Napięcia w sejmie między Tuskiem i Kaczyńskim

(fot. PAP/Rafał Guz)
PAP / mh

Premier Donald Tusk zarzucił politykom PiS kłamstwo ws. sprzedaży mysłowickiego szpitala. W odpowiedzi prezes PiS Jarosław Kaczyński nazwał PO partią "złodziei i oszustów". W reakcji marszałek Sejmu Ewa Kopacz zapowiedziała wniosek do komisji etyki.

W debacie poprzedzającej piątkowe głosowanie, w którym Sejm nie zgodził się na odwołanie Bartosza Arłukowicza z funkcji ministra zdrowia, politycy PiS przywoływali m.in. sprawę szpitala w Mysłowicach. Posłanka PiS Anna Zalewska powiedziała, że "dwoje radnych PO, w tym przewodnicząca komisji zdrowia, kupiła szpital - wart 4,5 mln zł, z kontraktem na 7 mln zł i perspektywą sięgnięcia po norweski fundusz - za 135 tys. zł". Dodała, że "to mniej niż mieszkanie" i że "każdy obywatel mógłby wziąć pod tę inwestycję kredyt". "Macherzy z Platformy grasują po Polsce" - stwierdziła.
Zabierając nieco później głos z mównicy sejmowej Tusk zarzucił Zalewskiej oraz szefowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, że w sprawie mysłowickiego szpitala po raz kolejny stosują "znaną od lat metodę". "Kłamstwo i insynuacja brzmiąca prawdopodobnie dla PiS-u, ponieważ nie tak łatwo można to od razu skontrować, sprostować i przekazać, i przez kilkanaście minut tak informacja żyje swoim życiem" - mówił premier.
"Pani poseł Zalewska pozwoliła sobie na przekazanie komunikatu, że ze względu na złowrogą aktywność radnych Platformy szpital został sprzedany za 135 tys. zł, a jest wart dużo więcej" - powiedział. Po sięgnięciu "pilnie do informacji tam na miejscu" - kontynuował premier - okazało się, że "Mysłowickie Konsorcjum Medyczne musi nie tylko wpłacić 135 tys. zł, ale musi także pokryć stare zobowiązania finansowe miasta w kwocie około 2,8 mln zł oraz zainwestować w nieruchomości i sprzęt medyczny 3,5 mln zł do końca 2017 toku, a także zobowiązało się do zainwestowania 400 tys. zł na rzecz płynności finansowej".
Po drugie - powiedział Tusk - władze miasta poinformowały, że nie doszło do sprzedaży szpitala, ponieważ nieruchomość pozostaje własnością miasta, tylko do zbycia udziałów w spółce. "Wasze okrzyki pod naszym adresem moglibyśmy, gdybyśmy preferowali wasze obyczaje parlamentarne, to cała sala powinna krzyczeć: +oszuści, kłamcy+, bo po raz kolejny posługujecie się tymi metodami" - dodał szef rządu.
"Żeby postawić +kropkę nad i+ i popsuć państwu z PiS humor do końca, informuję, że w sprawie prywatyzacji tego szpitala radni PiS zachowali się prawdopodobnie racjonalnie, tzn. ich udział w głosowaniu przedstawia się następująco: radny Piotr Oślizło głosował +za+, Andrzej Sikora wstrzymał się od głosu, a trzeci radny nie uczestniczył w głosowaniu; to ten radny (Daniel Jacent), który wczoraj zaczął podnosić wątpliwości, co do procesu, który trwa już od wielu, wielu miesięcy" - powiedział Tusk.
W komunikacie przesłanym PAP w piątek po południu zastępca rzecznika PiS Marcin Mastalerek stwierdził, że "szczytem cynizmu Donalda Tuska było oskarżenie o to, że przedstawiciele PiS głosowali za prywatyzacją szpitala w Mysłowicach". Mastalerek podkreślił, że "już w 2008 roku Komitet Polityczny PiS podjął uchwałę, w myśl której każdy członek PiS, który zaangażuje się w proces prywatyzacji szpitali jest automatycznie usuwany z partii". 
"PiS wielokrotnie, stanowczo sprzeciwiało się prywatyzacji szpitali i niszczeniu tym samym polskiej służby zdrowia. Wspomniani przez Tuska radni samym faktem głosowania za prywatyzacją zdecydowali o swoim odejściu z PiS. Używanie w tym kontekście ich głosowania do odwracania uwagi od faktu, że politycy PO w cyniczny sposób wykupują szpitale po minimalnych cenach jest skandaliczne i świadczy tylko o braku jakichkolwiek innych argumentów ze strony premiera" - oświadczył Mastalerek.
Premier w swym wystąpieniu z mównicy sejmowej stwierdził, że "stek półprawd, insynuacji i kłamstw", jakim posłużyła się posłanka Zalewska, poprzedziła ona sugestią, że ona sama jest dobrze przygotowana - merytorycznie i kompetentnie - natomiast premier posługuje się notatkami PR-owców. "Otóż chcę powiedzieć, że wczoraj nie zauważyła pani tego procesu prywatyzacji, który za aprobatą radnych PiS toczy się od wielu, wielu miesięcy. Wczoraj pani nie wspomniała nic na ten temat. Pani przeczytała rano +Fakt+ i z tym materiałem przyszła pani na mównicę, by po raz kolejny oszczerstwo, kłamstwo i półprawdę użyć przeciwko konkurencji politycznej. Wstydzę się czasami, że z państwem tutaj współpracuję" - konkludował szef rządu.
Powiedział ponadto, że osoby wymienione przez Zalewską w sejmowym wystąpieniu poinformowały, że wkraczają na drogę sadową wobec poseł PiS, a także wobec redakcji "Faktu", który informację opublikował.
Odpowiadając na wystąpienie premiera Kaczyński powiedział: "Ponieważ ten pan, który tam siedzi, o nazwisku Tusk, wymienił moje nazwisko i jednocześnie przedstawił tutaj pewien wywód, chcę powiedzieć jedno: sądzę, że liczy na wielką naiwność społeczeństwa. Otóż tego rodzaju operacje, a nie zaprzeczył pan, że to radni PO, właśnie tak się przeprowadza, każdy to wie, tylko pan udaje, że pan nie wie. Jesteście partią oszustów i złodziei".
Marszałek Sejmu oświadczyła, że za te słowa skieruje sprawę prezesa PiS do komisji etyki poselskiej. W tej chwili na sali sejmowej rozległy się okrzyki "złodzieje, złodzieje". "Potrzebujecie państwo przerwy, żeby troszkę sobie pokrzyczeć, to ja państwa wypuszczę na zewnątrz, bo ta sala nie jest od krzyku. Zwyczaje kibolskie tu nie będą decydować" - Kopacz.
Na późniejszej konferencji prasowej premier był pytany o słowa prezesa PiS pod adresem Platformy. "Jarosławowi Kaczyńskiemu puściły nerwy, ponieważ nie pierwszy raz on i jego ugrupowanie zostało przyłapane na kłamstwie. Cała ta agresywna filozofia PiS, która ma udowodnić, że cały świat wokół nich jest zły, a oni są w porządku, jest oparta na kłamstwie, podobnie jak ta debata nad odwołaniem ministra Arłukowicza oparta była na kłamliwych czy takich insynuacyjnych zarzutach" - powiedział.
Zdaniem premiera "nerwy puściły panu Kaczyńskiemu, jego koleżankom i kolegom, bo zostali przyłapani właściwie na gorącym uczynku, i to przy kamerach". "Jest mi przykro, że główna partia opozycyjna z kłamstwa uczyniła istotę swego postępowania - z kłamstwa, oszczerstwa i próby dezawuowania swoich politycznych konkurentów, ale prędzej, czy później zapłacą za to także w oczach opinii publicznej" - uważa szef rządu. "Kłamstwo, i tacy politycy, jak Jarosław Kaczyński wiedzą to dobrze, że kłamstwo ma krótkie nogi" - powiedział Tusk.
Tusk ocenił, że jakość wystąpień i argumentacji, jaka miała miejsce podczas debaty nad odwołaniem Arłukowicza "świadczy jak najgorzej o PiS". Mówił, że wokół niego też są ludzie, którzy potrafią doradzić mu "coś, co jest nie do przyjęcia". "Na przykład lista zgonów nagłych, nieprzyjęcia do szpitala, zmarłych noworodków, w czasie kiedy rządził PiS, ale - powiem szczerze - jest to ostatnia rzecz, jaką bym zaakceptował, czyli na tragedii ludzi, na śmierci dzieci, na trumnach robić taki +chocholi taniec+, ale PiS się wyspecjalizował" - stwierdził premier. "Mam czasami wrażenie, że na inną politykę, niż na trumnach, ich nie stać" - dodał.
Odniósł się też do wypowiedzi Zalewskiej dotyczącej śmierci trzylatka, który zmarł po tym, gdy nie został przyjęty do jednego z poznańskich szpitali. "Jest mi przykro, ale ten ostatni wyskok pani poseł Zalewskiej, tzn. propaganda partyjna z użyciem informacji o śmierci dziecka, jest czymś wyjątkowo obrzydliwym" - ocenił. Zalewska w piątek podczas głosowań w Sejmie poprosiła o przerwę i poprosiła ministra zdrowia o wyjaśnienia ws. okoliczności śmierci dziecka. Sejm nie wyraził zgody na przerwanie obrad. "To dramatyczny i tragiczny symbol tego, co się dzieje w służbie zdrowia" - oceniła z kolei posłanka PiS podczas konferencji prasowej w Sejmie.
Tusk poruszył też kwestię koncepcji tworzenia sieci szpitali, za którą opowiadał się nieżyjący minister zdrowia w rządzie PiS Zbigniew Religa. Podczas piątkowej debaty premier apelował do Kaczyńskiego, by - jeśli chce realizować dziedzictwo Religi - przedstawił szczegóły budowy tej sieci.
Sam powiedział, że jest przeciwny tej koncepcji. Zapewnił, że jego rząd nie podjął i nie podejmie w przyszłości "administracyjnej decyzji o zlikwidowaniu jakiejś dużej grupy polskich szpitali". "Cały czas mówimy o tym, że ta sieć będzie kształtowała się naturalnie dzięki wyborom pacjentów, którzy będą przez długie, długie lata, jakby takiego kształtowania sieci dokonywali poprzez swój wybór, szczególnie wtedy, kiedy ta konkurencja jest coraz bardziej realna - także jeśli chodzi o kontrakty" - zaznaczył Tusk.
Dodał, że Kaczyński "musi mieć odwagę, skoro zapowiada, że jest potrzebna sieć szpitali, przyznać do tego, że ma zamiar zamknąć dużą liczbę szpitali", bo - zaznaczył - ta idea właśnie na tym polega. "Mam wrażenie, że stąd też te nerwy, bo został przyłapany pewnie na słowach, których nie chciałby wypowiedzieć, ale być może mu to w duszy gra" - ocenił szef rządu.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Napięcia w sejmie między Tuskiem i Kaczyńskim
Komentarze (3)
M
marek
24 stycznia 2014, 18:17
Jarus nieszczczesliwy czlowiek,nie udalo mu sie zycie, wspolczuje.
.
.
24 stycznia 2014, 17:41
W efekcie obaj podzielili wyborców i mają się dobrze. ... Jasne - jednych zabijają, jedni zabijają, ale wszyscy mają się dobrze
jazmig jazmig
24 stycznia 2014, 17:37
To są takie popisy dla gawiedzi. W rzeczywistości obydwaj panowie żyją we wzajemnej symbiozie. Jeden jest potrzebny drugiemu. Tusk straszy Kaczyńskim, kiedy mu spada poparcie, a Kaczyński wygaduje różne bzdury, gdy Tusk ma problemy gospodarcze lub polityczne. W efekcie obaj podzielili wyborców i mają się dobrze.