"DGP": 20 tysięcy Polaków przepadło bez wieści

(fot. shutterstock.com)
PAP / ptt

Liczba zaginionych rodaków bije rekordy. Nowa przyczyna to problemy finansowe: uciekają za granicę, by tam zacząć życie od nowa - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Jak wynika z najnowszych danych policji, zaginięć jest coraz więcej. W ubiegłym roku aż 20 845. To najwyższa liczba od 20 lat. Dla porównania w 2013 r. zgłoszono 19 617 zaginionych, w 2008 r. - 15 881, a w 1997 r. - 12 361.

Jako powody tych wzrostów eksperci wskazują dynamiczne zmiany społeczne. "Otwarcie granic i emigracja zarobkowa. Od kilku lat 20-25 proc. zaginięć, jakimi się zajmujemy, to właśnie sprawy ludzi, którzy wyjechali za granicę" - mówi Aleksander Zabłocki z Fundacji Itaka.

DEON.PL POLECA

Z powodów ekonomicznych o wiele częściej niż przed kilkunastu laty giną młodzi i wykształceni ludzie. Nie mogąc znaleźć odpowiedniej pracy, by sprostać oczekiwaniom rodziny, znikają bez słowa i wyjeżdżają za granicę.

Równie niepokojącym zjawiskiem jest to, że po latach spadków znowu notuje się zaginięcia najmłodszych. Według ekspertów przyczyną jest często porywanie dzieci przez jedno z rodziców.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"DGP": 20 tysięcy Polaków przepadło bez wieści
Komentarze (4)
Bogusław Płoszajczak
18 marca 2015, 09:16
Smutne! Przy okazji: ile rzeczywistych zabójstw uda się przestępcom ukryć przy takiej okazji? To też problem....
MT
może to tylko zły dzień.
18 marca 2015, 08:42
Też chyba będę spylał z tego kraju. Niech tylko dzieci się usamodzielnią bo nie chcę im fundować zmiany miejsca zamieszkania i dużego stresu w okresie dojrzewania. A ja coż, absolwent Ignatianum z wyróżnieniem - nie dało się z tego żyć, studia na UE (wtedy jeszcze AE) w KRK zarządzanie w administracji publicznej - trudno się utrzymać w dżungli politycznej gdzie obowiązuje zasada pożryj albo zostaniesz pożarty (jakoś nie czuje "powołania" do tej walki chociaz ciągle się staram - dostałem nawet nagodę od ministra :-)), pomyślalem też że zdobędę kwalifikacje do nauczania języka angielskiego i po drodze zrobilem to (nawet lubię to zajęcie) a tu nagle pozamykali szkoły w okolicy. Żona, dobrze wyksztalcona, oczytana i lubiana przez dzieci polonistka, absolwentka UJ, kariera zawodowa praktycznie zakończona ze względu na okliczności, o których mowa w zdaniu powyżej.  Jeszcze mi radzą, że może bym materiały budowalane sprzedawał, folię strech przewijał, a może gdzieś w korpo zacząć od junior helper albo coś tam.............chyba nie skorzystam bo życie umyka (ja - 45, zona 46). Niech tylko dzieci dorosną.....Niemcy, Austria, może Portugalia...póki co mam serdecznie dość tego kraju !
DN
dzień nie taki zały
18 marca 2015, 14:36
zapomniałem dodać, że żona ma alternatywę. Otóż może pracować w szkole prowadzonej przez stowarzyszenie, w której szefem będzie PREZES - absolwent szkoły zawdowej -  prawdziwy chłop w gumofilcach z głęboko schowana nerwicą szkolna z czasów dzieciństwa, będzie mówił czego ma żona uczyć, ile godzin tygodniowo no i oczywiście ile ma zarabiać miernota nauczycielska, która do tej pory kasowała 5 tys. za eteat, ale teraz nadeszły wreszcie nowe porządki i oświata będzą zarobki adekwatne do roboty jaką nauczycielka wykonuje - 1730 brutto czy jakoś tak...ot taki kraj.
A
andrzej
18 marca 2015, 15:02
Smutne to ale prawdziwe.Niestety.Tak w naszej Ojczyżnie opanowanej przez różne uklady kolesiow jest.Mam dzieci w Pana wieku tak samo dobrze wykształcone [kilka fakultetow] i też podobnie myślą jak Pan.Wasze roczniki .zeby dostać się na studia ,musialy zdawać egzaminy.Nie tak jak teraz wystarczy się zapisac i gotowe.Pozdrawiam.