IPN zaczyna akcję "Ostatni świadek"
Instytut Pamięci Narodowej ogłosił akcję "Ostatni świadek" - zachęcania osób, które mają wiedzę o zbrodniach komunistycznych lub nazistowskich, do zgłaszania się do IPN. Dotyczy to też sprawców zbrodni, którym w zamian za zeznania IPN zapewniłby bezkarność.
Jak podkreśla IPN generalnie akcja jest adresowana do świadków i ofiar zbrodni popełnionych w latach 1939-1989, a ściganych obecnie przez pion śledczy IPN. "Upływ czasu sprawia, że wiedza o zbrodniach przeszłości znika bezpowrotnie wraz z odchodzącymi ludźmi" - napisał w apelu prezes IPN Łukasz Kamiński. Poprosił, aby pomóc IPN "nazwać po imieniu niegdyś wyrządzone zło".
- Oprawcy - często żyjący w przekonaniu o swojej bezkarności - powinni usłyszeć, że byli zbrodniarzami. Ich ofiary - żyjące z kolei w poczuciu krzywdy - mają prawo do tego, by przedstawiciel Państwa Polskiego nazwał wyrządzone im zło i ogłosił, że było ono zbrodnią - głosi apel.
Podczas środowej konferencji Kamiński podkreślał, że część osób wciąż nie wie, że zbrodnie systemów totalitarnych nadal są ścigane, także w myśl prawa międzynarodowego. Karalność tych zbrodni przedawnia się w 2020 r. (zabójstw - w 2030 r.). Przedawnione są zaś już zbrodnie komunistyczne zagrożone karą do 5 lat więzienia.
Kamiński powiedział, że "chciałby wierzyć", że jacyś sprawcy zgłoszą się do IPN. Szef pionu śledczego IPN Dariusz Gabrel ujawnił, że dotychczas do IPN zgłosiła się jedna taka osoba. Powołując się na tajemnicę prokuratorską, powiedział tylko, że chodzi o nadal trwające śledztwo IPN ws. zbrodni komunistycznej z lat 80.
Pytany przez PAP - w kontekście dyskusji o przyszłości pionu śledczego IPN - czy wyobraża sobie, by takich śledztw mogli nie prowadzić prokuratorzy IPN, Kamiński odparł, że "mieliśmy taki okres w latach 90." (zbrodnie te ścigały wtedy prokuratury powszechne). - Trzeba wziąć pod uwagę efekty wówczas osiągnięte - dodał.
Podczas konferencji podano, że od 2000 r. - gdy powstał IPN - jego prokuratorzy sporządzili w sumie niemal 300 aktów oskarżenia wobec 422 podejrzanych o zbrodnie komunistyczne i nazistowskie (w latach 90., gdy jeszcze nie było IPN, do sądów wpłynęło ok. 50 aktów oskarżenia o takie czyny). Pion śledczy IPN przesłuchał przez te lata 83 tys. świadków i przeprowadził 10 tys. śledztw. Zapadło 144 prawomocnych wyroków sądowych. Według Gabrela taki dorobek był możliwy dzięki temu, że prokuratorzy działali właśnie w strukturach Instytutu.
IPN podkreśla, że oddzielne piony czy urzędy do ścigania zbrodni z przeszłości działają nie tylko w wielu państwach postkomunistycznych, ale także w Niemczech i USA.
Podczas środowej konferencji pytano też o śledztwo w sprawie zabójstwa podczas wojny grupy Żydówek z getta w Szczuczynie. IPN wyjaśnia, że wszczęto je z urzędu, bo z analizy akt archiwalnych spraw z PRL wynikało, że sprawców było więcej niż osądzono ich w PRL - wobec czego był prawny nakaz podjęcia postępowania. Według IPN Niemcy nie mieli udziału w tej zbrodni, określanej przez Instytut jako zbrodnia ludobójstwa.
Gabrel powiedział, że "bardzo chciałby", aby w ciągu dwóch lat zakończyło się śledztwo IPN w sprawie zbrodni katyńskiej. Dodał, że w śledztwie przesłuchano już 2,8 tys. członków rodzin pomordowanych przez NKWD w 1940 r.; mają oni status pokrzywdzonych. Prokurator czeka też na akta zakończonego już dawno śledztwa rosyjskiego. Gabrel podkreślił, że nawet, jeśli polskie śledztwo zakończy się umorzeniem, to dobrze, by pokrzywdzeni usłyszeli, kto jest winny, bo będzie to miało znaczenie dla postępowania Trybunału w Strasburgu ze skargi rodzin ofiar na Rosję.
Skomentuj artykuł