żony i dziecka w 1969 przez zwolenników Charlesa Mansona, a na byciu długoletnim zbiegiem kończąc.

Jej zdaniem, to doświadczenie psychologicznej traumy po części usprawiedliwia ucieczkę reżysera ze Stanów tuż przed wydaniem wyroku przez sąd okręgowy w 1977 roku. Za ułaskawieniem Polańskiego, kontynuuje Applebaum, przemawia również fakt, że ofiara pojednała się już z prześladowcą. Susan Geimer, podówczas 13 – letnia dziewczyna, a obecnie matka trójki dzieci i mieszkanka Hawajów, w 2003 roku publicznie przebaczyła reżyserowi na łamach “Los Angeles Times”, wyrażając wolę zamknięcia tej przykrej sprawy. Żona ministra Sikorskiego sądzi, że zajście na lotnisku w Zurychu ma na celu wzbudzenie sensacji i nadwątlenie zrehabilitowanej reputacji Polańskiego. “Nikt by go nie drażnił, gdyby nie był sławny” - pisze Applebaum.

Wtóruje jej, publikujący w “ Los Angeles Times” Patrick Goldstein, dopominając się od oskarżycieli wyrozumiałości, jeśli francuski reżyser pojawi się przed sądem. “Myślę, że Polański zapłacił już straszną i rozdzierającą duszę cenę za niesławę otaczającą jego działania.”

Równy wobec prawa

Jednak dla zwolenników sprowadzenia twórcy “Dziecka Rosemary” do Stanów, fakt pozostaje faktem. Polański popełnił okropne przestępstwo i czmychnął za ocean. Nic nie zmieni tej smutnej prawdy. Na jakiej podstawie reżyser miałby podlegać innym prawom niż przeciętny obywatel?

Wśród respondentów internetowej sondy przeprowadzonej przez magazyn “Time”, 63 procent zapytanych wyraziło opinię, że władze powinny uskutecznić ekstradycję Polańskiego do USA.

Od przekonania czytelników tegoż tygodnika nie odstają jego publicyści. Zbijając racje zwolenników uniewinnienia Polańskiego, Karen Harding, pisząca w salonie internetowym, przypomina z natarczywością, że “uciekinier” zgwałcił dziecko, a nie tylko przespał się z dziewczyną lub uprawiał z nią “nielegalny” seks. Zmusił Susan do współżycia, pomimo wyraźnych oporów z jej strony. Autorka wyraża zdumienie, że skoro gwałt na nieletniej osobie nadal spotyka się ze społecznym potępieniem, dlaczego inteligencja, czy nawet bolesne przejścia z przeszłości miałyby dyspensować Polańskiego od poniesienia kary.

Inna publicystka “Time”, Amy Sullivan, uderza w bardziej sarkastyczne struny i pisze: “Wiecie, co jest w tym wszystkim przerażające? Zgwałcenie dziecka, a następnie świadomość, że masz za sobą wszystkich twoich przyjaciół, którzy protestują w twojej obronie, ponieważ jesteś fantastycznym reżyserem, a dziewczyna nie wyglądała na tak młodą, jak ci się wydawało”. Jej zdaniem, Polański nie został rzucony na pastwę purytańskiej Ameryki, jak suponują francuskie media i cała rzesza artystów, lecz w końcu dosięgła go ręka sprawiedliwości.

 

Podobną opinię wyraża Eugene Robinson, komentator “Washington Post”, który docenia dorobek Polańskiego, ale odrzuca apele obrońców reżysera, aby puścić wszystko w niepamięć. Takie rozwiązanie byłoby demoralizujące dla społeczeństwa. Zdaniem Robinson, trudno bowiem zgodzić się z tezą Polańskiego, że nastolatka dobrowolnie “zgodziła się” na seks, po uprzednim upojeniu szampanem i narkotykami. Gwałt na nieletniej osobie “domaga się ostrzejszej kary niż trzydzieści lat opływającego we wszystko wygnania”. Nie ma taryfy ulgowej dla tego typu przewin. “Tutaj chodzi o bogatego i wpływowego mężczyznę, który wykorzystał swoją pozycję i sławę, aby użyć przemocy wobec niewinnej dziewczyny”- pisze Robinson.

Na stronie internetowej “US Today”, Cathy Leen Grossman, redaktorka sekcji “Wiara i Rozum”, nawiązuje do niedawnych skandali seksualnych pośród amerykańskich duchownych. Zastanawia się, czy aby w przypadku Polańskiego nie próbuje się zastosować podwójnych standardów moralnych. Grossman stawia pytanie, czy księży wykorzystujących nieletnich należy wtrącać za kratki, a Polańskiemu puścić wszystko płazem.

By wzmocnić swoją wątpliwość, publicystka “US Today”, cytuje wypowiedź Thomasa Reese’a SJ, byłego redaktora naczelnego miesięcznika “America”, który pisze na swoim blogu: “Obrońcy Polańskiego twierdzą, że dziewczyna okazała gotowość do współżycia, była doświadczona w tej materii i przebaczyła mu (po otrzymaniu rekompensaty). Szukając usprawiedliwienia, powołują się nawet na jego tragiczne dzieciństwo i życie (…). Takie argumenty przywoływane przez księży pedofili byłyby wyśmiane w sądzie i ostro skrytykowane przez wszystkich. I słusznie. Rolą sądu, a nie ofiary, jest wydanie werdyktu, kto pójdzie do więzienia i na jak długo”.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polański dzieli Amerykanów
Komentarze (3)
O
Ola
30 września 2009, 23:54
Argumentacja, że "odpokutował" w ogóle jest dziwaczna. Jak byśmy zareagowali, gdyby jakiś przestępca zaproponował, że w ramach kary przez kilkadziesiąt lat będzie podróżował po Europie? Zesłanie może być karą ( i w historii nader często nią było) - ale Europa to nie Syberia. I nie można udawać, że jest inaczej.
Dariusz Piórkowski SJ
30 września 2009, 21:18
To klasyczne zachowanie dziennikarzy "New York Times". Dzisiaj opublikowali artykuł jednego z przyjaciół Polańskiego, który stawia pytania, kto zyskuje na tym aresztowaniu. Osobiście uważam jednak, że Polański powinien odpowiedzieć za to, co zrobił. Oczywiście, należałoby uwzględnić jego wiek i inne okoliczności łagodzące. Ale jeśli się z tym nic nie zrobi, będzie to zły sygnał dla społeczeństwa. Dlaczego bogaci i sławni ludzie nie mają ponosić konsekwencji za swe czyny? W głosach obrońców Polańskiego w ogóle nie pojawia się społeczny wymiar tego przestępstwa. Przecież to nie jest prywatna sprawa. Tu chodzi również o morale społeczeństwa. Inna sprawa, że ludzie też szukają sensacji. To prawda. Ale jednak nie przepuszcza się niektórych przestępstw. Chociaż z drugiej strony jestem świadom, że nie istnieje idealny wymiar sprawiedliwości. Richard Nixon, znienawidzony za żądzę władzy i aferę Watergate nie został postawiony przed sądem, lecz uniewinniony przez jego następcę, Geralda Forda. Ale bardziej chodziło tu chyba o symboliczne znaczenie urzędu prezydenta niż samego Nixona. Dla Amerykanów prezydent jest jednym z fundamentów państwowości, nie mówiąc już o tym, że oczekuje się od niego bardzo wiele. Także nie zdziwiłbym się, jeśli Polańskiemu wszystko uszło by na sucho, chyba że Opatrzność sama rozwiąże ten problem...
A
anonim
30 września 2009, 20:25
W "New York Times" bardzo sprytnie zajęli się tematem. Autor artykułu nie zajął żadnego stanowiska wobec Polańskiego, a do tego skrytykował sposób w jaki został on zatrzymany. Ostatecznie "umywając ręce" staje po stronie Polańskiego, zmniejszając autorytet służby sprawiedliwości.