"Decydował rząd, a nie banda zdrajców"
Rząd polski decydując się na skorzystanie z konwencji chicagowskiej, szukał procedury optymalnej dla wyjaśnienia wszystkich okoliczności katastrofy smoleńskiej - powiedział w środę premier Donald Tusk. "Uznajcie, że decydował rząd polski, a nie banda zdrajców" - zwrócił się do opozycji.
Tusk przekonywał, że rząd w sposób przemyślany wybrał "istniejące procedury od procedur, których nie ma". "Dla Antoniego Macierewicza i dla części z państwa to i tak jest dowód na zdradę" - powiedział szef rządu.
"Jedno musicie uznać: że rząd polski podejmował decyzje, a nie banda zdrajców. Rząd polski, który szukał procedury optymalnej z punktu widzenia wyjaśnienia prawdy i wszystkich okoliczności katastrofy. Możecie mieć opinię, że dokonywaliśmy złych wyborów. Nie możecie nieustannie szafować opiniami, że robimy tak, bo jesteśmy zdrajcami. Ile Polska może jeszcze wytrzymać tego poziomu debaty? Jak mamy budować elementarną relację między rządem a opozycją w tej sprawie, jeśli każde działanie, które wam nie odpowiada, jest natychmiast obarczane najcięższymi oskarżeniami?" - pytał szef rządu.
Tusk relacjonując swoje rozmowy z prezydentem i premierem Rosji - Dmitrijem Miedwiediewem oraz Władimirem Putinem - zapewnił, że - wbrew zarzutom opozycji - jego rozmowa nie była negocjacjami o procedurze wyjaśniania katastrofy. "Pierwsze godziny po katastrofie nie pozwalały pracować jak automaty wydrążone z emocji. Moja rozmowa z prezydentem Miedwiediewem w żadnym stopniu nie miała charakteru formalnych negocjacji. Po drugiej stronie miałem rozmówcę w szoku i ja także byłem w szoku. To nie były negocjacje, lecz odebranie kondolencji i forma podtrzymania na duchu" - zapewnił.
Zarazem premier uznał, że "prokuratura dobrze robi, że prowadzi odrębne śledztwo i są w nim elementy autonomiczne" od innych postępowań. "Prokuratura jest niezależna ode mnie i nikt jej rąk nie wiąże" - dodał.
"To ma kluczowe znaczenie, bo to był istotny powód, dla którego to właśnie on: raz - że sprawował tę funkcję, dwa - nikt by nie mógł zarzucić, że ja go wysyłam po to, żeby on chronił mój interes polityczny" - oświadczył premier.
Macierewicz, który zabrał głos po wystąpieniu premiera przytoczył artykuł 82 konwencji chicagowskiej: "umawiające się strony, państwa postanawiają, że niniejsza konwencja uchyla wszelkie zobowiązania między nimi, niezgodne z jej postanowieniami oraz zobowiązują się te państwa i strony do niezaciągania tego rodzaju zobowiązań i nie zawierania tego rodzaju porozumień".
"Co to oznacza? To oznacza, że artykuł 3 konwencji, który mówi, że stosuje się ona wyłącznie do lotów cywilnych, jest obligatoryjny i nie można go zmienić w żaden sposób bądź też zmiana ta w konsekwencji owocuje nieważnością tego postępowania i niemożnością odwołania się do jakichkolwiek instancji w trybie konwencji chicagowskiej" - podkreślił.
"Państwo wpuściliście nie tylko premiera w tej sprawie w błąd, ale upieracie się w sposób nierozsądny cały czas. Bo nas możecie zagadać - macie prasę, telewizję, marszałków, którzy nam przerywają, możecie to zrobić, ale z ICAO sobie nie poradzicie" - mówił Macierewicz.
"Na terenie międzynarodowym nic nie zrobicie i będziecie bezradni wobec Rosji, nie tylko ze względu na różnicę potencjałów wielkości, militarnej, politycznych, ale także dlatego, że nie macie podstaw prawnych, które by dawały nam szansę, a wy je odrzuciliście. Może z głupoty, a może ze złej woli" - mówił poseł PiS.
Skomentuj artykuł