Porno w sieci: diagnozować czy reagować?

Tomasz Ponikło

Islandia dąży do zakazania w kraju internetowej pornografii. To dobry impuls, żeby dokonać diagnozy sytuacji w tej dziedzinie. Bo problem nie jest, jak zwykle się sądzi, marginalny.

Światowe media donoszą od kilku dni o decyzji islandzkiego ministerstwa spraw wewnętrznych, które powołało specjalny zespół ekspertów. Członkowie grupy otrzymali zadanie wypracowania programu działań mających na celu pełną ochronę nieletnich użytkowników sieci przed treściami pornograficznymi. Do tej pory w kraju zabronione są drukowanie i dystrybucja pornografii na papierze. Przed dwoma laty uchwalono zakaz prowadzenia klubów ze striptizem. Argumentowano wówczas, że lokale z taką ofertą naruszają prawa kobiet, które w nich pracują. Decyzję przegłosował parlament.

Tym razem sprawa będzie dla rządu trudniejsza do przeprowadzenia. Rozstrzygające są dwie kwestie. Najpierw technologiczne, a więc: jakie narzędzie stworzyć do zrealizowania programu? Następnie aksjologiczne, gdyż - jak podnoszą krytycy samego pomysłu - doprowadzenie do wyrugowania porno z sieci oznacza zapewne podjęcie działań o charakterze cenzury, to zaś stanowić będzie zamach na wolność jednostki i mediów. Póki co, tego typu uwagi stanowią wyjście w przyszłość. Są zaś na tyle oczywiste, że nie sposób spodziewać się, iżby miały nie zostać uwzględnione podczas formułowania wniosków i zaleceń przez ekspertów.

DEON.PL POLECA

Intrygujące byłoby jednak wejście w przeszłość: czy islandzkie ministerstwo sporządziło rzetelny raport, który dawałby podstawę do sformułowania jednoznacznych konsekwencji społecznych użytkowania pornografii w sieci przez nieletnich, by na tej podstawie zainicjować tę walkę ze zjawiskiem? Stawiam to pytanie w dobrej wierze. Przyglądając się zagadnieniu od kilku lat (pierwszy raz o pornografii w sieci pisałem przed pięcioma laty dla "Więzi") widzę, jak trudne jest ono do uchwycenia. Kolejne batalie, toczone i na polu debaty publicznej, i na polu akademickim, nie kończą się jednoznacznymi rozstrzygnięciami. Islandia, zmierzając do tak stanowczych rozwiązań, ma szansę stworzyć krytyczne zaplecze badawcze, które da podstawy do podejmowania problemu pornografii w internecie w szerokim kontekście. Czy to zrobi(ła)?

Informację o inicjatywie walki z pornografią w sieci tak komentuje Halla Gunnarsdottir, doradca ministra spraw wewnętrznych Islandii: - To nie jest działanie antyseksualne - cytuje urzędniczkę portal tvn24.pl. - To jest działanie zapobiegające przemocy, ponieważ dzieci to oglądają, a później zachowują się w ten sam sposób. Doradczyni zaznacza też, że dzieci w efekcie używania pornografii tracą zdolność rozróżniania obrazów oddających to, co dobre i to, co złe. Warto zastanowić się nad tymi słowami, bo zapewne stanowią rodzaj streszczenia możliwej islandzkiej diagnozy.

Fundamentem problemów z pornografią jest traktowanie jej jako prezentującej rzeczywistość, gdy tymczasem stanowi ona świat przedstawiony - nie jest "prawdą", lecz fikcją, nawet gdy przybiera pozory realności. Na tej bazie utwierdzany jest jednak stereotyp o edukacyjnej wartości pornografii. W tym kluczu odbierają ją nie tylko, choć zwłaszcza dzieci. W efekcie pornografia - traktowana jako "instruktaż" - wkrada się do rzeczywistych zachowań seksualnych. Bierze się to stąd (odnosząc się do Stanów Zjednoczonych), że średni wiek pierwszego kontaktu z porno w sieci dzieci mają dziś w wieku 11 lat, czyli przed okresem dojrzewania płciowego i przed edukacją seksualną. Nie dysponują przy tym umiejętnościami krytycznego odbioru. Gwoździem do trumny jest fakt - wskazuje na niego ubiegłoroczny raport "Pontonu" - że dzieci nie mogą liczyć na zdobycie wiedzy o seksie od rodziców. Dlatego najczęściej, przede wszystkim chłopcy, "wiedzę" o seksie czerpią z porno - stwierdza raport - a we własnym życiu seksualnym odtwarzają obrazy z sieci.

Wydaje się, że islandzkiemu ministerstwu bliskie jest takie spojrzenie. Zastanówmy się jeszcze, czemu chce ono doprowadzić do radykalnego rozwiązania problemu? Dokonując wielkiego skoku w przyszłość, można poczynić założenie: tego typu przemiany kultury seksualnej mogą realnie wpływać na późniejszy kształt budowania relacji partnerów w długotrwałych związkach. To zaś zawsze niesie określone konsekwencje społeczne. Ale przecież może być też tak, że akurat teraz wahadło wychyliło się już do najdalszego punktu jednej strony i zacznie na powrót wychylać się w przeciwnym kierunku. Skrajności dość łatwo się "same" regulują. Oczywiście zawsze pozostaje kwestia ewentualnych długotrwałych skutków krótkotrwałych skrajności…

Wróćmy jednak do problemu diagnozy sytuacji. Diagnoza rozległa, udokumentowana i krytyczna wyznaczałaby jednocześnie kierunek działania. Spójrzmy tylko na polski kontekst: konieczna jest w nim przede wszystkim znacznie większa świadomość rozwoju psychoseksualnego człowieka zarówno u dzieci, jak i dorosłych; w konsekwencji mentalna zmiana, która w odbiorze konsumentów przywróci pornografię na jej właściwe miejsce "przedstawienia", a nie "źródła wiedzy". Potężnymi narzędziami dysponuje Kościół, prowadząc liczne poranie, a przede wszystkim - kursy przedmałżeńskie, na których przestrzega przed konsekwencjami dla związku używania pornografii oraz dla rozwoju przyszłego potomstwa. Drugim ośrodkiem jest oczywiście szkoła, co wymaga krytycznego zweryfikowania programów edukacji seksualnej pod tym kątem. Oczywiście wartościowe byłyby też działania, które pomogłyby maksymalnie ograniczać nieintencjonalny kontakt z pornografią w sieci. To jednak nigdy nie będzie proste, bo jak wykazały niedawne badania, stanowi ona 30 proc. globalnego ruchu w internecie.

Cała trudność sytuacji polega na tym, że nie sposób w pełni określić przyszłych konsekwencji omawianego zjawiska i procesów, które wyzwala. Jednak już od kilku lat jaskrawo widać, że styk świata wirtualnego i rzeczywistego w aspekcie seksu i przemocy, może prowadzić do fatalnych konsekwencji. Tak więc również w Polsce przydałoby się powołanie podobnego do islandzkiego zespołu ekspertów. Ale z jedną zasadniczą różnicą: ich celem powinno być w pierwszym rzędzie stworzenie rzetelnej diagnozy sytuacji (w tym ocena tzw. szkolnej edukacji seksualnej) i przygotowanie pozytywnych narzędzi do przeciwdziałania negatywnym skutkom łatwego dostępu przez dzieci do pornografii w sieci. Takie wnioski powinny wytyczyć kierunek dalszego działania.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Porno w sieci: diagnozować czy reagować?
Komentarze (13)
O
ola
19 lipca 2013, 14:03
Jacy ludzie za tym stoją ? Ostatnio 40 letni kapłan z Inowrocławia ! Miał kontakty z diabłem ? Zrobił wiele dobrego w swoim środowisku. Dzisiaj już nikomu nie można ufać.
L
leszek
19 lipca 2013, 13:17
Tak, wydaje się to uzasadnione, nikt nie jest tak głupi, by nie wiedzieć, że za pornografią stoją ludzie powiazani z satanizmem. Chyba nie ma lepszej władzy nad światem, niż osłabienie tej dziedziny. A proces już jest w takim stanie zaawansowanym, ze pochłania miliony istnień ludzkich i rozbija wszelkie związki. Zabija też samych zarażonych i prowadzi do zarazenia innych. Postęp tego zniewolenia odbywa się "wykładniczo".
W
wew2
22 lutego 2013, 11:57
no właśnie trzeba też sobie zazdac pytanie jacy ludzie za tym stoją i czy chca naszego dobra? doszla mnie informacja że część ludzi tego biznesu to sataniści, nie wiem na ile parwdziwa ale z branżą muzyki techni tak było
K
katolik
22 lutego 2013, 09:40
Porno to prosta droga do piekła. Dlatego polecam rady praktyczne jak uniknąć piekła. Kto chce skorzystać niech skorzysta a kto nie, to jego sprawa. http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
KN
kto na ponton?
21 lutego 2013, 19:24
Ponton, jaki jest, każdy widzi. Ale akurat są przeciw kontakom dzieci z porno, bo w raporcie piszą: CYTAT: Chłopcy  natomiast  częściej czerpią wiedzę z erotyki oraz pornografii.  Jak wynika z naszego badania, jest to ich główne źródło wiedzy. Ten  bardzo niepokojący trend  nie stanowi  zaskoczenia  dla edukatorek/ów seksualnych.  Zarówno podczas dyżurów przy Telefonie  Zaufania jak i podczas prowadzenia zajęć w szkołach gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych, często zdarza się, że chłopcy zgłaszają swoje obawy dotyczące budowy ich ciała zrodzone podczas oglądania filmów pornograficznych.  Porównują się do aktorów porno,  specjalnie dobranych pod kątem walorów fizycznych,  a  swoje partnerki do aktorek porno, zarzucając im, że mają zbyt małe piersi, czy zbyt duże owłosienie łonowe. Chłopcy ci oczekują od swoich partnerek różnych form aktywności seksualnych (seks analny, oralny) ponieważ są przekonani, że każdy stosunek płciowy tak właśnie wygląda.
M
Macko
21 lutego 2013, 18:42
Nie ma czegoś takiego jak "zakazanie pornografii". Jeśli chodzi o Internet, to można zablokowac dostęp do niej, ale to też nie jest takie proste... Blokować konkretne domeny, IP?  Blokować połaczenia z określonymi serwerami? Na których przecież mogą działać nie tylko poro-strony. Do tego takie rzeczy można obejść... Można zająć się infrastrukturą w państwie, a co zdostępem do serwerów zagranicznych? Warto przypomnieć, że pod hasłami "ochrony przed pornografią" próbowano przeforsować akty międzynarodowe, jak ACTA, SOPA i PIPA! które jak wiemy nie dotyczyły tylko pornografiii (albo w ogóle...) i mogły być narzędziem cenzury. Wg mnie powinno się zająć zakazaniem dystrybucji pornografii i wyrzuceniem jej ze strefy publicznej (np. bilbordy, reklamy, telewizja, prasa). To można zrobić! Co do "Pontonu" to zgadzam się z poniższymi wpisami użytkownika jazg. Dla tych pseudoedukatorów edukacja seksualna polega na nauce zakładania prezerwatywy na drenianego członka... O_o co pokazywał w swoich programach np. TVN - Uwaga... :/ Jakoś i tak sałbo wyedukowana ta młodzież, jeśli potem nastolatki pytają na forach "czy mogą być w ciąży" ...
L
leszek
21 lutego 2013, 16:46
Pornografia jest szkodliwa dla dzieci i w nikim ten fakt nie budzi wątpliwości, jest przecież takie tradycyjne określenie "dozwolone od 18 lat" i przecież żadne badania nie są tutaj potrzebne. Pytanie tylko, jak to wyegzekwować w sieci. Zabranianie pornografii w całości jest mocno wątpliwe. Pornografia jest obrzydliwa, ale przeciez nie jest to przestępstwo. Dzisiaj rząd zabroni pornografii, a jutro zacznie zabraniać czegoś innego pod prestekstem, ze jest to też szkodliwe dla kogoś. Zamiast walczyć z wiatrakami lepiej jednak przyjąć do wiadomości rzeczywistość, to znaczy, że dzieci surfując w sieci wchodziły, wchodzą i wchodzić będą na strony z treściami pornograficznymi. Poza tym, to bez przesady. Tak jak od wypicia kieliszka wina nikt nie stanie się alkoholikiem tak samo od obejrzenie jakiegoś ohydnego zdjęcia czy filmiku nie zwichnie nikomu psychiki na całe życie. Dopiero długotrwałe oglądanie a zwłaszcza sytuacja, gdy oglądanie pornografi staje się substytutem czegoś wyrządza szkody. Tutaj raczej trzeba się zastanawia jak minimalizować negatywny wpływ, uodparniać dzieci na te treści, a nie jak zakazywać. Poza tym, to wychowywanie dzieci odpowiadaja przede wszystkim rodzice. To rodzice powinni wiedzieć co oglądają dzieci i interweniować. A nie liczyć na to, że rząd represyjnymi zakazami będzie wychowywał dzieci za nich. Od edukacji dzieci jest dużo ważniejsza edukacja rodziców i w ogóle dorosłych. Jak dziecko otrzymuje poprawną edukację i wychowanie w domu i w szkole to żadna pornografia mu nie zaszkodzi.
A
Agata
21 lutego 2013, 15:51
@Victor Zmieniły się czasy i każde dziecko otoczone jest informacjami, reklamami i treściami pobudzającymi seksualnie. O jakim wieku piszesz? Pracuję jako terapeuta w ośrodku młodzieżowym i niestety muszę przyznać, że dzieci interesują się seksem szybciej niż było to za moich czasów. ... Napisałem chyba wyraźnie, że dzieci interesują się seksem z powodu działania różnych pontonowców. Ich zainteresowanie seksem nie jest naturalne, ktoś w nich to zainteresowanie rozbudził. Piszę o dzieciach, o jakich piszą autorzy, ale ogólnie rzecz biorąc chłopcy do 14-16 roku życia nie interesują się tym tematem, dziewczynki moze wcześniej, szczególnie jeżeli mają już menstruacje. Pamiętam, jak na początku lat 90. 8-letni chłopiec opowiadał swojej mamie (mojej koleżance), że u kolegi oglądali film z kasety, który pokazywał gołe panie i panów, a jedna pani była głupia, bo gryzła pana w siusiaka. Sam pan przyzna, że ten chłopiec nie miał pojęcia o seksie i nie odbierał oglądanego pornosa seksualnie. Obecnie dzielni poronoedukatorzy z Pontona to zainteresowanie w dzieciach rozbudzają, i to oni są zagrożeniem dla dzieci Ech , Panie Jazg, na czym Pan opiera swoje sądy? Edukatorzy z Pontonu, niezależnie od tego co Pan o nich myśli, prowadzą rzetelne badania na podstawie swoich doświadczeń. Można sie spierać o to czy podstawa założenia takiej organizacji jest dobra czy nie, niemniej jednak to oni rozmawiają z młodzieżą na tematy seksualne.  Tym bardziej Pan nie byłby partnerem rozmów nastolatka/nastolatki skoro twierdzi Pan, że nie interesują sie oni swoją seksualności w wieku 14 - 16 lat. Co więcej, intersują się oni seksualnością płci przeciwnej!  Myślę, że to trudny temat, zahacza też o problemy cenzury i wolności. A w kwestii edukacji dzieci to nie zostaje nic innego jak edukacja w domu oraz programy kontroli rodzicielskiej. 
E
e2we
21 lutego 2013, 13:32
Marginalna?strony z pornografia to hit internetu.to mowi samo za siebie. a skutki już widac-np.odchodzenie od czegoś takiego jka rodzina
21 lutego 2013, 12:04
@Victor Zmieniły się czasy i każde dziecko otoczone jest informacjami, reklamami i treściami pobudzającymi seksualnie. O jakim wieku piszesz? Pracuję jako terapeuta w ośrodku młodzieżowym i niestety muszę przyznać, że dzieci interesują się seksem szybciej niż było to za moich czasów. ... Napisałem chyba wyraźnie, że dzieci interesują się seksem z powodu działania różnych pontonowców. Ich zainteresowanie seksem nie jest naturalne, ktoś w nich to zainteresowanie rozbudził. Piszę o dzieciach, o jakich piszą autorzy, ale ogólnie rzecz biorąc chłopcy do 14-16 roku życia nie interesują się tym tematem, dziewczynki moze wcześniej, szczególnie jeżeli mają już menstruacje. Pamiętam, jak na początku lat 90. 8-letni chłopiec opowiadał swojej mamie (mojej koleżance), że u kolegi oglądali film z kasety, który pokazywał gołe panie i panów, a jedna pani była głupia, bo gryzła pana w siusiaka. Sam pan przyzna, że ten chłopiec nie miał pojęcia o seksie i nie odbierał oglądanego pornosa seksualnie. Obecnie dzielni poronoedukatorzy z Pontona to zainteresowanie w dzieciach rozbudzają, i to oni są zagrożeniem dla dzieci.
MR
Maciej Roszkowski
21 lutego 2013, 11:49
         Rzeczywistość społeczna jest badalna i mierzalna, stąd wniosek Autora o konieczności diagnozy jest oczywisty. Kto miałby to zrobić? "Ponton" p. Nowicka et consortes? Wnioski bedą oczywiste. Czy jest mozliwe powołanie zespołu "ponad podziałami"? Kto miałby go sfinansować.          Jedno jest oczywiste. Bajdurzenie o wolności slowa, prawie wyboru, cenzurze etc. będzie zasłaniało rzeczywiste, ogromne interesy producentów ponografii. To rynek wart grube miliardy dolarów/euro, czy co tam chcemy. Producenci  pornografii zrobią wszystko, że by takie inicjatywy utrącić. Już słyszę "popularyzatorów", "edukatorów" lewicowo liberalnych publicystów i celebrytów, podstarzałych hippisów, ataki na mohery i fundamentalistów rodem ze Średniowiecza. Brawo Islandczycy!
V
Victor
21 lutego 2013, 11:45
Normalne dziecko nie interesuje się seksem w tym wieku - ani chłopcy, ani dziewczęta. Zmieniły się czasy i każde dziecko otoczone jest informacjami, reklamami i treściami pobudzającymi seksualnie. O jakim wieku piszesz? Pracuję jako terapeuta w ośrodku młodzieżowym i niestety muszę przyznać, że dzieci interesują się seksem szybciej niż było to za moich czasów.
21 lutego 2013, 11:36
raport "Pontonu" - że dzieci nie mogą liczyć na zdobycie wiedzy o seksie od rodziców. Dlatego najczęściej, przede wszystkim chłopcy, "wiedzę" o seksie czerpią z porno - stwierdza raport - a we własnym życiu seksualnym odtwarzają obrazy z sieci. Zacznijmy dyskusję od tego, że to Ponton jest m. in. winny zainteresowania seksem przez dzieci, lansując na siłę szkolenie seksualne dzieci w szkołach. Normallne dziecko nie interesuje się seksem w tym wieku - ani chłopcy, ani dziewczęta. Ludzie pokroju pontonowców rozbudzają w nich to zainteresowanie, a potem ze zmartwieniem mówią, że oto te dzieci nie są przygotowane przez rodziców w sprawach seksualnych. Należy przerwać to błędne koło, wygnać pontonowców i takich jak oni ze szkół, a wszystko wróci do normy. Ludzkość istnieje ponad 100 tys. lat i jakoś się rozwijała, a oto nagle w ostatnich kilkudziesięciu latach ma mieć rzekomo problem, jeżeli w szkołach nie będzie seksoszkoleń. A pan, panie Ponikło, powinien poszukać prawdziwych ekspertów, a nie seksoideologów.