Walka o historię - piłka w grze

Krzysztof Wołodźko

Większość pracy u podstaw nad pamięcią i polityką historyczną musimy wykonać sami. I sądzę, że to się właśnie dzieje.

Kilkanaście dni temu Marcin Łukasz Makowski opublikował na portalu DEON.pl felieton "Przegrywamy walkę o historię". Choć wiele zawartych tam wniosków dobrze oddaje trudne sprawy, chciałbym zaproponować jednak bardziej pozytywne spojrzenie na kształtującą się w Polsce politykę historyczną.

Redaktor Makowski zauważa: "Na własne życzenie przegrywamy walkę o pamięć. Zarówno w wymiarze wewnętrznym jak i międzynarodowym. Niestety, historia nie umie bronić się sama, a my nie umiemy o nią walczyć". Czy to pełen obraz?

Niekoniecznie. Przede wszystkim trzeba koniecznie zwrócić uwagę nie tylko na wymiar medialny, czy - w pewnym stopniu - geopolityczny zjawiska, ale także społeczny. A w tej kwestii zdecydowanie nie przegrywamy własnej polityki historycznej - (dopiero) uczymy się ją robić.

Proszę zwrócić uwagę, że jeszcze kilka, kilkanaście lat temu ludzi tacy jak Witold Pilecki byli kompletnie nieznani szerszej opinii publicznej. Jednak dzięki zdecydowanym działaniom wielu środowisk i osób Rotmistrz stał się w ciągu minionych lat postacią rozpoznawalną, nad którą dyskutuje się publicznie. Nie sposób tu nie wymienić Michała Tyrpy, inicjatora akcji społecznej "Pamiętajmy o Rotmistrzu".

Podobnie obchody Dnia Niepodległości stały się wielką manifestacją tożsamości narodowej i historycznej. A kto jeszcze kilka lat temu mógł sobie wyobrazić takie inicjatywy jak Dzień Żołnierzy Wyklętych? Przecież był to temat kompletnie zapoznany i nic nie zapowiadało, że znajdzie tak duży oddźwięk społeczny. Dziś nikt o zdrowych zmysłach nie jest w stanie zaprzeczyć, że podziemie antykomunistyczne jest szeroko dyskutowane, nawet jeśli budzi kontrowersje. I dobrze, że budzi - tylko tematy przebrzmiałe kompletnie nikogo nie poruszają.

Z kolei na lewicy powstał projekt internetowy, cieszący się dużą popularnością, lewicowo.pl, przywracający tradycje polskiej lewicy patriotycznej, demokratycznej, antykomunistycznej. I on także przynosi owoce: nie tylko młodszemu pokoleniu osób zaangażowanych uświadamia choćby PPS-owskie korzenie rodzimej myśli radykalno-społecznej. Dziś coraz częściej - mówiąc w skrócie -  młodzi ludzie na lewicy o wiele bardziej interesują się Kazimierzem Pużakiem, niż Lwem Trockim.

Warto także wspomnieć o funkcjonujących przecież na gruncie popkultury projektach muzycznych takich jak albumy De Press "Myśmy Rebelianci" (z pieśniami podziemia antykomunistycznego i antyradzieckiego), "Gromy i pyłki" (poświęcony Norwidowi). Do tego kultowy już album "Powstanie Warszawskie" Lao Che, czy płyta "Gajcy", przypominająca tego tragicznie zmarłego w czas Powstania Warszawskiego poetę. I znów: także w ten sposób przywraca się pamięć i buduje politykę historyczną - właśnie w wymiarze społecznym, z pomocą narzędzi jakie daje współczesność.

Osobną, lecz ważną kwestią, jest powstanie i działalność Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie. Z kolei w Krakowie powstało stosunkowo niedawno Muzeum Armii Krajowej im. generała Emila Fieldorfa, ps. Nil. Notabene, w tym ostatnim muzeum 10 lipca otwarto wystawę poświęconą Rzezi Wołyńskiej.

A skoro wspomniałem gen. Fieldorfa - Nila. Jemu przecież także poświęcony był jeden z bodaj najbardziej udanych filmów historycznych "Generał Nil" (reż. Ryszarda Bugajskiego), powstałych w III RP. Z kapitalną rolą główną Olgierda Łukaszewicza. Z kolei Jerzy Zalewski nakręcił (owszem, nie bez trudności) produkcję "Historia Roja, czyli w ziemi słychać lepiej" o jednym z bohaterów powojennego podziemia antykomunistycznego. 

O czym to wszystko świadczy? Po pierwsze o tym, że młodsze pokolenia Polaków wcale nie zapomniały o swojej historii i tożsamości. Pamiętają, jeśli tak to można określić, w sposób aktywny i to w bardzo niesprzyjających przecież warunkach programowej amnezji historycznej obowiązującej w kulturze popularnej i większości mediów głównego nurtu. Z pewnością, pokoleniowo, ideowo, politycznie, itd. mamy do czynienia z podziałem na tych, którzy kompletnie nie są zainteresowani własną tożsamością historyczną czy kulturową i na aktywną część społeczeństwa.

Te podziały biegną nierzadko w poprzek  podziałów pokoleniowych czy światopoglądowych, także politycznych. Bo, o czym czasem zapominamy, naprawdę bardzo różni ludzie, kierowani osobistymi motywami, po prostu chcą pamiętać. Tego typu postawy wiążą się równocześnie z całą masą różnorakich projektów, nieraz drobnych czy "doraźnych". Tu wymienię choćby profil facebookowy "Eure Vaeter Eure Mutter" promujący akcję, która jest artystyczną odpowiedzią na film "Unsere Muetter, unsere Vaetter" ("Nasze Matki, nasi ojcowie").

Sądzę, że w kwestii polityki historycznej kształtuje się właśnie jeden z najistotniejszych sporów współczesnej Polski, który zaważy na następnych dziesięcioleciach. Pokolenie trzydziesto czy czterdziestolatków w życiu publicznym nie powiedziało przecież jeszcze ostatniego słowa, przeciwnie: wiele dopiero przed nami. Będzie to mniej lub bardziej jawny konflikt "środowisk pamięci" ze środowiskami promującymi amnezję historyczną, lub zaparcie się własnych dziejów jako pomysł na polską tożsamość. Uważam, że to właśnie ci pierwsi mają większe szanse na zwycięstwo, bo przeciw sobie mają na ogół "bierny opór wyuczonej amnezji", a taki łatwiej pokonać samą aktywnością, kreatywnością, odwagą podejmowania tematów.

Nie sądzę, byśmy przegrywali walkę o pamięć historyczną. Warto na to spojrzeć w perspektywie nieco dłużej, niż dni, miesiące. My pamięć historyczną tak naprawdę dopiero rekonstruujemy, uczymy się ją - brzydko mówiąc - robić na własny rachunek. III RP ma nieco ponad dwadzieścia lat i przy wszystkim mankamentach daje zdecydowanie szersze pole manewru niż PRL, który zamroził naszą pamięć/tożsamość historyczną w formach odgórnie narzuconych przez rządzącą z nadania Moskwy partię. Zatem - odwagi! Trzeba także dostrzegać pozytywy: w polskim społeczeństwie istnieje ogromny głód pamięci i istnieje mnóstwo ludzi kultywujących i odbudowujących polską tożsamość.

Debaty historyczne, choćby dotyczące Wołynia, podziemia antykomunistycznego, naszych powstań czy ciemnych kart w historii nigdy nie są bezbolesne i nie dają łatwych rozstrzygnięć, liczy się jednak sama zdolność i determinacja w ich podejmowaniu. Czy to wszystko przełoży się na realia międzynarodowe? To już trochę inna kwestia, ale większość pracy u podstaw nad pamięcią i polityką historyczną musimy wykonać sami. I sądzę, że to się właśnie dzieje. I że to dopiero zaowocuje. Stąd gdy redaktor Makowski pisze, że debatę historyczną jesteśmy winni przeszłym pokoleniom, dodam: jesteśmy ją także winni tym przyszłym.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Walka o historię - piłka w grze
Komentarze (9)
A
a
6 sierpnia 2013, 09:56
Wszystko co robimy, nawet jesli mowimy o przyszlosci to pamiec. Prosty odruch boje sie tego co polskie wynika z tego, ze co chwile slychac Polacy morodwali  Ukraincow, Zydow a i Niemcow wypedzali. A ja wracam z wojazy zagranicznych i co? Polska nie odstaje od innych narodow pod wzgledem kultury, higieny. A Polakow nawet lubia w wielu miejscach. Stwierdzam rowniez, ze ludzie za granica orientuja sie, ze sa ogrywani przez np. dlugi publiczne w obcych walutach, maja podobne problemy. Przyjezdzam i dowiaduje sie z "polskiej" gazety, ze Polacy nie umierali za Zydów, przeciez wiadomo ze bylo inaczej. Po co to komu, oczywiscie chodzi o pamiec. Obce interesy trzymaja reke na pulsie.
A
a
29 lipca 2013, 18:52
chirurgicznie, przepraszam za brak 'c' 
A
a
29 lipca 2013, 11:27
Te artykuly pp. Makowskiego i Wolodzko daja ciagle do myslenia. Spolecznosci buduje sie wokól wspolnej pamieci, co przejawia sie np. w jezyku, religii, tradycji, kulturze, architekturze, sztuce. Pamiec czasami przeradza sie w mit lub legende, ale nie jest manipulacja. Chodzi o poważne rzeczy. Zacieranie sladow, wymazywanie z pamieci. to mozna zrobic nawet hirurgicznie, ale na pewno poprzez nieustanne cwiczenie wymazywania. Nowe pokolenia buduja swoje mity, swoja pamiec, chociaz odbywa sie to czesto mimowolnie poprzez nasladownictwo - a prawde mowiac 99% odbywa sie poprzez nasladownictwo, analogie.
A
a
25 lipca 2013, 14:23
Musimy jednak pamietac, tak trywialnie zaczne. Nie zrozumiemy siebie. Na tym tle prosze  pamietac, ze Niemcy, Austriacy (ci to sie wykrecili - mamy o nich generalnie b. wysokie mniemanie a zasilali pierwsze szeregi niemieckiego g.wna), Rosjanie, Ukraincy systemowo z pelna swiadomoscia zacierali slady, klamali, uciekali od odpowiedzialnosci. Robili to rowniez Polacy i Zydzi, ale to sa juz indywidualne, pojedyncze losy. Podkreslam aktywnie zacierali slady. To nie jest tak, ze ww panstwa po prostu stanely wobec swojej przeszlosci i daly sie ocenic no i mamy w naszych glowach stan niezmienny, a oni po dzien dzisiejszy sypia sobie popiol.  Spolecznosci buduje sie wokol pamieci - np. niemiecka swiadomosc byla budowana wokol nowego Tannenberga, ich panstwo budowane jest ciagle wokol idei dominacji. Odpowiedzialnosc za to biora w najwiekszej mierze rzadzacy tak w stosunku do zjadaczy chleba 100000/1 (chce wyrazic tym samym dysproporcje). W spolecznosci zyja jednak glownie idioci cos w rodzaju tych z PO, manipulowani/kierowani sa jak krowy (chodzace fabryki - szanuje sie je o ile dobrze konsumuja i produkuja, z calym szacunkiem dla krow). Tego nie zmienimy. Polska III RP, to jednak ciagle rywalizacja obcych interesow wyrazanych przez TW. To sa fakty, nie dbamy o uzbrojenie, szkolnictwo (eufemizmy nazisci, wolynska tragedia etc), sluzbe zdrowia. Ogromne zadluzenie i minister, ktory myli sie o ok. 40mld na przestrzeni kilku miesiecy i jeszcze chce robic komus wyklady. Kabaret. Artykuly i media, ktore powiedza o naszej racji stanu ok, ale bedzie ciezko. Trzeba liczyc na dobry los w najblizszych wyborach, ze przebrna ludzie ideowi - pewnie z lokalnych spolecznosci.
M
M.R.
23 lipca 2013, 23:21
Jestem z wykszatałcenia historykiem i zupełnie się nie zgadzam z Autorem. Owszem nie do przecenmienia są takie inicjatywy jak działalność IPN, czy np muzeum Powstania Warszawskiego, ale działalność pasjonatów opisywana w artykule nie ma żadnego znaczenia dla poityki historycznej państwa, nauczania historii w szkołach, jej popularyzacji (i zakłamania) w filmach, czy stanu wiedzy społeczeństwa w tym zakresie. To, że ja wiedziałem 30 lat emu o Wołyniu, czy Pileckim, ani nie oznacza, że 30 lat temu był tak dobrze, ani że teraz jest jeszcze lepiej. To jaka jest rzeczywista kondycja społeczeństwa pokazują jego wybory na przestrzeni ostatnich 25 lat, to że Tusk rządzi, Jazuzeski nie siedzi, Kukliński jest nieznanycm bohaterem, a prezydent mógł bezkarnie zginąć w Smoleńsku. Tak jak nie ma polskiej polityki historycznej, tak i nie ma już polskiego państwa. Dlatego ja zdecydowałem się na emigrację. Przestałem wierzyć w zaczarowywanie polskiej rzeczywistości. I nie jesteście mnie w stanie państwo przekonać, że jest cokolwiek lepiej. Patrzę kto teraz i z jakim stanem wiedzy przyjeżdża z kraju i trzeźwo oceniam sytuację - jest beznadziejna.
BP
bez polskich czcionek
23 lipca 2013, 15:29
zgadzam sie z autorem, ze pamiec historyczna trzeba pielegnowac i jesli ktos ma taka pasje to chwala mu za to; natomiast trudno sie zgodzic z zarzutem, ze sa ludzie ktorzy celowo promuja amnezje historyczna - po prostu niektorym sie nie chce zajmowac historia i tyle; kazdy ma inna wrazliwosc; lubie pasjonatow historii; ale z chwila gdy zaczynaja sie bawic w sedziow i oceniac pozostalych ludzi jako wybrakowanych patriotycznie, traca caly swoj wdziek i urok i staja sie po prostu ideologami; tak wiec promujmy historie, ale bez fanatyzmu, bo wtedy niechcacy tej historii szkodzimy...
D
Danka
22 lipca 2013, 20:16
Jeszcze dopisze,ze Polska jest zawsze Polska bez wzgledu na poglady polityczne,ktore nie powinny dzielic,a laczyc same najlepsze cechy w jeden wspolny wysilek,zyjemy tu i kochamy Polske,choc nieraz nie ma pracy,czy na cos tam nie wystarcza.Spojrzcie na Polakow jacy sa pracowici i cenieni za wiedze-w Europie a ze u nas nie docenia sie wiedzy,nauki tak jak powinno sie doceniac.....no trudno-powinnismy zawsze z usmiechem isc przez zycie......i kochac nasz kraj i znac jego trudna historie....
D
Danka
22 lipca 2013, 20:09
Prosze Pana,jezeli chodzi o pamiec historyczna,to wszystko zalezy od nas samych.Nie wszyscy maja amnezje!W rodzinach polskich jest pamiec o losach naszych ojcow i dziadkow,o ich walce w czasie IIwojny swiatowej,o wywozce na Sybir wielu rodzin polskich,sa dzieci,wnuki cale rodziny,ktore pamiec maja bardzo dobra i przekazuja historie dalszym pokoleniom,tylko,ze dzisiaj wszyscy Polacy ,a zwlaszcza politycy i wladza kloca sie,zamiast razem wspolpracowac dla dobra wszystkich Polakow.Moj dziadek walczyl podMonte Cassino,przeszedl caly bojowy szlak,ja jestem dumna z moich przodkow,mamy wolna Polske....i dla Polski powinnismy wszystko zrobic zeby kazdemu tu sie dobrze zylo,a klotnie na bok.pozdrawiam
Marcin Makowski
22 lipca 2013, 16:28
Zgadzam się z większością uwag i faktycznie trudno przejść obok oddolnych inicjatywy, które przywracają honor pojęciu "ojczyzna" czy kreślą wyraziste sylwetki żołnierzy wyklętych. Nie jest to jednak płaszczyzna, na której dostrzegam zagrożenie. Tak jak pisałem, mamy świetne, coraz bardziej mobilne społeczeństwo. Młodzi, na wzór swoich rówieśników z zagranicy czują głód - nazwijmy to - "dumy narodowej". Jak dobrze sprzedać swój kraj i jego historię pokazała ostatnio Wielka Brytania podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Do takich zabiegów, kształtujących nasz obraz na zewnątrz, potrzeba jednak silnego rządu i długofalowej strategii. Przy dzisiejszym stopniu skonfliktowania to niemal niewykonalne. Dlatego na mityczny "zachód" zamiast narracji o Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata docierają kłótnie o Jedwabne i nierozliczona komunistyczna przeszłość. Wszystko to prawda, ale niestety w pomieszanych proporcjach.