Zwrot bezprawnie zagarniętych gruntów kościelnych

(fot. shutterstock.com)
PAP / ptt

O kary więzienia w zawieszeniu, przepadek nabytych gruntów oraz grzywny wniósł w czwartek przed katowickim sądem prokurator dla wymienianego w rankingach najbogatszych Polaków Jacka D. i członków jego rodziny, oskarżonych o nieprawidłowości w handlu kościelną ziemią.

Proces rozpoczął się w kwietniu 2012 r. Prokuratura zarzuca oskarżonym nabywanie ziemi, zwróconej Kościołowi przez Komisję Majątkową, z naruszeniem prawa pierwokupu. Chodzi łącznie o ok. 1000 hektarów. Według oskarżenia wyłudzali oni poświadczenie nieprawdy poprzez uzyskiwanie dokumentów, które miałyby stwierdzać, że mieszkają pod określonym adresem.

Było to konieczne, aby w myśl Ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego nabyć status rolnika indywidualnego, co w konsekwencji powodowało, że osoby te mogły nabywać nieruchomości rolne z pominięciem osób uprawnionych, czyli dzierżawców nieruchomości lub Agencji Nieruchomości Rolnych, którym przysługiwało prawo pierwokupu - wskazała prokuratura.

W czwartek Sąd Okręgowy w Katowicach przesłuchał ostatniego w procesie świadka i rozpoczął wysłuchiwanie mów końcowych stron. Prok. Radosław Woźniak zażądał wymierzania oskarżonym kar więzienia w zawieszeniu, grzywien oraz przepadku kupionej od instytucji kościelnych ziemi, jako mienia pochodzącego z przestępstwa. Najsurowszej kary - dwóch lat pozbawienia wolności i 4,5 mln zł grzywny oskarżyciel zażądał dla Jacka D.

Prok. Woźniak powiedział w swym wystąpieniu, że wszystkie dowody potwierdzają winę oskarżonych - meldowali się oni w różnych miejscach tylko po to, by móc nabywać ziemię. Dzięki znajomościom z pełnomocnikiem instytucji kościelnych i członkiem Komisji Majątkowej jeszcze przed orzeczeniem Komisji Jacek D. wiedział jakie grunty będą do kupienia - mówił Woźniak. - Nic nie zostało pozostawione przypadkowi. Była to dobrze zaplanowana inwestycja - podkreślił oskarżyciel.

Przytoczył cytat ze strony internetowej jednej z należących do rodziny D. spółek: "Najlepszą inwestycją na ziemi jest ziemia". Prokurator wyraził przekonanie, że jedynym motywem oskarżonych była chęć powiększenia stanu majątkowego.

Po przerwie w rozprawie rozpoczęły się wystąpienia obrońców.

Sprawa miała zakończyć się już jesienią ubiegłego roku, jednak po wygłoszeniu mowy prokuratora sąd postanowił wznowić przewód sądowy, by wyjaśnić jeszcze niektóre kwestie.

Prokuratura przyjęła, że w konsekwencji pominięcia prawa pierwokupu oskarżeni przywłaszczali prawa majątkowe do ziemi. Następnie nabyte w ten sposób nieruchomości sprzedawano lub darowano oskarżonym. Zdaniem prokuratury celem obrotu nieruchomościami było ukrycie, że pochodzą one z przestępstwa. Dlatego oskarżonym zarzucono też pranie brudnych pieniędzy.

Jacek D. kupował ziemię za pośrednictwem Marka P., b. pełnomocnika instytucji kościelnych w sprawach toczących się przed Komisją Majątkową. Nabywano nieruchomości od Archidiecezji Katowickiej oraz Towarzystwa Pomocy dla Bezdomnych im. św. Brata Alberta w Krakowie. Łącznie okazyjne transakcje miały dotyczyć blisko 1000 ha ziemi.

Katowicki proces rozpoczął się w kwietniu 2012 r. W grudniu 2013 r. ruszył od nowa, bo po wniosku obrony sąd uznał, że od poprzedniej merytorycznej rozprawy minęło już ponad siedem miesięcy i kontynuowanie procesu w tej sytuacji mogłoby naruszyć zasadę "koncentracji materiału dowodowego".

Przed gliwickim sądem zakończył się niedawno proces cywilny, jaki wytoczyła rolnikowi spod Gliwic, Aleksandrowi Czyżowiczowi, jedna z oskarżonych w sprawie karnej Hanna W. - córka Jacka D. Domagała się ona wydania 55 ha dzierżawionej przez Czyżowicza ziemi, kupionej w 2008 r. od Towarzystwa Pomocy dla Bezdomnych im. św. Brata Alberta w Krakowie przez rodzinę Jacka D.

Sąd prawomocnie uznał, że Czyżowicz nie musi wydawać nieruchomości, umowy kupna gruntów uznał za nieważne i oddalił powództwo Hanny W. Według sądu, Hanna W. i jej poprzednicy nabywali nieruchomości w złej wierze, a niezawiadomienie dzierżawców o kupnie ziemi skutkowało nieważnością umów. Zdaniem sądu, W. nigdy nie była właścicielką nieruchomości i nie miała prawa występować w procesie w charakterze powódki.

Komisja Majątkowa, która przestała istnieć na początku marca 2011 r., przez przeszło 20 lat decydowała o zwrocie Kościołowi katolickiemu nieruchomości Skarbu Państwa. Od jej orzeczeń nie przysługiwały odwołania. Komisja od 1989 r. przekazała stronie kościelnej ponad 65,5 tys. ha i 143,5 mln zł rekompensat. Rozpoznała ponad 2,8 tys. wniosków. Według mediów wartość zwróconego majątku sięgała 5 mld zł. Decyzja o likwidacji Komisji miała związek z krytyką jej działalności: media podawały, że nie weryfikowano wycen gruntów przedstawianych przez rzeczoznawców Kościoła - miały być zaniżane.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zwrot bezprawnie zagarniętych gruntów kościelnych
Komentarze (3)
W
wiernyPolak
16 kwietnia 2015, 19:42
Powinniśmy mieć powszechną świadomość,że dobra Kościelne są dobrem Polaków. Do Kościoła Katolickiego przynależy przecież przeważająca większość Polaków,która te dobra przez wiele pokoleń wypracowała. A więc my wierzący Polacy jesteśmy Kościołem. Każde zawłaszczone Kościołowi mienie jest mieniem zawłaszczonym Polakom.O tym musimy pamiętać i troszczyć się o nasz Kościół.
A
andrzej
16 kwietnia 2015, 22:00
 deklarowany katolik to ma tyle do powiedzenia w sprawie kościelnych majątktów . ,,co pewien naród za okupacji nazistowskiej."
jazmig jazmig
16 kwietnia 2015, 16:44
Marek P. był oficeem SB, a w latach 90 w katowickiej kurii był pelnomocnikiem do spraw zwrotu kościelnych nieruchomości. Wygląda na to, że był on oficerem prowadzącym kogoś wysoko postawionego w kurii, dlatego powierzono mu te funkcje w staraniach o zwrot kościelnej ziemi. Instytucje kościelne (zakony itp.) uzyskiwały prawa do nieruchomości i od razu, za jego pośrednictwem, odsprzedawały innym ludziom po cenie zawartej w oficjalnej wycenie nieruchomości, więc nie zarabiały na tym nic extra. Za to ciągnie się za KK smród związany z obrotem ziemią. Tak oto mści się na polskim KK zamiatanie pod dywan niewygodnych spraw.