Co roku ok. 7 - 8 tys. zgłoszeń zaginięć małoletnich
Co roku policja otrzymuje ok. 7 - 8 tys. zgłoszeń o zaginięciu osób małoletnich. 95 proc. dzieci w ciągu pierwszych 7 dni od zgłoszenia zaginięcia trafia z powrotem do swoich domów. Zdarzają się jednak przypadki, że dziecko jest poszukiwane przez wiele lat - informują eksperci.
W 2017 roku liczba małoletnich poniżej 17 roku życia, których zaginięcie zgłoszono na policję wynosiła 6758. 443 zgłoszeń dotyczyło dzieci do 7 roku życia, 953 - dzieci w wieku 7 - 13 lat, a 5362 - nastolatków w wieku 14 - 17 lat. Dane te pochodzą ze statystyk Komendy Głównej Policji (KGP).
Według informacji KGP, 95 proc. dzieci w ciągu pierwszych 7 dni od zgłoszenia zaginięcia trafia z powrotem do swoich domów.
- Największą grupę zaginionych osób małoletnich stanowią nastolatkowie - mówi w rozmowie z PAP Agata Nowacka, specjalista ds. poszukiwań Fundacji Itaka. Wyjaśnia, że "małe dzieci najczęściej oddalają się od rodziców, bo mają niedostateczną opiekę". Dodaje, że padają też ofiarami porwań rodzicielskich.
- W poprzednich latach policja notowała około 600 przypadków rocznie. Jest to sytuacja, kiedy jeden z rodziców utrudnia lub uniemożliwia drugiemu rodzicowi widzenie się z dzieckiem - tłumaczy Nowacka.
Według niej w przypadku starszych dzieci najczęstszą przyczyną zaginięć są ucieczki z domu.
- Uciekają coraz młodsze dzieci. Robią to przez konflikty w rodzinie, ze znajomymi, czy trudności w szkole. Zdarza się też, że przyczyną są zaburzenia takie, jak depresja - mówi.
Specjalistka ds. poszukiwań przyznaje, że podczas ucieczek zdarzają się sytuacje niebezpieczne, nawet zagrażające zdrowiu i życiu dzieci.
- Mamy takie przypadki, kiedy zaginione osoby, często samotne dziewczęta, z jakimiś problemami w domu lub w szkole, poznają przez internet osobę, która okazuje im zainteresowanie, odpowiada na ich potrzeby emocjonalne. One wówczas decydują się opuścić dom i z taką osobą spotkać się, a nawet jakoś związać. Jednak nierzadko te osoby dążą po prostu do wykorzystania młodej dziewczyny. Czasem kończy się to niestety tragicznie - mówi Agata Nowacka.
Ekspertka podkreśla, że zaginięcie dziecka należy zgłosić jak najszybciej.
- Jeżeli uważamy, że coś złego może się dziać, nie mamy kontaktu z dzieckiem, wykluczyliśmy, że jest u znajomych, to powinniśmy zgłosić zaginięcie na policję jak najszybciej. Funkcjonariusze mają obowiązek przyjąć takie zgłoszenie i podjąć niezbędne działania - podkreśla Nowacka.
Wyjaśnia, że w przypadku małych dzieci działania policji polegają wówczas na przeszukaniu najbliższych okolic oraz miejsc, do których dziecko mogło się udać. Funkcjonariusze tworzą wtedy grupy poszukiwawcze z psami tropiącymi. Mogą też - tak jak w przypadku poszukiwań 5-letniego Dawida Żukowskiego - użyć dronów, czy helikopterów.
- Funkcjonariusze podejmują również czynności operacyjne takie jak np. sprawdzenie komputera dziecka, logowanie komórki, czy rozpytywanie znajomych - mówi Nowacka.
Pytana, o system "Child Alert" odpowiada, że do tej pory w Polsce był uruchomiony trzykrotnie przez policję. "Jest to system pomagający w poszukiwaniu dziecka, kiedy jest sytuacja szczególnego zagrożenia. Wtedy komunikaty i zdjęcia dziecka są rozsyłane do partnerów medialnych, a wizerunek dziecka jest umieszczany w krótkim czasie we wszystkich mediach, aby całe społeczeństwo było poinformowane o jego zaginięciu. Uruchamiany jest też numer 995, pod którym zbierane są informacje w tej sprawie. Do tej pory w Polsce system zadziałał w 100 procentach. Dzieci zostały odnalezione szybko" - tłumaczy specjalista ds. poszukiwań Fundacji Itaka."
Nowacka przyznaje, że "są przypadki, kiedy dziecko jest zaginione przez wiele lat". "W naszej bazie mamy przypadki zaginięć z lat 90, 80, a nawet 70-tych" - wskazuje. "To około siedemdziesięciu kilku przypadków" - ocenia Agata Nowacka, specjalista ds. poszukiwań Fundacji Itaka.
Fundacja Itaka również angażuje się poszukiwania dzieci. "Mamy bezpłatny numer telefonu: 116 000. Pod nim można zgłosić zaginięcie dziecka, uzyskać poradę psychologa, czy prawnika w kwestii porwania rodzicielskiego" - tłumaczy Nowacka.
Skomentuj artykuł