What would Jesus do?
Czasem trudno powiedzieć, co by zrobił. Jednak w tym przypadku nie ma wątpliwości. Na pewno nie poszedłby na "50 twarzy Greya".
Przemieszczając się po mieście, co chwilę napotykam plakaty zachęcające do obejrzenia filmu. Trudno ich nie zauważyć , bo są w dobrych lokalizacjach i jest ich naprawdę sporo. Chcąc nie chcąc z Greyem i jego zgrają trzeba się rozmówić.
Nie może też umknąć uwadze fakt, że Polacy, którzy zwykle nie kwapią się, żeby zasiąść przed dużym ekranem, zaskoczyli frekwencją. Ustanowiono nowy rekord kinowego otwarcia i już ponad 830 tys. osób widziało adaptację bestsellera.
Bądź co bądź trudno się temu dziwić po tak spektakularnym sukcesie książki. Pamiętam, jak dziś, że większość koleżanek z roku zaczytywała się w tej paramiłosnej historii między zajęciami. A takich koleżanek jest co najmniej kilkadziesiąt milionów na całym świecie.
Czy pornografia próbuje się wcisnąć do mainstreamu przez kobiety? Może zwyczajnie wykorzystuje ich frustracje, niespełnione marzenia o wielkiej miłości czy po prostu nudę by istnieć w przestrzeni jawnej, publicznej. Zaczęło się od książki, a one są dobre i trzeba je czytać, bo poszerzają horyzonty i są odpowiedzią na wszystko. To słyszeliśmy od najmłodszych lat, może trudno dyskutować z takim dogmatem, ale spróbujmy.
Nieśmiało dodam, że debiutantka E. L. James raczej ma marne szanse na Nobla. Chyba, że do trylogii o zahukanej absolwentce i jej kochanku dopisze coś jeszcze, to przepraszam.
Wracając do filmu, ma on bardzo duże oddziaływanie na ludzi. Nie ma co się łudzić, kino było i jest środkiem manipulacji. Z tego sobie świetnie już zdawali sprawę przywódcy III Rzeszy oraz ZSRR. Działało wtedy, zadziała dziś. W Wielkiej Brytanii już wykupuje się masowo gadżety użyte na ekranie. Pracownicy sklepów budowlanych przechodzą specjalne szkolenia, żeby orientowali się o co mogą ich pytać klienci po seansie "Greya". Z kolei "The Guardian" wprost zachęca do praktykowania BDSM. Jakie jeszcze będą skutki sukcesu produkcji?
Ekranizacja wydaje się być tylko krokiem na przód w "odwadze" przekazu twórców. A jednak można przekroczyć pewną granicę, zza której powrót nie będzie łatwy.
Skomentuj artykuł