Premier prosi o "odrobinę wyrozumiałości"
Rozumiem emocje, ale proszę też o odrobinę wyrozumiałości wobec prokuratury, która każdego dnia, oprócz śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej, musi zmagać się z nieustanną presją ze strony opozycji - powiedział w piątek premier Donald Tusk.
Szef rządu był w piątek pytany przez dziennikarzy o niejednoznaczny przekaz prokuratury wojskowej ws. obecności trotylu na wraku Tu-154 M, który rozbił się pod Smoleńskiem.
Tusk zaznaczył, że "prokuratura pracuje pod zupełnie niezwykłą presją, szczególnie ze strony opozycji w sprawie 'zamachu smoleńskiego'". - I takie mam wrażenie, (że) prokuratorów wojskowych nigdy nie szkolono pod kątem walki medialnej i politycznej i o kształtowanie przekazu - mówił premier.
- Wszyscy oczekujemy od prokuratury, szczególnie wojskowej w tym przypadku (...) profesjonalizmu w działaniach, chciałbym też, aby ta niewątpliwie profesjonalna prokuratura była również w pełni zawodowa, profesjonalna jeśli chodzi o przekaz medialny - oświadczył premier.
Ale - jak dodał - "prawdopodobnie trochę czasu jeszcze upłynie zanim wszyscy dostosujemy się do tych bardzo wysokich standardów i wymagań ze strony mediów i ze strony opozycji".
Tusk zaznaczył jednak, że wszystkie badania najwybitniejszych polskich specjalistów na okoliczność wybuchu na pokładzie Tupolewa - i tak rozumie jednoznaczne komunikaty ze strony prokuratury - "wykluczają zamach, a tak naprawdę o tym jest dyskusja".
Premier zwrócił uwagę, że te "wysokiej klasy i nadzwyczajnej czułości urządzenia (użyte do badania wraku Tu-154 M, który rozbił się pod Smoleńskiem - PAP) reagowały także podobnie przy badaniu drugiego Tupolewa, który jak wiecie nie uległ żadnej eksplozji ani katastrofie".
- Rozumiem emocje, ale proszę też o odrobinę wyrozumiałości wobec prokuratury, która każdego dnia, oprócz śledztwa, musi zmagać się z tą nieustanną presją ze strony opozycji - powiedział premier.
Szef rządu był też pytany, czy nie jest tak, że prokuratura ukryła przed opinią publiczną informacje o wykryciu śladów trotylu na wraku.
- Wydaje się, że prokuratura padła raczej ofiarą dość nieszczęsnej publikacji, która wywołała rzeczywistą eksplozję, ale eksplozję polityczną i eksplozję w mediach - powiedział Tusk.
Jak podkreślił, zgodnie z informacjami prokuratury, także tymi publicznie znanymi, publikacja "Rzeczpospolitej" ukazała się nie po zakończeniu badań, tylko w ich trakcie. - Dlatego proszę się nie dziwić, że prokuratura jest powściągliwa w komentowaniu fragmentów śledztwa - zaznaczył premier.
- Prokuratura nie jest od tego, aby informować co danego dnia stwierdzono, tylko jest zobowiązana, aby po zakończeniu wszystkich badań, przy użyciu wszystkich dostępnych instrumentów i metod, sformułować odpowiedzialne wnioski - powiedział Tusk.
Jak zaznaczył, bardzo by chciał, by "komunikaty i sposób zarządzania tym kryzysem politycznym wokół katastrofy smoleńskiej był prowadzony maksymalnie profesjonalnie". - Wolałbym, aby prokuratura potrafiła się komunikować zdecydowanie lepiej czy precyzyjniej - powiedział premier.
Ale - jak powiedział - nie zakłada w żadnym wypadku złej intencji, już nie mówiąc o próbie ukrycia czegokolwiek. - Prokuratura wojskowa nie ma żadnego powodu, by cokolwiek przed kimkolwiek ukrywać poza tym, że dobro śledztwa wymaga czasem pracy w skupieniu i ciszy - zaznaczył Tusk.
W końcu października "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy znaleźli na wraku Tu-154M ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa zaprzeczyła tym doniesieniom. Zaznaczyła, że ślady - znalezione podczas pobytu biegłych w Smoleńsku - mogą oznaczać obecność tzw. substancji wysokoenergetycznych. Jak wtedy wyjaśniał Szeląg, urządzenia wykorzystywane w Smoleńsku mogą w taki sam sposób sygnalizować obecność materiału wybuchowego, jak i innych związków np. pestycydów, rozpuszczalników i kosmetyków. W połowie listopada prokuratura ujawniła, że urządzenia reagowały tak samo podczas badań drugiego samolotu Tu-154M.
Autor tekstu pt. "Trotyl na wraku tupolewa" Cezary Gmyz wraz z trzema innymi osobami, w tym z redaktorem naczelnym "Rz" Tomaszem Wróblewskim, zostali zwolnieni z pracy w gazecie.
W czwartek odbyło się posiedzenie sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, na wniosek posłów PiS, w sprawie ewentualnej obecności śladów materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M. - Niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu (TNT), co nie oznacza jednak, że mamy do czynienia z całą pewnością z materiałami wybuchowymi - poinformował naczelny prokurator wojskowy płk Jerzy Artymiak.
Skomentuj artykuł