Prezydent o kompromisie w kwestii in vitro

(fot. PAP/Jacek Turczyk)
PAP / apio

Prezydent Bronisław Komorowski ma nadzieję, że w kwestii regulacji dotyczących metody in vitro politycy zawrą mądry i odpowiedzialny kompromis, który "doceniony" zostanie także przez Kościół.

Prezydent pytany przez dziennikarzy w niedzielę, jak wyobraża sobie kompromis w kwestii in vitro, odpowiedział, że to nie on musi w tej chwili wyobrażać sobie ten kompromis.

- Ja będę musiał go zatwierdzić, bo dzisiaj debata jest w Sejmie. Ja już jestem poza parlamentem, więc mogę oczywiście sekundować i mogę zachęcać posłów, kluby parlamentarne do szukania rozwiązań takich, które by oznaczały wzajemne poszanowanie wrażliwości oraz szanowanie także i ogromnej ilości młodych małżeństw, które w sposób dramatyczny często szukają jakiejkolwiek szansy na posiadanie dzieci - powiedział Komorowski.

DEON.PL POLECA

Prezydent powiedział, że rozmawiał na ten temat podczas swej wizyty w Watykanie, z sekretarzem stanu Stolicy Apostolskiej kardynałem Tarcisio Bertone.

- Powołałem się jako na przykład kompromisu, który mogą i który chyba powinni zawierać politycy, a nie Kościół, bo Kościół nie zawiera kompromisu w takich sprawach, ale może się różnie odnosić do kompromisu zbudowanego przez polityków - mówił prezydent.

- I Mam nadzieję, że ustawy bioetyczne, pomimo, że są nie mniej trudne niż słynna ustawa antyaborcyjna, doprowadzą do takiej właśnie sytuacji, w której mądry i odpowiedzialny kompromis zawarty przez polityków, zostanie doceniony także przez Kościół - powiedział Komorowski.

Jak podkreślił, ma nadzieję, że droga do tego wiedzie przez poszanowanie wzajemne wrażliwości także i ludzi środowisk katolickich w Polsce.

Dopytywany, czy w debacie o metodzie in vitro stroną powinien być kościół, prezydent odpowiedział, że nie, bo "od zawierania kompromisu są politycy", a kościół może oceniać całościowe rozwiązanie z punktu widzenia swej nauki. - Ale od kompromisów byli zawsze, są i będą w przyszłości politycy - podkreślił Komorowski.

Komorowski uważa, że "metoda in vitro przecież nie musi być stosowana przez osoby, które w tym widzą jakieś ryzyko z punktu widzenia własnego sumienia". - Nie można niczego nakazać, można stworzyć możliwość korzystania z tej metody, lepszą lub gorszą możliwość - dodał.

Podkreślił przy tym, że "należy jednak jak zawsze zachować wrażliwość dla spraw tak ważnych, jak i tak delikatnych, jak stosunek do życia nienarodzonego, a w tym wypadku do ilości embrionów i losów zarodków".

- To jest zadanie trudne, przed którym stoi parlament polski, ale wykonalne, tak jak to pokazała historia ustawy antyaborcyjnej, która jest, służy jako dobry kompromis, dobrej sprawie, także sprawie życia poczętego, a nie jest anachronizmem - zaznaczył Komorowski.

Prezydent dodał, że "lekcja przerabiana przez parę lat trudnej debaty o problemach antyaborcyjnych powinna być dokładnie przestudiowana przez wszystkie siły polityczne i na pewno jest dobrze zapamiętana również Kościół polski".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Prezydent o kompromisie w kwestii in vitro
Komentarze (32)
Jadwiga Krywult
22 października 2010, 09:41
W takim razie cały kodeks karny i resztę prawa spalić na stosach i niech wszystko będzie kwestią sumienia? Jako przykładny katolik powinieneś wiedzieć, że o wiele bardziej trzeba bać się śmierci duszy niż śmierci ciała. Ważniejsze byłoby więc wprowadzenie prawa zmuszającego do pójścia do kościoła w każdą niedzielę i ustanowienie odpowiedniej policji doprowadzającej opornych na mszę.
Jurek
19 października 2010, 08:25
Panu Bogu świeczkę, diabłu ogarek
TL
tylko licha drzewina wie...
18 października 2010, 14:49
Modlitwa" Ojcze nasz Któryś jest w niebie Który nawet nie patrzysz na tę ziemię I tylko rykiem syren co rano dajesz znać Że świat ciągle jeszcze trwa... Ojcze nasz, spójrz... Ta dziewczyna jadąca tramwajem do pracy W tandetnym płaszczu z trzema pierścionkami na palcu Z resztką snu w zapuchniętych oczach Musi usłyszeć Twój głos Musi usłyszeć, by się zbudzić w ten jeszcze jeden świt. Ojcze nasz Któryś jest w niebie Który nawet nie patrzysz na tę ziemię I tylko codzienną gazetą obwieszczasz, że świat ciągle jeszcze trwa Ojcze nasz, spójrz.......... Ten mężczyzna pochylony nad stołem Nad setką wódki i płachtą popołudniówki Tłustą od sosu i druku Musi wiedzieć żeś jest Musi wiedzieć aby przeżyć ten jeszcze jeden dzień Ojcze nasz którego nie ma Którego imienia nikt nawet nie wzywa Prócz dydaktycznych broszur piszących Cię z małej litery Bo świat radzi sobie bez Ciebie Ojcze nasz Ojcze nasz...bądź Ten człowiek kładący się spać Przeliczający wszystkie swoje kłamstwa i zdrady Wszystkie hańby konieczne i usprawiedliwione Musi wierzyć żeś jest Musi wierzyć aby przeżyć ten jeszcze jeden dzień... St.Barańczak
PW
prezydent winien to popierać
18 października 2010, 13:22
NaProTechnologia rozwój zawdzięcza jakości, jaką oferuje, fascynacji nią lekarzy oraz opiniom szczęśliwych rodziców. Są wśród nich liczne przypadki par, u których po prostu nikt do tej pory nie zdiagnozował schorzeń, które da się łatwo wyleczyć. Dzięki NaProTechnologii pierwszy raz metodycznie i gruntownie ich przebadano i wykryto sedno problemu. Niektórzy dowiedzieli się już podczas drugiej wizyty, że muszą jedynie uzupełnić niedobór danej witaminy. Inni zachodzą w ciążę po kuracji bioidentycznym progesteronem, który zapobiega wczesnym poronieniom. Do tej pory nie wiedzieli, że wcale nie są niepłodni, tylko cierpieli na nawykowe wczesne poronienia, bez względu na to, jaką metodą zachodzili w ciążę. Są też tacy, których zwykły ginekolog odsyłał na in vitro z powodu zrostów, których rzekomo "nie da się usunąć". Laserowa chirurgia NaProTechnologiczna radzi sobie z takimi przypadkami za pomocą nowoczesnych technik (w 99 proc. zapobiegającym zrostom), nieznanych zupełnie tradycyjnej ginekologii, ani tym bardziej branży sztucznego rozrodu. NaProTechnologia jest po prostu prawdziwą, profesjonalną medycyną, której oczekuje każdy pacjent. Ma ofertę nie tylko dla zmagających się z obniżoną płodnością. Zajmuje się też wszelkimi innymi dolegliwościami kobiecymi, które stanowią zaburzenie zdrowia i/lub dyskomfort, jak np. nieprawidłowości hormonalne powodujące Zespół Napięcia Przedmiesiączkowego (PMS), depresję poporodową czy nietypowe krwawienia. Same obserwacje cyklu metodą Creightona wystarczą, aby wykryć i usunąć niebezpieczeństwo poronienia, zanim kobieta nawet zacznie próbować zajść w ciążę. NaProTechnologia przydaje się też w ciąży, do dokładnej oceny wieku dziecka. Można dzięki niej także rozpoznać zagrożenie rakiem na tyle wcześnie, aby mu zapobiec. To w NaProTechnologii jest prawdziwa odpowiedź na potrzeby zdrowotne kobiet. I prawdziwa nadzieja dla małżeństw pragnących dziecka.  
PT
prezydent też się nabrał
18 października 2010, 13:17
Wielu Polaków popiera in vitro, bo media spychają debatę do sfery abstrakcji. Ukrywają w ten sposób prawdziwe i makabryczne oblicze in vitro: kobiety faszerowane toksyczną chemią, eksperymenty na embrionach, rodziców odbierających z "klinik" nadliczbowe zarodki w termosie...
Szymon Żminda
18 października 2010, 13:10
Chyba się prezydentowi kompromis z kompromitacją pomylił :-))))
PM
propaganda, mydlenie oczu
18 października 2010, 13:06
Przeciwnikiem in vitro, oprócz Kościoła, może być przecież tylko "oszołom". A arbitrem tego, kto jest "oszołom" a kto "autorytet", są ginekolodzy mianowani na "wybitnych" przez wpływową gazetę. To, że są osobiście uwikłani w biznes in vitro, jest przed odbiorcą ukryte. Tym sposobem naukowcy przeciwni in vitro nie są do debaty dopuszczani. Neutralizuje się ich etykietką "katolickiego ideologa", ewentualnie zastrasza albo zamilcza. Kiedy we wrześniu 2009 r., po międzynarodowej konferencji w Lublinie, grupa specjalistów leczenia niepłodności z Polski i zagranicy napisała apel do parlamentarzystów RP potępiający in vitro, dziennik "Rzeczpospolita" opublikował go na 18. stronie, w rubryce "listy". Żadne duże medium nie podchwyciło wątku. Podobnie wyciszany jest głos organizacji MaterCare International, sieci specjalistów medycyny matczynej kierujących się etyką pro-life. Jednocześnie chwalące in vitro opinie organizacji udających niezależne stowarzyszenia pacjentów (w rzeczywistości sterowane przez biznes in vitro) w sposób nieuprawniony rozgłaszane są przez media jako opinia wszystkich niepłodnych małżeństw. W rzeczywistości, zdecydowana większość pacjentów cierpiących na zaburzenia płodności nigdy nie próbuje in vitro. Na całym świecie mniej niż 1 proc. niepłodnych par decyduje się na "dziecko z probówki". Ponad 99 proc. nie robi tego, choć bardzo pragnie dziecka. A nie jest to "kler". Media udają, że tej właśnie większości pacjentów, nieprzekonanych do sztucznego rozrodu, nie ma. Bo to by obaliło wygodną (dla biznesu i dla antyklerykałów w mediach) tezę, że tylko Kościół jest przeciw in vitro.
GC
gdzie ci mężczyźni, ojce...
18 października 2010, 13:04
oj, jakie to nieprzystojne, niemęskie aj,aj... pobieranie nasienia....gdzie ci mężczyźni, gdzie te chłopy ??? no gdzie ???
CT
cóż to za kompromis-kasa leci?
18 października 2010, 13:02
Niemedialna makabra W materiałach telewizyjnych o in vitro (w wiadomościach, publicystyce, reportażach) niezmiennie dominują pozytywne obrazy: okrągły brzuszek, uśmiechnięte dziecko, szczęśliwa rodzina. Nie zobaczymy w nich mężczyzn z pojemnikami na nasienie stojących w kolejce do zaopatrzonych w pornografię kabin pobrań czy rodziców odbierających z "kliniki" nadliczbowe zarodki w termosie. A tak przecież wygląda codzienność tej makabry. O przebiegu samej procedury mówi się bardzo rzadko: o faszerowaniu kobiet toksyczną chemią, poniżaniu mężczyzn, eksperymentach na mrożonych embrionach czy "selektywnej redukcji" ciąż wielopłodowych. Jeszcze mniej o wynaturzeniach: tworzeniu dzieci ze spermy zmarłych czy z komórek trojga rodziców; rodzeniu wnuków przez ich własne babcie czy o dzieciach omyłkowo wszczepionych nie swoim matkom. Debata o in vitro zepchnięta jest do sfery abstrakcji, rozmytych wartości, kwestii światopoglądu i religii. Tak najłatwiej manipulować, powołując się na dogmat, że nie wolno innym narzucać swoich opinii. Efekt jest taki, że bardzo wielu Polaków popiera in vitro, bo uwierzyli w mity, slogany i sztuczki językowe, jakie sprytna propaganda wpuściła do debaty publicznej.
J
JUDA
18 października 2010, 12:01
@obserwator - zabij kogoś i skłam mamę, że byłeś w szkole. Czujesz różnice? GRZECH JEST GRZECHEM, ale wyrządza różny zakres szkód. Ten największy zakres jest obciążony ekskomuniką.
O
obserwator
18 października 2010, 11:58
 No a co z lekceważeniem wręcz totalnym cudzołóstwa ,czy też mówienia fałszywego świadectwa tutaj jakoś nie straszy się ekskomuniką.Chodzi mi oto że dokonuje się jak gdyby gradacji przykazań jedne są ważniejsze od innych?
D
draw
18 października 2010, 11:57
ktoś kto mówi że jest KATOLIKIEM ale jest za metodą 'in vitro' to tak naprawdę powinien się zastanowić i odpowiedzieć sobie na pytanie jaka jest MOJA WIARA , co to znaczy być KATOLIKIEM i wtedy jakim JA jestem KATOLIKIEM ! to jest tak jak ktoś mówi ,że jest WIERZĄCY i jest KATOLIKIEM tylko nie chodzi do Kościoła !? (popularne określenie JESTEM WIERZĄCY ALE NIE PRAKTYKUJĄCY) albo się prawdziwie WIERZY i to się rozumie albo ''klepie'' slogany .bo to trzeba mieć ODWAGĘ powiedzieć nie jestem KATOLIKIEM i bronić poglądów tworzonych dla ludzkiej wygody często wbrew podstawowym zasadom życia,ale okazuję się że życie w tchórzostwie przed otoczeniem i być może przed samym sobą jest większe. 
J
JUDA
18 października 2010, 11:48
+I jeszcze jedno. Ktoś się tu zapomina. Nie chodzi o "prawo dla Katolików", tylko o dobre prawo, a tak się składa że propozycja pod którą mogli by sie podpisać Katolicy jest dobra. Nie dla in-vitro - tak dla leczenia niepłodności, np. naprotechnologią.
J
JUDA
18 października 2010, 11:44
+Naprotechnologia i tak ma większą skuteczność niż in-vitro, nie szkodzi dziecku, nie szkodzi rodzicom, nikomu nie szkodzi. Kto nie wierzy niech poczyta:)
I
Inkling
18 października 2010, 10:10
Bardzo trudno nam zrozumieć że w naszym kraju mieszkają nie tylko Katolicy i ustanawiając prawo musimy o nich również pamiętać. Musimy oczywiście o nich pamiętać. Ale musimy również pamiętać o tym, że w demokracji rządzi większość - a o ile się orientuję, w Polsce przynależność do Kościoła katolickiego deklaruje ponad 90% obywateli. Kościól z kolei moim zdaniem nie powinien używać ekskomuniki jako straszaka Ekskomunika nie jest straszakiem, jest faktem. Kościół jedynie o nim przypomina, żeby nikt później nie mógł powiedzieć: "nie wiedziałem, zagłosowałbym inaczej". dziwi mnie trochę że Kościół z równą deteminacją nie broni innych przykazań i nie grozi za ich nieprzestrzeganie ekskomuniką Kościół z równą determinacją "broni wszystkich przykazań" (poczytaj sobie Katechizm Kościoła Katolickiego). Niemniej niektóre grzechy dodatkowo piętnuje wykluczeniem ze swojej wspólnoty. Dzieje się tak z grzechami, których wagę ludzie systematycznie lekceważą - a tak jest od wielu lat z aborcją, sądzę że niebawem ekskomunika będzie dotykała również duchownych dopuszczających się przestępstw seksualnych. Pozdrawiam!
AZ
Ania z Krakowa
18 października 2010, 10:08
jest lepsze wyjscie.... 1. Czy naprotechnologia jest szansą na biologiczne potomstwo dla każdej niepłodnej pary? Nie. NaProTechnologia jest metodą wykluczającą wszelkie rodzaje rozrodu wspomaganego. Rozród wspomagany jest zaś w zasadzie jedyną drogą dla par z zaawansowaną niepłodnością męską, jedyną drogą dla par z niedrożnością jajowodów, jedyną drogą dla par z zaawansowaną endometriozą oraz dla wielu innych przypadków niepłodności. Szacuje się, iż przypadki niepłodności męskiej to 35-40% przypadków ogólnej niepłodności. Kolejne 25% to przypadki niepłodności, w których występuje jednocześnie zarówno czynnik męski jak i żeński. Zatem dla ok. 60% par cierpiących na niepłodność NaProTechnologia okaże się być nieskuteczną metodą poczęcia, choć może im wydatnie pomóc w uzyskaniu trafnej diagnozy własnego przypadku.
BM
Barbara Magdalena
18 października 2010, 09:58
@obserwator Ekskomunika nie jest straszakiem. Jest konsekwencją świadomego złego wyboru człowieka. "...dziwi mnie trochę że Kościół z równą deteminacją nie broni innych przykazań i nie grozi za ich nieprzestrzeganie ekskomuniką"   Bo inne przykazania rzadko są tak ostentacyjnie łamane. Żaden złodziej nie powie: jestem za kradzieżą lub popieram korupcję. Natomiast wciąż słyszymy tych, którzy głośno popierają aborcję, antykoncepcję lub metodę "in vitro", w której człowiek zostaje sprowadzony do roli produktu. 
O
obserwator
18 października 2010, 09:40
 Bardzo trudno nam zrozumieć że w naszym kraju mieszkają nie tylko Katolicy i ustanawiając prawo musimy o nich również pamiętać.Kościól z kolei moim zdaniem nie powinien używać ekskomuniki jako straszaka i ciągle nią machać to nie jest dobre co zaś do nieomylności biskupów i całego Kościola to można znaleźć przykłady że nie zawsze tak jest i dziwi mnie trochę że Kościół z równą deteminacją nie broni innych przykazań i nie grozi za ich nieprzestrzeganie ekskomuniką
KB
katolik Boże Prawa zna
18 października 2010, 09:32
Katolik może mieć tylko jedną odpowiedź na "in vitro" - NIE! na in vitro niniejszym zamówienie składam... Jeden egzemplarz klasy super Żadna usterka, żadna wada Bo jakość będę brać pod lupę! Płeć żeńska, skóra biała gładka Uroda niech zapiera dech I nie chcę słyszeć o przypadkach Że ktoś poplątał zestaw cech! A najważniejszy jest intelekt W którym prawdziwy geniusz drzemie (Niech wiem, dla kogo się poświęcam Przyjmując macierzyństwa brzemię) Produkt niech będzie doskonały Bubla nie wezmę – co tu kryć I czekam, czekam sercem całym Aż me dzieciątko zacznie żyć! http://fronda.pl/mamucha/blog/prawo_do_zycia_w_komforcie
JL
jest lepsze wyjście...
18 października 2010, 09:18
Jest dziecko, choć in vitro zawiodło – Naprotechnologia to propozycja dla kobiet w wieku od kilkunastu lat aż po okres menopauzy – mówią białostockie nauczycielki naprotechnologii. Podkreślają, że metoda ta służy nie tylko możliwie najłatwiejszemu poczęciu dziecka, ale stanowi też profilaktykę zdrowotną. Jest to prediagnostyka, która sygnalizuje kobiecie, gdy coś jest nie tak. W tym sensie naprotechnologia może być stosowana przez panie nieplanujące poczęcia dziecka. To system wczesnego ostrzegania przed problemami zdrowotnymi. – Naprotechnologia może być stosowana przez kobiety o różnej długości cyklu. To metoda uszyta na miarę każdej kobiety z osobna – mówią specjaliści i dodają, że nie jest to jednak panaceum dla wszystkich par oczekujących dziecka. Kto nie powinien korzystać z naprotechnologii? Z pewnością nie jest to metoda stworzona dla kobiet, które luźno traktują swe związki seksualne. Naprotechnologia jest stosunkowo tania, lecz jak dotąd nie jest refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Pełny koszt zajęć z nauczycielami naprotechnologii wynosi około 1 tys. zł, natomiast cena diagnostyki i leczenia zależą od przyczyny niepłodności. Jednorazowa próba in vitro kosztuje w Polsce od 7 do 15 tys. zł. Naprotechnologia jest rzeczywistym leczeniem, jego dobroczynne skutki trwają także po urodzeniu upragnionego dziecka. Tymczasem para, która skorzysta z procedury in vitro, zazwyczaj nadal pozostaje niepłodna. Naprotechnologia nie budzi żadnych wątpliwości moralnych. Jest też w najlepszym tego słowa znaczeniu ekologiczna. Nie jest to metoda w 100 proc. skuteczna, ale nie da się tego powiedzieć także o procedurach in vitro. – Miałem pacjentów, którzy przeszli program in vitro, ale nie dało to rezultatów. A cierpliwa terapia przywracająca równowagę biologiczną doprowadziła do szczęśliwych narodzin – mówi dr Wasilewski. http://goscniedzielny.wiara.pl/index.ph ... 2935&katg=
JL
jest lepsze wyjście...
18 października 2010, 09:18
Poznaj siebie, by urodzić innego Gdyby na tym sprawa się kończyła, to można by powiedzieć, że NaProMedica to dobra, ale zwykła przychodnia ginekologiczna. Różnica polega na dodaniu do tego spotkań z nauczycielkami naprotechnologii. Uczą one małżonków, jak zaobserwować, zarejestrować i zrozumieć biowskaźniki. To sygnały wysyłane przez organizm kobiety. Informują, kiedy jest płodna, a kiedy nie. – To rzeczy w nauce znane, ale 99 proc. pacjentek nic o nich nie wie – twierdzi białostocki ginekolog. Tymczasem świadomość kobiety na temat jej biologicznego rytmu istotnie wpływa na prawdopodobieństwo poczęcia się dziecka. Gdyby jednak pozostać tylko na tym poziomie, to naprotechnologia nie różniłaby się znacząco od metod naturalnego planowania rodziny. Naprotechnologia proponuje coś więcej. Tabele obserwacji, zaprojektowane przez zespół prof. Thomasa Hilgersa, dają nie tylko obraz płodności kobiety, ale także jej problemów zdrowotnych. Doświadczonemu ginekologowi wystarczy nieraz rzut oka, by zdecydować o kierunkach leczenia. Nauczycielki naprotechnologii (które obowiązuje tajemnica lekarska) nie mają uprawnień do kierowania terapią, ale współpracują z lekarzami, poświęcają pacjentom wiele czasu, odciążając medyków z dyplomami. Ponieważ tabele naprotechnologiczne w USA, w Polsce i na całym świecie wypełniane są według jednolitych standardów, to w każdej chwili istnieje możliwość (a na początku działania placówki nawet obowiązek) konsultowania się ze specjalistami z Omaha.  
JL
jest lepsze wyjście dla matek
18 października 2010, 09:14
Jak to działa? Gdy do NaProMediki przychodzi para, która ma problemy z poczęciem dziecka, trafia najpierw do lekarza. Jego zadaniem jest bardzo dokładna diagnostyka. Zdaje się, że to dokładność na każdym etapie przesądza o sukcesie tej metody. Zaczyna się od zebrania informacji od obojga pacjentów. Bo może dziecka nie ma dlatego, że mąż pracuje na stacji benzynowej albo w innych szkodliwych warunkach? Albo pali 40 papierosów dziennie? Potem wchodzą w grę badania diagnostyczne. NaProMedica dysponuje nowoczesną aparaturą, służącą zarówno do badania kobiet, jak i mężczyzn. NaProMedica posiada m.in. system do immunochemii, służący do badania aktywności hormonów, oraz zestaw do cyfrowego badania nasienia. Składa się on z mikroskopu i komputera, na którego ekranie widać plemniki. Ich kolor jest różny w zależności od stopnia ruchliwości (jest to jeden z najważniejszych parametrów do oceny ich zdolności do zapłodnienia). Ośrodek ma m.in. możliwość wykonywania endoskopii ginekologicznej – histeroskopii. Dzięki tej aparaturze można nie tylko zobaczyć wnętrze narządów rodnych kobiety, ale także usunąć wiele występujących zaburzeń, takich jak polipy, przegrody czy niedrożność jajowodów. Białostoccy lekarze i analitycy za pomocą takiej samej aparatury, jaką mają ich amerykańscy koledzy, diagnozują problemy i stosują odpowiednie leczenie.  
JL
jest lepsze wyjście dla matek
18 października 2010, 09:12
Profesjonalna i skuteczna Z początku nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić. Mógł pracować jako ginekolog, ale jego specjalistyczna wiedza mogła już odtąd na nic się nie przydać. – Wtedy zadzwoniła do mnie koleżanka, lekarz ginekolog, i spytała: „Czy słyszałeś o naprotechnologii?”. Odpowiedziałem, że nie – opowiada doktor. Wspomina, jak zaczął szukać w bibliotekach i w Internecie. Dowiedział się, że naprotechnologia to metoda leczenia niepłodności, w pełni profesjonalna, z udokumentowaną skutecznością, oparta na zasadach naturalnej prokreacji i jednocześnie przez wszystkich aprobowana moralnie. W ten sposób białostocki ginekolog znalazł odpowiedź na pytanie: „Jeśli nie in vitro, to co?”. – I już wkrótce otrzymałem od prof. Bogdana Chazana podręcznik o naprotechnologii, a kilka tygodni później w Rzymie uczestniczyłem w światowym zjeździe poświęconym temu zagadnieniu, zorganizowanym przez Amerykanów z Omaha, gdzie powstała naprotechnologia. Tam zdobyłem szczegółowe informacje na temat tej metody. Stwierdziłem, że właściwie bardzo wiele już umiem. Że wystarczy odrzucić in vitro i dodać biowskaźniki i może z tego powstać metoda skutecznej pomocy ludziom – mówi dr Wasilewski. Żona, także lekarz, która wspierała go w trudnych momentach, wymyśliła nazwę placówki: NaProMedica, a doktor wraz ze współpracownikami, m.in. mgr Ewą Rucińską, dopracowywał koncepcję kliniki i zaczął kompletować zespół. Już 2 lekarzy przeszło kurs naprotechnologii. W zespole są 2 nauczycielki naprotechnologii, młode i dobrze wykształcone kobiety – mgr Agnieszka Ostrowska (informatyk, matematyk) i mgr Agata Szadkowska (anglistka). Obie z powodzeniem przeszły prowadzony w Lublinie przez Amerykanów forsowny kurs naprotechnologii i celująco zdały egzaminy, tym trudniejsze, że przeprowadzone po angielsku.  
JL
jest lepsze wyjście dla matek
18 października 2010, 09:11
Jeśli nie in vitro, to co? Jarosław Dudała Zanim ból i rozpacz zaprowadzą cię do kliniki in vitro, pomyśl o naprotechnologii. Ośrodek tej metody otwarto właśnie w Białymstoku. Nie wykonam już ani jednego zabiegu in vitro – mówi dr Tadeusz Wasilewski, który otworzył ośrodek leczenia niepłodności metodą naprotechnologii fot. Roman KoszowskiZanim ból i rozpacz zaprowadzą cię do kliniki in vitro, pomyśl o naprotechnologii. Ośrodek tej metody otwarto właśnie w Białymstoku. Doktor Tadeusz Wasilewski przez 15 lat pracował w pierwszej polskiej prywatnej klinice in vitro. W marcu 2007 r. postanowił stamtąd odejść. Dlaczego? – Przyczyna nie wynikała z relacji międzyludzkich, przyczyna tkwiła w samej metodzie in vitro. Nie jestem gotowy, by o szczegółach mówić publicznie – ucina. Przyznaje jednak, że była to trudna decyzja. – Medycyna od zawsze była moją pasją. W in vitro miałem bardzo dobre wyniki. Czułem, że realizuję się zawodowo. Świetnie zarabiałem – tłumaczy ginekolog. Mimo to czuł, że musi odejść i nie wykona już ani jednego zabiegu in vitro. Nie mogły tego zmienić nawet pudła z 2 tys. dziękczynnych listów i fotografii uśmiechniętych maluchów, poczętych na szkiełku. O specjalistach, którzy wciąż tam pracują, dr Wasilewski nie powie złego słowa. – Wielu z nich to fantastyczni ludzie. Niektórym z nich powiedziałem, dlaczego odchodzę. Nadal mnie lubią, ale nie rozumieją tego, co zrobiłem – dodaje.  
D
DNA
18 października 2010, 09:05
Jednego dnia mizdrzyc sie przed Papieżem, drugiego dnia wbijac mu nóz w plecy. Takich mamy europejskich polityków w Polsce.
PB
Pana Boga okłamać sie nie da
18 października 2010, 08:53
Kłamstwa bywają duże i bywają małe, kłamstwa bywają niewinne i bywają zuchwałe, kłamstwa bywają dla dobra sprawy. Kłamią ludzie z małych wiosek i kłamią z Warszawy. Kłamią już małe brzdące, ich kłamstwa bywają cudaczne i irytujące. Kłamią uczniowie, kłamią lekarze i politycy, kłamią dziennikarze, kłamią księża i rolnicy, kłamią mężczyżni, kłamią kobiety. Rzadko można spotkać ludzi prawdomównych, niestety. Jednak najbardziej bolą kłamstwa bliskich nam osób i z takim kłamstwem pogodzić się nie sposób. Przez takie kłamstwa tracimy do nich zaufanie i nic przywrócić go nie jest już w stanie. Kłamstwo rodzi kłamstwo – tak starzy ludzie powiadają i nie zaprzeczam że rację mają. Ja też kłamać się nauczyłem, choć na początku kłamstwem się brzydziłem. W szkole gdy wagarowałem, to na poczekaniu profesorom różne historie wymyślałem. Że na lekcje regularnie chodzę – rodzice mi wierzyli i na wywiadówkach liczbą godzin nieobecnych się dziwili. Uważałem te kłamstwa za nieszkodliwe i teraz z perspektywy czasu rodzicom się nie dziwie, że ufać mi przestali i często mnie kontrolowali. Alkoholu też za kolnierz nie wylewałem i aby zdobyć forsę różnie kombinowałem, to że na książki potrzebuję pilnie sumę pewną, lub na inną pomoc szkolną do nauki „niezbędną”. Kłamstwo w końcu wchodzi nam w krew i codziennością w naszym życiu jest. Dlaczego więc się oburzamy gdy nas okłamują? Dlaczego kłamiąc nie myślimy co inni czują? Ale czy prawdę zawsze usłyszeć chcemy? Czy nie jest tak że prawdą się irytujemy? Czy z prawdy będzie zadowolony często pijący człowiek gdy „ jesteś alkoholikiem” mu powiesz? Albo gdy uświadomisz brudasa i lenia, że otoczenie w śmietnik zamienia? Czy polityk powie, że in vitro to bardzo dochodowy i opłacalny interes ???? Więc co jest lepsze – prawda czy kłamstwo? Oceńcie to sami państwo.  
A
aa
18 października 2010, 08:47
Łaskawy pan prezydent jest, nie powiem, dopuszcza wolność sumienia przy wyborze metody... Szkoda tylko, że takiej wolności sumienia nie przewiduje dla podatników z których pieniędzy ma być ta sodoma opłacana...
BM
Barbara Magdalena
18 października 2010, 08:39
Głowę bym dała, że mój wczorajszy komentarz został wykasowany, więc powtarzam: Prezydent wyraża troskę o małżeństwa, "(...)które w sposób dramatyczny często szukają jakiejkolwiek szansy na posiadanie dzieci" Jakąkolwiek szansą może być na przykład - porwanie. I tu też można wypracować kompromis: Porwanie będzie dozwolone wyłącznie w niedrastycznej formie i to tylko  wobec dzieci, które nie wyszły z wieku niemowlęcego. Przykazania Boże wydają się być dla naszego Prezydenta zbyt radykalne. Trzeba zatem opracować ich kompromisową wersję, by SALONY nie odczuwały niepokojów sumienia. Pamiętam, jak Bronisław Komorowski powiedział: jestem za życiem, więc jestem za in vitro.  To zupełnie tak jakby stwierdził: jestem za zdrowiem, więc jestem za selekcją zarodków. ZGROZA!!!!
D
DNA
18 października 2010, 08:34
Brawo Ewuniu, dziecinko! Według Ciebie 10 przykazań nie obowiążuje! Barwo!!!
E
Ewa
18 października 2010, 08:30
Moje królestwo nie jest z tego świata - tak powiedział Jezus.Czy Jezus albo czy Apostołowie próbowali w jakikolwiek sposób wpływac na tamtejsze prawo? Czy zmienili prawo aby nie  kamieniowac cudzołoznice czy cokolwiek w tym prawie zmienili? Czy w jakikolwiek sposób próbowali wpłynac na ówczesne prawodawstwo? Nie przypomina,m sobie. A przeciez podobno mamy nasladowac Jezusa. Czy w tej akurat materii nie i sa jakies inne pozniejsze zalecania które Jezus "zapomniał" nam przekazac a które przekazuje Koscioł?
ZB
za bardzo teflonowo...
18 października 2010, 08:07
Panu Bogu świeczka a diabłu ogarek - też mi kompromis...
Józef Więcek
17 października 2010, 22:59
... nie bardzo mogę zrozumieć czy Prezydent jest za a nawet przeciw, czy przeciw a nawet za...