Radziszewska: przyjęłam uwagi premiera

(fot. PAP/Jacek Turczyk)
PAP / wm

Przyjęłam z pokorą uwagi premiera, będę dalej pełnić funkcję pełnomocnika rządu ds. równego traktowania - powiedziała PAP w środę Elżbieta Radziszewska po rozmowie z Donaldem Tuskiem.

Rzecznik rządu Paweł Graś potwierdził w rozmowie z PAP, że premier Donald Tusk zdecydował po rozmowie z Radziszewską, że pełnomocniczka zostaje na stanowisku.

- Ta decyzja pana premiera zobowiązuje mnie do jeszcze bardziej intensywnej pracy na rzecz przeciwdziałania dyskryminacji i walki o równe traktowanie w naszym kraju - powiedziała Radziszewska.

W zeszłym tygodniu wzburzenie wywołały słowa Radziszewskiej w porannym programie TVN, gdzie występując z Krzysztofem Śmiszkiem z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, powiedziała na antenie m.in., że "tajemnicą poliszynela" jest homoseksualna orientacja Śmiszka i to, kim jest jego partner.

Wcześniej, w wywiadzie dla tygodnika "Gość Niedzielny", minister powiedziała, że w myśl projektu ustawy o wdrażaniu dyrektyw unijnych, który w sierpniu przyjął rząd, szkoły wyznaniowe "mogą się kierować własnymi wartościami i zasadami", dlatego mają prawo odmówić pracy np. osobie homoseksualnej.

Radziszewska przeprosiła Śmiszka za swoją "niefortunną wypowiedź". Broniła jednak swoich racji, jeśli chodzi o prawo Kościołów, związków wyznaniowych czy instytucji kościelnych do nieprzestrzegania zasady równego traktowania w zatrudnieniu. "Każdy Kościół ma swoje wartości etyczne i może być takie stanowisko, na którym wymaga się, by zatrudniona osoba była lojalna wobec tej etyki danego Kościoła. A przecież elementem etyki danego Kościoła może być strój lub sposób przyrządzania potraw. I każdy Kościół, każdy związek wyznaniowy w tym wypadku traktuje indywidualnie każdą sprawę" - powiedziała Radziszewska.

Jednak zdaniem Śmiszka, Radziszewska źle rozumie ten zapis. "Ten wyjątek rzeczywiście przysługuje Kościołom i związkom wyznaniowym, ale chodzi tu o kwestie religii, a nie orientacji seksualnej czy innych spraw. Należy go stosować bardzo ostrożnie w określonych przypadkach. Czyli np. Kościół katolicki, jeśli szuka katechety, może odmówić zatrudnienia muzułmanina, ale już w sytuacji, gdy szkoła katolicka poszukuje matematyka, ten zapis nie ma zastosowania" - tłumaczył Śmiszek.

Podobnie interpretuje go Rzeczniczka Praw Obywatelskich Irena Lipowicz. - Jeżeli chodzi o zatrudnianie w szkole katolickiej osoby o orientacji homoseksualnej, to trzeba odróżnić dwie płaszczyzny: orientacji seksualnej i światopoglądu. Orientacja seksualna to dane wrażliwe, o które pracodawcy nie wolno pytać pracownika pod żadnym pozorem, dotyczy to również nauczycieli. Natomiast, jeśli chodzi o światopogląd nauczyciela w szkole prowadzonej przez organizacje wyznaniowe, prawo europejskie dopuszcza wyjątek, w którym osoba głosząca światopogląd zasadniczo sprzeczny z wartościami, tożsamością religijną, wyznaniową lub światopoglądową może zostać niezatrudniona lub może zostać zwolniona" - powiedziała.

Dymisji Radziszewskiej domagały się m.in. SLD, Związek Nauczycielstwa Polskiego, szereg organizacji pozarządowych, m.in. Kampania Przeciw Homofobii, Fundacja Feminoteka, a także kilkadziesiąt osób życia publicznego. Przeciwnicy zarzucają jej brak kompetencji, brak woli współpracy, uważają także, że nie rozumie unijnych dyrektyw, które ma wdrażać.

W poniedziałek Partia Kobiet zorganizowała pikietę przed kancelarią premiera, domagając się dymisji pełnomocniczki. Skargi na wypowiedzi Radziszewskiej wpłynęły także do RPO - jedna od Młodzieżówki Socjaldemokratycznej, druga - od Śmiszka.

Pełnomocniczki bronili m.in. biskupi. Po wtorkowych obradach Konferencji Episkopatu Polski podkreślali, że to o czym mówiła w wywiadzie, zgadza się z prawodawstwem UE. List w obronie Radziszewskiej wystosowały do premiera m.in. Europejska Unia Kobiet, organizacje zrzeszone w Forum na Rzecz Odpowiedzialnego Ojcostwa i prezes Związku Romów Polskich Roman Chojnacki.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Radziszewska: przyjęłam uwagi premiera
Komentarze (2)
jazmig jazmig
29 września 2010, 20:51
Lipowicz ma rację. Jednakże nikt nie pyta nauczycielki o jej inklinacje seksualne. Problem pojawia się, kiedy ona się afiszuje swoim zboczeniem. W takim przypadku mamy do czynienia nie tylko ze zboczeniem seksualnym, ale także ze światopoglądem, a to jest podstawą ro pożegnania takiej pracownicy, albo niezatrudnienia jej.
SM
Słabo mi
29 września 2010, 17:15
Argumenty matematyczne są śmieszne.Każdy pracownik danej firmy jest jej reprezenatywną "wizytówką", jego życie osobiste,przekonania,zachowanie,styl ubierania określają jednoznacznie,czy identyfikuje się ze swym pracodawcą,czy nie. Złodziej nie pracuje w banku,kobieta wyzywająco ubrana nie może pracować w firmie pogrzebowej itd.    Moim zdaniem każda osoba,która w uciążliwy sposób narusza dobrostan psychofizyczny innych może zostać zwolniona z tegoż powodu. Jeszcze raz- nie chodzi tu o posiadaną cechę[skłonność do tej samej płci,ale o sposby manifestowania tago,co wywołuje u ludzi zwyczajną awersję.    Uprzedzając- nie ma ludzi bezgrzesznych,ale niektóre grzechy są "doraźne" np. kłamstwo,kradzież,opuszczenie odpustu w niedzielę i tak mamy wszyscy..... gorzej ,gdy uparcie trwamy w ciężkim grzechu, rzekomo niedobrowolnie[przeszkoda wciąż żyje?] i wtedy trudno ZATRUDNIĆ TAKĄ OSOBĘ W INSTYTUCJACH KOŚCIOŁA RZYMSKOKATOLICKIEGO , bo niby jaki to przykład do naśladowania.  I oto chodzi w religii,a podobno większość Polaków to wierzący, ochrzczeni, po bierzmowaniu...Taka to tajemnica , a ja nie wiem...