Flis: emocje tłumione, bez pewności zwycięstwa
W prawyborczej debacie PO obaj kandydaci tłumili emocje, ich wystąpienia były "drętwe", ale starali się pokazać, czym się różnią i wydaje się, że żaden nie jest pewny zwycięstwa - uważa socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis.
Jego zdaniem w debacie widoczne były "silnie tłumione" emocje, a w paru miejscach pojawiły się złośliwości, ale w formie aluzji.
"Nie była to walka krwawa, aczkolwiek nie da się powiedzieć, że to była kurtuazyjna wymiana zdań pomiędzy kandydatami, chociaż elementy kurtuazji były. Były też emocje i próba pokazania, że kandydaci czymś się naprawdę pomiędzy sobą różnią i każdemu zależy na zwycięstwie i, jak się wydaje, żaden z nich tego zwycięstwa nie jest pewny" - powiedział Flis w rozmowie z PAP.
W ocenie socjologa złośliwości pojawiły się "niestety w formie aluzji", co wywołało efekt gorszy, niż gdyby te uwagi obaj dyskutanci wypowiadali otwarcie. Jak powiedział Flis, chodziło m.in. o aluzje do nieznajomości j.angielskiego przez Bronisława Komorowskiego czy do obecności Radosława Sikorskiego w rządzie PiS.
"Ta forma, zastrzeżenie, że ma nie być osobistych ataków, przyjęła niestety taki efekt, że te ataki były, tylko podawane w sposób może mniej otwarty i chyba jednak wywołujący gorsze emocje, niż gdyby otwarcie przedstawiać tego typu zarzuty" - dodał.
Flis uważa, że pierwsze wystąpienia obu kandydatów "były drętwe" i niekorzystne jest to, że wyczytali je właściwie z kartek, na które "permanentnie spuszczali wzrok". "Spodziewałbym się jednak, że osoby, które kandydują na prezydenta, potrafią przez pięć minut powiedzieć coś od siebie, z głowy, a nie z kartki" - powiedział Flis.
Zwrócił uwagę, że marszałek Sejmu zrezygnował z kartki w swoim końcowym wystąpieniu i jego zakończenie było znacznie lepsze niż Sikorskiego. W ocenie Flisa szef MSZ przedstawił się zdecydowanie lepiej jako dyskutant "i nawet w paru miejscach mógł mieć w tym przewagę nad Komorowskim". Po Komorowskim - w ocenie socjologa - widać było w dyskusji "silniejsze negatywne emocje".
"Jeśli pięć procent osób zagłosuje dopiero po tej debacie, to może się okazać, że te pięć procent głosów przesądzi o wyniku wyborów i w tym sensie to może być znaczące wydarzenie" - powiedział.
Trudno przewidzieć - według Flisa - czy prawybory będą w Polsce przeprowadzały w przyszłości także inne partie. Będzie to zależało m.in. od tego, czy kandydat PO wygra wybory prezydenckie, a także od tego, czy prawybory w konsekwencji nie doprowadzą do podziałów w Platformie - uważa socjolog.
"Jeśli się okaże, że będą zgrzyty w PO, nieprzezwyciężalne kwasy po tym wszystkim, to pewnie będzie to przeszkodą dla innych, żeby nie testować tego wariantu, bo jest związany ze zbyt dużym ryzykiem" - powiedział Flis.
Skomentuj artykuł