Sytuacja na Ukrainie wpłynie na polskie firmy
(fot. PAP/EPA/PHOTOMIG)
PAP / mh
Polska jest piątym dostawcą towarów na Ukrainę; swoje wyroby i usługi sprzedaje tam od 3 do 4 tys. naszych firm; około 1,5 tys. z nich kieruje tam znaczą część eksportu. Zaostrzenie się sytuacji może wpływać na nasz biznes, który na razie obserwuje sytuację.
Polska nie jest dla Ukrainy najważniejszym, ale dość ważnym partnerem gospodarczym. Dane naszego resortu gospodarki pokazują, że największym dostawcą towarów na Ukrainę jest Rosja (z udziałem 27,9 proc.), kolejne miejsca zajmują Chiny (11,3 proc.), Niemcy (9,3 proc.) oraz właśnie nasz kraj (5,3 proc.).
Według Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej liczba polskich firm eksportujących na Ukrainę wynosi 3-4 tysiące; połowa z nich istotną część swojej sprzedaży kieruje do naszego wschodniego sąsiada. GUS oszacował, że w 2013 r. nasz eksport tam wyniósł ponad 18 miliardów zł.
Dmitrij Schmidt z Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej ocenia, że trwające od prawie trzech miesięcy protesty i ostatnia eskalacja przemocy w Kijowie miały ograniczony wpływ na naszych przedsiębiorców. "Nie można powiedzieć, że Polskie firmy się przestraszyły i kompletnie wygasiły swoją współpracę z Ukrainą" - powiedział PAP.
Przyznał jednak, że w tym momencie część firm, które zastanawiały się nad rozpoczęciem lub rozszerzeniem współpracy postanowiły przeczekać, aż sytuacja na Ukrainie się uspokoi. "Przedsiębiorcy mają świadomość, że prędzej, czy później ten kryzys się skończy i trzeba będzie dalej zajmować się przede wszystkim kwestiami gospodarczymi" - ocenił Schmidt.
Po załamaniu z 2009 roku nasza wymiana handlowa z Ukrainą od kilku lat rosła. W 2012 r. nasz eksport zwiększył się o 12 proc.; w ciągu pierwszych 11 miesięcy 2013 r. było to 6 proc. Na razie nie ma dostępnych danych, które pokazywałby wpływ wydarzeń na majdanie na naszą wymianę handlową.
Są jednak przykłady, które pokazują że biznes obawia się strat wynikających z gwałtownego przebiegu protestów. W środę swoje oddziały w rejonach konfliktu postanowił zamknąć należący do naszego PKO BP Kredo Bank.
"Część firm, które znajduje się w Kijowie może być zamknięte, ale głównie ze względu na bezpieczeństwo ich pracowników i całego majątku, które się znajduje w tych placówkach" - zaznaczył Schmidt.
Są też jednak przykłady aktywniejszego działania w związku z tym, co się dzieje na majdanie. "PZU Ukraina wydało jednoznaczne oświadczenie z deklaracją swojego wsparcia dla ubezpieczonych, którzy odniosą jakiekolwiek szkody w związku z tymi działaniami" - podkreślił Schmidt.
Jego zdaniem firmy, które eksportują konkretne produkty, a nie usługi, działają de facto normalnie. Zwrócił uwagę, że protesty obejmują centra większych miast obwodowych, a w pozostałych dzielnicach i miastach życie toczy się normalnie.
Schmidt nie obawia się też, że ewentualne sankcje unijne będą miały negatywny wpływ na polski biznes na Ukrainie. Polacy nie należą do czołówki, jeśli chodzi o lokowanie kapitału w tym kraju, zajmujemy jednak 12 miejsce na liście największych inwestorów zagranicznych. Według danych Państwowej Służby Statystyki Ukrainy, do 1 sierpnia 2013 r. polskie przedsiębiorstwa zainwestowały na terenie Ukrainy 945,3 mln dol.
"Unia mówi na razie tylko i wyłącznie o sankcjach politycznych, wymierzonych w konkretnych przedstawicieli obecnej elity politycznej, jak również sankcjach ekonomicznych wymierzonych w tę elitę" - zauważył Schmidt.
Jego zdaniem nie ma mowy o sankcjach ekonomicznych dotyczących szeroko rozumianego ukraińskiego biznesu, bo nie byłoby to na rękę UE. Uderzenie sankcjami w przedsiębiorców ukraińskich oznaczałoby odwrócenie się prounijnych sympatii w ich środowisku - ocenił.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł