Organizatorzy "Marszu" potępili burdy

(fot. PAP/Tomasz Gzell)
PAP / psd

Organizatorzy "Marszu Niepodległości", który przeszedł 11 listopada ulicami Warszawy, potępili w czwartek "burdy i pijackie ekscesy, jakie się wokół niego działy". Wyrazili też "ubolewanie z powodu incydentu", do którego doszło przed rosyjską ambasadą.

Podczas zorganizowanego w poniedziałek w Warszawie przez środowiska narodowe "Marszu Niepodległości" doszło do burd w pobliżu budynku ambasady rosyjskiej. Na tyłach ambasady podpalono budkę wartowniczą policji ochraniającej budynek. Na teren ambasady rzucano petardy i race. Marsz - na żądanie policji - został rozwiązany przez ratusz. Wcześniej do zamieszek doszło też przed squatami przy ul. ks. Skorupki i ul. Wilczej; na pl. Zbawiciela podpalono instalację artystyczną "Tęcza". Zatrzymano 74 osoby.

"Potępiamy burdy, wszystkie przejawy braku podporządkowania się straży Marszu Niepodległości oraz bandyckie ataki na uczestników marszu, w tym członków straży i osoby postronne, wywoływanie niepokojów i narażanie na niebezpieczeństwo uczestników manifestacji ze strony grupek bezmyślnych osób kręcących się wokół marszu" - głosił tekst oświadczenia odczytanego dziennikarzom przez prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witolda Tumanowicza.

DEON.PL POLECA

W oświadczeniu wyrażono też "ubolewanie z powodu incydentu, do którego doszło przed budynkiem ambasady rosyjskiej". "Jednocześnie wyrażamy przekonanie, że w stosunkach polsko-rosyjskich jest wiele istotniejszych problemów niż spalona budka strażnicza. Dlatego uznajemy poziom rozpętanej wokół tej sprawy nagonki medialnej za zupełnie nieadekwatny do skali wydarzenia" - zaznaczyli organizatorzy marszu.

Zdaniem stowarzyszenia rozwiązanie marszu było decyzją "wyjątkowo fatalną, szkodliwą i niebezpieczną z punktu widzenia ochrony kilkudziesięciotysięcznego tłumu, który nawet nie miał możliwości rozejścia się".

W ocenie organizatorów marszu liczebność "grup zainteresowanych bijatyką, które wmieszały się w marsz" nie przekraczała 300 osób.

Stołeczny ratusz we wtorek wstępnie oszacował zniszczenia na 120 tys. zł i zapowiedział, że będzie dochodzić ich pokrycia od organizatora marszu. "Takie roszczenie jeszcze do nas nie wpłynęło. Zresztą większość tej kwoty, są to szkody, które wystąpiły poza trasą marszu, więc jako organizatorzy nie jesteśmy w stanie odpowiadać za akty, które miały miejsce w całej Warszawie" - zaznaczył Tumanowicz.

W związku z incydentami stowarzyszenie zapowiedziało zmianę formuły przyszłorocznego marszu, nie ujawniono jednak szczegółów planowanych zmian.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Organizatorzy "Marszu" potępili burdy
Komentarze (3)
Marek Czuma
14 listopada 2013, 23:15
I bardzo dobrze. Choć daleko mi do narodowców, zachowali się tu na poziomie ;)
OT
oto tolerancja dziś
14 listopada 2013, 22:21
w dniu 2013-11-09 (sobota) Sześciu działaczy Krucjaty Młodych, którzy we Wrocławiu przy miejscowym uniwersytecie rozdawali ulotki informacyjne ukazujące prawdę o zjawisku homoseksualizmu zostali zabrani na komisariat policji. Manifestacja została przerwana przez policję pod pretekstem „zakłócania porządku publicznego”. Podczas akcji Krucjaty zwolennicy związków homoseksualnych wykrzykiwali obraźliwe hasła w stronę manifestantów. W swojej bezradności uciekli się do fizycznego ataku. Niektórzy członkowie Krucjaty zostali obrzuceni jajkami, prawdopodobnie przez dwie aktywistki homoseksualne. To obrazuje pseudo-tolerancję środowisk homoseksualnych, które reagują wściekłością na racjonalne argumenty obrońców instytucji małżeństwa i rodziny.
A
aka
14 listopada 2013, 17:38
Tak, "w stosunkach polsko - rosyjskich jest wiele istotniejszych problemów niż spalona budka strażnicza" i dlatego władze rosyjskie będą rozdmuchiwały każde takie wydarzenie a "nieznani sprawcy" wykonają analogiczny gest pod ambasada polską. Trzeba być nie tyle tumanem co nieukiem, żeby tego nie rozumieć.