Kaczyński może stanąć przed sądem za "Bolka"
Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił w piątek wniosek pełnomocnika prezydenta o odrzucenie pozwu Lecha Wałęsy wobec Lecha Kaczyńskiego z żądaniem przeprosin i zapłaty 100 tys. zł za określenie przez głowę państwa historycznego lidera "Solidarności" mianem agenta SB o kryptonimie Bolek. Od decyzji można się odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Procedura odwoławcza może trwać kilka miesięcy.
Wniosek o odrzucenie pozwu bez merytorycznego badania sprawy złożył pełnomocnik L. Kaczyńskiego mec. Rafał Kos. Podkreślał on, że za działania w związku ze swą funkcją prezydent może odpowiadać tylko przed Trybunałem Stanu, a nie przed sądem. Pełnomocnik Wałęsy mec. Ewelina Wolańska uważała, że inkryminowana wypowiedź nie należy do urzędowych funkcji prezydenta, za których naruszenie mógłby odpowiadać on przed Trybunałem.
Pozwanym jest osoba fizyczna, a nie organ sprawujący władzę - tak sąd uzasadnił decyzję o nieodrzuceniu pozwu Lecha Wałęsy wobec Lecha Kaczyńskiego.
Sędzia Anna Falkiewicz-Kluj w ustnym uzasadnieniu postanowienia podkreśliła, że prezydent może być sądzony za działania związane z zajmowanym stanowiskiem tylko przed Trybunałem Stanu, ale warunkiem jest postawienie go w stan oskarżenia przez zgromadzenie narodowe - a nie oznacza to braku odpowiedzialności cywilnej przed sądem.
Według sędzi, prawa nie można interpretować rozszerzająco, a przed TS nie można pociągnąć prezydenta do odpowiedzialności cywilnej. Sędzia podkreśliła, że roszczenie powoda jest cywilne i wnosi on o ochronę dóbr osobistych.
Mec. Kos powiedział dziennikarzom, że "głęboko nie zgadza się z decyzją sądu". Nie chciał odnosić się do szczegółów uzasadnienia sądu, który sprawę odroczył bezterminowo.
Mec. Andrzej Tomaszewski, pełnomocnik b. prezydenta był zadowolony z postanowienia sądu. Powiedział, że "głęboko się z nim zgadza". Dodał, że uzasadnienie sądu było bardzo dobre. - Inaczej prezydent nie mógłby np. być pozwany w sprawie o rozwód - dodał. Jego zdaniem, procedura odwoławcza potrwa co najmniej dwa miesiące.
W listopadzie br. ruszył precedensowy proces cywilny między byłym a obecnym prezydentem RP. Przedmiotem pozwu jest wywiad L. Kaczyńskiego z czerwca 2008 r. dla Polsatu. Rozmowa dotyczyła mającej się wtedy ukazać książki historyków IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa", którzy napisali, że w pierwszej połowie lat 70. Wałęsa miał być agentem gdańskiej SB o kryptonimie Bolek. Na słowa dziennikarki, że Wałęsa jest naszym autorytetem i nie należy atakować go w taki sposób, L. Kaczyński odparł, że "demokratycznemu społeczeństwu należy się prawda, nawet jeżeli jest trudna". Dopytywany, czy Wałęsa był agentem "Bolkiem", odparł, że wie o tym niezależnie od lektury książki, której jeszcze nie czytał. Pozew wnosi, by prezydent odwołał swe słowa jako niezgodne z prawdą; zaniechał takich wypowiedzi w przyszłości i zapłacił Wałęsie 100 tys. zł.
Skomentuj artykuł