Agnieszka Radwańska w półfinale Wimbledonu
Agnieszka Radwańska po raz pierwszy awansowała do półfinału w Wielkim Szlemie. We wtorek tenisistka, rozstawiona z numerem trzecim, osiągnęła tę fazę na trawie w Wimbledonie (pula nagród 16,1 mln funtów), pokonując Rosjankę Marię Kirilenko (17.) 7:5, 4:6, 7:5.
Mecz rozgrywano na korcie numer 1 i przerwano go krótko przed godziną 20 w wyniku deszczu i zapadających ciemności, przy stanie 4:4 w decydującym secie. Nieoczekiwanie około godziny 22.30 tenisistki weszły na kort centralny, zaraz po zakończeniu ostatniego z zaplanowanych pierwotnie pojedynków.
- Owszem jest zapis w regulaminie, że rozpoczęty mecz należy dokończyć na tym samym korcie. Ale regulaminy są tworzone przez ludzi, którzy mogą je później zmienić w razie potrzeby. Tutaj organizatorzy są w poważnym niedoczasie z planem gier, więc stają na głowie, żeby zmniejszać zaległości. Ja nie chciałem, żeby Agnieszka wieczorem grała, ale w układzie jaki jest, my zawsze akceptujemy to, co się dzieje. Skoro już taka decyzja zapadła, musieliśmy ją zaakceptować. Nie mogłem przed rozegraniem kilku najważniejszych gemów wprowadzać niepewności w głowie Agnieszki - powiedział trener krakowianki Tomasz Wiktorowski.
- Prawdę powiedziawszy od drugiego seta Kirilenko była zawsze krok, albo dwa kroki z przodu. Ten mecz nie układał się dobrze, a wiele czynników świadczyło na korzyść Marii. W trzecim secie grała jak automat, bardzo dobrze, a Aga była trochę w tyle, z paru powodów. Na pewno była presja i emocje, że trafia się szansa na pierwszy półfinał w Wielkim Szlemie. Kirilenko świetnie serwowała i była w kilku elementach nieco lepsza, a Agnieszce trochę brakło automatyzmu, chwilami grała zbyt asekuracyjnie - dodał.
Zanim w trzecim secie doszło do pierwotnego zakończenia, a potem nieoczekiwanego wznowienia meczu na innym korcie, był on dwukrotnie przerywany.
Zaczęło się obiecująco dla Radwańskiej. Rosjanka miała poważne problemy z utrzymaniem podania, ale wybroniła się ze stanu 0-40 i dwóch przewag rywalki. Podczas przerwy, przy 1:2, tenisistki nieco dłużej siedziały, czekając na wznowienie gry.
Po przerwie Polka zdobyła trzy następne gemy, przełamując w piątym rywalkę. W siódmym była bliska kolejnego "breaka" na 5:2, ale od stanu 40-0 Rosjanka zdobyła pięć kolejnych punktów. W tym momencie na dobre się rozpadało i tenisistki musiały opuścić kort, na blisko dwie godziny.
Po wznowieniu Radwańska podwyższyła prowadzenie na 5:3, nie tracąc przy tym punktu. W kolejnym nie wykorzystała dwóch setboli, a przy 5:4 oddała nieoczekiwanie swoje podanie Rosjance.
Od 5:5 nastąpił zryw Polki, który przyniósł jej trzy następne gemy. Serwując przy 6:5, nie wykorzystała co prawda trzeciego setbola, ale przy czwartym zakończyła trwającą godzinę i dziewięć minut partię.
Tę serię zakończyła "breakiem" na otwarcie drugiego seta, ale zaraz wypuściła z rąk przewagę. Podobnie było, gdy po zdobyciu gema przy serwisie rywalki na 4:3, od razu oddała jej swojego.
Przy 4:5 znów przegrała podanie, przy drugim setbolu, po godzinie i 52 minutach gry. Zaraz po tym obie zawodniczki udały się do łazienki, a na korcie sędzia zaczęła gorączkowo sprawdzać, czy trawa nie jest zbyt mokra od mżawki.
Tenisistki cierpliwie czekały na swoich krzesełkach, zanim sędzia ogłosiła, że kort jest "nieco śliski". Udały się więc do szatni, tym razem na 40 minut.
Decydująca partia, rozgrywana przy nie najlepszej widoczności spowodowanej przez zachmurzenie i późną porę przyniosła na otwarcie obustronne przełamania, a później utrzymywanie podań do stanu 4:4. Wtedy sędzia ogłosiła: "mecz w dniu dzisiejszym jest zakończony".
- Niezależnie jakby się miał zakończyć ten mecz, to w sumie lepiej, że zakończył się w jeden dzień, a nie był rozłożony na dwa dni. Tym bardziej, że jutro pogoda chyba ma być podobna, czyli fatalna. Cóż, trzy zacięte sety, trzy godziny walki, w których decyduje jedna, dwie piłki, tak jak w każdym z tych setów. Wiadomo, że nawet serwis nie miał aż tak wielkiego znaczenia, bo było dużo "breaków". W grze Marii nic mnie szczególnie nie zaskoczyło, bo się dobrze znamy i już parę razy grałyśmy ze sobą. Na pewno grała agresywnie i bardzo dobrze. Czuła się pewnie, szczególnie po kilku niezłych meczach tutaj. Widać, że ta trawa jej pasuje - powiedziała po meczu Radwańska.
- Już po pierwszy gemach wiedziałam, że nie będzie łatwo, cały czas wszystko szło na równi, dopiero przy meczbolach miałam jakąś szansę. Szczególnie ciężko się wchodzi do gry na dokończenie meczu przy tak zaawansowanym stanie. Tutaj już nie ma czasu na cokolwiek, nawet na najmniejsze błędy, bo nie ma jak wrócić. Trzeba być skoncentrowanym na każdej piłce i walczyć absolutnie o każdy punkt i biegać jak tylko się da. Dlatego cieszę się, że wszystko się skończyło tak, a nie inaczej. Nie wiadomo jakby to było, gdybyśmy grały jutro, więc w sumie dobrze, że ten dzień jakoś przeżyłam i zakończyłam wygranym meczem - dodała.
Kolejną rywalką Radwańskiej, rozstawionej z numerem trzecim, będzie w czwartek po południu Niemka polskiego pochodzenia Angelique Kerber (nr 8.), która często trenuje na kortach swojego dziadka w Puszczykowie pod Poznaniem.
0 Chyba wolałabym grać półfinał jednak przy zasuniętym dachu na Korcie Centralnym, a nie tak jak dziś trzy czwarte meczu w deszczu i z tyloma przerwami. Zresztą mój katar to właśnie skutek to efekt wiatru i deszczowej pogody, niestety. Pod dachem nie ma wiatru i opadów, więc są prawie idealne warunki, gra się na pewno lepiej, bez efektu nieobliczalności - stwierdziła Radwańska.
- W półfinale nie ma już słabych rywalek, każda z nas ma za sobą kilka meczów, jesteśmy więc ograne i zmotywowane do jak najlepszej gry. Z Angeliką grałyśmy już kilka razy i zawsze były to ciężkie mecze, chyba zawsze trzysetowe. Ale nigdy jeszcze nie grałyśmy na trawie, więc to będzie duże wyzwanie. Ostatnio trafiłyśmy na siebie w październiku w Tokio. Wtedy zrewanżowałam jej się za porażkę w US Open. Na pewno obecnie ona gra o wiele lepiej, no i jest w czołowej dziesiątce rankingu - dodała.
Będzie to ich piąty pojedynek, a bilans dotychczasowych jest remisowy 2-2.
Dziesięć wygranych turniejów rangi WTA Tour w 12 występach w finałach, a od wtorku też upragniony półfinał imprezy wielkoszlemowej - tak wygląda lista tenisowych sukcesów Agnieszki Radwańskiej.
Do półfinału turnieju z cyklu Wielkiego Szlema 23-letnia krakowianka awansowała za szóstym podejściem. Pięć wcześniejszych ćwierćfinałów - dwa w Londynie i trzy w Australian Open w Melbourne - przegrała.
Wcześniej w tym roku Radwańska wygrała trzy turnieje WTA Tour - w lutym na twardych kortach w Dubaju (z pulą nagród 2 mln dol.), w marcu na podobnej nawierzchni w Miami (pula nagród 4,828 mln dol.) oraz w maju na "cegle" w Brukseli.
W ubiegłym roku również trzykrotnie dochodziła do finałów i wszystkie rozstrzygnęła na swoją korzyść: w sierpniu w amerykańskim Carlsbadzie, a także w październiku w Tokio i Pekinie. Te wyniki pozwoliły jej zakwalifikować się po raz pierwszy w karierze do kończącego sezon turnieju masters - WTA Championships w Stambule.
Pierwszy tytuł wywalczyła w Sztokholmie w lipcu 2007 roku, a w kolejnym sezonie zwyciężyła w tajlandzkiej miejscowości Pattaya, w Stambule i na trawie w angielskim Eastbourne.
Poniosła dotychczas tylko dwie porażki w finałach: w Pekinie (2009) i Carlsbadzie (2010).
Skomentuj artykuł