Stan 18 górników leczonych w CLO - ciężki

Stan 18 górników leczonych w CLO - ciężki
(fot. PAP/Marek Zimny)
PAP / ptsj

Stan 18 górników leczonych w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, po katastrofie w kopalni Mysłowice-Wesoła, jest bardzo poważny, zagrażający życiu - poinformował szef placówki dr Mariusz Nowak. Siedmiu z nich jest na oddziale intensywnej terapii.

W poniedziałek wieczorem w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Mysłowice-Wesoła doszło do zapalenia i - prawdopodobnie - wybuchu metanu. W strefie zagrożenia znajdowało się wówczas 37 górników. 36 wyjechało na powierzchnię, ogółem 31 trafiło do szpitali w Sosnowcu, Katowicach i Siemianowicach Śląskich.

We wtorek rano w szpitalach przebywało nadal 28 górników, wśród nich 18 było w stanie ciężkim. W kopalni trwała akcja poszukiwawcza ostatniego zaginionego górnika.

Do siemianowickiego CLO przewieziono do wtorkowego poranka 18 najciężej rannych górników. Jak relacjonował we wtorek przed południem szef tej placówki, "u wszystkich stan zdrowia jest bardzo ciężki, bardzo poważny - zagrażający życiu". Lekarze uściślili, że 11 poszkodowanych jest przytomnych, natomiast siedmiu przebywa na oddziale intensywnej terapii.

DEON.PL POLECA

Dr Teresa Barnat-Wiśniewska z CLO wskazała, że ranni stopniowo przechodzą badania. "Ci, którzy byli do tej pory badani, mają oparzone drogi oddechowe. Prawdopodobnie będą je mieli oparzone wszyscy górnicy. Oparzenie dróg pogarsza rokowania. (…) Oparzenie skóry możemy leczyć, do dróg oddechowych dostępu specjalnie nie mamy" - wyjaśniła dr Barnat-Wiśniewska.

Dodała, że do wtorkowego przedpołudnia oparzenie dróg oddechowych stwierdzono u trzech górników. Badania pozostałych powinny odbyć się jeszcze we wtorek.

Dr Justyna Glik z CLO wyjaśniła, że wszyscy przyjęci górnicy mają włączoną antybiotykoterapię, m.in. po to, aby zabezpieczyć oparzone drogi oddechowe.

Dr Nowak poinformował też, że szpital wytypował 12 pacjentów do hodowli komórkowych. Jest to metoda stosowana wtedy, gdy rozległość oparzeń sprawia, że nie ma skąd pobrać materiału do przeszczepu. Szpital rozmawia na temat finansowania z resortem zdrowia.

Poza poszkodowanymi przewiezionymi do Siemianowic Śląskich, siedmiu lżej poszkodowanych trafiło do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego św. Barbary w Sosnowcu (ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo), a do Szpitala Miejskiego Murcki w Katowicach - sześciu, z których trzech wypisano już do domów.

W zabezpieczeniu medycznym zdarzenia brało udział 20 zespołów ratownictwa medycznego - 15 karetek z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, 4 karetki ze Stacji Pogotowia Ratunkowego w Sosnowcu oraz 1 karetka z kopalni Mysłowice Wesoła.

Do zapalenia i najprawdopodobniej wybuchu metanu doszło w poniedziałek ok. godz. 20.55 na głębokości 665 m. W rejonie zagrożenia znalazło się 37 górników. Część z nich wyjechała na powierzchnię samodzielnie, kolejni z pomocą ratowników. Do godz. 1.30 odnaleziono i wydobyto 36 pracowników. Jeden we wtorek przed południem nadal był zaginiony.

Po wypadku do akcji ratowniczej skierowano sześć zastępów ratowniczych, łącznie ok. 30 osób. To specjaliści z kopalnianej stacji ratownictwa oraz Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Rzecznik KHW Wojciech Jaros informował nocą, że ich pracę utrudniały dymy wskazujące na pożar - ratownicy pracowali w maskach z aparatami tlenowymi. Nad ranem m.in. zabudowali sprzęt służący do analizy składu powietrza. Jak wyjaśniał rano dziennikarzom szef sztabu akcji ratowniczej i główny inżynier energomechaniczny kopalni Grzegorz Standziak, chodzi o wyeliminowanie grożącego potencjalnie ratownikom zagrożenia ponownym wybuchem metanu.

"Jeżeli atmosfera będzie zdatna, to znaczy ratownikom nie będzie groził wybuch metanu, to w swoich aparatach ratownicy są w stanie dojść do miejsca zdarzenia praktycznie w ciągu godziny. My z grubsza wiemy, gdzie ten pracownik się znajduje, wiemy to z rozmów z pracownikami, którzy wyszli z tego rejonu lub zostali z niego wyniesieni" - mówił Standziak.

Inżynier wyraził nadzieję, że w rejonie zdarzenia powinny być warunki, które pozwalają na przeżycie. Ze względu na poszukiwania pracownika nie zamknięto tam obiegu powietrza, jak to się zwykle robi w przypadku podziemnych pożarów.

Standziak podał też m.in., że na podstawie wskazań kopalnianej aparatury określono dokładny czas zdarzenia, a także zinterpretowano, że pod ziemią doszło nie tyle do zapalenia, co do wybuchu metanu.

Przyczyny i okoliczności zaistniałego zdarzenia bada Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach pod nadzorem Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach. Swoje czynności jeszcze wieczorem podjęli też prokuratorzy Prokuratury Okręgowej w Katowicach i Prokuratury Rejonowej w Mysłowicach - przede wszystkim zabezpieczyli dokumentację związaną z ruchem ściany i zakładu.

Jak przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach prok. Marta Zawada-Dybek, wszczęte już w tej sprawie śledztwo ma zmierzać do ustalenia przyczyny zdarzenia i ewentualnych osób odpowiedzialnych. Zaplanowane zostały już przesłuchania; pierwsze miały odbyć się jeszcze we wtorek.

Metan jest przyczyną wielu wypadków lub incydentów w górnictwie. W ub. roku w kopalniach zanotowano siedem przypadków zapalenia metanu. Od 1990 r. do 2013 r. w polskich kopalniach węgla doszło do 42 pożarów lub wybuchów tego gazu - śmierć poniosło 88 osób, 117 osób zostało ciężko rannych, 112 odniosło lekkie obrażenia.

Jak wskazują eksperci, wydzielający się ze złóż metan nigdy nie zapala się sam; coś musi zainicjować zapłon. Może to być iskra np. z używanych pod ziemią urządzeń lub ogień z papierosa (choć palenie pod ziemią jest absolutnie zakazane), ale też tlący się w wyrobiskach samoistnie pożar (tzw. endogeniczny), spowodowany samozapłonem węgla. Na razie nie wiadomo, jaka była przyczyna poniedziałkowego zapalenia metanu.

Najtragiczniejsza w ostatnich latach w skutkach była w 2006 r. katastrofa w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej - po wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło tam 23 górników. W 2009 r. pożar i wybuch metanu w rudzkiej części kopalni Wujek (dawniej samodzielnym zakładzie Śląsk) pochłonął życie 20 pracowników.

Połączona kopalnia Mysłowice-Wesoła powstała 1 stycznia 2007 r. z połączenia dawniej odrębnych kopalń - Mysłowice i Wesoła. Obecnie aktywność skupia się przede wszystkim w Wesołej, a dawna kopalnia Mysłowice w centrum tego miasta wykorzystywana jest jedynie marginalnie.

Mysłowicka kopalnia zatrudnia ponad 4,6 tys. pracowników. W ub. roku wydobyła ok. 3,7 mln ton węgla, wobec ok. 11,9 mln ton wydobycia w całym Holdingu. Jej zasoby węgla, możliwe do opłacalnego wydobycia, szacowane są na blisko 160 mln ton, co daje zakładowi perspektywę co najmniej 40 lat działania.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Stan 18 górników leczonych w CLO - ciężki
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.