Reforma sądów w TK: mnożą się pytania
10 z 15 sędziów Trybunału Konstytucyjnego zadawało w czwartek pytania posłom, Krajowej Radzie Sądownictwa, prokuraturze i resortowi sprawiedliwości - uczestnikom rozprawy dotyczącej reformy sądów. Nie wiadomo jeszcze, kiedy TK ogłosi wyrok w tej sprawie.
Skargi - złożone przez posłów (głównie z PSL) i Krajową Radę Sądownictwa - dotyczą przepisów Prawa o ustroju sądów powszechnych, które umożliwiają ministrowi sprawiedliwości tworzenie i znoszenie sądów w drodze rozporządzenia. Od stycznia - decyzją ministra Jarosława Gowina - 79 najmniejszych sądów rejonowych o limicie etatów do dziewięciu sędziów włącznie zostało zniesionych i stało się wydziałami zamiejscowymi większych jednostek. Głównym celem zmian - jak wskazywał resort sprawiedliwości - jest doprowadzenie do bardziej zrównoważonego obciążenia sędziów pracą. W zniesionych sądach orzekało ponad 550 sędziów - formalnie więc musieli oni zostać przeniesieni do większych sądów.
Obecnie trwa przedostatnia faza rozprawy - sędziowie TK zadają pytania uczestnikom postępowania. Potem strony wygłoszą ostateczne mowy końcowe i sformułują ostateczne wnioski, a Trybunał uda się na naradę. Nie wiadomo, czy wyrok będzie ogłoszony w czwartek, czy będzie to odroczone na inny dzień.
"Każda decyzja o przeniesieniu etatu sędziowskiego jest bardzo szczegółowo analizowana pod kątem równomierności obłożenia pracą" - zapewniał wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski. "Czy reformy mające na celu przyśpieszenie postępowań powinny dotyczyć sądów najmniejszych czy największych?" - pytał w reakcji na to sędzia Stanisław Biernat. "W wyniku informacji z terenu, że są nieduże i sprawne sądy, które tracą tę sprawność, gdy zdarzy się wypadek losowy, zapadła decyzja, że reformy powinny dotyczyć sądów najmniejszych" - odpowiadał mu wiceminister.
Pytany przez sędziego Marka Zubika Królikowski podkreślił, że minister sprawiedliwości ponosi polityczną odpowiedzialność za dostęp obywateli do sądu - i zapewne dlatego postanowiono w ustawie, że to właśnie minister ma tworzyć i znosić sądy powszechne.
"Zdaję sobie sprawę, iż byłoby ideałem, gdyby to prezydent był organem powołującym i likwidującym sądy" - mówił reprezentujący marszałka Sejmu poseł Jerzy Kozdroń, odpowiadając na pytania sędzia Andrzeja Wróbla. "Gdyby minister - zamiast jednorazowo zlikwidować 79 sądów, co miesiąc likwidował po dwa sądy, np. jeden na północy, a drugi na południu kraju, nie byłoby problemu, frontu obrony sądów itp. Potrzebę likwidacji niektórych małych sądów przyznawała nawet sama Krajowa Rada Sądownictwa" - dodał poseł. "Dokąd przepis był wykorzystywany do drobnych korekt, nie uświadamiano sobie zagrożenia konstytucyjnego, jaki on za sobą niesie" - mówiła wiceszefowa KRS Małgorzata Niezgódka-Medek.
"A czy nie ma tu granicy przejścia ilościowej w jakościową zmianę?" - pytał sędzia Wojciech Hermeliński. "Trudno powiedzieć, ale wiemy, że były prowadzone konsultacje, a minister wydając rozporządzenie miał do tego ustawowe wytyczne" - odpowiedział poseł Kozdroń.
Sędzia Zbigniew Cieślak dociekał, czy resortowi sprawiedliwości nie przeszkadza, że przepis, na podstawie którego minister może tworzyć i znosić sądy, pochodzi z czasów PRL. "Przepisy - nawet stare - należy odczytywać we współczesnym kontekście. Istnienie tego przepisu od 1950 r. nie przesądza, że dzisiejsza jego treść jest taka sama jak wtedy" - odpowiadał Królikowski.
"Prezydent wyznacza sędziemu siedzibę w sądzie rejonowym. Potem minister sprawiedliwości rozporządzeniem zmienia mu tę siedzibę. Za dużo jest tej ingerencji ministra" - mówiła druga reprezentantka KRS sędzia Katarzyna Gonera. Jak ujawniła, w kwietniu Sąd Najwyższy po raz pierwszy będzie odpowiadał na zagadnienie prawne, czy sąd - w osobie sędziego z wydziału zamiejscowego, który został utworzony w miejsce zlikwidowanego sądu - był obsadzony zgodnie z przepisami.
Skomentuj artykuł