Konsultacje u prezydenta - bez konsensusu
Od środy prezydent Bronisław Komorowski konsultował się z politykami i organizacjami pozarządowymi w sprawie terminu i czasu trwania wyborów. 23 października - mówią PO, PJN i SLD, 30 października - uważa PiS; nie ma też zgody, czy wybory powinny być jedno, czy dwudniowe.
PO i PJN opowiadają się za dwudniowym głosowaniem. PiS i SLD chcą, by wybory trwały jeden dzień. Ich zdaniem, dwudniowe wybory są za drogie. W ocenie PiS, dwudniowe głosowanie jest też niezgodne z konstytucją, która mówi, że prezydent zwołuje wybory "na dzień wolny od pracy". Prezydent nie zgadza się z tym argumentem, uważa, że wybory dwudniowe są konstytucyjne.
W tym roku wybory parlamentarne muszą odbyć się między 6 października a 4 listopada. Prezydent ma do wyboru niedziele: 9, 16, 23 i 30 października. Nowy Kodeks wyborczy zezwolił na zarządzenie dwudniowych wyborów. Oznacza to, że głosowalibyśmy w niedzielę i poprzedzającą ją sobotę.
Już po ubiegłotygodniowych rozmowach z Państwową Komisją Wyborczą prezydent powiedział, że - według Komisji - nie wchodzi w grę ostatni możliwy termin wyborów parlamentarnych, czyli 30 października. Zdaniem PKW trudno byłoby przeprowadzić wybory w przeddzień Wszystkich Świętych.
Ze spotkania prezydenta z szefem rządu Donaldem Tuskiem wynika, że premier mówił o planach polskiej prezydencji, ale nie sugerował żadnej daty, ani nie przedstawił preferencji, czy wybory powinny trwać jeden czy dwa dni; jednak w pierwszym terminie - 9 października - wybory byłby trudne do przeprowadzenia ze względu na szczyt Partnerstwa Wschodniego.
W piątek premier ocenił, że dla wielu ludzi byłoby wygodnie, gdyby czas głosowania był trochę dłuższy. Jego zdaniem, koncepcja przeprowadzenia dwudniowych wyborów do parlamentu wynika wyłącznie z dbałości o frekwencję.
"Uważamy, że warto sprzyjać zwiększonej frekwencji w wyborach. Uważamy, że dwudniowe wybory są najlepsze - po to też zmienialiśmy prawo wyborcze" - powiedział po spotkaniu z prezydentem szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz.
PiS chce, by wybory odbyły w najpóźniejszym możliwym konstytucyjnym terminie i trwały tylko jeden dzień. Partia Jarosława Kaczyńskiego przygotowała też wniosek do Trybunału Konstytucyjnego ws. Kodeksu wyborczego, bo za niezgodną z konstytucją uznaje m.in. zapisaną w nim możliwość dwudniowego głosowania.
M.in. o tych wątpliwościach rozmawiał z prezydentem szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. "Jednoznacznie dwudniowy sposób przeprowadzania wyborów jest sprzeczny z konstytucją. Uważamy, że dwudniowe wybory są droższe o 50 mln zł, przyznał to prezydent Komorowski. To kwota ważna przy dramatycznej sytuacji w naszym kraju" - mówił po spotkaniu.
"Pan prezydent stoi na stanowisku, że nie ma żadnych przeszkód natury konstytucyjnej, jeśli chodzi o organizację dwudniowych wyborów. Niemniej jednak bardzo ważną sprawą jest sprawdzenie, na ile te dwudniowe wybory podniosą frekwencję wyborczą" - tak do zarzutów PiS odniosła się dyrektor prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek.
Również w opinii konstytucjonalisty prof. Piotra Winczorka, dwudniowe wybory nie naruszają konstytucji. Jak powiedział PAP, przepis konstytucji mówiący, że prezydent wyznacza wybory "na dzień wolny od pracy", kładzie nacisk nie na liczbę pojedynczą słowa "dzień", a na to, że ma to być dzień wolny od pracy - tak, aby zachowana została zasada powszechności wyborów. "Konstytucja nie mówi jeden dzień wolny od pracy" - podkreślił. Dlatego - w jego opinii - jeśli głosowanie będzie się odbywać w sobotę i niedzielę, będzie to w zgodzie z konstytucją.
Także zdaniem prof. Marka Chmaja ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, eksperta sejmowego w trakcie prac nad Kodeksem wyborczym, zarzuty PiS o niekonstytucyjności dwudniowego głosowania są bezpodstawne. "Dzień wyborów to ten dzień, kiedy kończymy głosować, otwieramy komisyjnie urny, zaczynamy liczyć głosy (...) Natomiast samo głosowanie jest czynnością techniczną, możemy głosować i de facto głosujemy wcześniej w wielu sytuacjach" - powiedział Chmaj. Jako przykłady wymienił głosowanie za oceanem, gdzie odbywa się ono kilka lub kilkanaście godzin wcześniej niż w Polsce, a także wybory korespondencyjne.
Zdaniem naukowca stanowisko PiS wynika z przyczyn politycznych. "Po prostu ktoś zrobił symulację, wyliczył, że głosowanie dwudniowe będzie mniej korzystne dla jednych ugrupowań, a bardziej korzystne dla drugich i na tym polega spór" - mówi prof. Chmaj.
W ocenie SLD z powodu trudnej sytuacji gospodarczej wybory powinny być jednodniowe. Według szefa Sojuszu Grzegorza Napieralskiego, również Komorowski w trakcie rozmowy z nim przyznał, że kwestie finansowe związane z przeprowadzeniem wyborów są bardzo ważne. Jak informowała w ubiegłym tygodniu Kancelaria Prezydenta, według Państwowej Komisji Wyborczej koszt wyborów jednodniowych to około 90 mln zł, zaś dwudniowych - około 130-140 mln zł.
Podczas konsultacji, koalicyjne PSL opowiedziało się za wyborami parlamentarnymi 16 lub 23 października i "raczej" za jednym dniem wyborów.
PJN zaproponowało Komorowskiemu, aby razem z dwudniowymi wyborami odbyło się referendum ws. OFE. Szefowa klubu PJN Joanna Kluzik-Rostkowska jak prezydent zareagował na tę propozycję, umówili się jednak na kolejne spotkanie.
Do zarządzenia dwudniowych wyborów parlamentarnych przekonywali prezydenta przedstawiciele organizacji pozarządowych, argumentując, że umożliwi to włączenie w proces głosowania osób, które nie mogą tego zrobić w niedzielę, co podwyższy frekwencję wyborczą.
Piątkowe spotkanie było ostatnim z cyklu spotkań w ramach prezydenckich konsultacji. Trzaska-Wieczorek zapowiedziała po jego zakończeniu, że podejmując decyzję o terminie wyborów Komorowski będzie kierował się wnioskami z konsultacji, choć nie są one dla niego wiążące. Powtórzyła, że decyzję o zarządzeniu wyborów prezydent podejmie między 1 a 7 sierpnia.
Skomentuj artykuł