Marsz Niepodległości został rozwiązany

Zobacz galerię
Marsz Niepodległości został rozwiązany
(fot. PAP/Leszek Szymański)
PAP / pz

Sprzed Pałacu Kultury i Nauki w centrum Warszawy wyruszył w poniedziałek "Marsz Niepodległości" - zgromadzenie organizowane przez środowiska narodowe z okazji 11 listopada. Co najmniej kilka tysięcy osób idzie ulicą Marszałkowską w kierunku Agrykoli.

Wielu uczestników przyniosło biało-czerwone flagi, są też np. pojedyncze flagi Ukrainy i Słowacji. Wiele osób ubranych jest w koszulki i szaliki w polskich barwach, są także kibice klubów piłkarski. Niektórzy demonstranci mają zasłonięte twarze,. Organizatorzy zapewniali, że porządek zapewni Straż Marszu Niepodległości, złożona z ochotników.

Rozpoczęcie marszu poprzedziły krótkie wystąpienia. "Dzisiaj wielki dzień. Zachowujmy się tak, by na nas nie było haka" - apelował rzecznik ONR. "Wierzę, że będziecie szli w myśl hasła: Bóg, honor i ojczyzna" - mówił z kolei Ryszard Bender. Ocenił, że Traktat lizboński to "zdrada i wstęp do rozbiorów".

Raz po raz słychać wybuchające petardy. Tłum skanduje m.in. "Ole to my kibole" i "Donald matole, twój rząd obalą kibole", "Cześć i chwała bohaterom", "Raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę", "Duma, duma, narodowa duma".

Doszło do bijatyki, interweniowała policja

Podczas Marszu Niepodległości na ul. Skorupki doszło do bijatyki, interweniowała policja - podał rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski. Straż pożarna ugasiła dwa podpalone samochody.

Niedługo po rozpoczęciu marszu odłączyło się od niego kilkuset uczestników; poszli na ulicę Skorupki, gdzie mieści się m.in. "Skłot Przychodnia". Tam doszło do przepychanek. Uczestnicy marszu rzucali kamieniami, kostką brukową i butelkami w okna, skąd tym samym odpowiadali im ludzie znajdujący się wewnątrz i na dachu budynku.

Na miejscu przed godz. 16 pojawiły się oddziały policji, kilka osób zostało poturbowanych, przyjechały karetki pogotowia.

Zarówno uczestnicy Marszu, jak i osoby przebywające w budynku przy ul. Skorupki są w większości zamaskowani. Samochody stojące w okolicy budynku, który szturmowali narodowcy, mają powybijane szyby.

Straż Marszu starała się nie dopuścić do odłączenia uczestników ani do zamieszek, na miejscu pojawił się jeden z organizatorów Witold Tumanowicz nawołując do tego, by wrócić do manifestacji. Straż Marszu nawoływała "nie bójcie się ludzi w kominiarkach, bo to ludzie honoru!".

Zatrzymano kilkanaście

Co najmniej kilkanaście osób zostało zatrzymanych podczas "Marszu Niepodległości" w Warszawie - poinformował PAP rzecznik KGP insp. Mariusz Sokołowski. Podpalono tęczę na Placu Zbawiciela; w okolicach ul. Wilczej doszło do kolejnych przepychanek.

Jak podała policja, są osoby ranne, wśród nich dwaj policjanci. "Mamy do czynienia z kilkusetosobową grupą, która zachowuje się niezgodnie z prawem" - powiedział Sokołowski.

Wcześniej do kolejnych starć doszło na skrzyżowaniu ulic Marszałkowskiej i Wilczej. Tu również, tak jak przy skłocie na Skorupki, w stronę policjantów poleciały butelki, kamienie i petardy. Agresywne osoby od policjantów starała się oddzielić straż marszu, która utworzyła kordon u wylotu ul. Wilczej.

Według reportera PAP, w powietrzu czuć gaz łzawiący i pieprzowy. Niektórym uczestnikom marszu pomocy udzielają ratownicy medyczni. Większość demonstrujących przechodząc obok ul. Wilczej skandowała "idźmy dalej"; nawoływała do tego również straż marszu.

Strażacy obrzuceni kamieniami

Kamieniami i flarami zostali obrzuceni strażacy podczas akcji gaszenia tęczy na Placu Zbawiciela, która została podpalona podczas "Marszu Niepodległości". Przed godz. 17 czoło marszu dotarło do ul. Spacerowej.

Na czele pochodu idzie grupa rekonstruująca Narodowe Siły Zbrojne. Cały czas odpalane są petardy i race.

"Mamy do czynienia w tym tłumie z kilkusetosobową grupą, zamaskowaną, która atakuje innych, która atakuje funkcjonariuszy. To grupa, która zachowuje się w sposób niezgodny z przepisami. Dlatego w różnych miejscach potrzebna jest interwencja policji. Można mówić o co najmniej kilkunastu osobach zatrzymanych" - powiedział PAP rzecznik KGP insp. Mariusz Sokołowski.

Reporter PAP widział, jak przy ul. Skorupki ktoś uderzył fotoreportera. Natomiast przy ul. Wilczej zabrano mikrofon reporterowi publicznego radia.

Rzecznik Komendy Stołecznej Policji Mariusz Mrozek podkreślał w TVN24, że interwencja policji przy ul. Skorupki była niezbędna. Jak mówił, spotkały się tam wrogo nastawione do siebie osoby, które miały niebezpieczne przedmioty. Dodał, że szczegóły będą przedstawione w raporcie.

"Organizator i jego służby porządkowe powinny zapewniać bezpieczeństwo przy przebiegu tego wydarzenia, jeżeli nie są w stanie tego zrobić powinny zwrócić się o pomoc do policji. (...) W miejscach, gdzie dochodzi do incydentów, gdzie jest zagrożone bezpieczeństwo mieszkańców, policjanci będą podejmowali interwencje tak, aby wszystkim niebezpiecznym sytuacjom zapobiec" - powiedział Mrozek.

Atakowana była także ochrona marszu, która usiłowała przeciwdziałać incydentom i rozdzielać walczących.

Jak napisali przed 17.00 organizatorzy marszu na facebooku: "Pogoda coraz chłodniejsza, a atmosfera marszu coraz gorętsza! Prowadzący zaintonował Hymn Narodowy". Według organizatorów w marszu uczestniczą dziesiątki tysięcy osób.

Marsz Niepodległości został rozwiązany

"Marsz Niepodległości" organizowany przez środowiska narodowe, w związku z zakłócaniem porządku i narażeniem życia i zdrowia uczestników został rozwiązany o godz. 16.42 - poinformował w poniedziałek stołeczny ratusz.

Jak poinformowano, marsz został rozwiązany na wyraźnie żądanie policji. Stołeczny ratusz zaznacza, że pomimo podjętej decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia marsz jest kontynuowany.

"W związku z zakłóceniem porządku i narażeniem życia i zdrowia uczestników oraz służb porządkowych (poszkodowani policjanci, zaatakowany skłot przy ul. Skorupki, spalenie tęczy na pl. Zbawiciela i podpalenie 2 samochodów przy ul. Skorupki), a tym samym utracenie przez demonstrację pokojowego charakteru, na wyraźne żądanie policji, decyzją Urzędu m.st. Warszawy Marsz Niepodległości został rozwiązany o godz. 16.42" - podano.

Incydenty przed ambasadą Rosji

"Marsz Niepodległości" przechodzi ulicą Spacerową, na tyłach ambasady Federacji Rosyjskiej płonie budka policji ochraniającej budynek. Główne wejście do ambasady od strony ul. Belwederskiej zabezpieczają oddziały policji.

Kilku uczestników marszu próbowało wspiąć się na ogrodzenie ambasady. Na jej teren rzucane są petardy i race.

Policja wzywa do "zachowania zgodnego z prawem" i wzywa osoby postronne, w tym dziennikarzy, do opuszczenia miejsca zgromadzenia.

Według relacji reportera PAP od strony Al. Ujazdowskich zbliża się kilkuset policjantów, z armatkami wodnymi.

KGP: rannych czterech policjantów

Podczas Marszu Niepodległości rannych zostało czterech policjantów; manifestacja jest nielegalna - poinformował PAP rzecznik KGP insp. Mariusz Sokołowski.

"Manifestacja jest nielegalna. Osoby nie mające związku z tą zadymą chcemy jak najszybciej przeprowadzić na Agrykolę. Chodzi o to, aby koncentrować się na tych, którzy łamią prawo i wyłapywać te osoby" - powiedział Sokołowski.

Przed godz. 17 stołeczny ratusz rozwiązał marsz, "w związku z zakłóceniem porządku i narażeniem życia i zdrowia uczestników oraz służb porządkowych".

"Ustalenia z organizatorami są w tym momencie już nieaktualne. Policja przejmuje wszystko, co jest związane z każdym newralgicznym miejscem. W każdym takim miejscu wystawiamy dodatkowych funkcjonariuszy" - dodał.

Policja informuje o co najmniej kilkunastu zatrzymanych osobach. "Kolejne zatrzymania mają miejsce w różnych częściach Warszawy, w tym w okolicach marszu niepodległości" - powiedział rzecznik KGP.

Dodał, że policja sugerowała organizatorom rozwiązanie zgromadzenia.

Na ul. Spacerowej policjanci zabezpieczający manifestację zostali obrzuceani kamieniami. Część manifestacji idzie dalej Al. Ujazdowskimi w kierunku KPRM.

Straż pożarna otrzymała zgłoszenie o płonącym samochodzie przy amabasadzie rosyjskiej, jednak strażacy nie mają możliwości przedostania się na miejsce zdarzenia - poinformował wydział prasowy stołecznej PSP. Wcześniej w centrum miasta spłonęły dwa inne samochody.

Uczestnicy rozwiązanego marszu idą w stronę Agrykoli

Uczestnicy rozwiązanego "Marszu Niepodległości" idą na Agrykolę, gdzie po pochodzie zaplanowano wiec. "Nawet jeśli informacja o rozwiązaniu marszu jest prawdą, my teraz prowadzimy ludzi na drugie, legalne zgromadzenie" - powiedział PAP Witold Tumanowicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

Jak powiedziała PAP Magdalena Łań z wydziału prasowego stołecznego ratusza, wiec w Parku Agrykola został zgłoszony jako osobne zgromadzenie i nie zostało ono rozwiązane. We wniosku ws. zorganizowanie zgromadzenia w godz. 10-20 organizatorzy zapowiedzieli obecność do 10 tys. osób.

Tumanowicz dodał także, że nie dostał żadnej oficjalnej informacji od władz miasta o rozwiązaniu marszu. Według niego zatrzymywanie uczestników marszu jako nielegalnego zgromadzenia byłoby absurdalne. Podkreślił, że po stronie uczestników i organizatorów nie leży żadna wina za przebieg wydarzeń. "Straż marszu stanęła na wysokości zadania" - ocenił.

Policja wezwała uczestników rozwiązanego przez ratusz marszu do zachowania zgodnego z prawem i ostrzegła przed użyciem pałek, armatek wodnych, gumowych kul i środków chemicznych. Zaapelowała do przedstawicieli mediów, osób z immunitetem i kobiety w ciąży o opuszczenie zgromadzenia.

Zgodnie z Kodeksem wykroczeń, kto nie opuszcza zbiegowiska publicznego pomimo wezwania właściwego organu, podlega karze aresztu albo grzywny. Karze aresztu do 14 dni, ograniczeniu wolności albo grzywnie podlega zaś ten, kto przewodniczy zgromadzeniu po rozwiązaniu go.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Marsz Niepodległości został rozwiązany
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.