27 poszkodowanych podczas burzy w Tatrach nadal w szpitalach

(fot. depositphotos.com)
KAI / pp

27 poszkodowanych podczas czwartkowej burzy w Tatrach nadal przebywa w małopolskich szpitalach.

Dwie kolejne osoby wróciły już do domów: jedna ze szpitala w Nowym Targu i jedna z Wojskowego Szpitala Klinicznego w Krakowie - poinformowała PAP rzeczniczka prasowa wojewody małopolskiego Joanna Paździo.

Poszkodowani są leczeni w szpitalach powiatowych w Zakopanem (tam w niedzielę rano przebywało wciąż 11 osób), w Nowym Targu (pięć osób) i Suchej Beskidzkiej (jedna osoba). W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu przebywa troje poparzonych dzieci, w Centrum Urazowym Medycyny Ratunkowej i Katastrof Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie leczone są trzy osoby, a w Szpitalu Specjalistycznym im. Rydygiera w Krakowie są czterej pacjenci.

Poszkodowani mają poparzenia ciała spowodowane wyładowaniami atmosferycznymi oraz obrażenia i urazy powstałe w wyniku upadku bądź uderzeń odłamkami skał. Tuż po zdarzeniu część z tych osób była operowana.

Podczas czwartkowej burzy w Tatrach zostało poszkodowanych ponad 140 turystów przebywających w okolicach Giewontu i Czerwonych Wierchów. Gwałtowne wyładowania atmosferyczne spowodowały śmierć czterech osób, w tym dwojga dzieci.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

27 poszkodowanych podczas burzy w Tatrach nadal w szpitalach
Komentarze (1)
AK
Andrzej Krakow.pl
25 sierpnia 2019, 20:28
Przy ostrej burzy zawsze jest ryzyko porażenia piorunem nawet kilkadziesiąt metrów od miejsca jego uderzenia (tzw. "napięcie krokowe") W górach ta odległość może być znacznie większa, ze względu na słabe przewodnictwo skał (ładunek nie wnika łatwo w głąb ziemi, jak na wilgotnym gruncie)   Dlatego przy braku schronienia należy odrzucić metalowe ostrza jak laska, kijki, czekan itp., zejść jak najniżej, skulić się, przykucnąć (nie pod drzewem itp.), złączyć stopy razem, niczego nie dotykać i nie podpierać się i tak przeczekać pobliskie wyładowania - nie nalezy grupować się w jednym miejcu, żeby  w razie zranienia jednej osoby, pozostali mogli wezwać ratownikow i udzielić pierwszej pomocy.