Co dalej z dyżurnym ruchu ze Starzyn?
Mimo zakończonej we wtorek miesięcznej obserwacji sądowo-psychiatrycznej, dyżurny ruchu ze Starzyn, podejrzany o spowodowanie marcowej katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, pozostanie w szpitalu psychiatrycznym.
O decyzji lekarzy poinformował PAP Tomasz Ozimek z prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
- Andrzej N. został wypisany z oddziału psychiatrii sądowej i tym samym zakończyła się jego obserwacja, ale nie został wypisany ze szpitala. Lekarze zdecydowali o przeniesieniu go na inny oddział - powiedział prokurator.
Andrzejowi N. prokuratura zarzuca nieumyślne spowodowanie katastrofy, w której zginęło 16 osób. Ze względu na stan zdrowia do tej pory nie został dotąd przesłuchany, a sformułowany wobec niego zarzut nie został mu formalnie przedstawiony. Krótko po zatrzymaniu mężczyzna został umieszczony w szpitalu psychiatrycznym, a zespół biegłych psychiatrów potwierdził, że stan jego zdrowia nie pozwala na przeprowadzenie czynności z jego udziałem.
Przez dwa ostatnie miesiące N. był w szpitalu poddawany obserwacji psychiatrycznej. Zgodnie z procedurą nie może ona trwać dłużej niż dwa miesiące. Wkrótce po jej zakończeniu biegli psychiatrzy i psycholog powinni sporządzić i przesłać prokuraturze opinię na temat stanu zdrowia dyżurnego i czy zezwala on na przesłuchanie w prokuraturze.
Najistotniejsza w opinii będzie odpowiedź na pytanie, czy Andrzej N. był poczytalny w chwili katastrofy - od tego zależy, czy będzie odpowiadał karnie. Prokuratura spodziewa się, że całościową, pisemną opinię dostanie w ciągu dwóch tygodni. Śledztwo, którego termin upływa 3 czerwca, zostanie przedłużone.
Nie jest jasne, czy teraz, po zakończeniu obserwacji, Andrzej N. mógłby - przynajmniej teoretycznie - wypisać się ze szpitala na własne życzenie, czy też jego leczenie jest przymusowe. Pytani o to przedstawiciele prokuratury kierują do szpitala. Marek Paluch, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublińcu, gdzie przebywa Andrzej N., odsyła z kolei do prokuratury.
3 marca wieczorem w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa-Kraków. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. Według prokuratury Andrzej N. doprowadził do skierowania jednego z pociągów na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem.
W wyniku katastrofy zginęło 16 osób - 11 podróżnych i pięciu pracowników kolei, a ponad 50 zostało rannych.
Według śledczych Andrzej N., pełniąc obowiązki dyżurnego ruchu, doprowadził do skierowania jednego z pociągów na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem.
Skomentuj artykuł