Strachy na Lachy
Czyli rzecz o programie wyborczym Polskiego Stronnictwa Ludowego, który wbrew zawartym w nim deklaracjom, adresowany jest do wąskiego grona wyborców.
Krótki, piętnastostronicowy tekst, napisany marną polszczyzną, podzielony jest na pięć rozdziałów, z których każdy opatrzony jest w tytule magicznym słowem "bezpieczeństwo", aplikowanym z tą samą determinacją do różnych, dość osobliwie wybranych dziedzin życia. W zestawieniu z hasłem wyborczym partii "Najważniejszy jest człowiek" nie brzmi to najlepiej, daje wrażenie wtórności i asekuranctwa.
PSL nigdy nie cieszyła się w Polsce masowym poparciem społecznym, nigdy też nie sprawowała w kraju samodzielnych rządów, dlatego program PSL, partii dumnej ze swej długiej tradycji ludowej, milcząco uwzględnia ten kontekst, jest pisany jakby z pozycji mniejszego koalicjanta, który nie chce o niczym przedwcześnie rozstrzygać i który nie rości sobie prawa do opisu całej rzeczywistości, uzupełnia jedynie programy wyborcze większych ugrupowań, znajdujących się w głównym nurcie polityki.
Dwa pierwsze, najobszerniejsze rozdziały programu poświęcone są zagadnieniom społecznym, zatrudnieniu, bezrobociu, opiece zdrowotnej i bezrobociu, rolnictwu i rozwojowi obszarów wiejskich, natomiast zagadnienia stricte gospodarcze pojawia się później i zajmują wyraźnie mniej miejsca, a problematyka ustrojowa i międzynarodowa potraktowana jest wprost po macoszemu, pojawia się właściwie tylko w kontekście pożytków, jakie przynosi Polsce członkostwo w UE. Ten sposób ujęcia tematu rodzi ideologiczne skojarzenia. Czy autorzy programu poświęcili tak dużo miejsca tematom uznawanym tradycyjnie za lewicowe dlatego, że spodziewają się w przyszłym rządzie objąć te same co dotąd resorty, czy może raczej wybrali je dlatego, że dzielenie wspólnego chleba uznają za ważniejsze niż jego wypiekanie?
Skomentuj artykuł