Ambasada USA zaniepokojona "znikaniem" Tatarów na Krymie
Ambasada Stanów Zjednoczonych na Ukrainie wyraziła zaniepokojenie w związku ze "znikaniem" mieszkańców zaanektowanego przez Rosję Krymu i oświadczyła, że Moskwa powinna zrezygnować z takiego sposobu walki ze swoimi przeciwnikami.
Pod hasłem #ZaginieniNaKrymie ambasada przypomniała w czwartek na Twitterze historię Tatara krymskiego, 48-letniego Rizwana Abduramanowa, który w 2016 roku wyjechał ze swojej wsi do miasta Teodozja, gdzie miał podjąć nową pracę, i od tego czasu nie wrócił do bliskich.
- Już nigdy nie wrócił do domu. Jesteśmy głęboko zaniepokojeni zniknięciami mieszkańców Krymu, w tym Rizwana - napisali amerykańscy dyplomaci.
- Rosja powinna pozwolić na powrót Krymian do swoich rodzin i skończyć z taktyką przymusowych zniknięć i tortur w celu prześladowania ich za odmienne poglądy - dodali.
Wchodzący w skład Ukrainy Półwysep Krymski został zaanektowany przez Rosję w marcu 2014 roku, po referendum uznanym przez władze Ukrainy i Zachód za nielegalne. Tatarzy krymscy, którzy stanowią 12 proc. mieszkańców Półwyspu Krymskiego, w większości zbojkotowali głosowanie, narażając się na represje ze strony rosyjskich władz.
Po zajęciu Krymu Rosja zakazała działalności samorządu tatarskiego, Medżlisu, a jego przywódcy zmuszeni byli do opuszczenia półwyspu. Tatarzy narzekają, że są dyskryminowani przez rosyjskie władze, rugowani z własnych ziem, ich domy są przeszukiwane, a działacze porywani.
W czerwcu ukraiński MSZ przekazał Międzynarodowemu Trybunałowi Sprawiedliwości memorandum w sprawie złamania przez Rosję konwencji o walce z finansowaniem terroryzmu oraz konwencji o likwidacji dyskryminacji rasowej. Ta ostatnia część memorandum dotyczyła właśnie Tatarów.
Tatarzy, których deportowano z Krymu w 1944 roku w związku z oskarżeniami o kolaborację z III Rzeszą, powrócili na półwysep dopiero w połowie lat 80. i po uzyskaniu przez Ukrainę niepodległości stali się jej obywatelami.
Skomentuj artykuł