Sprawa zniszczonej amunicji w Afganistanie
Wojskowa prokuratura w Warszawie bada sprawę wysadzenia ponad 200 pocisków do "Rosomaka" i zniszczenie wiejskiej chaty podczas VI zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie. Trzem żołnierzom postawiono w tej sprawie zarzuty; ci nie przyznają się.
Według Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Warszawie, w czasie VI zmiany PKW Afganistan (od października zeszłego roku do kwietnia br.) doszło do trzech "wystrzałów", w trakcie których zniszczono nie mniej niż 230 pocisków do Kołowego Transportera Opancerzonego "Rosomak". Żołnierze mieli układać po kilkadziesiąt pocisków w jednym miejscu i następnie strzelać w nie z "Rosomaka" - co powodowało pokaźną eksplozję.
Co najmniej jeden z takich przypadków został sfilmowany i prawie trzyminutowe nagranie opublikowała w piątek "Rzeczpospolita". Widać na nim, jak z Rosomaka oddano strzał w kierunku budynku na równinie. Po trafieniu nad chatą uniósł się ognisty "grzyb". "Chatka Puchatka rozp... [śmiech]" - słychać na nagraniu.
WPG podała, że zarzuty w tej sprawie przedstawiono trzem żołnierzom, w tym dowódcy plutonu chor. Mariuszowi D. Przesłuchano jako świadków żołnierzy, którzy widzieli zajście. - Jeden z podejrzanych zaprzeczył faktom przedstawionym mu w zarzucie, dwaj pozostali odmówili wyjaśnień - poinformował płk Skrzypek. Za zarzucony czyn grozi do 5 lat więzienia.
Według płk. Skrzypka, kwestia zniszczenia cywilnego obiektu wymaga jeszcze wyjaśnienia. Będą to także badać powołani przez prokuraturę biegli. - Wiadomo, że w warunkach wojny niekiedy niszczy się amunicję przechwyconą od przeciwników. Wiadomo też, że - uzyskawszy odpowiednie zgody od władz lokalnych - można także w określonych przypadkach, np. dla celów szkoleniowych, dokonać zniszczenia obiektów cywilnych. Można także taki przypadek kwalifikować jako atak na niebroniony obiekt cywilny - powiedział PAP rzecznik WPG.
Skomentuj artykuł