MSW: Policja nie naruszyła przepisów
Nie było naruszeń przepisów, policjanci działali zgodnie z prawem - oświadczyła rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak po kontroli resortu ws. zatrzymanej w Opolu matki, której dzieci trafiły do pogotowia opiekuńczego. Przeanalizowane zostanie jednak zarządzenie dotyczące metod i sposobów zatrzymań.
- Po przeprowadzonej, bardzo wnikliwej kontroli: policjanci działali zgodnie z procedurą, działali zgodnie z obowiązującym prawem. Nie stwierdziliśmy, aby policjanci podczas wykonywanych czynności naruszyli prawo, naruszyli przepisy - powiedziała Woźniak na sobotniej konferencji prasowej w Warszawie.
Również w wydanym w sobotę oświadczeniu Komendy Głównej Policji napisano m.in., że "z dotychczasowych ustaleń i wypowiedzi ekspertów z zakresu prawa karnego i procedury karnej wynika", że policjanci "zrobili wszystko co było możliwe w tej sytuacji by pogodzić literę prawa z dobrem dzieci" oraz że policjanci "do tej sprawy podeszli z olbrzymim zrozumieniem i empatią, stosując wręcz niestandardowe procedury działania, właśnie ze względu na dobro dzieci".
W ubiegły wtorek policjanci zatrzymali w Opolu kobietę w związku z tym, że nie zapłaciła ponad 2 tys. zł zaległej wobec Urzędu Kontroli Skarbowej grzywny. Policjanci stawili się u niej, według policji, po godz. 21, z zarządzeniem opolskiego Sądu Rejonowego o wykonaniu kary zastępczej - 25 dni pozbawienia wolności. Dzieci - 2-letnią dziewczynkę i 6-letniego chłopca - zabrali do pogotowia opiekuńczego. Następnego dnia - jak poinformowała policja - "ktoś zapłacił wymagane pieniądze" i kobieta opuściła izbę zatrzymań.
Woźniak podkreślała w sobotę, że policjanci, którzy przyszli, by dokonać zatrzymania, szukali różnych sposób i rozwiązań, które umożliwiłyby kobiecie zebranie pieniędzy na zapłacenie grzywny i w konsekwencji pozostawienie dzieci w domu. Nawet - jak mówiła rzeczniczka MSW - policjanci proponowali, że zawiozą kobietę na pocztę, by mogła dokonać wpłaty, ale w pewnym momencie okazało się, że nie uda się tej sumy zebrać. - Nie można dziś twierdzić, że funkcjonariusze policji działali bezdusznie - mówiła rzeczniczka.
W oświadczeniu Komendy Głównej Policji podkreślono, że policjanci z Opola, którym przyszło realizować nakaz sądowy wobec matki dwojga dzieci stanęli przed dylematem, jak zgodnie z prawem przeprowadzić czynności policyjne, uwzględniając jednocześnie dobro dziecka.
Funkcjonariusze - czytamy w oświadczeniu KGP - działali w oparciu o zarządzenie sądu w sprawie doprowadzenia kobiety do aresztu śledczego, w celu odbycia kary zastępczej 25 dni pozbawienia wolności; odstąpienie przez nich od zatrzymania osoby byłoby przestępstwem niedopełnienia obowiązków. "Policjanci w takiej sytuacji nie mają prawa do weryfikowania poleceń sądu" - głosi oświadczenie.
KGP zaznaczyła, że można było uniknąć całej tej sytuacji, odwołując się od decyzji sądu jednak "wymagana jest tu jakakolwiek aktywność ze strony osoby, wobec której toczy się postępowanie". - W tej sprawie, ze strony matki dwójki dzieci niestety tej aktywności w ogóle nie było - napisano w oświadczeniu.
KGP podkreśliła ponadto, że policjanci wchodząc do mieszkania nie mieli informacji, że w środku były dzieci; następnie przez prawie 1,5 godziny umożliwiali Joannie W. podjęcie działań w celu zebrania pieniędzy na zapłacenie grzywny, co dałoby policjantom prawo do odstąpienia od czynności wskazanych w zarządzeniu sądu. Kobieta - zaznacza KGP - miała w tym czasie też możliwość, zorganizowania opieki nad dziećmi - do pomocy poproszono też jej sąsiadkę. "Wszelkie starania obu kobiet nie przyniosły żadnego rezultatu" - czytamy w oświadczeniu. Zaznaczono w nim, że przez cały czas wszystko odbywało się niezmiernie cicho i dyskretnie tak by dzieci mogły nadal spać.
- Wbrew temu, co opublikowano w wielu mediach, dzieci nie zostały wyprowadzone w samych piżamkach. Matka obudziła je, ubrała w cieplejsze ubranka i wspólnie z policjantami odwiozła do mieszkającej 500 m dalej rodziny zastępczej, która gwarantowała profesjonalną opiekę nad dziećmi - napisano w oświadczeniu KGP. Podkreślono w nim również, że czynności przeprowadzali policjanci nieumundurowani, a transport odbył się nieoznakowanym radiowozem - "wszystko po to, by ograniczyć dzieciom stres związany z zatrzymaniem".
- Za niestandardowe działanie należy także uznać postępowanie policjantów następnego dnia po zatrzymaniu. De facto mimo formalnego zakończenia sprawy, rozumiejąc trudną sytuację matki i jej dzieci, rano kontaktowali się z sądem opisując zaistniałą sytuację, pytając o możliwość pomocy kobiecie. Zostali wówczas poproszeni o pisemną informację, którą natychmiast przekazali sądowi - podkreślono w oświadczeniu KGP.
W związku z całą sprawą - jak poinformowała rzeczniczka MSW - minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki zalecił przeanalizowanie zarządzenia Komendanta Głównego Policji dotyczącego metod i sposobów doprowadzenia, pod kątem możliwości opóźnienia zatrzymania osoby, która ma na utrzymaniu małoletnie dziecko.
Woźniak tłumaczyła, że obecnie odstąpić od zatrzymania można tylko w dwóch przypadkach. - Jeżeli osoba przedstawia zaświadczenie, w którym jest napisane, że ze względu na stan zdrowia nie może być zatrzymana. I w drugim przypadku, jeżeli ta osoba ma zaświadczenie od organu samorządowego, że jest jedyną osobą, która utrzymuje małoletnie dzieci do lat 18. To są dwa przypadki, w których policja może odstąpić od zatrzymania - powiedział rzeczniczka MSW.
Przyznała, że przepisy zarządzenia mogą być trochę "nieprzystające do rzeczywistości", bo nikt nie zakłada, że wieczorem przyjdzie do niego policja i w związku z tym, na wszelki wypadek, wcześniej bierze odpowiednie zaświadczenie i chowa je w domu do szuflady.
- W związku z tym minister spraw wewnętrznych polecił, aby Komendant Główny Policji jeszcze raz przeanalizował to zarządzenie pod kątem możliwości, która polegałaby na tym, aby policjant mógł opóźnić zatrzymanie takiej osoby - ale wobec osoby, która ma na utrzymaniu małoletnie dziecko - tutaj dobro tych dzieci jest dobrem najwyższym - powiedziała rzeczniczka MSW.
Resort zaznacza, że chodzi o możliwość opóźnienia działań przez policję "jeśli mamy do czynienia z sytuacją +wyższego dobra, w tym przypadku było to dobro dzieci". W sobotnim oświadczeniu MSW poinformowano, że "analizowana będzie sytuacja, w której funkcjonariusz mógłby mieć możliwość opóźnienia dokonania zatrzymania i ponownego zwrócenia się do sądu z przedstawieniem faktycznej sytuacji, tak, aby sąd miał możliwość zmiany decyzji".
Woźniak podkreśliła, że będą przygotowywane takie rozwiązania, by z jednej strony kompleksowo będą rozwiązywać problem, a z drugiej pozwolą jednak podejmować działania policji.
MSW poinformowało również, że po rozmowie ministra spraw wewnętrznych z Rzecznikiem Praw Dziecka Markiem Michalakiem do Opola pojechał przedstawiciel Biura Rzecznika Praw Dziecka. Przez całą noc w piątku na sobotę członkowie zespołu kontrolnego zapoznawali się m.in. z dokumentacją oraz rozmawiali z funkcjonariuszami, którzy wykonywali zarządzenie sądu.
Resort zaznaczył, że Rzecznik Praw Dziecka przedstawi całościową informację w tej sprawie po zapoznaniu się z działaniami sądu.
W sobotę na stronie internetowej Sądu Okręgowego w Opolu ukazał się komunikat prezesa sądu Jarosława Benedyka. Stwierdził on m.in., że "wypowiedzi polityków, przedstawicieli mediów i Policji, starających się wskazywać na nieprawidłowe i sprzeczne z prawem działania Sądu Rejonowego w Opolu są nieuprawnione".
W sprawie zatrzymania przez policję kobiety z Opola kontrolę zarządziły dwa ministerstwa, obok resortu spraw wewnętrznych również Ministerstwo Sprawiedliwości. Rzeczniczka resortu sprawiedliwości Patrycja Loose poinformowała PAP w sobotę, że wyniki kontroli w MS zostaną przedstawione na początku przyszłego tygodnia.
Skomentuj artykuł