"Chcemy żyć w społeczeństwie solidarnym"
Wszyscy chcemy żyć w społeczeństwie solidarnym - powiedział w piątek, w ostatnim dniu kampanii, kandydat PiS na prezydenta Jarosław Kaczyński podczas konwencji wyborczej w Gdańsku. Dodał, że Polsce jest potrzebna nowa solidarność XXI wieku.
- Jestem głęboko przekonany, że wszyscy Polacy marzą dzisiaj o tym, by żyć w państwie dostatnim, rozwijającym się i szanowanym, ale żeby żyć także w społeczeństwie solidarnym, tzn. takim, gdzie ludzie mogą wzajemnie na siebie liczyć - powiedział Kaczyński podczas wiecu z udziałem ok. tysiąca osób na Targu Rybnym w Gdańsku.
Wśród uczestników konwencji byli m.in. parlamentarzyści PiS, związkowcy "Solidarności" ze Stoczni Gdańsk, b. proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku ks. prałat Henryk Jankowski oraz b. sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku Tadeusz Fiszbach.
Tłum powitał wchodzącego na scenę lidera PiS głośnym śpiewem "100 lat". Na placu zapalono kilka rac świetlnych. Rozpoczynając wystąpienie J.Kaczyński poprosił zebranych o minutę ciszy w intencji swojego zmarłego brata prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Według J.Kaczyńskiego, sukces Polski zależy obecnie w ogromnej mierze od tego, jak będzie wyglądało nasze życie publiczne.
- Polacy bardzo pragną, by nasze życie publiczne wyszło z tej trudnej, niedobrej fazy, w której znalazło się przed kilku laty. Polacy nie chcą ostrych, brutalnych słów, nie chcą by dyskusja, w demokracji rzecz oczywista, normalna i nieunikniona, zmieniała się niekiedy w bardzo brutalną kłótnię - podkreślił prezes PiS.
- Od tego, jakie wnioski wyciągniemy z tego zależy, czy za 10 lat będziemy mogli powiedzieć, że to wielkie przesłanie "Solidarności", nie tylko przesłanie wolnościowe, ale także przesłanie społeczne zostało spełnione - zaznaczył. J.Kaczyński mówił też, że Polsce jest potrzebny nowy początek nowa solidarność XXI wieku.
"Solidarność, która będzie wyrastała całkowicie z tych korzeni, które tkwią w roku 1980, ale jednocześnie będzie odpowiadała na tę wielką potrzebę rozwoju, wzrostu, która musi być zaspokojona, jeżeli mamy w naszym kraju żyć naprawdę szczęśliwie" - dodał. Jeżeli - jak zaznaczył - tu mamy szukać pracy, jeśli Polacy mają wracać z emigracji.
Podkreślił, że wszyscy Polacy mają prawo liczyć na to, że państwo polskie rozwiąże te wielkie problemy społeczne, z którymi pojedyncze osoby i grupy nie są w stanie sobie poradzić jak np. budowa służby zdrowia z prawdziwego zdarzenia, autostrad oraz mieszkań.
Przypominał sukcesy swojego rządu w dziedzinie gospodarki. Ale do tego - jak mówił - potrzebne jest prowadzenie polityki w interesie całego narodu, a nie poszczególnych grup. Zapewnił, że będzie prezydentem, który "to wie i który uczyni wszystko, by właśnie ten model był w Polsce realizowany, począwszy od zmiany polskiego życia publicznego" - podkreślił kandydat PiS.
- Ja wierzę, że ludzie, którzy dziś są na politycznej scenie, przyjmą ten punkt widzenia. Wierzę i chcę wierzyć. Wyciągam do nich dłoń i chociaż na razie jest ona często odtrącana i słyszymy słowa, które nie powinny padać, ta ręka jest ciągle wyciągnięta - podkreślił Kaczyński.
Kandydat PiS na prezydenta mówił też, że w Polsce nie powinno być wojny. Jak zaznaczył, jeśli to nie on wygra wybory prezydenckie, Polsce będzie groził monopol władzy, co nie służy demokracji.
Kaczyński zaznaczył, że "pewien wybitny człowiek, wielki artysta" powiedział, że w Polsce ma być wojna. Nawiązał w ten sposób do słów reżysera Andrzeja Wajdy, który na jednym z przedwyborczych spotkań kandydata PO Bronisława Komorowskiego ocenił, że Polsce grozi wojna domowa. - Nie, proszę państwa, w Polsce nie powinno być wojny. Nawet wielcy ludzie się mylą - zaznaczył Kaczyński.
Wystąpienie kandydata PiS było wielokrotnie przerywane okrzykami "Solidarność" i "Zwyciężymy". - Tak, proszę państwa, powinniśmy zwyciężyć po to, aby Polska za 10 lat mogła mówić o swoim wielkim sukcesie - mówił prezes PiS.
Wyliczał elementy tego sukcesu - by Polacy pracowali w Polsce, by młode rodziny otrzymywały mieszkania, by pensje były przynajmniej podobne do tych na zachód od naszych granic.
Przemówienie Kaczyńskiego poprzedziły m.in. wystąpienia sygnatariusza Porozumień Sierpniowych Andrzeja Gwiazdy, posła PiS Jacka Kurskiego oraz lidera "S" Janusza Śniadka. Gwiazda mówił m.in., że po śmierci ks. Jerzego Popiełuszki obrał go sobie na osobistego patrona.
- Jutro jest cisza wyborcza i myślę, że ten czas możemy poświęcić na modlitwę do św. Jerzego, ażeby nas wspierał i wstawił się do Ducha Świętego by Duch Święty obdarzył swoimi łaskami, tych wszystkich, którzy jego dary zamienili na ekran telewizyjny - powiedział. Jak podkreślił Gwiazda, w marzeniach i dążeniach nie należy się ograniczać. - Módlmy się o wygranie Jarosława Kaczyńskiego w I turze - dodał.
- Mówi się, że Gdańsk jest kolebką i bastionem Platformy Obywatelskiej. A ja widzę, że tu jest prawdziwy Gdańsk, prawdziwe Pomorze i prawdziwa Polska - powiedział z kolei Kurski.
Śniadek podkreślił natomiast, że najbliższe wybory prezydenckie to chwila próby. - Dlatego proszę was - rozpalmy w sercach ogień, rozpalmy na nowo potrzebę wspólnoty, tę lawę gorącą, której sto lat nie wyziębi jak mówił Adam Mickiewicz. Rozpalmy tę lawę głosując na Jarka - zaapelował.
W finale konwencji rzecznik sztabu szefa PiS Paweł Poncyljusz przygotował niespodziankę, jaką było odsłonięcie plakatu z Gary Cooperem z westernu "W samo południe"- tego samego, który zachęcał do głosowania na kandydatów "Solidarności" w wyborach 4 czerwca 1989 r.
W tym momencie Kaczyński, Poncyljusz oraz prowadzący wiec poseł PiS Andrzej Jaworski założyli na głowy kowbojskie kapelusze. Po wiecu prezes PiS złożył kwiaty pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców.
Skomentuj artykuł