"Sprawa Barbary Blidy" na ekranie kina
Ciszą przyjęła publiczność premierowy wtorkowy pokaz fabularyzowanego filmu dokumentalnego "Wszystkie ręce umyte. Sprawa Barbary Blidy" w Katowicach. To efekt dziennikarskiego śledztwa Sylwestra Latkowskiego i Piotra Pytlakowskiego.
Rodzina tragicznie zmarłej minister budownictwa w rządach SLD dziękowała twórcom za film, podkreślając jednocześnie, że nie zgadza się ze wszystkim, co się w nim znalazło. Chodzi przede wszystkim o przedstawioną przez twórców dokumentu tezę, że Blida mogła zginąć nie śmiercią samobójczą, ale w wyniku szarpaniny z funkcjonariuszką Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która z kilkuosobową grupą tej służby przyszła ją zatrzymać w związku z podejrzeniami o udział w tzw. aferze węglowej. Było to 25 kwietnia 2007 r. w domu rodzinnym Blidy w Siemianowicach Śląskich.
W filmie wypowiada się m.in. niegdysiejsza przyjaciółka Blidy, Barbara K., bizneswoman zwana śląską Alexis, której zeznania przesądziły o zatrzymaniu Blidy. Kobieta wyjaśnia w filmie, że chciała chronić aresztowaną wcześniej córkę, męża i siebie. Twierdzi, że wszystkie jej zeznania były wymuszone również jej rocznym aresztem.
Film oprócz wypowiedzi prominentnych polityków i rodziny Blidy zawiera też fabularyzowane sceny. Blidów zagrali Adrianna Biedrzyńska i Andrzej Lipski.
- Chcieliśmy stworzyć obraz uniwersalny, nie śledczy, nie melodramat, ale obraz, który pokazuje losy człowieka, losy ludzi, splecionych w dziwnych relacjach, kiedy każdy dzień niesie jakąś niespodziankę, kiedy losy ludzi zostają wykorzystane np. do załatwiania spraw politycznych. Ten film jest przestrogą - żyjemy w dziwnym świecie, wydaje nam się, że to my demokratycznie wybieramy władzę, władza sprawuje rządy, ekipy się zmieniają, a tylko jedna ekipa trwa wiecznie, ona ukrywa się w cieniu. To są ludzie służb specjalnych - powiedział jeden z autorów Piotr Pytlakowski.
Latkowski podkreślił, że film powstał po to, by nie zamiatano takich spraw pod dywan. - My, jako media powinniśmy się uderzyć w pierś, że tak późno poruszono tę sprawę. (...) Dziennikarze są od zadawania takich pytań, inaczej stajemy się bezwolnym narzędziem polityków, czy prokuratury, która przedstawi nam taką wersję, jaką chce - powiedział. Jego zdaniem, powinno się zrobić właściwą wizję lokalną i odpowiedzieć na pytanie, co się działo w domu Blidów przez trzy godziny do przybycia policji.
- Stawiamy tezę, że nieprzeszkoleni i niekompetentni biorą udział w realizacjach, a kiedy coś się wymyka spod kontroli - tracą głowę, usuwają ślady, gmatwają zeznania, wymieniając się telefonami komórkowymi - dodał Pytlakowski.
Syn Barbary Blidy Jacek podkreślił, że nie zgadza się z hipotezą o szarpaninie. - To celowe wzbudzenie sensacji - jeśli to ma służyć temu żeby zwrócić uwagę na film, to trzeba by rozważyć cenę - powiedział. Dodał, że w filmie brakuje mu wywiadu ze Zbigniewem Ziobro, który jednak się na to ponoć nie zgodził. Z kolei rozmowy z prokuratorami - w tym z ówczesnym szefem ABW Bogdanem Święczkowskim - były nagrane jedynie jako dźwięki, jako materiał do książki. Według Latkowskiego na ich udział w filmie miał nie wyrazić zgody Zbigniew Ziobro.
- Mam nadzieję, że dzięki temu filmowi sprawa jeszcze raz wróci na tapetę, żeby nie było jak w sprawie Olewnika. Czas pewne rzeczy zaciera i się ich już nie odtworzy - powiedział mąż byłej minister Henryk Blida.
Podczas pokazu obecni byli politycy SLD, nie było jednak członków komisji śledczej, badającej okoliczności śmierci byłej posłanki, choć sceny z jej pracy również znalazły się w filmie. - Ten film jest sygnałem i impulsem, by zadać jeszcze kilka ważnych pytań. Muszę powiedzieć w tym miejscu, że mam czasami wiele pretensji również do moich koleżanek i kolegów, którzy mogą dzisiaj wyjaśnić szybciej tę sprawę i mogę obiecać, że będę bardzo mocno prosił, by ta sprawa była wyjaśniona. Ona musi być wyjaśniona dla poczucia pełnej sprawiedliwości - powiedział przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski.
Telewizyjną premierę film będzie miał 1 grudnia o godz. 20.55. - w przededniu urodzin Blidy i tuż przed Barbórką. Jednocześnie ukaże się książka obu autorów na ten sam temat.
Skomentuj artykuł