To nie jest ten sam Damaszek
To nie jest ten sam Damaszek co dwa miesiące temu. Miasto zbrzydło, stało się szare. Peryferie są niedostępne. Widoczne są ślady walk i wybuchów, które tylko z grubsza są usuwane. Miasto jest okaleczone.
Zniknęły modne ubiory, zatłoczone sklepy, nie ma ludzi w kawiarniach i restauracjach. Tłum jest szary i "jednokierunkowy" - ludzie rano udają się do pracy i wracają z niej wielką falą, cisnąc się jeden na drugiego tak, by jak najszybciej dotrzeć do domu.
Wielu straciło zatrudnienie, wielu pracuje na pół zmiany za marne wynagrodzenie. Drastycznie wzrosły ceny, zwłaszcza żywności. W kraju brakuje oleju opałowego, nie ma gazu, prąd jest dozowany. Za butlę gazową, która kosztowała 500 lirów, teraz trzeba zapłacić dziesięć razy więcej.
Najbardziej dotkliwy jest jednak strach o utratę życia, bo w każdej chwili na ulicy może dojść do strzelaniny, może wybuchnąć samochód-pułapka czy też eksplodować przypadkowy lub intencjonalnie skierowany pocisk.
Najbardziej pokrzywdzeni i najbardziej bezradni są chrześcijanie. Najpierw mówiono im: "nie mieszajcie się, to nie wasza sprawa, nic wam nie będzie", teraz coraz częściej oskarża się ich o obstrukcje militarnych wysiłków rebelii, ponieważ nie opowiedzieli się zbrojnie po jej stronie.
Dochodzi do represji, chrześcijan zmusza się do płacenia "zizje", czyli specjalnego podatku dla niepełnoprawnych członków wspólnoty muzułmańskiej. Codziennie dochodzi do napadów, rozbojów i gwałtów. To chrześcijanie najczęściej padają ofiarą przemocy, gdyż są "kafir" - "niewierni", a w dodatku nieuzbrojeni, więc nie stanowią dla napadających większego zagrożenia.
Nic dziwnego, że niemal każdy myśli o ucieczce i opuszczeniu swojego kraju. Największe przerażenie budzi fala porwań. Jest to okrutna praktyka wymuszania bardzo wysokich okupów za uprowadzonych zakładników - jeżeli okup nie zostanie złożony, ofiara ginie, nieraz przed egzekucja jest jeszcze torturowana.
Siostra zakonna mówiła mi o znanym, szacownym mieszkańcu Homs, który był zaangażowany w czasie wojny libańskiej w pomoc uciekinierom, ośmiu z nim zapewnił swego czasu dach nad głową. Teraz stracił fabrykę, zrujnowano mu dom, musiał uciekać, by w Damaszku szukać schronienia. Tu prosił o coś do jedzenia i o koc, by uchronić się od zimna. Mówiąc to, ten dumny niegdyś człowiek, nie mógł opanować płaczu…
Skomentuj artykuł