Paczki dla żyjących "żołnierzy wyklętych"
"Paczka dla partyzanta" - to pod takim hasłem przedstawiciele Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych Okręgu "Podbeskidzie" oraz kibice Górala Żywiec odwiedzili żyjących w niedostatku, zasłużonych dla Polski kombatantów i bohaterów - związanych ze środowiskiem tzw. żołnierzy wyklętych.
Rozdano 12 paczek, w których znalazły się herbata, kawa, cukier, słodycze, środki czystości, a także pieniądze.
Jak zauważa Michał Wolny, że Stowarzyszenia Sympatyków Klubu "Góral 1956 Żywiec", los nie zawsze łaskawie obszedł się z tymi, którzy ryzykowali swoje życie. - Często ich oprawcy, ubecy mają wyższe emerytury w tej naszej wolnej Polsce. Dlatego chcieliśmy im zanieść, co się da i powiedzieć, że młodzi pamiętają - podkreśla działacz.
Młodzi ludzie zapalili znicze na grobie legendarnego dowódcy, kpt. Henryka Flamego ps. "Bartek". Dotarli także do żyjącego wciąż jego brata. - Odwiedziliśmy z paczkami 12 osób. Wszyscy ucieszyli się z darów, ale jeszcze bardziej z odwiedzin młodych ludzi, którzy pamiętają i chcieli ich wysłuchać. Większość z nich miała tragiczne życie i była prześladowana przez komunę - relacjonuje Wolny.
Niektórzy z odwiedzanych kombatantów nadal nie chcą ujawnić tożsamości i ostatnie chwile życia pragną przeżyć anonimowo. - Spotkaliśmy ludzi niesamowicie dotkniętych przez los, a mimo to byli pogodni, wielkiej kultury osobistej, bardzo wierzący i pozytywnie nastawieni do życia - zauważa Wolny.
Do akcji przyłączył się także Klub "Gazety Polskiej" w Żywcu, Stowarzyszenie "Dzieci Serc" z Radziechów oraz prywatne osoby.
Największym oddziałem zbrojnym antykomunistycznego podziemia w Beskidach było ugrupowanie żołnierzy VII Okręgu Narodowych Sił Zbrojnych, dowodzone przez kpt. Henryka Flamego "Bartka". W lecie 1946 r. skupiało około 400 dobrze uzbrojonych żołnierzy, którzy działali na terenie dzisiejszych powiatów bielskiego, cieszyńskiego, pszczyńskiego i żywieckiego.
W połowie 1946 r. Urząd Bezpieczeństwa wprowadził do oddziału swoich agentów, którzy upozorowali przerzut żołnierzy na Zachód. W trzech kolejnych transportach we wrześniu 1946 r. ciężarówkami ze Szczyrku i Wisły zostało wywiezionych w rejon Opolszczyzny 167 uzbrojonych żołnierzy NSZ. Żaden z nich nie wrócił, żaden nie dotarł na Zachód. Najprawdopodobniej zostali zgładzeni przez UB w okolicach Łambinowic. Mimo szczegółowych badań IPN, do tej pory nie zlokalizowano mogił.
Skomentuj artykuł