Dziennikarze zatrzymani w PKW uniewinnieni

Dziennikarze zatrzymani w PKW uniewinnieni
(fot. PAP/Marcin Obara)
PAP/ kn

Sąd uniewinnił w piątek fotoreportera PAP Tomasza Gzella i dziennikarza tv Republika Jana Pawlickiego oskarżonych przez policję o naruszenie miru domowego w PKW. Zatrzymanie to pomyłka, przykre nieporozumienie - mówił w uzasadnieniu sędzia Łukasz Mrozek.

"Niedobrze się stało, że nastąpiła taka pomyłka" - oświadczyła po wyroku szefowa MSW Teresa Piotrowska. Jak dodała, szczegółowa informacja przedstawiona jej przez policję "potwierdziła, że nie doszło do naruszenia prawa i procedur przez policję, a okoliczności zatrzymania dziennikarzy wymagają oceny sądu". Wyraziła satysfakcję, że sąd rozstrzygnął już tę kwestię.
Dziennikarze zostali zatrzymani przez policję około północy z 20 na 21 listopada, gdy relacjonowali okupację gmachu PKW przez osoby domagające się natychmiastowej dymisji członków PKW w związku z przedłużającym się obliczaniem wyników wyborów samorządowych. Łącznie z dziennikarzami zatrzymano wtedy 12 osób. Wszystkich policja oskarżyła o to samo - naruszenie miru domowego przez nieusłuchanie polecenia opuszczenia pomieszczenia.
W piątek sąd zakończył proces dziennikarzy prowadzony w trybie przyśpieszonym - co oznacza, że wyrok powinien zapaść najpóźniej 14 dni po wniesieniu oskarżenia - termin ten upływał właśnie w piątek. Tego dnia sąd przesłuchał też ostatnich świadków - w tym policjantów, a także szefa Kancelarii Prezydenta Jacka Michałowskiego oraz b. przewodniczącego i sekretarza PKW Stefana Jaworskiego i Kazimierza Czaplickiego.
Obrońcy oskarżonych i sami podsądni wnieśli o uniewinnienie. Obrońca Tomasza Gzella mec. Piotr Witaszek wskazał, że przestępstwo naruszenia miru domowego może być popełnione tylko w lokalu prywatnym. Podkreślił, że fotoreporter PAP działał na miejscu legalnie i nie miał nawet zamiaru okupowania lokalu.
Jak wskazywał adwokat, zarzut stawiany Gzellowi jest nieuprawniony, zważywszy na fakt, że policja nie wzywała dziennikarzy do opuszczenia lokalu, lecz złagodziła wezwanie, apelując o nieutrudnianie pracy funkcjonariuszom. Do akt sprawy obrońca złożył też protest wobec działań policji podpisany przez 407 ludzi mediów.
Według obrońcy Pawlickiego mec. Sławomira Sawickiego, nawet formalnie nie doszło do przestępstwa naruszenia miru domowego, bo to nie PKW, która władała pomieszczeniami, lecz Kancelaria Prezydenta RP wezwała policję. Wskazywał, że prasa jest powołana do kontrolowania działań policji. Gdy policja interweniuje - prasa obserwuje jej prace i wychodzi ostatnia.
"Mamy do czynienia z pozaustawowym kontratypem wyłączającym odpowiedzialność karną mediów w takiej sprawie: dziennikarz może więcej. Świadczą o tym przepisy polskie, a także zalecenia Rady Europy, które nabierają szczególnego znaczenia w okresie wyborów" - mówił drugi obrońca dziennikarza mec. Krzysztof Nowiński. Dodał, że do przestępstwa nie doszło również dlatego, że oskarżeni dziennikarze nie mieli zamiaru popełniania przestępstwa naruszenia miru domowego. Jak mówił, dziś nie ma nikogo, kto chciałby wziąć odpowiedzialność za bałagan i chaos.
"Dziennikarstwo nie zawsze jest łatwe i przyjemne. W mojej pracy chodzi o to, by pokazać innym, co się dzieje" - mówił Gzell w "ostatnim słowie". "Byłem w PKW w pracy" - podkreślał Pawlicki.
Po 15-minutowej naradzie nad wyrokiem sędzia Mrozek ogłosił uniewinnienie obu podsądnych. Jak mówił, po analizie nagrania wideo z PKW i zeznań świadków, do pomyłki mogło dojść m.in. z powodu działań policji i administratora gmachu, bo zmieniono początkowo ogłaszany komunikat wzywający również dziennikarzy do opuszczenia gmachu, na wezwanie do "nieutrudniania działań policji".
"Policja chciała zapewnić bezpieczeństwo w czasie akcji zatrzymywania i usuwania z pomieszczenia osób przebywających za stołem prezydialnym. Sąd widział na nagraniu, że dziennikarze stali na środku pomieszczenia i zapewne chodziło o to, by policjanci mieli możliwość działania. Sąd nie wie, być może powinniście zostać wyprowadzeni z sali czy zatrzymani. Ale zatrzymano tylko was dwóch - a sąd widział, jak wielu dziennikarzy było na sali" - wskazał sędzia i dodał, że pozostałym dziennikarzom policja po wyprowadzeniu wszystkich z sali pozwoliła wrócić po pozostawiony tam sprzęt. "Z nagrania bezspornie wynika, gdzie byli pracujący dziennikarze, a gdzie manifestanci" - dodał sędzia.
Wyraził przypuszczenie, że to, iż akurat Gzell i Pawlicki zostali zatrzymani, "wynikło z nieporozumienia, przez pomyłkę". "Akcja była nerwowa i dynamiczna. Ponieważ żaden inny dziennikarz nie został zatrzymany, to znaczy, że intencją było zatrzymanie tylko osób okupujących pomieszczenie za stołem" - podkreślił sędzia, dodając, że kierując się logiką wydarzeń - jeśli dziennikarze mieli być zatrzymani, to tym bardziej nikogo z dziennikarzy nie należało wpuścić z powrotem.
Podsumowując całe zdarzenie, Mrozek dodał: "to niestety przykre nieporozumienie, problem, który trzeba będzie rozwiązać. Przecież media są od tego, żeby informować. Wielokrotnie policja współpracuje z mediami i musi być tak dalej".
Wyrok jest nieprawomocny, można od niego apelować. Nie wiadomo, czy uniewinnieni dziennikarze z tego skorzystają - teoretycznie mogą żądać zmiany treści uzasadnienia orzeczenia.
"Cieszę się z wyroku. Mam jednak wątpliwości do uzasadniania całej sytuacji pomyłką policji. To nie wyglądało na pomyłkę" - skomentował po orzeczeniu Gzell. Pawlicki wyrażał nadzieję, że wyrok będzie stanowił precedens w podobnych sytuacjach, a policja będzie odnosiła się ze zrozumieniem do pracy dziennikarzy. I dodał, że co do zatrzymania dziennikarzy w siedzibie PKW "mówienie o przykrym nieporozumieniu, to za mało". 
Z kolei rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Mrozek ocenił, że doszło do sytuacji, którą można by uznać za niepotrzebną. "Z drugiej strony to, że taka sytuacja miała miejsca, że zapadło orzeczenie sądu, można uznać za punkt wyjścia do wypracowania reguł postępowania, współpracy z dziennikarzami. Zależy nam, aby w przypadku takich interwencji, przy których mamy do czynienia nie tylko z obecnością policji, ale również z obecnością dziennikarzy, wypracować reguły, które z jednej strony pozwolą nam na sprawną, skuteczną reakcję, a jednocześnie umożliwią dziennikarzom pracę" - powiedział. 
24 listopada br., po zatrzymaniu dziennikarzy, szefowa MSW zobowiązała komendanta głównego policji do wypracowania odpowiednich procedur współpracy z mediami. Powstał zespół, który nad tym pracuje.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dziennikarze zatrzymani w PKW uniewinnieni
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.