Przedszkola żądają zaświadczeń, że dziecko nie zaraża. Pediatra: to nie ma sensu

Niektóre żłobki i przedszkola w sezonie infekcyjnym wymagają od rodziców, których dzieci wracają do placówek po chorobie, dostarczenia zaświadczenia potwierdzającego brak przeciwwskazań zdrowotnych do takiego powrotu. - Zaświadczenie od pediatry nie jest żadną gwarancją, że dziecko nie zaraża - mówi PAP pediatra i immunolog dr hab. n.med. Wojciech Feleszko. Wyjaśnia też, czy lekarz NFZ może odmówić wystawienia takiego zaświadczenia.
Zaświadczenie lekarskie nie gwarantuje "braku zakaźności". Lekarz podkreśla, że zaświadczenie od pediatry nie zapewnia, że dziecko nie zaraża, ponieważ bezobjawowo chorujące dzieci też mogą rozsiewać wirusy.
Brak obowiązku wystawiania zaświadczenia. Lekarze NFZ nie są zobowiązani do wydawania zaświadczeń zdrowotnych, a konieczność odbywania takich wizyt może narażać dzieci na ponowny kontakt z chorobami.
Izolacja skuteczniejsza niż zaświadczenia. Skuteczną metodą zapobiegania zakażeniom jest izolacja dzieci przez określony czas po wystąpieniu objawów choroby, a nie wymaganie zaświadczeń.
Brak podstawy prawnej dla żądania zaświadczeń. Prawo nie wymaga od rodziców przedstawiania zaświadczeń lekarskich, a dyrektorzy placówek mają prawo jedynie do żądania, aby dzieci były zdrowe i nie stanowiły zagrożenia dla innych.
Zaświadczenie, że dziecko nie zaraża, nie ma większego sensu
Pediatra i immunolog dr hab. n.med. Wojciech Feleszko uważa, że rozwiązanie to nie ma większego sensu. "Zaświadczenie od pediatry nie daje rodzicom gwarancji, że ich dziecko jest zdrowe i nie zaraża. Są dzieci, które będą rozsiewały wirusa, pomimo tego że są bezobjawowe" - wyjaśnił lekarz w rozmowie z PAP.
Według niego, wymaganie zaświadczenia od lekarza może budzić kontrowersje pod względem ochrony danych medycznych, zgodnie z zasadami RODO oraz prawem pacjenta do prywatności. Skuteczniejsza w zapobieganiu zakażeniom jest izolacja. "Podstawą jest zweryfikowanie, co jest przyczyną choroby i czy jest ona zaraźliwa" - stwierdził dr Feleszko.
Jeśli jedno dziecko przyjdzie z wirusem, za dwa tygodnie chorzy będą wszyscy
W przypadku infekcji wirusowych dziecko powinno być izolowane przez siedem dni po wystąpieniu ostrych objawów - po tym czasie wirus w większości przypadków zostaje zneutralizowany przez organizm - chociaż dla grypy CDC zaleca się izolację przez pięć dni.
Jest to ważne zwłaszcza w przypadku dzieci uczęszczających do żłobka lub przedszkola - na tym etapie życia układ odpornościowy jest jeszcze słabo rozwinięty. "Małe dzieci razem siedzą, jedzą, bawią się, smarkają, piją z tego samego kubeczka, nie myją rączek. Siłą rzeczy, jeśli w dwudziestoosobowej grupie przedszkolaków pojawi się jeden z wirusem, to w ciągu dwóch tygodni chorzy będą wszyscy" - wytłumaczył lekarz.
Bardziej zaraźliwe są choroby wirusowe
Jak wskazał, choroby bakteryjne, jak np. zapalenie płuc o etiologii pneumokokowej, nie są tak zakaźne jak choroby wirusowe - choć nadal występuje ryzyko transmisji. Wyjątkiem są: mykoplazma, krztusiec i paciorkowiec ropotwórczy, wywołujący m.in. anginę. W przypadku tego ostatniego izolacja powinna trwać co najmniej 24 godziny od rozpoczęcia antybiotykoterapii, a pacjent przestaje zarażać po dwóch dawkach antybiotyku. Jednak dzieci w trakcie anybiotykoterapii - niejednokrotnie kilkunastodniowej - mogą uczęszczać do placówki.
Kwestia zaświadczeń o "niezarażaniu" to efekt konfliktu rodziców i dyrekcji
Zdaniem dr. Feleszki kwestia zaświadczeń jest wynikiem konfliktu trzech stron: "rodziców, którzy chcieliby, żeby ich dziecko poszło do przedszkola i uczestniczyło w zajęciach, rodziców, którzy nie chcą, żeby ich dziecko czymś się zaraziło, i dyrekcji, która chce mieć święty spokój".
"Mam wrażenie, że kulturowo jesteśmy jakąś wyspą, która chciałaby wszystko uporządkować i odizolować. Tymczasem znam kraje Europy Zachodniej, w których dwu- i trzylatki z glutami do pasa normalnie chodzą do placówek i nikt od nikogo nie wymaga żadnych zaświadczeń. Dzieci muszą zbudować sobie odporność - a budują ją, chorując, prawidłowo eksponując się na mikroorganizmy w środowisku, a przede wszystkim - szczepiąc się" - powiedział lekarz.
Lekarz nie ma obowiązku wystawiać zaświadczenia, NFZ go nie finansuje
Jak podkreślił w rozmowie z PAP Andrzej Troszyński z Biura Komunikacji Społecznej i Promocji Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia, "zaświadczenie lekarskie o stanie zdrowia dziecka nie jest finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, a lekarz nie ma obowiązku go wystawić". "Wydanie takiego zaświadczenia przez lekarza wiąże się z kolejną wizytą w przychodni, narażając w ten sposób dziecko na ponowy kontakt z chorobami, a tym samym na ponowne zachorowanie" - zauważył.
Prawo nie reguluje kwestii okazywania w żłobku, czy przedszkolu zaświadczeń lekarskich o stanie zdrowia dziecka po przebytej chorobie. "Nie ma podstawy prawnej, by żądać od rodziców lub opiekunów prawnych takiego dokumentu" - wyjaśniła PAP Paulina Nowosielska, dyrektorka Zespołu Prasowego Rzeczniczki Praw Dziecka. Dodała, że "dyrektor ma prawo zobowiązać rodziców do przyprowadzania do żłobka, przedszkola tylko dzieci zdrowych oraz prosić o odbiór dziecka, którego stan zdrowia budzi niepokój, utrudnia funkcjonowanie w grupie bądź stanowi zagrożenie dla innych".
PAP / mł
Skomentuj artykuł