Spotkanie Charlesa Michela i Mateusza Morawieckiego. Premier: to cicha zemsta Łukaszenki

Charles MichelPrzewodniczący Rady Europejskiej i premier RP Mateusz Morawiecki (Fot. PAP/Marcin Obara)
PAP/dm

Wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej to nie kryzys migracyjny, to kryzys polityczny wywołany przez Łukaszenkę w celu destabilizacji sytuacji w UE - mówił premier Mateusz Morawiecki. Szef Rady Europejskiej Charles Michel ocenił, że obliczu takiego brutalnego, hybrydowego ataku trzeba działać stanowczo.

W związku z wydarzeniami na polsko-białoruskiej granicy w środę wizytę w Warszawie złożył przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel, który spotkał się z premierem Morawieckim.

Podczas późniejszej wspólnej konferencji prasowej szef polskiego rządu wyraził zadowolenie z wizyt Michela oraz podziękował za wszystkie gesty i znaki solidarności. Ocenił, że zapewne za słowami będą szły też czyny. - Jestem o tym przekonany, bo znamy się dobrze z panem przewodniczącym i wiem, że na jego słowie mogę polegać - podkreślił.

Premier Morawiecki mówił, że wydarzenia z ostatnich dni to test dla Polski i test dla Europy. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że te ryzyka mogą eskalować, że sytuacja może się pogarszać, że możemy mieć do czynienia z coraz to nowymi metodami prowokacji ze strony Łukaszenki i jego mocodawców - przyznał.

DEON.PL POLECA

- Z oddali te wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej mogą wyglądać jak kryzys migracyjny, ale to nie jest kryzys migracyjny, to kryzys polityczny wywołany w specjalnym celu destabilizacji sytuacji w UE - podkreślił premier.

Szef rządu zwrócił uwagę, że od wielu tygodni do Mińska przybywają ludzie ściągani samolotami z krajów Bliskiego Wschodu, a potem przesuwani w kierunku polsko-białoruskiej i białorusko-litewskiej granicy celem destabilizacji państw zachodniej Europy.

- To z czym mamy do czynienia to przejaw terroryzmu państwowego. Jest to też cicha zemsta Alaksandra Łukaszenki za to, że wspieraliśmy demokratyczne wybory ludzi na Białorusi z sierpnia zeszłego roku i te przemiany, które mieliśmy nadzieję, że nastąpią; cała Europa miała nadzieję, że nastąpią - ocenił.

Premier podkreślił, że dzisiaj bronimy nie tylko granicy polsko-białoruskiej, ale wschodniej flanki Unii Europejskiej i wschodniej flanki NATO. - Celem Alaksandra Łukaszenki jest przecież destabilizacja całej Europy - zaznaczył.

Wyraził przy tym zadowolenie, że obecnie cała UE mówi jednym głosem, inaczej niż było to w przypadku poprzednich kryzysów migracyjnych. - Zresztą Sojusz Północnoatlantycki, całe NATO również mówi jednym głosem. To jest bardzo ważne - dodał.

Według Mateusza Morawieckiego granica między Polską a Białorusią jest granicą między państwem zasad a państwem bezprawia, które używa ludzi jak żywych tarcz do tego, aby wymuszać pewne zachowania. Jego zdaniem ten atak powoduje, że w ramach UE powinniśmy szybko wypracować wspólną odpowiedź. Zapewnił, że Michel ma pełną świadomość takiej koniczności.

- Musimy rozmawiać o skutecznym zablokowaniu lotów z Bliskiego Wschodu na Białoruś, bo wiemy, że jest to instrument szantażu politycznego, a także rozpocząć akcje dyplomatyczną z poziomu Brukseli w stolicach państw Bliskiego Wschodu - powiedział premier. Podkreślił, że nie ma żadnych wątpliwości, że to reżim białoruski sprowadza migrantów z Bliskiego Wschodu na granicę, po to, żeby transportować tych ludzi do Europy Zachodniej. - Dziś musimy zwiększyć naszą presję poprzez odpowiedni mechanizm sankcji, żeby (Łukaszenko - PAP) skończył z tą praktyką - dodał.

Szef polskiego rządu oświadczył, że Polska broniąc swoich granic wypełnia zobowiązania sojusznicze i - zaznaczył - „chcemy by nasi sojusznicy robili dokładnie to samo”.

Mówił, że podczas spotkania z szefem Rady Europejskiej poruszono kwestię propagandy rosyjskiej i białoruskiej. - O to chodzi naszym adwersarzom zza wschodniej granicy. Właśnie o wywołanie swojego rodzaju wrażenia, że po stronie UE i Polski czy Litwy działania są nieadekwatne i niewłaściwe - stwierdził.

Wyraził też przekonanie, że jako demokratyczne kraje musimy stosować odpowiednie instrumenty. - Stąd stan wyjątkowy w Polsce, a wczoraj ogłoszony również na Litwie - zwrócił uwagę Morawiecki.

Premier podkreślił, że trzeba wspólnie wypracować odpowiednie rozwiązania, tak żeby Polska, UE były nadal bezpieczne i by mogły nadal rozwijać się pokojowo. - Chcemy współpracować z Rosją, z Białorusią, ale chcemy współpracować nie z pistoletem przyłożonym do głowy, tylko z państwami, które są demokratyczne i z państwami, które jednocześnie nie stosują szantażu politycznego. Bo tak traktujemy te działania, z którymi dzisiaj się mierzymy na naszej wschodniej granicy - mówił.

Dziękował też Michelowi za wizytę w Polsce, a także za wyrażaną solidarność z Polską i gotowość do wspólnych rozwiązań i działań, by wesprzeć Polskę, Litwę i Łotwę wobec "tego szantażu politycznego".

Odpowiadając na pytania dziennikarzy dotyczące sankcji na Białoruś premier Morawiecki ocenił, że obecne sankcje, które dotyczą głównie braku możliwości podróżowania na teren UE przez współpracowników Łukaszenki - nie robią zbyt poważnego wrażenia na białoruskich władzach. - Rozmawiamy o tym, aby wdrożyć dodatkowe sankcje dotyczące np. linii lotniczych, w tym białoruskich - mówił Morawiecki.

- Jesteśmy coraz bardziej zdeterminowani, żeby po prostu wdrożyć sankcje gospodarcze. Będziemy dyskutować o nich na forum Rady Europejskiej. Poprosiłem też o to, aby taka Rada Europejska w formacie wideo została zwołana jak najszybciej, jeszcze przed grudniową RE po to, aby przedyskutować ten problem - dodał.

Szef Rady Europejskiej wskazał, że przybył to Polski, bo chciał wyrazić solidarność UE wobec Polski, która stoi przed poważnym kryzysem. Zapewniał, że Unia poważnie traktuje ten kryzys i powinien się on spotkać z solidarnością oraz jednością całej UE.

- To brutalny, hybrydowy, gwałtowny i niegodny atak. W obliczu takiego ataku trzeba działać stanowczo, z jednością, a także w oparciu o nasze podstawowe wartości - podkreślił Michel.

Przypomniał, że Rada Europejska zobowiązała KE do zaproponowania „wszelkich możliwych działań na miarę wyzwań, jakie przed nami stoją”. - Rozmawialiśmy o różnych środkach działaniach, dźwigniach i instrumentach, które w ramach jedności europejskiej można byłoby uruchomić - mówił. Zapowiedział także inicjatywę dyplomatyczną, skierowaną do krajów, które „bezpośrednio czy pośrednio” uczestniczą w tym systemie, więc do krajów pochodzenia imigrantów oraz krajów tranzytowych.

- To są twarde narzędzia, którymi dysponujemy, aby działać przeciwko systemowi, który zagraża bezpieczeństwu i zdrowiu urodzin, dzieci i kobiet. Również przewoźnicy lotniczy muszą wiedzieć, jakich środków możemy użyć, aby przeciwdziałać niebezpieczeństwu, jakie stoi przed ludźmi transportowanymi na Białoruś - dodał szef Rady Europejskiej.

Michel podkreślał, że sytuacja jest poważna i trzeba działać szybko. - Wobec takiego ataku hybrydowego musimy działać stanowczo i wspólnie - dodał. Zapowiedział, że już w najbliższych dniach Rada wraz z państwami członkowskimi i KE rozważy, jakie są możliwości działań, które „miałyby istotny i realny wpływ na sytuację”.

- Będziemy mówić o fizycznej infrastrukturze na granicach, która lepiej chroniłaby UE i możliwościach jej finansowania - stwierdził Michel, przypominając, że są państwa "pierwszej linii", których granice narodowe są jednocześnie granicami UE.

Dziennikarze pytali premiera m.in. o obecność dziennikarzy na terenie przygranicznym. Szef rządu zwrócił uwagę, że w wojnie hybrydowej walka toczy się przede wszystkim na polu informacyjnym. "Stawką działań Łukaszenki jest nie tylko atak na Polską granicę, ale też wpływ na opinię publiczną na Zachodzie" - mówił. Zapewnił, że nie ma "obaw co do obecności mediów na granicy", choć ocenił, że są one podatne na białoruskie i rosyjskie fake newsy.

- Cała sieć internetowa jest zalana różnymi informacjami, które już zdążyły być wyjaśnione na szczęście, ale ile jest takich, które nie zostały wyjaśnione. Główny problem polega na tym, że obecność mediów intensyfikuje działania prowokacyjne (ze strony Białorusi - PAP) - zaznaczył.

Premier ocenił też, że obecnie sytuacja na granicy „jest na tyle napięta, że mogłoby to stworzyć bezpośrednie zagrożenie dla dziennikarzy i osób postronnych, którzy chcieliby na tej pierwszej linii frontu się znaleźć”.

- Rozważamy wraz z panem ministrem spraw wewnętrznych i z panem ministrem obrony narodowej utworzenie odpowiedniego miejsca, ośrodka bardzo blisko granicy, w którym to ośrodku dziennikarze by mieli też dużo szybszy dostęp do informacji, do osób, które mieszkają w pasie przygranicznym, przecież one są również osobami bezpośrednio dotkniętymi przez ten kryzys - zapowiedział premier.

Michel pytany o ewentualną pomoc Frontexu na granicy polsko-białoruskiej, zapewnił, że Frontex jest „dostępny, by wspierać wszystkie wysiłki Polski, by pokazać solidarność” innych państw UE. Przypomniał, że taka mobilizacja Frontexu miała już miejsce dwa lata temu, w Grecji. Zapewnił także, że będzie w kontakcie z premierem Morawieckim w sprawie skorzystania z takiej możliwości przez Polskę.

PAP/dm

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Spotkanie Charlesa Michela i Mateusza Morawieckiego. Premier: to cicha zemsta Łukaszenki
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.