Nie ma już namiotu przed Pałacem Prezydenckim
Usunięto namiot rozstawiony przed Pałacem Prezydenckim przez "Solidarnych 2010", którzy domagali się m.in. dymisji rządu. Sami protestujący, kilkadziesiąt osób, pozostają nadal na Krakowskim Przedmieściu.
Jak powiedziała dyrektor biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego stołecznego ratusza Ewa Gawor, namiot został usunięty przez ZDM w asyście straży miejskiej i policji, ponieważ znajdował się nielegalnie w pasie drogi. Został zabrany do magazynu i będzie wydany osobie, która się po niego zgłosi, lecz ta wcześniej zostanie ukarana mandatem. Jak zaznaczyła, żeby umieścić cokolwiek w pasie drogi, konieczne jest uzyskanie zgody jej zarządcy, a w przypadku Krakowskiego Przedmieścia - także konserwatora zabytków.
- Pracownicy Zarządu Dróg Miejskich od rana usiłowali uprzątnąć ten teren, osoby pod namiotem nie stosowały się do poleceń, w związku z czym wezwana została straż miejska - powiedziała rzeczniczka stołecznej straży miejskiej Monika Niżniak.
Jak dodała, strażnicy nie dotykali namiotu, a jedynie udzielali asysty pracownikom ZDM. Poinformowała także, że podczas interwencji zatrzymane zostały dwie osoby w związku z niestosowaniem się do poleceń strażników; mają zostać przekazane policji.
Rzeczniczka ZDM Urszula Nelken nie potwierdziła PAP informacji podanych przez Niżniak. Jak zaznaczyła, ZDM może jedynie stwierdzić, że pas drogi został zajęty w sposób nielegalny i nałożyć karę pieniężną. "Nie mamy prawa nikogo wylegitymować, a tym bardziej usuwać" - dodała.
Także według protestujących to strażnicy zabrali namiot. "Straż miejska złamała prawo" - powiedziała Ewa Stankiewicz, prezes stowarzyszenia "Solidarni 2010", autorka filmu pod tym samym tytułem.
Na miejscu namiotu pozostały stoliki, krzesła, plakaty i transparenty oraz rzeczy osób, które wcześniej przebywały w namiocie. Nadal w pobliżu miejsca, gdzie stał namiot, leżą też wieńce i znicze.
Namiot "Solidarnych 2010" stał naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego, obok ministerstwa kultury. Wywieszono na nim transparent: "Zostajemy na Krakowskim Przedmieściu do skutku, do spełnienia wszystkich postulatów".
Stowarzyszenie "Solidarni 2010", którego kilku członków protestuje od niedzieli przed Pałacem Prezydenckim, domaga się dymisji premiera Donalda Tuska i postawienia rządu przed Trybunałem Stanu za "zdradę państwa, oddanie śledztwa ws. katastrofy w ręce Rosji". Chcą także m.in. powołania międzynarodowej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy.
- Będziemy trwać do skutku, do spełnienia tych postulatów lub do momentu, gdy nam sił starczy - mówiła wcześniej dziennikarzom Stankiewicz. Podkreśliła, że straż miejska próbowała "zepchnąć, przegonić" ich sprzed Pałacu. - W tym momencie podnieśliśmy ten namiot i spacerowaliśmy po Krakowskim Przedmieściu, ucząc się od Drzymały. Wędrowaliśmy z namiotem i straż miejska nas zostawiła - dodała.
Zaapelowała do osób o podobnych poglądach o przyłączenie się do protestu. - Białe miasteczko ma tutaj swoje uzasadnienie. (...) Nie ma takiego drugiego państwa, które zgodziłoby się na takie upokorzenie, na oddanie suwerenności swojego kraju, czego dopuścił się nasz premier. My musimy reagować - podkreśliła.
- Nie podoba nam się sytuacja, w której główne dwa dowody: wrak tupolewa i czarne skrzynki są ciągle w rękach rosyjskich; sytuacja, w której prezydent Komorowski pokazał, że nie potrafi reagować jak prawdziwy mąż stanu; w sytuacji podmienienia tablic, zakłamania historii (...) - w tym dniu Komorowski nie reaguje, za to spotyka się z (prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem) i składa cześć ofiarom pod brzozą - powiedział członek stowarzyszenia Samuel Rodrigo Pereira.
Stankiewicz zaznaczyła także, że stowarzyszenie "Solidarni 2010" nie jest partią, ale organizacją pozarządową. - W mediach czytaliśmy, że chcąc uczcić ofiary katastrofy, jesteśmy zwolennikami PiS-u. Na siłę próbuje się ludzi upolitycznić i tym samym odstrasza się zwykłych ludzi, którzy chcieliby tu przyjść, a nie chcą być utożsamiani z żadną partią - dodał Pereira.
- Nie chcemy pozwolić na demolkę naszego państwa, którą uprawia Donald Tusk. To nie ma nic wspólnego z żadną partią ani walką polityczną. Tu się kończy polityka. To jest coś więcej niż polityka - to upomnienie się o polskie państwo. Chodzi o to, że śledztwo ws. śmierci polskiego prezydenta prowadzi Rosja. Rosja, która morduje niezależnych dziennikarzy, Rosja która wysadza budynki z własnymi obywatelami. Rosja, która dokonuje zamachów terrorystycznych na własnych obywatelach - podkreśliła Stankiewicz.
Poinformowano, że na stronie http://onepoland.eu zbierane są podpisy o powołanie międzynarodowej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. "Solidarni 2010" chcą ich zebrać milion, a potem złożyć je w Komisji Europejskiej. Na stronie jest informacja, że zebrano ponad 400 tys. podpisów.
Skomentuj artykuł