Sąd Najwyższy, związki partnerskie i szturmowcy Imperium

Marcin Łukasz Makowski
Marcin Łukasz Makowski

Twardy orzech do zgryzienia zaserwował Sąd Najwyższy wszystkim, którzy z oburzeniem przyjęli słowa Jarosława Gowina o niezgodności ustawy o związkach partnerskich z art. 18 konstytucji.

Równie kiepsko mają ci, którzy kilka dni temu heroicznie bronili niezawisłości sądów po słynnych słowach sędziego Tulei o "stalinowskich metodach" działania CBA. Dlaczego? Bo Sąd Najwyższy jednoznacznie i stanowczo opowiedział się za interpretacją o niezgodności projektu ustawy z zapisem polskiej konstytucji, który gwarantuje prawną ochronę małżeństwa rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny.  Skoro zatem można bronić tak błahej sprawy jak wypowiedź Tulei i powoływać się na niezależność wymiaru sprawiedliwości, jakimi metodami będzie można zdezawuować opinię Sądu Najwyższego? Zanim odpowiem na to pytanie (bo "niezależni eksperci" już zdążyli sprawę wyśmiać), spójrzmy na samą argumentację SN.

A ten nie silił się na kreatywność i prawną ekwilibrystykę, tylko w jasny i stanowczy sposób przypomniał, że konstytucja to nie jest księga porad przydatnych do prowadzenia państwa, ale najważniejszy dokument normatywnym z którego - co oczywiste - powinny wypływać wszystkie inne projekty ustaw. Jeśli zatem art. 18 stanowi, iż "małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej", nie można tworzyć instytucji w stosunku do rodziny konkurencyjnej, która przy mniejszych obowiązkach będzie mogła korzystać z udogodnień, jakie przysługują parom zawierającym związek małżeński, i biorącym na siebie ciężar wychowania przyszłych obywateli.

Co ciekawe, Sąd Najwyższy nie bał się wytrącić z ręki wszelkim zwolennikom związków partnerskich ich największych argumentów - tolerancji i rzekomej dyskryminacji. "Konstytucyjne znaczenie małżeństwa dla istnienia rodziny uzasadnia szczególne unormowanie o charakterze protekcyjnym i promocyjnym w systemie prawa. Nie mogą być one kwestionowane z powołaniem na inne normy konstytucji, w szczególności art. 32 (zasada równości, zakaz dyskryminacji)" - ocenił Sąd.

Państwo nie jest instytucją neutralną światopoglądowo, i każdy kto żąda takiego modelu, buduje liberalną fikcję. Opinia SN jest zatem powrotem do korzeni Ustawy Zasadniczej, która wraz z preambułą i aksjologicznym uzasadnieniem obrony małżeństwa, jest dziedzictwem i zadaniem do wykonania, tak długo jak w demokratyczny sposób się owej Ustawy nie zmieni. Częste przy tej okazji powoływanie się zwolenników "kociej łapy" i małżeństw par homoseksualnych do tego, iż konkubinaty są częstą formą pożycia, w związku z tym powinny być prawnie unormowane - nie znajduje zrozumienia w wyroku SN. "Podobnie nie może być wiążącą dyrektywą dla ustawodawcy w suwerennym państwie stan prawny obowiązujący w innych państwach" - podkreśla się w opinii o projekcie ustawy. Wreszcie ktoś powiedział to jasno. Nie ma znaczenia, czy pewne zachowanie znajduje uznanie w innych krajach świata czy nie - Polska to państwo niezależne i jako takie stanowi prawo bez względu na "ogólni przyjęte normy", albo mówiąc po ludzku "bo ktoś tak robi".

Czytając uzasadnienie Sądu Najwyższego, na uwagę zasługuje jeszcze jedna kwestia, która w sejmowej debacie i całym zgiełku, niemal umknęła. Każdy, kto twierdzi, że na przywileje takie jak korzystne zasady rozliczenia podatku dochodowego zasługują żyjący ze sobą partnerzy tej samej płci i oburza się przy tym na stwierdzenia o seksualnym charakterze ich związku, zachowuje się jak hipokryta. Bo niby dlaczego, idąc ta logiką wyróżniać gejów i lesbijki, a np. nie przypadki sióstr, które na starość zdecydowały się zamieszkać razem, albo grupy przyjaciół, których nie wiążą relacje seksualne? Czy osoby takie darzą się mniejsza miłością, ponieważ nie idą ze sobą do łóżka? I czy związku z tym, powinno im się odmawiać praw, których domagają się zwolennicy ustawy o związkach partnerskich?

Takich paradoksów, na które zwraca uwagę Sąd Najwyższy, jest więcej. Szkoda, że o tym, iż państwo nie jest instytucją charytatywną i nie może promować zachowań, które nie są w jego żywotnym interesie potrzeba nam raz po raz przypominać. Dla wielu uzasadnienie to będzie skandaliczne, konserwatywne, zaściankowe i po prostu oburzające. Tym bardziej podoba mi się bezkompromisowa postaw sędziów Sądu Najwyższego, którzy w odróżnieniu od pana Tulei, nie silili się na kulawe analogie historyczne, ale najzwyczajniej w świecie wyciągnęli wnioski z obowiązującej nasz wszystkich Ustawy. W końcu nie może być tak, że ktoś chce mieć jabłko i zjeść jabłko. A do takiego modelu - konkurencyjnego i łatwiejszego w zerwaniu małżeństwa, ze wszystkimi jego przywilejami, zdają się dążyć sympatycy związków partnerskich. Życie w związku wymaga dojrzałości, również w odważnym braniu na siebie konsekwencji swoich decyzji. Nie zakładam rodziny - nie cieszę się prawami przysługującymi rodzinom - orzekł jasno SN.

Odrębnym, wartym krótkiego wspomnienia faktem jest poruszony na początku felietonu przypadek dyskredytowania opinii Sądu. W rozmowie z PAP, konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek powiedział iż art. 18 konstytucji "(…) nie wyklucza istnienia innych związków, niezależnie od tego, czy będzie to związek dwóch osób tej samej płci, czy też nie". Profesor dodał również, że na regulacje prawne powinno mieć wpływ "narastanie w społeczeństwie przekonania, że dany stan rzeczy jest stanem prawidłowym i nie budzi moralnej odrazy". Choć nie jestem prawnikiem i nie będę na takiego pozował, wydaje mi się dziwne iż profesor nie widzi w swojej argumentacji wyraźnej luki. Sam fakt braku zakazania jakiejś aktywności, nie oznacza jej prawną akceptację. Konstytucja RP nie wyklucza również istnienia konkurencyjnych dla policji oddziałów szturmowców Imperium z "Gwiezdnych Wojen", którzy np. cieszyliby się przywilejami emerytalnymi służb mundurowych, wykonując połowę ich obowiązków. Nie wiem jak dla Państwa, ale jak dla mnie Imperium "nie budzi moralnej odrazy". Może zatem naprawimy błąd USA i za jednym zamachem zrealizujemy odrzucony przez Kongres plan budowy Gwiazdy Śmierci?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sąd Najwyższy, związki partnerskie i szturmowcy Imperium
Komentarze (45)
GT
GrodzkaPalikot też mi autorytet
5 lutego 2013, 15:59
Małżeństw bez dzieci w Polsce jest chyba ok. 20% i mniej więcej 20% dzieci rodzi się poza małżeństwami, więc może lepiej byłoby przyznawać przywileje nie małżeństwom, ale rodzicom? owszem, rodzicom kobieta +mężczyzna a nie - rodzicom A+B gdyż dzieci nie wynikają z praktyk A+B lecz ze związku kobieta + mężczyzna. Platon, określając homoseksualne praktyki jako „sianie na skałach”, czyli zajęcie zamknięte na życie, jałowe potraktowanie życiodajnej sfery seksualnej. Aby to zrozumieć, trzeba jednak cnoty czystości, czyli mocy zajmowania ponadkonsumpcyjnej postawy w sferze seksualnej. Z tym niektórzy mają problemy, a dzisiaj szczególnie, bo media i szkoły szerzą przekonanie, iż w tej sferze należy płynąć z prądem własnych pragnień. Tą drogą szerzy się także epidemia homoseksualizmu, jak to już w starożytności zwrócił uwagę Arystoteles. Jego zdaniem, podatność Persów na homoseksualizm była konsekwencją ich ogólnożyciowego programu ulegania przyjemnościom, co rodzi lęk wobec płci przeciwnej. Niczego więcej jak poszukiwanie egoistycznej przyjemności w związkach homoseksualnych być nie może, jak to mądrze i naukowo  zauważyła prof. Pawłowicz. Dokładnie to samo twierdził Sokrates odnośnie do homoseksualizmu, przemawiając na ten temat w „Uczcie” Ksenofonta.
nie świecą przykładem
5 lutego 2013, 13:18
Dlaczego homoseksualiści i transseksualiści mają mieć prawa w państwie bez obowiązków ?! Skandal w państwie !!!  ogromny skandal i niesmak, nie mają argumentów więc wymuszają naszą akceptację, obwarowują się groźbami... a jaki przykład daje pan Grodzka ? Oszukuje żonę przez 28 lat, żyjąc w małżeństwie, po 28 latach szokuje żonę, zostając sztucznie /operowany/ osobnikiem żeńskim, do tego mówi, że nie ma problemu gdyż i panie i panowie podobają mu się /jaka to wiarygodność/ , syn musiał  zaakceptować ojca, który ani ojcem już nie jest ani matką. Jest panią Anią. Dobrze, że syn jest dorosły, i dojrzały psychicznie.
P
pb
4 lutego 2013, 18:35
Ciągle podnosi się argument prokreacyjny, a on akurat jakoś nie bardzo mnie przekonuje. Wydaje mi się, że przywileje małżonków nieszczególnie zachęcają do prokreacji - np. jeśli chodzi o wspólne rozliczanie podatków, to bardziej opłaca się być samotną matką niż żoną z dziećmi. W ogóle cały ten zysk ze wspólnego rozliczania jest dosyć przypadkowy, nie każdemu tak się ułoży, że coś na tym skorzysta. Więc raczej to kiepska zachęta. Małżeństw bez dzieci w Polsce jest chyba ok. 20% i mniej więcej 20% dzieci rodzi się poza małżeństwami, więc może lepiej byłoby przyznawać przywileje nie małżeństwom, ale rodzicom? Chociaż oczywiście dobrze byłoby też zachęcać ich do zawierania długotrwałych związków - to korzystne, jeśli chodzi o wychowywanie dzieci. Być może dla tych, którzy zdecydowanie nie chcą się żenić, związek partnerski byłby jakąś - nawet jeśli niepełną - formą stabilizacji. Pewnie też część tych, którzy zwykle by się ożenili, zdecyduje się na związek partnerski - nie wiadomo, ile takich ludzi by było, może możnaby to jakoś zaprognozować. W każdym razie prawdopodobnie tych ustabilizowanych rodzin byłoby w efekcie więcej, ale część z nich byłaby słabiej ustabilizowana niż dotychczas. Pytanie, czy warto. Myślę, że można o tym pomyśleć. Tak czy siak, wydaje mi się, że małżeństwo nie spełnia swojej roli jako promocja prokreacji i jeśli rzeczywiście o potomstwo i trwałość narodu w art. 18 konstytucji chodzi, to trzeba wymyślić jakiś lepszy mechanizm, bo ten obecny jest wtedy po prostu niekonstytucyjny. :)
R
rodzice
4 lutego 2013, 15:18
Dlaczego homoseksualiści i transseksualiści mają mieć prawa w państwie bez obowiązków ?! Skandal w państwie !!!
MW
może wreszcie o gospodarce
3 lutego 2013, 23:15
Mam juz dość gadania o gejach. geje to temat zastępczy, biedna okaleczony Grodzka , związki homoseksualne .... bo kto z poprawnych polityków i lewicowców odważy się poruszać rosnące galopowo bezrobocie, podwyżki, eksmisje na bruk i te wszystkie polskie biedy ? Wysprzedaż ziemi, GMO za dużo by wyliczać.... Oni żyją tylko dziś, zabezpieczają swoje rodziny budowlami na piachu,  my katolicy pamiętamy o wieczności
PS
poddać się Królowej Polski
3 lutego 2013, 23:08
Morze się burzy, ziemia się wali, Mięsza się niebo, powietrze; Niech się świat cały na nas obali,Wzruszy nas, ale nie  z e t r z e. A czemu? „Bo wszystkich przygód  naszych osnowy- są w ręce, która są w ręce, która wszem władnie:  Niepokalana i Wniebowzięta Królowa  Polski ma nasze losy  w swych dłoniach. O jakże powinniśmy być  dobrymi poddanymi, jak kochającymi i wiernymi  Jej synami i propagatorami Jej czci.
M
miś
3 lutego 2013, 22:58
Mam juz dość gadania o gejach.
R
rodzice
3 lutego 2013, 22:01
Homoseksualiści i transeksualiści chcą przywilejów w państwie a gdzie obowiązki? Skandal !! 
jazmig jazmig
3 lutego 2013, 13:35
Szanowna pani Andziu ...Nie żyjemy już na szczęście w PRL, gdzie dozwolone było tylko to, co zawarte w przepisach. ... ... Żyjemy w czasach, kiedy prywatni ludzie mają prawo robić wszystko to, czego nie zbrania prawo, a urzędy i organa państwa mają prawo robić WYŁĄCZNIE to, na co im prawo zezwala. Tym się różnimy od PRL, że skończyła się samowola urzędników. Tak więc  ludzie mogą żyć w dowolnych związkach partnerskich, ale prawo uznaje wyłącznie związek małżeński, bo ten wyłącznie związek jest zapisany w kostytucji. Sejm nie ma umocowania prawnego do uchwalania czegokolwiek, co nie zostało zapisane w konstytucji.
jazmig jazmig
3 lutego 2013, 13:28
@andzia Przyznam, że ja tych projektów nie znam i nie wiem dokładnie jakie prawa miały przyznawać ludziom zawierającym umowę partnerską. ...Gdyby przyznawały prawa pozwalające tym ludziom jakoś współzależeć od siebie, ułatwić im trudną w gruncie rzeczy sytuację, to bym się nie sprzeciwiała. ... Oni umowy mogą zawierać już teraz, bez żadnej dodatkowej ustawy.
LZ
lewica znów wymyśla
2 lutego 2013, 22:20
Nie można popierać i legalizować sodomii, która jest ciężkim grzechem. Należy tolerować, szanować homoseksualistów, jeżeli możliwe leczyć ich  ale ich praktyki i przywileje jak związki, praktyki,  adoptowanie dzieci, godzące w rodzinę są wielkim złem i grzechem i nie mogą być legalizowane. Normalnie homoseksualiści nie są tak agesywni i prowokujący jak ci popierani przez lewicę, która zawsze stroniła od Boga, walczyła z religią, dekalogiem. Wystarczy popatrzeć kto za tym stoi na czele z Palikotem, Nowicką, Grodzką którzy przepychają fałszywą wolność, tolerancję, wszyscy byli w partii komunistycznej, działaczami. Co reprezentuje lewica ? Co po niej zostało ? Jak oni się zawsze dobrze mają, ustawiają, a odpowiedzialni są za nędzę tysięcy ludzi, za wiele istnień ludzkich, za żołnierzy wyklętych .... za ich potomków. Nie ma wolności do popełniania zła, czy dla korzyści, dla poprawności politycznej, czy z fałszywego strachu nie można milczeć na grzech drugiego,bać się odezwać, żeby czasem nie wzięto nas za zbyt pobożnych. Nie tak postępowali święci i naśladowcy Chrystusa Pana. Kto sprawuje jakąkolwiek władzę, ma obowiązek karać zło popełnione. Inaczej sam będzie ukarany,  kto zamiast jasno i po chrześcijańsku nazwać zło - złem, broni i usprawiedliwia grzechy bliźniego staje się współwinny. To tak, jakby ktoś bronił oprawców Pana Jezusa. Dokoła nas postawił Pan Bóg ludzi. Są to nasi bliźni, za których zbawienie my jesteśmy odpowiedzialni, a oni za nasze. Nikt się nie może od tej zależności wymówić. Każde nasze słowo, każdy nasz czyn ma większy wpływ na naszych bliźnich, niż się spodziewamy.
S
student90
2 lutego 2013, 21:22
po ostatnim akapicie widać, że gość nie jest prawnikiem... policja ma za to umocowanie do działalności. natomiast kwestia bycia homoseksualistą nie musi być nadana prawnie, bo orientacja należy do sfery wolności jednostki ( których zgodnie z każdym podręcznikiem prawa konstytucyjnego nie da się wymienić enumeratywnie ) Można więc jedynie enumeratywnie ograniczyć te wolności w aktach prawnych w naszym prawie np. wtedy gdy naruszają prawa i wolności innych osób... może lepiej nie szukać więc tego typu luk w myśleniu prawnika ( profesora ;) )
J
jerka
2 lutego 2013, 20:12
chyba prof. Piotr Winczorek, a nie Wieczorek
BW
bernard wiechowski
2 lutego 2013, 15:57
Kazde dziecko jesy przyszłym podmiotem stanowiącym o sobie samym, Jest przyszłym podmiotem ekonomicznym uczestniczącym w procesie produkcji i dystrybucji dóbr i usług. Jest przyszłem konsumentem tych dóbr i usług. Jest przyszłtm płatnikiem podatków. Jest zatem przyszłym czynnikiem motoorycznym podtrzymującym dynamikę okrężnego obiegu dochodów między producentem, konsumentem i rządem oraz zapeniającym stacjonarną wielkośc demograficzną Kraju. Tak rozumiane dziecko jest wyłacznie zrodzone i wychowane w rodzinie formaknej bądź nieformalnej. złozonej zawsze z kobiety i mmężczyzny. Przeto proces reprodukcjii demograficznej Polski  powinien być otoczony szczególną ochroną prawną państwa. Homoseksualne związki partnerskie nie uczestniczą w procesie zrodzenia , wychowania i wykształcenia przyszłych podmiotów ekonomicznych. Stąd te związki nie towrzą podstaw faktyczych do ochrony prawnej przysługującej małżeństwom. Homoseksualizm jest błędem natury. Nie jest stanem zwionionym przez człowieka. Homoseksualista ma niezbywalne prawo do kontaktu z innym człowiekiem. Bowiem homoseksualista nie przestaje być bytem społecznym, uprawnionym do podjęcia srodków zapewniających mu poczucie bezpieczeństwa w przyszłości. Zakres rzeczowy tych problemów powinien być uregulowany zapisami w kodeksie cywilnym dotycących umów cywilno prawnych. Żądanie uchwalenia ustawy o zwiąkach partnerskich deprecjonuje prawem chronioną instytucję małżeństwa zawartego przez kobietę i mężczyznę. Ponadto kształtuje podstawę prawną do potecjalnego tworzenia i funkcjonowania równoległej formy bytu sprzecznego nie tylko z prawem natury lecz także naruszającego interesy faktyczne i prawne każdego Obywatel RP.
P
pg
1 lutego 2013, 14:30
@lalala Powtarzasz linię obrony pani Sawickiej, którą Sąd zdecydowanie odrzucił. Nie broń obrzydliwej,żądnej wzbogacenia się na karierze politycznej kobiety. Przypomnij sobie jej wypowiedzi i pomyśl.
Ś
świr
1 lutego 2013, 13:16
Po to, żeby gawiędź miała o czym rozmawiać i wykłócać się, gdy nasz rząd sprzedaje Lotos Rosjanom. Ewentualnie po to, by przepchnąć ustawę o GMO, która spokojnie przejdzie w cieniu trotylu. Albo też jakaś inna matka Madzi po to, żeby upchnąć coś innego. Po cichu.
P
Paweł
1 lutego 2013, 13:08
Szanowna Pani Andziu. A w jaki sposób związek partnerski miałby bardziej pomóc uniknąc niesprawiedliwości ? Albo skrzywdzenia ? Bo mi się wydaje że dwie osoby mogą w tej chwili spokojnie pójść do USC zawrzeć związek małżeński i gotowe. Ewentualnie mogą spisać rozdzielność majątkową jeśli tak się boją o przyszłość swoich majątków. W takim razie po co mają być te związki partnerskie ?
1 lutego 2013, 12:20
Szanowny Panie Makowski Przyznam, że ja tych projektów nie znam i nie wiem dokładnie jakie prawa miały przyznawać ludziom zawierającym umowę partnerską. Gdyby przyznawały wszystkie prawa małżeństwa, to by mi się nie podobało. To by rzeczywiście mogło nie być zgodne z zasadą sprawiedliwości. Gdyby przyznawały prawa pozwalające tym ludziom jakoś współzależeć od siebie, ułatwić im trudną w gruncie rzeczy sytuację, to bym się nie sprzeciwiała. Zastanawiam się – w aspekcie społecznej oceny związków partn. – czy wprowadzenie takich umów, nie pozwoliłoby tym partnerom udowodnić, że oni na swój sposób myślą o sobie poważnie. Ważne, aby zastrzec w prawie, że te związki nie zrównują się we wszystkich prawach z małżeństwem i małżeństwem nie są. Ważne, aby wymienić w ustawie, że nie mogą partnerzy, np. adoptować dzieci, albo że nie mogą w taki związek wchodzić osoby zamężne. Problem jest dla mnie bardzo skomplikowany i nie upatruję tej sytuacji w kategoriach białe-czarne. Argumenty przytaczane przez niektóre osoby komentujące Pański artykuł – a będące przeciw związkom - są dość silne. Ja jednak wiem, że życie nie zawsze jest proste i może związek partnerski pomógłby komuś uniknąć niesprawiedliwości bądź skrzywdzenia. Do widzenia. Idę na drugą zmianę do pracy:)
1 lutego 2013, 12:11
makowski Czy zna Pan/Pani jakiś prawomocny wyrok w sprawie "przestępstw" IV RP? ... Wyroków nie było, ponieważ aresztowani albo okazali się niewinni (na szczęście sądy działały prawidłowo), albo też nad sprawą organy ścigania pracowały bardzo długo i dopiero niedawno wydano wyrok, ale sprawa się pojawiła w wyniku stosowania ubeckich metod - przykładem jest sprawa Pani Beaty Sawickiej, której nigdy by nie było, gdyby nie zastosowano wobec tej Pani prowokacji i to w wyjątkowo obrzydliwym stylu - znaleziono jej słabość, następnie nad nią pracowano, po to, aby ją aresztować. Tego typu praktyki stosowała jedynie UB w czasach PRL. @lalala Chyba pomyliła Pan/Pani znaczenie zwrotu "przestępstwa" IV RP? W zasadzie wszyscy łapówkarze twierdzą, że gdyby nikt im nie dawał to by nie było przestępstwa...
L
lalala
1 lutego 2013, 12:07
makowski Czy zna Pan/Pani jakiś prawomocny wyrok w sprawie "przestępstw" IV RP? ... Wyroków nie było, ponieważ aresztowani albo okazali się niewinni (na szczęście sądy działały prawidłowo), albo też nad sprawą organy ścigania pracowały bardzo długo i dopiero niedawno wydano wyrok, ale sprawa się pojawiła w wyniku stosowania ubeckich metod - przykładem jest sprawa Pani Beaty Sawickiej, której nigdy by nie było, gdyby nie zastosowano wobec tej Pani prowokacji i to w wyjątkowo obrzydliwym stylu - znaleziono jej słabość, następnie nad nią pracowano, po to, aby ją aresztować. Tego typu praktyki stosowała jedynie UB w czasach PRL.
L
lalala
1 lutego 2013, 12:05
@lala Czy zna Pan/Pani jakiś prawomocny wyrok w sprawie "przestępstw" IV RP? ... Wyroków nie było, ponieważ aresztowani albo okazali się niewinni (na szczęście sądy działały prawidłowo), albo też nad sprawą organy ścigania pracowały bardzo długo i dopiero niedawno wydano wyrok, ale sprawa się pojawiła w wyniku stosowania ubeckich metod - przykładem jest sprawa Pani Beaty Sawickiej, której nigdy by nie było, gdyby nie zastosowano wobec tej Pani prowokacji i to w wyjątkowo obrzydliwym stylu - znaleziono jej słabość, następnie nad nią pracowano, po to, aby ją aresztować. Tego typu praktyki stosowała jedynie UB w czasach PRL.
Marcin Makowski
1 lutego 2013, 12:04
@andzia Przyszła mi do głowy jeszcze jedna rzecz. To że istnieją organy poza trójpodziałem władzy, nie jest analogiczne do sytuacji małżeństwa. Nakazana przez konstytucje ochrona, zakłada aktywność władz w egzekwowaniu tej ochrony.
1 lutego 2013, 12:02
@Marcin Łukasz Makowski Czy gdybym chciał w tej sytuacji stworzyć własną szkołę pilotażu, wydając dyplomy bez ważnych egzaminów - miałbym możliwość domagania się od państwa respektowania takiej "dzikiej" licencji? Oczywiście, że miałby Pan taka mozliwość! (Co nie jez zabronione nie jest dozwolone) Tylko, że zapewne nie dostał by Pan takiej zgody... warunkiem byłoby uzyskanie zgody na przeprowadzanie przez Pana ważnych egzaminów ;-) (Organy postępują w ramach prawa ;-) )
1 lutego 2013, 11:58
@andzia myli pani: podmioty uprawnione do czynienia zgdoniez zasadą co nie jest zakazane – jest dozwolone, podmioty  zobowiązane do "postępowania w ramach prawa"... Ma Pani prawo sądzić chce - gdyz nie jest to zakazane, ma Pani prawo byc w związku nie będacym  małżeńtwem. Natomiast organy Państwa muszą postąpić w ramach prawa: Przeważa obecnie opinia (w tym SN), że Konstytucja broni małżeństwo poprzez domyślny zakaz ustanowania związków je zastępujących.
Marcin Makowski
1 lutego 2013, 11:56
@andzia Dziękuję za rzeczowy komentarz i uwagi. Czy nie sądzi Pani jednak, że tworzenie instytucji konkurencyjnej w stosunku do małżeństwa, która cieszy się niemal takimi samymi prawami przy mniejszych obowiązkach i o wiele łatwiejszej możliwości rozwiązania - jest niezgodne z zapisem o ochronie rodziny i małżeństwa? Jeśli mówimy o parach heteroseksualnych - istnieje w tej materii ślub cywilny. Jeśli chodzi o pary homoseksualne, nadal w mocy uważam argument o "nieproduktywności" z perspektywy państwa, a zatem braku możliwości posiadania praw, które przysługują małżeństwom i rodzinom. Albo inaczej, proszę sobie wyobrazić sytuację, w której konstytucja obliguje rządzących do ochrony np. instytucji licencjonowanego pilota, którą licencję można otrzymac tylko od państwa po spełnieniu pewnych warunków. Czy gdybym chciał w tej sytuacji stworzyć własną szkołę pilotażu, wydając dyplomy bez ważnych egzaminów - miałbym możliwość domagania się od państwa respektowania takiej "dzikiej" licencji? Moim zdaniem każdy, kto stanowi nieuczciwą konkurencję w stosunku do instytucji, która ma być chroniona, przekracza granice wolności którą zakłada konstytucji.
1 lutego 2013, 11:49
Drogi Pawle:) Chciałam powiedzieć, ze art. 18 Konstytucji nie uniemożliwia wprowadzenia ustawy o związkach partnerskich, a jedynie przewiduje co (małżeństwo, rodzina, macierzyństwo, rodzicielstwo) znajduje się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. A, żeby mnie nie zakrzyczano, przedstawiłam dwa konkretne dowody w oparciu o interpretację przepisów zgodnie z zasadami prawoznawstwa. Dowód 1:Rzeczpospolita przewiduje i dopuszcza adopcję oraz dowód 2: przewiduje i w ustawach dopuszcza funkcjonowanie szeregu organów poza trójpodziałem. Pozdrawiam Cię serdecznie
Marcin Makowski
1 lutego 2013, 11:42
@lala Czy zna Pan/Pani jakiś prawomocny wyrok w sprawie "przestępstw" IV RP?
1 lutego 2013, 11:39
Szanowny Panie Makowski:) Apeluję do Pana o rzetelne dziennikarstwo i o niewprowadzanie obywateli w błąd. Jeśli pisze się o interpretacji przepisów prawa, to warto być zaznajomionym choćby z podstawowymi regułami prawoznawstwa. Komentując opinię Prof. Winczorka napisał Pan „Sam fakt braku zakazania jakiejś aktywności, nie oznacza jej prawną akceptację„. Pomijając niestylistyczność tego zdania, która nie była jedyną w artykule, powiem, że opinia ta jest sprzeczna z założeniami zasad: demokratycznego państwa prawnego i legalizmu (art. 2 i 7 Konst.). Obecnie bowiem to, co nie jest zakazane – jest dozwolone! Między innymi o takie reguły funkcjonowania państwa walczono w latach osiemdziesiątych. W państwie demokratycznym normy Konstytucji i ustaw zarysowują granice wewnątrz których można SWOBODNIE działać, a po przekroczeniu których łamie się prawo. Konstytucja RP nie stwierdza, że związki partnerskie są zakazane, więc moim zdaniem można ustawę o związkach uchwalić. To, że opinia SN była inna - jeszcze o niekonstytucyjności projektu nie świadczy, bo niekonstytucyjność stwierdzić może tylko TK. Jestem stanowczo przeciwna socjalistycznym metodom rozumowania, w myśl których wolno czynić jedynie to, co prawo przewiduje i na co prawo pozwala, bo takie rozumowanie jest w gruncie rzeczy BRAKIEM WOLNOŚĆI. Nie krytykuję Pana opinii – jako przeciwnika zw. partn. dla konkubentów i homoseksualistów – ale apeluję o rzetelne przedstawianie zasad prawnych. Jeśli przejść do drobnych błędów wskazujących na Pana nieznajomość zasad prawoznawstwa, warto odwieść Pana od stosowana niewłaściwego słowa „zapis” w miejsce prawidłowego „przepis”. „Zapis” jest bowiem instytucją prawa spadkowego i z przepisem ma tyle wspólnego, że zapis został wprowadzony do obrotu prawnego poprzez uchwalenie przepisu. Na przyszłość sugeruję więc pisać: „norma”, „przepis”. Co do pozostałych reguł prawoznawstwa odsyłam do znakomitego podręcznika „Wstęp do prawoznawstwa”, P. Winczorek, T. Stawecki, T. Chauvin.
L
lalala
1 lutego 2013, 11:33
@lalala Poważnie? IV RP jak okres stalinizmu? Przepraszam, czy ktoś tam ludzi rozstrzeliwał bez wykorów w piwnicach, wyrywał paznokcie, łamał żebra i zamykał opozycyjne media? Z całym szacunkiem, ale proponuję sięgnąć do wielu, dostępnych na rynku opracowań historycznych dotyczących tego okresu i gwarantuje, że więcej nie będzie Pan/Pani tak łatwo stosował podobnych analogii. Być może nie rozstrzeliwał, nie wyrywał paznokci, nie łamał żeber, ale zakuwał w kajdanki o godz. 6.00, prowadził poniżające przesłuchania w późnych godzinach wieczornych/nocnych (czego nie robiono już w późniejszych czasach PRL, wyszło to na jaw przy okazji sprawy sędziego Tulei), stosował podsłuchy, nawet dzieci (sprawa Ministra Kaczmarka), a następnie pokazywał to w TV (aż się ciśnie do głowy porównanie z kroniką filmową, którą w czasach stalinowskich władza ludowa chętnie prezentowała masom, aby pokazać, co spotka wrogów ludu). Włodarze IV RP pokazali, że ich sposób myślenia i działania jest rodem z czasów PRL, ale nie jest to sposób myślenia szeregowych funkcjonariuszy PZPR, nawet I sekretarzy tej partii, ale jest to sposób myślenia ubecji. ...
M
makro
1 lutego 2013, 11:18
Nie Anna Grodzka tylko... Krzysztof Bogdan Bęgowski urodzony 16 marca 1954 r. w Otwocku, syn Kazimiery i Józefa, pułkownika Ludowego Wojska Polskiego. Ukończył psychologię kliniczną. W 1982 r., w stanie wojennym był członkiem egzekutywy POP PZPR i Rady Okręgowej Socjalistycznego Związku Studentów Polskich, gdzie zasiadał w Komitecie Wykonawczym ds. Pracy Politycznej, a później ds. szkoleń. We wrześniu 1982 r. Krzysztofa Bęgowskiego oddelegowano do Szkoły Podchorążych Rezerwy w Łodzi, gdzie odbył szkolenia polityczne. Po długotrwałym przeszkoleniu wojskowym, został dyrektorem Alma Pressu, wydawnictwa ZSP założonego w 1984 r. przez Jarosława Pachowskiego, członka PZPR, syna ambasadora PRL-u. Bęgowski bez przeszkód podróżował za granicę, był m.in. w Moskwie i Rostowie w lipcu 1982 r. na seminarium szkoleniowym organizowanym przez Komsomoł. Jako sekretarz Komisji Informacji Rady Naczelnej ZSP w 1984 r. był w Berlinie Wschodnim i Lipsku, jako dyrektor i redaktor naczelny Alma Press pojechał na Kubę, do Jugosławii oraz do Austrii. W dokumentach wyjazdowych Krzysztofa Bęgowskiego widniała adnotacja, że za wyjazdy odpowiedzialność brały wojskowe służby specjalne PRL-u. Krzysztof Bęgowski dysponował paszportem uprawniającym do wielokrotnego przekraczania granicy, który w czasach PRL-u posiadali tylko ludzie władzy. I CO WY NA TO?
Marcin Makowski
1 lutego 2013, 11:15
@lalala Poważnie? IV RP jak okres stalinizmu? Przepraszam, czy ktoś tam ludzi rozstrzeliwał bez wykorów w piwnicach, wyrywał paznokcie, łamał żebra i zamykał opozycyjne media? Z całym szacunkiem, ale proponuję sięgnąć do wielu, dostępnych na rynku opracowań historycznych dotyczących tego okresu i gwarantuje, że więcej nie będzie Pan/Pani tak łatwo stosował podobnych analogii.
L
lalala
1 lutego 2013, 11:11
Równie kiepsko mają ci, którzy kilka dni temu heroicznie bronili niezawisłości sądów po słynnych słowach sędziego Tulei o "stalinowskich metodach" działania CBA". Wcale nie mam się kiepsko, dlatego że popieram poglądy Pana Gowina, ale i uważam, że Pan Sędzia Tuleja miał rację, porównując IV do ustroju stalinowskiego oraz że miał prawo do wyrażenia swoich poglądów (już gdy funkcjonowała IV RP uważałem, że jej włodarze stosują praktyki z czasów PRL, jakie wykorzystywała UB).
L
lalala
1 lutego 2013, 11:08
"Równie kiepsko mają ci, którzy kilka dni temu heroicznie bronili niezawisłości sądów po słynnych słowach sędziego Tulei o "stalinowskich metodach" działania CBA". Wcale nie mam się kiepsko, dlatego że popieram poglądy Pana Gowina, ale i uważam, że Pan Sędzia Tuleja miał rację, porównując IV do ustroju stalinowskiego oraz że miał rację (już gdy funkcjonowała IV RP uważałem, że jej włodarze stosują praktyki z czasów PRL, jakie wykorzystywała UB).
P
Paweł
1 lutego 2013, 11:06
Andzia. Na studiach miałem takiego bardzo starego profesora. Był postrachem na uczelni. Zawsze mawiał tak - "wytłumacz mi to jak mojej babci". Był batem na ludzi z małą wiedzą, ale z pieknym językiem i gładką mową. Idąc za tym przykładem - używaj zwrotów zrozumiałych. Tak jestem niedouczony. A teraz proszę wytłumacz mi w 2-3 zdaniach jakie jest Twoje stanowisko. I co chcesz powiedzieć. Dziękuje.
E
Elka
1 lutego 2013, 10:50
W 100% popieram :D zwłaszcza wezwanie do budowania oddziałów szturmowców Imperium z "Gwiezdnych Wojen" :D:D
1 lutego 2013, 10:31
c.d. Kolejny przykład przepisu z rozdziału I Konstytucji RP, to art. 10 „Ust. 1. Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej. Ust. 2. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały”. Oparcie ustroju na tzw. trójpodziale właz nie wyklucza w praktyce funkcjonowania innych organów, nie należących do władzy ustawodawczej, wykonawczej, czy sądowniczej. Czyli nie jest tak, jak Pan twierdzi, że można czynić tylko to o czym Konstytucja stanowi. Przecież wiemy, że w Polsce mamy jeszcze mnóstwo innych organów, tak wymienionych w Konstytucji, jak i w niej niewymienionych. Podstawy prawa każdy Polak powinien znać, bo jak wiadomo IGNORANTIA IURIS NOCET.
1 lutego 2013, 10:30
Szanowny Panie Jazmig:) Pan się raczy przeogromnie mylić! Nie żyjemy już na szczęście w PRL, gdzie dozwolone było tylko to, co zawarte w przepisach. Obecnie funkcjonujemy w warunkach demokracji oraz indywidualistycznej koncepcji praw człowieka, i – czy to się nam podoba, czy nie - to co nie jest wyraźnym przepisem zakazane jest dozwolone! Wystarczy uchwalić w tym celu ustawę, która nie będzie sprzeczna z Konstytucją, a konstytucyjność lub jej brak może stwierdzić TYLKO Trybunał Konstytucyjny. Konstytucja ani ustawy nie przyznają SN kompetencji do stwierdzania konstytucyjności przepisów, czy projektów ustaw. A teraz wskazówka co do wykładni przepisów prawa, którą PROFESOR BELWEDERSKI P. Winczorek ma w małym paluszku. Art. 18. Konstytucji RP przewiduje, że „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”. Zwróćmy uwagę, że nigdzie w tym artykule nie ma słowa „jedynie”, „wyłącznie” … małżeństwo, macierzyństwo, rodzicielstwo zasługują na ochronę. Wynika z tego, że Konstytucja RP dopuszcza funkcjonowanie również innych rodzajów relacji między ludźmi. Gdyby ten artykuł stanowił barierę dla związków partnerskich, to mógłby stanowić też barierę dla przysposobień (adopcji) dzieci przez obcych im ludzi. Skoro dziecko z domu dziecka nie jest spokrewnione z adoptującymi je ludźmi, to tam też nigdy nie mogło by być związków rodzicielstwa, macierzyństwa, czy spadkobrania. Tymczasem przysposabiający i przysposobiony stają się rodziną! c.d.n.
1 lutego 2013, 10:18
Skoro konstytucja uznaje tylko jeden związek partnerski - małżeństwo mężczyzny i kobiety, to żaden organ państwa, w tym sejm, nie może tworzyć ram prawnych dla innych związków. @jazmig Z jednym wyjątkiem: zmiana konstytucji, ale ponieważ jest to nierealne podejmowane są próby obejscia przepisów...
jazmig jazmig
1 lutego 2013, 09:40
@Marek Nie zgadzam się z tezą i argumentami artykułu, bo: 1/ Sąd Najwyższy nie wydał w tej sprawie żadnego orzeczenia ani komentarza bo sprawy nie rozpatrywał, SN wydał opinię prawną do trzech projektów ustaw, którą to opinię podpisał I prezes SN. Jest to zatem oficjalny dokument SN, a nie prywatna opinia prezesa tego sądu. 2/ Związek partnerski nie ma być małżeństwem ani kościelnym ani cywilnym i do tego nie aspiruje. O tym samym mówi m. in. SN stwierdzając, że nie ma uzasadnienia dla formalizowania tych związków. A co ma do tego sędzia Tuleya - doprawdy nie rozumiem. Prywatna opinia tego pana została nagłościona w mediach, jako niemal objawienie Boże, a oficjalna opinia SN jako prywatna opinia prezesa tego sądu i jest podważania przez niewykształconych prawników typu Winczorek. Niewykształconych dlatego, że każdy student prawa powie mu, iż organy władzy publicznej mogą działać wyłączie w ramach prawa, czyli mogą robić jedynie to, na co im prawo zezwala. Skoro konstytucja uznaje tylko jeden związek partnerski - małżeństwo mężczyzny i kobiety, to żaden organ państwa, w tym sejm, nie może tworzyć ram prawnych dla innych związków.
M
Max
1 lutego 2013, 00:29
Panie Marku - nawiązując do Pana postu jednego nie jestem w stanie zrozumieć. Jeśli chodzi o pary hetero to absolutnie nie rozumiem czemu one nie są w stanie zawrzeć związku cywilnego.  Wydaje mi się że trzeźwo myślący, rozsądni ludzie - nawet jeśli są niewierzący - po prostu biorą ślub cywilny i już. Jaki to jest problem ? ... Moim skromnym zdaniem brak ślubu cywilnego pozwala na zmianę partnera bez uzyskiwania urzędowego rozwodu i nie narażanie się na oskarżenia o bigamię. Jest to wygodne rozwiązanie przede wszystkim dla mężczyzn, ale skoro partnerki zgadzają się na życie z partnerem zamiast z mężem, to ich wybór i decyzja. Tylko nie wiem dlaczego takie związki mają być tak samo traktowane jak te, które mają ślub (cywilny, lub kościelny). Żeby prowadzić samochód trzeba zdać państwowy egzamin i uzyskać prawo jazdy inaczej zapłacimy mandat. A żeby pokierować życiem swoim, drugiej osoby+ dzieci, żąda się całkowitej swobody. Bądźmy konsekwentni i żądajmy zniesienia konieczności posiadania prawa jazdy. Wystarczy zapewnienie, że nie skrzywdzimy innych użytkowników pojazdów.
L
leszek
1 lutego 2013, 00:05
To nie jest żadna "prywatna opinia" tylko oficjalne stanowisko Sądu Najwyższego, gdyż wszystkie projekty ustaw musza trafić do stosownych instytucji celem zaopiniowania i tak było w tym przypadku. To że pod tą opinią jest podpis prezesa SN nie oznacza, ze jest to wyłącznie jego prywatna opinia, przeciez to jakieś totalne nieporozumienie. To dopiero opinia profesora Wieczorka jest jego prywatnym poglądem w tej sprawie. Same opinie można w formie PDF odczytać ze strony Sejmu i bez problemu przeczytać "uwagi Sądu Najwyższego do poselskiego projektu ustawy ...".  Opinia SN znaczy z grubsza tyle, że jeśli w Konstytucji jest coś napisane, to jest to napisane w tym celu, aby było przestrzegane, a nie jest napisane tylko po to, żeby ładnie brzmiało i podnosiło na duchu. Jeśli ktoś zabrania aby w stawie pływały kaczki, to nie można tam wpuszczać ptaka wodnego o wyglądzie kaczki i gdaczącego jak kaczka i dowodzić, że to nie jest kaczka tylko coś innego.
P
Pawel_inny
31 stycznia 2013, 23:29
Panie Marku - nawiązując do Pana postu jednego nie jestem w stanie zrozumieć. Jeśli chodzi o pary hetero to absolutnie nie rozumiem czemu one nie są w stanie zawrzeć związku cywilnego.  Wydaje mi się że trzeźwo myślący, rozsądni ludzie - nawet jeśli są niewierzący - po prostu biorą ślub cywilny i już. Jaki to jest problem ?
Marcin Makowski
31 stycznia 2013, 23:22
Jeśli chodzi o różnice między orzeczeniem a opinią prosiłem już o sprostowanie w tej sprawie (mój błąd do którego się przyznaje), ale niestety redaktorzy już nie pracują, więc przyjdzie poczekać na to do jutra.  A co do sędziego Tulei sprawa jest prosta - chodzi o analogie między obroną jego "odważnej postawy" jako przejawu niezawisłości sądownictwa, a atakami na Sąd Najwyższy za jego opinie w tej sprawie. W tej kwestii panuje rozdźwięk. 
M
Marek
31 stycznia 2013, 23:08
Nie zgadzam się z tezą i argumentami artykułu, bo: 1/ Sąd Najwyższy nie wydał w tej sprawie żadnego orzeczenia ani komentarza bo sprawy nie rozpatrywał, gdyż wypowiadanie się o projektach ustaw nie leży w jego kompetencjach. Natomiast swoją prywatną opinię wygłosił Prezes SN - co mu wolno - ale siła argumentu jest zasadniczo inna, a taka sama jak każda prywatna opinia. Jeżeli zgadza się Pan,( Autor artykułu) co do faktów, to chyba należy sprostować i przeprosić na nierzetelna informację. 2/ Związek partnerski nie ma być małżeństwem ani kościelnym ani cywilnym i do tego nie aspiruje. Różni się od małżeństwa tym, że partnerzy nie chcą nikomu udzielić przwa do decydowania o swoim życiu. I żyją ze sobą dlatego,że chcą a nie dlatego, jak to się często zdarza, że muszą. Tendencyjnie artykuł pomija zainteresowaną związkami portnerskimi większość par tzn. pary heteroseksualne. Na szczęście nikt im nie może zabronic życia z sobą i chociaż wywiązują się z obowiązków wobec społeczeństwa tak samo jak małżeństwa, argumentem siły, mających w swoim przekonaniu monopol na prawdę, odmawia się im podobnych praw. Wiem bo mam dwóch synów, jeden żonaty, mający dwójkę dzieci, drugi w związku partnerskim z kobietą, też mają dwójkę dzieci. Oba związki o stażu ponad dziesięcioletnim. Wobec społeczeństwa spełniają te samą rolą a społeczeństwo traktuje ich zasadniczo różnie. A co ma do tego sędzia Tuleya - doprawdy nie rozumiem.
P
Paweł
31 stycznia 2013, 21:22
Rewelacyjny artykuł. Konkretnie i rzeczowo odnosi się do kwestii, których dotyczyły problemy.